piątek, 22 lutego 2013

Piosenka czterdziesta czwarta.

  - Ems, gdzie masz kawę? - spytała blondynka, rozglądając się po kuchni. Wskazałam na jedną z wiszących szafek. Rons uniosła kciuk, ku górze i Zaczęła krzątać się po kuchni.
Kto by pomyślał, że zaprzyjaźnię się z dziewczyną, która była dla mnie cholernie dziwna. Jenn wciąż nie była przekonana do ufności wobec Ronnie, lecz musiała przyznać: lubiły się.
- Chce któraś kawę? - spytała. Pokręciłyśmy przecząco głową.
- Veronica, pij szybko, bo za chwilę będziemy musiały wychodzić. -  powiedziała Sarah. Blondyna kiwnęła głową i zalała trzy czwarte szklanki. Wyjęła z lodówki mleko i dolała sobie.
Niall lubi pić kawę z mlekiem. Nie często pija, lecz jak już, to tylko z mlekiem. Zawsze dziwił się mi, dlaczego ja nie pijam kawy. Po prostu nie lubię. Jest dla mnie nie dobra.
Wyjęłam swój portfel z torby, by powyrzucać papierki, które z pośpiechu wpychałam do nieszczęsnego portfela.
Rozłożyłam go i zaczęłam wyjmować śmieci. Przelotnie zerknęłam na zdjęcia, które były wciśnięte w dwie specjalne kieszonki. Na jednym był Mike, na drugim ja z Jenn. W drugiej kieszonce było zdjęcie Niallera, a drugie nas wszystkich. Chłopcy, band One Di, Ja, Jenn, Eleanor i Danielle. Dodatkowo na rękach trzymałam Baby Lux, która słodko się uśmiechała.
Veronice postawiła kawę i zajrzała mi przez ramię.
- Kto to jest?! - spytała z lekkim przerażeniem, wskazując na Mike'a. Zerknęłam na nią, jakby była z innej planety.
- Mike, mój brat.
Blondynka zakryła sobie usta dłońmi i wybuchnęła głośnym i niekontrolowanym śmiechem. Patrzyłyśmy na nią jak na idiotkę. Sarah wzniosła oczy ku niebu i westchnęła "Z kim ja żyję". Przeniosłam wzrok na Rons.
- Z czego ty się cieszysz? - spytałam.
- Jak wam - przerwała, by znów wybuchnąć śmiechem. - mówiłam, że spotkałam ciacho. To spotkałam, twojego brata.
Moje oczy o mało nie wyszły z orbit. Mike coś wspominał, że widział piękną dziewczynę. Co? No, to chyba jest jakiś żart. Mike ciacho? O Boże.
Zerknęłam na zdjęcie Mike'a i wybuchnęłam śmiechem. Sarah także.
- Mój brat ciacho? Niee, no chyba żartujesz. - zaśmiałam się kpiąco.
- Dobra, dobra. - zaoponowała Sarah, wstając. - Pij blondi, tę kawę. Za chwilę musimy wychodzić, bo seans lada moment będzie.
Wyruszyłyśmy w drogę. Powoli się ściemniało. Po seansie, miał po mnie przyjechać Tata, dlatego, że film kończył się o dwudziestej drugiej...


***

"Jesteś szczęśliwa ?" - sms, od Nialla przyszedł nagle. Uśmiechnęłam się, sama do siebie. Zobaczę go dopiero pod koniec czerwca. Już mi się tęskni. Nie tylko za Niallem. Ale i za Harry'm, Louis'em, Zayn'em no i Liam'em. Ale najbardziej za Niall'em. Nie chciałam, go teraz smucić. Jutro z samego rana, przygotowywują się na koncert... Musiałam mu to napisać

Telefon mi zawibrował na brzuchu i sięgnąłem po niego. Wiedziałem, że to Emily. Moja piękna, miła, zielonooka Emily. Odblokowałem telefon i kliknąłem na powiadomienia. 1 nowa wiadomość, od Ems xx: "Szczerze ... ? To nie...". Westchnąłem... Nie jest szczęśliwa z kimś takim jak ja. Ciągle mnie nie ma, gdy ona mnie potrzebuje. Odpisałem szybko.

Słuchałam ich piosenki - More than this... Ile się zmieniło, przez jedngo chłopaka... I to jakiego chłopaka ! Przystojnego, słodkiego Nialla. Który tak bardzo uwielbia moje oczy... Telefon wydał, krótki jednoznaczny dźwięk smsa. Od razu sięgnęłam po niego. "Dlaczego ?" - Niall. Pewnie doskonale wie, dlaczego. Ale pyta, wciąż pyta. Zawsze chce, jak to On ujął:
"Choć będę czasem wiedział o co chodzi, zawsze zadam ci pytania typu 'dlaczego, po co, na co, za ile, z kim, co, czemu ?'. Żebym nigdy się nie pomylił. Żebym znał cię tak dobrze, jak Twój najlepszy przyjaciel.". Poczułam, że jakiś mokry płyn spływa mi po twarzy. Starłam go pośpiesznie i odpisałam.

Już przewidywałem co odpisze. Wziąłem głęboki oddech. Chłopaki się wygłupiali, żartowali. Ja nie potrafiłem. Nie było jej przy mnie. Mojej miłości życia. Tak bardzo za nią tęskniłem... Kolejny sms...
"Dlaczego ? Bo nie ma Cię przy mnie. Nie mogę poczuć zapachu Twoich perfum. Nie mogę ujrzeć Twojego słodkiego uśmiechu, który zawsze mi poprawia humor. Nie mogę poczuć jak mnie przytulasz... Przepraszam, że Ci to piszę. Akurat dziś... Ale tak bardzo za Tobą tęsknie.
A Ty ? Jesteś szczęśliwy ?
". Czytałem, tego sms'a raz, drugi, trzeci... I za każdym razem ściskało mnie za serce. Chciałbym ją móc teraz przytulić. Objąć. Powiedzieć jak bardzo ją kocham. Wiem, że za mną tęskni... Bo ja za nią też. Poczułem, że łza spływa mi po policzku. Przetarłem ją rękawem i odpisałem.

O mało nie usnęłam. Było dosyć późno, już leżałam w łóżku, ale nie chciałam iść spać. Jutro będę mogła obejrzeć mojego Nialla w telewizji. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie jak skacze, jak szalony po scenie. Śpiewa, wygłupia się... Ocknął mnie dźwięk sms'a. Światło bijące od wyświetlacza, odrobinę mnie oślepiło, ale szybko się przyzwyczaiłam i przeczytałam.
"Tak bardzo za Tobą tęsknie. Czy ja jestem szczęśliwy ? W obecnej chwili nie. Nie rozumiem jak możesz być z kimś takim jak ja. Nie ma mnie przy Tobie, gdy mnie potrzebujesz... Co ze mnie za chłopak... ? Pewnie mi odpiszesz: To nie prawda. Nie myśl tak o sobie. Ale taka jest prawda... No.. Mniejsza o to...
Wiesz, jak bardzo Cię kocham ? :* I gdy już wrócimy z tej przeklętej trasy, zabiorę Cię, gdzie tylko będziesz chciała. P.S. Jutro oglądaj nasz koncert. Będzie dla Ciebie niespodzianka. I nie pytaj jaka. Jutro się dowiesz xoxo
" Hę ? Przeczytałam jeszcze raz i odpisałam.

Myślałem z zamkniętymi oczami o Emily. Gdy pierwszy raz ją zobaczyłem w tej kafejce "Infection". Siedziała z Ally. Wiedziałem, że Ona jest Tą Jedyną. Westchnąłem i odczytałem sms'a.
"I Ci tak odpiszę; Nie mów tak. Jesteś kimś najwspanialszym. Czymś najlepszym, co mnie w życiu mogło spotkać. Kocham Cię. I to tak bardzo. xx
Nie musisz mnie nigdzie zabierać. Wystarczy, że mnie mocno przytulisz i powiesz, że mnie kochasz... :* Jestem bardzo zmęczona. Idę już spać.Ty też się kładź. Jutro przed Nami wielki dzień. Dobranoc, Kocham Cię xo.
I pozdrów tych głupków :) xx
"
Uśmiechnąłem się i odpisałem jej szybko, żeby jej nie obudzić, gdyby zasnęła: "Obiecuję, że od razu na lotnisku tak zrobię. :* Dobranoc. Tak, już się kładę z tymi orangutanami obok. Kocham Cię xx Śpij dobrze. xoxo". Położyłem telefon na półce, obok łóżka, wstałem i poszedłem do chłopaków.
Wygłupiali się, siedząc na łóżkach. Śmiali się w najlepsze, gdy nagle zobaczyli mnie. Liam przyjrzał mi się badawczo i spytał:
- Niall, Ty... - zaczął, lecz przerwał, badawczo znów oglądając mnie od góry do dołu, jakby upewniał się, że może zadać to pytanie. - Płakałeś ?
- Nie... - odparłem, bez entuzjazmu, nawet nie chciało mi się ich dobrze okłamywać.
- Przecież masz oczy napuchnięte, widzimy. - dodał Zayn. A Harry i Louis im przytaknęli.
- Emily... Tęsknie za nią. Tyle. - odparłem padając na łóżko Louis'a.
Chłopcy przytaknęli mi. Wiedzą dobrze, co to znaczy. Każdy z nich już coś takiego przeżywał.
- Ej. Coś wspominałeś, czy mógłbyś wykonać solo, co nie ? - powiedział nagle Harry. Przytaknąłem.
- Dla Emily, prawda ? - dodał Zayn.
- Akustycznie. - odparł Louis.
Znali mnie tak dobrze. Nie musiałem nic mówić, żeby wiedzieli, że to właśnie chciałem zrobić.
- I pewnie piosenka "What makes you beautiful" lub "I wish".. - powiedział nagle Harry.
- Stand up - odpowiedziałem. - To ulubiona piosenka Emily. Jedna z ulubionych.
- Nasz Głodomor się zakochał. I to nie na żarty. - zaśmiał się Liam. Nie wytrzymałem i walnąłem go poduszką.



***

  Weszłam do szkoły, a mój telefon zawibrował. Zdjęłam kurtkę i odczytałam wiadomość.

"Witam x. Co powie, belleza na kawę dziś ze mną? ~ Burkely x."
Uśmiechnęłam się i odpisałam, że chętnie. Napisałam także, żebyśmy spotkali się w London Cafe, przy Tower Bridge. To była jedna z moich ulubionych kawiarenek.
 Weszłam do szatni, gdzie było już kilka osób. Przywitałam się z kumplami i wyszłam. Skierowałam się pod salę gimnastyczną. Wiele dziewczyn patrzyło na mnie wściekłym i zazdrosnym wzrokiem. Niektóre po prostu leciały po mnie wzrokiem i olewały.
- Emily! Emily, zaczekaj! - usłyszałam za sobą krzyk i odwróciłam się. Czarnowłosa dziewczyna stanęła przede mną z szerokim uśmiechem.
- Cześć Alex, co tam? - zagadnęłam.
- Cześć, cześć. Wszystko w porządku, jakoś leci. A tam?
- Też nie mogę narzekać. - odparłam i posłałam jej ciepły uśmiech.
- Słuchaj bo mam taką sprawę. - zaczęła speszona.
- No, dawaj. Nie gryzę. - ponagliłam ją.
- A kto cię tam wie. - zaśmiał się kpiąco przechodzący obok nas Robert.
Wymierzyłam w niego ostrzegawcze spojrzenie i klepnęłam go w ramię. Pokazał mi język.
- Idę pod gimnastyczną. Jest tam Luke? - spytał. Wzruszyłam ramionami.
- Ja tam jeszcze nie byłam.
- Luz, to idę. - puścił mi oczko i oddalił się od nas.
- No, co tam za sprawa? - zwróciłam się do czarnowłosej.
Alex jako pierwszoklasistka, była dość wysoką dziewczyną. O ciemnej karnacji i mocno zielonych oczach. Włosy miała niezwykle proste. Jakby je paliła prostownicą dobrą godzinę.
- Bo wiesz, nie uznaj mnie za wścibską i w ogóle, ale wiem, że ty i Niall...
- Chodzimy? - wtrąciłam jej w zdanie. Przytaknęła.
- Dokładnie, a ja i moja przyjaciółka jesteśmy fankami One Direction...
- Załatwić ci autograf, tak?
- Jakbyś mogła. Wtedy, gdy zobaczyłam Niallera, o mało nie padłam, ale udało mi się zachować zimną krew. - powiedziała.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się szeroko, a ona jeszcze szerzej.
- Jeju, jeju! Dziękuję! - zapiszczała i pognała w kierunku schodów. Zaśmiałam się i ruszyłam na blok sportowy.

   Po lekcjach Luke podwiózł mnie swoim motorem pod sam dom.
- To co masz zamiar robić przez te dwa miechy? - zagadnął, gdy zsiadałam z Kawasaki. Wzruszyłam ramionami.
- Sama nie wiem.
- Może jakaś domówka? - zagaił. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Czemu nie.
Miałam bardzo mało czasu ostatnio dla przyjaciół. Szczególnie dla Roba i Luke'a. Wcześniej widywaliśmy się tak często jak tylko mogliśmy. Czyli prawie każdego dnia. A to siedzieliśmy u kogoś w domu, a to do kina, na kręgle. Rob i Luke byli dobrymi przyjaciółmi. Wiem, że skoczyli by za mną w ogień, a ja za nimi. Dlatego też czułam się źle z tym, że ich tak zaniedbałam.
- Domówkę robi Jared, a że mam na niego trochę haków, to zapraszam też swoich przyjaciół.
Jared był starszym bratem blondyna. Rzadko bywał w domu, gdyż już studiował. Luke odziedziczył po bracie geny do balowania. Obydwaj byli typami podrywaczy i zalotników, oraz mieli nieziemskie poczucie humoru.
- To u mnie w sobotę o dziewiętnastej, okej? - spytał, gdy podałam mu kask. Przytaknęłam i pocałowałam go w policzek.
- Dzięki za podwózkę.
- Zawsze do usług, pani Horan. - zaśmiał się, poruszając w zabawny sposób, brwiami.
Wzniosłam oczy ku niebu i pomachałam mu na pożegnanie. Odmachał mi i odjechał.


 Weszłam do kawiarni równo z czasem. Uznałam, że na wypad na miasto z nowo poznanym kolegą mogę się ładnie ubrać. Założyłam czarne spodnie, do tego czarną koszulę ze złotymi guziczkami oraz koronką do połowy pleców. Na to zarzuciłam długi czarny sweter. Ostatnio zaczęłam chodzić w czarnych kolorach. Spodobał mi się ten kolor.
  Zrzuciłam z siebie płaszcz i kremowy komin. Zawiesiłam na wieszaku i ruszyłam do stolika, gdzie już siedział Burkely.
- Hej. - przywitał się z promiennym uśmiechem, na którego widok i ja się uśmiechnęłam.
- Cześć.
Kelnerka imieniem Rosemary podeszła do naszego stoliczka, by przyjąć zamówienie.
- Ja poproszę dużą czarną i kakaowca. A ty?
- Dla mnie szarlotka i gorąca czekolada.
Rosemary skinęła głową i wsunęła notesik w długopisem do kieszeni spodni.
- Na jeden rachunek, czy dwa? - spytała, nim odeszła.
- Jeden. - odparł szybko Burkely. Kelnerka oddaliła się od nas, a mój towarzysz posłał mi ciepły uśmiech.
- Nie trzeba. - westchnęłam.
- Pozwól mi zapłacić. - mruknął.
- Ale to nie jest w żaden sposób randka. - uprzedziłam, upijając łyk gorącej czekolady, którą właśnie szatynka przyniosła do naszego stolika.
- Oczywiście.
Nialler, nie powinien być zazdrosny o to, że spotkałam się na kawie i ciastku ze znajomym. Pewnie zrobi mi wyrzuty jeśli się dowie, lecz kto mu o tym powie? Czy będzie to okłamanie mojego chłopaka? No przecież nie robię nic złego. Rozmawiamy, śmiejemy się. Poznajemy swoje zainteresowania.
Czy to złe?
 Właśnie śmiałam się do łez z historii, którą opowiedział Burkely, z czasów swojego dzieciństwa, gdy zabrzęczał mój telefon. Grzecznie przeprosiłam, i odczytałam wiadomość.


"Fajnie się bawisz? Najpierw Zayn, a teraz Burkely?"

Spojrzałam na nadawcę "Pezz". No tak. Mogłam się spodziewać, ale skąd wiedziała?
Odwróciłam głowę w stronę wejścia. Przy stoliku na zewnątrz siedziała Perrie.
- Przepraszam cię na moment. - powiedziałam.
- Coś się stało?
- Nie. Nic. Muszę pilnie jedną sprawę załatwić z moją koleżanką. - posłałam mu przepraszający uśmiech. Uśmiechnął się pokrzepiająco i ponaglił.

  Wyszłam przed kawiarnię przy Tower Bridg, z założonymi rękami.
- Pezz, nie wiem co masz do mnie, ale mogłabyś dać spokój. Nie wiesz jak Zayn przez ciebie cierpiał, rozumiesz ?! - syknęłam.
Blondynka spojrzała na mnie spode łba. Udałam, że tego nie zauważyłam.
- Oh, ciekawe jak Nialler zareaguje na twoje spotkanie z Burkely'm. - uśmiechnęła się kpiąco. Zacisnęłam usta w wąską linię.
- Czego chcesz?
- Ja? Niczego! Chcę, jedynie byś nie podrywała Zayna, trudno zrozumieć?
- Chyba żartujesz! Zayn jest dla mnie jak brat! A to, że ty jesteś jakaś inna i ci jebie w głowę, to już tylko i wyłącznie twoja sprawa. Malik cię kocha, a ty go olewasz i traktujesz jak śmiecia. Chyba coś tu jest nie halo.
Perrie mina zrzedła. Spuściła głowę i potarła oczy. Po jej policzkach spłynęły łzy.
  Co jej odwaliło? OK, rozumiem. Mogła się wściekać, że całowałam się z Zaynem, ale i tak on ją kochał nad życie. Zayn biedny chodził przygnębiony i smutny...
" - Zrozum... - powiedziałam błagalnie.
- Próbuję. - odmruknął.
- Właśnie widzę jak się starasz... - syknęłam sceptycznie. Spojrzałam na ułamek sekundy w jego oczy, by potem odwrócić się do niego plecami. - To jest twój "brat", spróbuj go zrozumieć. - powiedziałam spokojnie, po minucie ciszy.
Niall westchnął i dałabym sobie rękę uciąć, że właśnie wywrócił oczami.
- Tak, ale wszyscy mu mówiliśmy, że Perrie, jest... - mruknął, ale przerwał mu ktoś, wciśnięty do naszej rozmowy.
- Fałszywa ? - dokończył ciemnowłosy i usiadł na wprost nas, wyciągając nogi na stolik do "kawy".
- Zayn... - zaoponowałam. Zamilkłam, gdy zobaczyłam w jego oczach ból. Wstałam i usiadłam obok niego, łapiąc go za ręce.
Westchnął ciężko, po czym stłamsił w ustach przekleństwo. Spojrzałam na blondyna, który tępo wpatrywał się w swojego najlepszego przyjaciela. Niall, czując, że mu się przyglądam, przeniósł wzrok na mnie. Z ruchu jego warg wyczytałam "Ona go stłamsiła." Przełknęłam gulę, tkwiącą w moim gardle, by nie wybuchnąć płaczem.
Zayn nie płakał. On to wszystko przeżywał wewnątrz. Jego umysł walczył zawzięcie z sercem, o sprawiedliwość. Gdy Zayn, trzymał stronę umysłu i zdrowego rozsądku, bolało go serce. Gdy zaś, przeszedł na stronę serca, umysł z psychiką wysiadały...
Podniosłam jego lewą rękę i położyłam ją sobie na ramieniu, wtulając się w zimne ciało Malika. Oparł brodę o czubek mojej głowy i powiedział w przestrzeń:
- Wiem. Wiedziałem to, ale ją kochałem... I myślałem, że ona kocha mnie. - szepnął, a na czubek mojej głowy spadła kropelka płynu. Ciemnowłosy podniósł głowę i spojrzał na Niall'a. - Uwierz mi, Niall. Na prawdę chciałem, z nią się rozstać... Ale za bardzo ją kochałem. - odparł drżącym głosem. - Kocham... - poprawił się i wstał.
 Naparłam na jego dłoń, którą nadal miał wplecioną w moją. Pociągnęłam go lekko w dół, ale na cóż było moje lekkie pociągnięcie, gdy on był o wiele silniejszy? Wyswobodził dłoń z uścisku i przeszedł między kanapami.
- Dokąd idziesz ? - spytałam, odprowadzając go wzrokiem.
Zayn odwrócił się do nas i przywdział swoją maskę. Tą, która oddzielała nas od "starego Zayna".
- Nie mogę was dłużej obciążać moimi rozterkami. - powiedział, głosem wypranym z emocji. - A szczególnie ciebie. - spojrzał na mnie znacząco. - Za dużo razy, szarpałaś sobie nerwy i wiele razy przeze mnie cierpieliście obydwoje. A ja nie chcę, by moja najukochańsza siostra, zaniedbywała swój związek. - powiedział z kamiennym wyrazem twarzy i wyszedł z domu, zarzucając jeszcze przed zatrzaśnięciem drzwi, swoją jeansową kurtkę.
Niall przeskoczył przez stolik i wziął mnie w swoje obięcia.
- Zayn da sobie radę. - pocieszał mnie, lekko kołysając.
- Ale to jest mój brat... - szepnęłam, wycierając łzy z policzka.
- Tak jak i mój. On musi teraz pobyć sam. Musi to sobie wszystko poukładać. - powiedział, po czym westchnął i pocałował mnie w czoło."

  Wspomnienie z tamtego popołudnia, przemknęło mi przez umysł. Zerknęłam wściekła na szanowną panią Edwards.
- Emily zrozum! Nie wiem co mi się działo... Po prostu zaczęłam się denerwować, że mogę Zayn'a stracić. On tak dobrze się z tobą dogadywał, jeszcze ten wasz pocałunek... - zawiesiła wzrok na swoich bransoletkach.
Przyjrzałam jej się badawczo.
- Perrie. - zaoponowałam, lecz ona nawet na mnie nie spojrzała. - Wiesz jak Zayn się czuł? On się obwiniał za wszystko. Nawet o to, że to przez niego się wtedy pokłóciłyśmy. - wykonałam dziwny gest ręką i wcisnęłam dłonie w kieszenie swetra.
- Wiem... - powiedziała cicho.
Podniosła wzrok. W jej oczach kryła się nadzieja i ból, oraz tęsknota. Łzy spływały po jej policzkach.
- Rozmawiałaś już z Malik'iem? - spytałam po chwili.
- Tak. Ale on nie chce słyszeć o tym, że to wszystko moja wina.
Cmoknęłam cicho. Uwielbiałam Perrie. Nawet wtedy, gdy raniła mojego najlepszego przyjaciela. A Zayn czuł się przy niej taki szczęśliwy! No nie zawsze, ale tak się cieszył na każde spotkanie z nią.
Nie mogłam, nie wybaczyć Perrie. Choć jej zachowanie wprawiało mnie w wściekłość, to zauważyłam, że kilka dni po ich zerwaniu zaczęła się zmieniać. Na dobre. Patrzyłam na nią smutnym wzrokiem.
Po moich policzkach także spłynęła łza. Do oczu cisnęły mi się kolejne.
- Oh, Perrie. - wyjąkałam.
Podniosła wzrok. Posłałam jej blady półuśmiech.
Odwzajemniła go i wpadłyśmy w swoje ramiona.
- Tak bardzo, cię przepraszam za to wszystko co narobiłam. - wyłkała przez łzy.
Postronni obserwatorzy patrzyli na nas jak na jakieś nienormalne. I to jeszcze Perrie Edwards z dziewczyną Horana !
- Chciałam cię bardzo przeprosić. Nigdy więcej tak się nie zachowam. - jąkała się przez łzy.

- Dobrze, dobrze. Wierzę ci. - powiedziałam.
Oderwała się ode mnie i posłała mi delikatny uśmiech. 
- Kto by pomyślał, że mi tak szybko wybaczysz, po tym... - odparła. Wzruszyłam ramionami lekko. - Przepraszam, że zajęłam ci czas. A ten Burkely...
- To tylko znajomy. - uprzedziłam. - Spotkaliśmy się na kawie. To chyba nie zbrodnia?
Przytaknęła głową.
- Uważaj jedynie. To jest typ podrywacza.
- Jestem już dużą dziewczynką Pezz. - wzniosłam oczy ku niebu.
- Niall ci ufa. - powiedziała. Przytaknęłam lekko głową. - Lecę. Pa. - dodała, przytulając mnie. - Mówię ci, nie daj się jego słodkim gatkom.
- Yhym, paa! - odparłam, machając jej. Odwróciłam się i wróciłam do czekającego na mnie w kawiarni Burkely'ego.





   Jestem pewna, że każda z Was oglądała filmik z Ghany. Ja oglądałam po kilkanaście razy i ryczałam jak głupia. Aż mnie głowa rozbolała od płaczu. Jestem z chłopców tak cholernie dumna. :')
 Dodatkowo teledysk do One Way Or Another ! Ja myślałam, że nie wyrobię. Normalnie jak zobaczyłam nagiego Niallera... *o* Huh, zgon na miejscu!! ♥ Teledysk tak samo poszurany jak nasi chłopcy. No, ale za to ich kochamy. ♥

  Piosenka czterdziesta czwarta. Dość chaotyczna, za co przepraszam. Jeju, dziękuję za 26 obserwujących, ponad 15 700 wyświetleń! ;') Nawet nie wiecie jaką radość mi to sprawia. Niestety, jest jakieś "ale", do którego się przyczepię. Jest mało komentujących, co mnie na duchu nie bardzo podnosi... :x
  No nic. Komentujcie kochani, komentujcie! ♥ 12 kom = nowa piosenka. 
                                                                                   Kocham, Nils. ♥

niedziela, 17 lutego 2013

Piosenka czterdziesta trzecia

  *Emily*
  Obudził mnie głośny dzwonek budzika. Z niechęcią go wyłączyłam. Najchętniej zakryłabym się kołdrą i przespała cały ten dzisiejszy dzień. Wyjątkowo dziś nie szłam do szkoły. Chłopcy dziś wylatywali...
Starłam łzę z policzka i podniosłam się do pionu. Przetarłam zaspaną twarz, ziewając przeciągle. Dziś. To już dziś. Dwa miesiące. Ciągle o tym myślałam, zamiast myśleć o czymś przyjemniejszym. No, ale o czym tu myśleć, gdy miłość twojego życia musi cię opuścić na głupie dwa miesiące? Takie życie gwiazdy.
- A zamknij się już, głupi umyśle. - syknęłam, sama do siebie. Zeszłam na dół, by coś zjeść. Zrobiłam szybko grzanki. Posmarowałam masłem, które powoli roztopiło się pod wpływem, gorących kanapek. Wzięłam ketchup pod pachę i z talerzem, pełnym grzanek poszłam do pokoju. Ubierając się, w miarę szybko, przegryzałam moje "śniadanko".
Ubrana i wyszykowana, wybiegłam na autobus. Tylko się nie spóźnij, głupi autobusie! Ani nie bądź za wcześnie!
Gdy już zajęłam swoje miejsce, wpatrywałam się w pochmurne niebo. Tak, akurat dziś. Wszechświat odczuwał, nasze przygnębienie. Oj, Rebecca, ty debilko! Przestań o tym myśleć!, krzyczałam na siebie w myślach. Pomyśl o czymś normalnym, nakazałam sobie.
Wysiadłam niespełna kilometr od domu chłopców, wcisnęłam słuchawki i ruszyłam szybkim krokiem w stronę, białego domku, w głębi drzew. Po chwili już byłam na miejscu. Nacisnęłam przycisk dzwonka. Nie musiałam czekać długo. Drzwi otworzył mi, jak zwykle uśmiechnięty Paul. Uściskał mnie mocno i zaprosił do środka. Kurtkę jak i torbę, rzuciłam niedbale na kanapę. Przeskakując po dwa schodki, pobiegłam na górę. Od razu skierowałam się do pokoju mojego ukochanego. Otworzyłam z impetem drzwi, a tam: Horan siedzący na ziemi, z dwoma otwartymi walichami i wszystko porozrzucane po pokoju.
- Ale jesteś bałaganiarz! - skarciłam go, a on rozpromienił się na mój widok. Wstał w ułamku sekundy i objął mnie mocno ramionami. Gdy już mnie wyściskał, namiętnie wpił się w moje wargi. Przyciągnął mnie do siebie. Biło od niego tęsknotą. Straszną tęsknotą, choć jeszcze się nie rozstaliśmy.
- Jedź z nami. - poprosił, wpatrując się w moje oczy. Jego zaszkliły się łzy. Mała kropelka płynu, kapnęła na jego tors. Przybliżył do mnie głowę, tak, że nasze czoła stykały się ze sobą. - Będę tęsknić. - szepnął. - Będziemy rozmawiać na skypie, przez telefon, w każdej wolnej chwili! - obiecał, lekko histerycznym głosem. Pogładziłam go po włosach i wtuliłam się w jego tors.
- Chodź pomogę ci z tym bałaganem. - powiedziałam szybko, by nie wybuchnąć płaczem. Lekko przytaknął głową i usiedliśmy na podłodze.
Zaczęłam składać rzeczy Nialler'a. Był strasznie podekscytowany trasą. Cieszył się jak małe dziecko. Wystarczyło zagadnąć, że takie trasy to na pewno coś fajnego. Od dziesięciu minut jadaczka, mu się nie zamykała. Nadawał jak nakręcony. Uśmiechałam się pod nosem, by nie zbić go z pantałyku. Mówił tak podekscytowanym głosem, że nawet nie zwracał uwagi, że zaczęłam się z niego śmiać. Gdy w końcu wybuchnęłam głośnym śmiechem, zerknął na mnie jak na idiotkę.
- Co w tym zabawnego? - obruszył się.
- Nic. - śmiałam się, wycierając łzy z moich polików. Pokręcił obrażony głową. Wyciągnął do mnie rękę, by mi pomóc wstać. Posłusznie złapałam za jego dłoń. On przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno.
- Za dwadzieścia minut schodzicie z walizkami! - rozkazał, donośnym głosem Paul, a mi łzy stanęły w oczach. Zamrugałam kilkakrotnie, by się ich pozbyć.
- Chodź skończymy cię pakować. - powiedziałam, ściskając jego dłoń.

*Niall*
  Oczywiście, gdy pakowaliśmy nasze bagaże do busa, który miał nas przewieźć na lotnisko, było masę zabawy. Wygłupialiśmy się, darliśmy. Louis jak zwykle mądry żartowniś, odblokował walizkę Liam'a i gdy ten, pakował swój bagaż, ten niesfornie otworzył się i wszystkie jego ciuchy wypadły na ziemię. Louis zaczął się śmiać, lecz Payne'owi nie było tak do śmiechu. Paul uderzył Louis'a w plecy i kazał sprzątać, ten zwiał do łazienki i się tam zamknął. Co za debile.
- Ruszcie dupska, dzieciaki. O siedemnastej mamy wylot, nie możemy się spóźnić. - powiedział Paul, zasiadając już za kierownicą. Wpakowaliśmy się do samochodu. Droga do Luton nie zajęła nam długo. Na pewno nie dłużej niż oczekiwaliśmy. Paul postarał się o prywatny samolot, więc nasza odprawa nie trwała więcej niż dwadzieścia minut. No, może przesadziłem. Do czterdziestu minut trwała. Emily, Danielle i Eleanor przepuścili bez żadnego problemu.
Tylko czekaliśmy teraz, aż nasze bagaże załadują, a to nie powinno trwać długo. Emily wciąż przytulona do mnie, przedrzeźniała się z Louis'em, który mówił, że jeszcze dziś będziemy rozmawiać ze trzy razy przez telefon i na skypie. Otworzyłem batona, zakupionego przez Zayn'a i odgryzłem kawałek. Louis odpakował swoje czekoladki i zaczął się zajadać.
- Tommo? - zagadnąłem. Spojrzał na mnie spode łba. - Mogę jedną? - spytałem ze słodkim uśmiechem.
- Nie. - odparł i schował za siebie czekoladki, w obawie, że mu zabiorę.
Wzniosłem oczy ku niebu i dokończyłem swojego batonika.
- Loui, mogę? - spytała Ems. Tomlinson pokręcił przecząco głową, wpychając sobie do buzi kolejny kwadracik czekolady.
- A ja mogę? - spytał Hazza, ze słodkim uśmiechem. W jego policzkach pojawiły się dołeczki, których mu cholernie zazdrościłem.
- Masz. - powiedział Loui, po chwili wahania. Wysunął do niego pudełko, a Loczek triumfalnie wziął "należne" mu słodkości.
- Tak to się robi. - powiedział do nas, mieląc słodkość. Emily pokazała mu języka, a on jej.
- Panie Higgins, już wszystko gotowe. - powiedziała stewardessa. Paul kiwnął głową i podziękował.
Powoli z Emily wstaliśmy. Wtuliła się we mnie, jak byśmy żegnali się i mieli już nigdy nie zobaczyć. Spojrzała na mnie, a po jej policzkach pociekły łzy.
- Będę tęsknić. - powiedziała przez płacz. Po moich policzkach, także spłynęły krople płynu. Starła je opuszkiem palca.
- Ja też kochanie. - powiedziałem, całując ją w czoło. Pocałowałem ją w powiekę, a następnie w policzek. By na sam koniec, złożyć namiętny pocałunek na jej ustach.
Zamknąłem oczy. Chciałem nacieszyć się ostatnią chwilą z moim życiem. W tym momencie trzymałem swoje życie w ramionach. Gdyby nie to, że jest wciąż rok szkolny, a Em zaraz ma próbne egzaminy, już byśmy wspólnie lecieli samolotem.
- Kocham cię, Nialler. - powiedziała czule
- Kocham cię. - odpowiedziałem. - Uważaj na siebie. - dodałem, całując ją w czubek głowy. Sięgnąłem po mój plecak. Przerzuciłem go przez ramię.
Do Emily podeszli chłopcy. Każdy pożegnał się z nią z osobna, po czym przytuliliśmy się wszyscy razem. Powoli ruszyliśmy w stronę samolotu.
- Uważajcie na siebie. - powiedziała Danielle, machając do nas. Odmachaliśmy. Wciąż patrząc na Emily, poruszyłem ustami, wymawiając bezgłośnie "Kocham cię". Krzyknęła za nami "Ja cię też" i weszliśmy po schodkach do samolotu.
  Teraz musimy wytrwać dwa miesiące.

  Czasem rozłąka jest dobra. Może umocnić nasz związek, jeżeli jest on prawdziwy. To taka próba czasu, dla nas, której żadne z nas nie chciało. Najlepsze jednak będzie, gdy się spotkamy. Już nie możemy się doczekać, aż po dwóch miesiącach, ponownie będziemy mogli poczuć swoje usta na swoim wargach.
*Emily*
  Te dwa miesiące miałam spędzić na nauce. Musiałam się przyłożyć, by dobrze napisać próbne. Ale jak tu się skupić, gdy miłość Twojego życia jest oddalona od Ciebie o tyle kilometrów?
  Powoli weszłam do domu. Rzuciłam niedbale torebkę na wieszak z kurtkami, gdzie zawiesiłam także moją czarną skórkę. Zerknęłam w stronę schodów. Charlotte właśnie wychodziła z Mike'iem do niego z pokoju. Boże, co on w tej dziewczynie widzi?!
- O hej, Emily. - przywitała się, ze sztucznym uśmiechem. - Nie wiedziałam, że jesteś w domu.
- Właśnie wróciłam. - odmruknęłam sucho.
- Twój chłopak już poleciał? - spytała promiennie. Miałam ochotę ją udusić. Czułam się okropnie. Tępa strzała! Głupia! Kto powiedział, że blondynki są puste? Akurat ta czarnowłosa, tępa dziewczyna, była wyjątkiem. W myślach właśnie strzelałam jej prosto w skroń, z małego pistoletu.
- Uhm. - mruknęłam w odpowiedzi. Mike zmierzył mnie chłodnym wzrokiem. Gdy tylko wróci do domu, pewnie strzeli mi wykład, że on wobec Nialler'a zachowuje się stosownie.
Niedbale w myślach, machnęłam na to ręką i ruszyłam do siebie do pokoju. Rzuciłam się z niechęcią na łóżko. Chciałam rozluźnić się i odpocząć. Uznałam jednak, że jest już zbyt późno, by się zdrzemnąć. Ruszyłam więc smętnie do łazienki i wzięłam długą, ciepłą kąpiel.
Wszystko robiłam machinalnie. Nie wkładając w to, większej energii, niż by wymagało.
Nagle rozdzwonił się mój telefon. Rzuciłam się ku niemu i szybko odebrałam. Usłyszałam ten dźwięczny śmiech. Ten piękny, Jego śmiech.
- Niall? - pisnęłam do słuchawki.
-' Cześć kochanie. Właśnie wysiadamy z samolotu. - powiedział, wciąż roześmianym głosem. Mlaskał cicho, pożerając coś
- Co żresz? - spytałam. Jak dobrze, że już dolecieli.
-' Nic! - odparł z zapchaną buzi. Roześmiałam się. - Kochanie u was jest już późno, czemu nie śpisz? - spytał nagle.
- Nie mogę zasnąć.
-' Kochanie spróbuj. Jutro pogadamy na skypie, OK?
Westchnęłam cicho. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Boże, czemu ja się tak użalam? Gdybym tak o tym nie myślała, to bym nie była smutna. To dopiero pierwszy dzień. A te dwa miesiące? Co to dla nas. Powinniśmy być przygotowani na takie rzeczy. To było oczywiste.
-' Leżysz już? - spytał nagle. Mruknęłam ciche "Tak".
 Po drugiej stronie słuchawki, Niall przełknął głośno ślinę i zaczął śpiewać
-' It's gotta be you
Only you
It's gotta be you
Only you

Now girl I hear it in your voice and how it trembles
When you speak to me I don't resemble, who I was
You've almost had enough
And your actions speak louder than words
And you're about to break from all you've heard
Don't be scared, I ain't going no where

I'll be here,
by your side
No more fears,
no more crying
But if you walk away
I know I'll fade
Cause there is nobody else

It's gotta be you
Only you
It's gotta be you
Only you
. - przerwał, gdy usłyszał mój cichy szloch. - Kochanie nie płacz, proszę. Bo ja się zaraz rozpłaczę. - szepnął.
Przetarłam łzy z policzków. Poprawiłam poduszkę i przykryłam się po szyję.
-' Pośpiewam ci dopóki nie uśniesz. - powiedział, zatroskanym głosem.
- Kochanie na pewno jesteś zmęczony. - zaoponowałam.
-' Cicho. Ty jesteś ważniejsza. - powiedział głosem, nieznoszącym sprzeciwu. - A teraz próbuj usnąć. Proszę. Musisz być wypoczęta.
Zaczął śpiewać. Jego głos był cichy i lekki. Kojący, jednym słowem. Łzy wyschły, a serce przestało łomotać. Czułam jak powoli odpływam w krainę Morfeusza. Byłam już pomiędzy jawą, a rzeczywistością, gdy Niall szepnął:
-' Kocham cię, pamiętaj. Nad życie.

  Obudziłam się wtorkowym rankiem i rozejrzałam się po pokoju. Wyskoczyłam z łóżka i popędziłam do łazienki. Wzięłam szybką kąpiel, zaczęłam suszyć włosy. Związałam wciąż wilgotne włosy w koka i popędziłam się ubrać. W tej chwili myślałam tylko o tym by nie spóźnić się na dworzec. Jennifer wraz z wujkiem Jacob'em jechali do jakiejś tam kuzynki wujka. Chciałam się z Jenn pożegnać i przekazać jej list od Hazzy.
  Zbiegłam na dół, wrzuciłam do torby bułkę maślaną. Nabazgroliłam na kartce, że popędziłam na dworzec, w dzielnicy King's Cross. Uśmiechnęłam się na myśl, ponownego pobytu w tamtym miejscu. Jako, że byłam ogromną fanką Pottera, to też ten dworzec, był dla mnie czymś wspaniałym.
Wyszłam prędko z domu i pobiegłam na autobus, który podwoził niedaleko dworca. Wsiadając do autobusu, wsadziłam słuchawki w uszy i włączyłam 'My Heart'.
  Mijałam ludzi. Masę ludzi. Każdy gdzieś śpieszył. Do pracy, do szkoły, na spotkanie. Śpieszą z życiem. Jakby bał się, że mu ucieknie. Robiąc wszystko na pośpiech, nie poprawiamy swojego życia. Nadajemy swojemu życiu pęd. Co prawda, i tak umrzemy, lecz nie za szybko? Zatracając się w obowiązkach, zapominamy o przyjemnościach. A przecież w końcu, powinniśmy się cieszyć życiem, bo żyje się tylko raz.
  Minęłam wysokiego ciemnowłosego mulata. Przez chwilę w głowie zamajaczyła mi myśl, że to Zayn. Odruchowo odwróciłam głowę, patrząc za chłopakiem.
  - Jak łazisz ?! - syknął ktoś, z kim się zderzyłam. Odruchowo ścisnęłam, kubek z sorbetem. Ten 'wybuchł' i ochlapałam przypadkowo, osobę przede mną.
Zerknęłam na chłopaka, wyjątkowo przystojnego, blondyna. Jego biała koszulka, opinająca się na muskularnej klatce piersiowej, została oblana niebieską cieczą.
- Cholera przepraszam. - szepnęłam w końcu, gdy ten próbował nieudolnie doczyścić plamę.
- Tsa. - prychnął.
Ja mu ze skruchą i staram się być miła (choć to on we mnie wpadł)! No co, za palant.
- Nie wiem jak u ciebie, ale u mnie liczy się kultura. - syknęłam z irytacją.
 Zerknął na mnie, z uniesioną brwią. Po chwili uśmiechnął się zawadiacko. Przyjrzał mi się uważnie, studiując każdą rysę mojej twarzy. Także przyjrzałam się, blondynowi, lecz nie przypominał mi kogoś, kogo mogłabym znać.
- Emily Christie ? - zagaił. Przytaknęłam ruchem głowy. - Jesteś dziewczyną Horana! - uśmiechnął się, dumny swojego odkrycia.
- A ty, to niby kto? - spytałam z lekką nutą sarkazmu. Jednak chłopak nie wyczuł go. Wciąż szczerzył się się, jak głupi.
- Burkely. - odparł. Uniosłam prawą brew. - Burkely Duffield.
- Nijak cię nie kojarzę. - mruknęłam.
- Ale o tobie i Niall'u, cały ćwierkacz teraz huczy. Jeszcze te wpisy Tomlinsona. - poruszył znacząco brwiami.
 Zarumieniłam się, domyślając jakie to Tommo mógł umieścić tweety...
- Ehym, sorry, ale śpieszę się. - powiedziałam, zerkając przez ramię Burkely'iemu.
- A może spotkamy się na kawę? - zagaił ze słodkim uśmieszkiem.
Mimowolnie cicho prychnęłam. Z uśmiechem wyjęłam kartkę i długopis, który zawsze leżał na dnie mojej torby, szybko nabazgroliłam swoim niedbałym pismem, mój numer. Podałam kartkę, uśmiechniętemu blondynowi. Puścił mi oczko i przesunął mi się z drogi. Przeszłam kilka metrów, a on za mną krzyknął:
- Miłego dnia, hermosa*. - powiedział, a ja rozbawiona pomachałam mu na pożegnanie i potruchtałam w stronę dworca, pod którym był zaparkowany już samochód wujka Jacoba.


  *Hermosa (tł. hiszp) - piękna.

  Witajcie, kochani. ♥ Huh, przez prawie dziesięć dni zwlekałam z piosenką, przepraszam. Wreszcie napisałam, dodałam. Jest. :)
  Chłopcy wyjechali, a Emily musi się wziąć za naukę. Jak myślicie, coś się wydarzy? :) A może wytrwają te dwa miesiące, bez żadnych przeżyć ? A może macie jakieś pomysły, na to, co może się stać ? :p Piszcie.
  12 komentarzy = nowa piosenka. ♥

                                                                                    Kocham, Nils. ♥   

piątek, 8 lutego 2013

Piosenka czterdziesta druga.

  Weszłam z impetem do łazienki. Danielle biła się z Jenn o jedyną szczotkę, która była w łazience, a El siedziała na pralce i się im przyglądała.
- Co tam mysze? - spytałam z uśmiechem.
Eleanor wzruszyła ramionami, a Dan wskazała palcem na Loczkowatą i syknęła:
- Ona nie chce mi dać szczotki!
Roześmiałam się głośno i wyrwałam Jenn szczotkę i rozczesałam sobie włosy. Loczkowata i tancerka, zmierzyły mnie groźnymi spojrzeniami.
- Ohoho. No to sobie Ems nagrabiłaś! - zaśmiała się złowrogo brunetka i zsunęła się z pralki. - Tak w ogóle, to macie jakiś pomysł na pożegnanie chłopaków? - spytała, poprawiając włosy.
- Pomysł? Nie wystarczy ich pożegnać, a na przywitanie coś urządzić? - spytała Dan. Przytaknęłam, a Jenn się skrzywiła.
- Ja to w ogóle nie chcę ich żegnać. - odparła Loczkowata. Przytaknęłyśmy jej.
  Żadna z nas nie chciała się żegnać, z chłopcami. Dla dziewczyn to była pierwsza dłuższa rozłąka, a dla mnie i Jenn... To była nasza pierwsza rozłąka. I to jeszcze taka długa. Dwa miesiące, to dla nas nie lada wyzwanie.
Dwa miesiące miały minąć, nim się obejrzę. Miałam nadzieję, że nie wpadnę w jakiegoś dołka.
- Ej, no baby jedne idziecie ?! - zagaił już nieźle wstawiony Louis, zataczając się przy drzwiach łazienki. Oczy miał małe, a na twarzy głupkowaty uśmiech. El złapała się za głowę i pokręciła nią z dezaprobatą.
- Chodź ty głupi alkoholiku. - mruknęła i wzięła go pod rękę. - Zostawiłyśmy ich na niecałe dziesięć minut! - syknęła do nas i wyszła z Tomlinson'em, któremu nogi uginały się pod jego ciężarem.
Dan uśmiechnęła się zawadiacko, a Jenn wzniosła oczy ku niebu.
- Ja to jestem pewna, że Daddy się nie upił. - zaśmiała się ciemnooka, a Jenn zmroziła ją wzrokiem.
- Ja to się boję o Styles'a! - syknęła i wyparowała z łazienki.        
 Uśmiechnęłam się szeroko, co Dan zauważyła i odwzajemniła uśmiech. Jako jedyne byłyśmy spokojne, że nasi chłopcy nie wypiją do nieprzytomności i zachowają umiar. Niall nie pił, nie palił, był kochany, choć czasami nerwowy, ale zawsze starał się być jak najlepszym dla mnie.
 A Dan i Li byli wspaniałą parą. Zgraną, nie kłócącą się, kochającą. Aż miło, było na nich patrzeć. Bardzo chciałam, byśmy z Nialler'em tworzyli taką zgraną parę, bez żadnych takich kłótni, bo czasem to aż było nudne. Ale jak to mówią: "Kto się czubi, ten się lubi", nie?
- Chodź. - powiedziała tancerka i pociągnęła mnie za rękę. Na korytarzu natknęłyśmy się, na całujących się. Tomlinson z El obdarzali się namiętnymi pocałunkami. - Oh, rzygam miłością! - zaśmiała się Danielle w ich stronę i zeszłyśmy po schodach.
W salonie o dziwo, siedział trzeźwy Zayn. No może nie w stu procentach trzeźwy, ale jednak. Hazza spał jak zabity, na kanapie. Jenn wywiało. Pewnie się nieźle wkurzyła. Ugh! Znów się będą na siebie boczyć. I Hazza będzie wkurzony na cały świat, a Loczkowata będzie chodzić obrażona.
Usiadłam obok Nialler'a, który rozbawiony gawędził z przytomnymi. Olly siedział obok Liam'a i wcinał coś zawzięcie, a Niall... Niall nic nie jadł! Jeju, trzeba zapisać w kalendarzu!
- Ojej, kochanie, a ty nic nie jesz? - zagaiłam do niego z kpiącym uśmiechem. Pokazał mi język i pocałował w skroń.
- Myślę, że ani Styles, ani Tommo nam nie przeszkodzą w tym, co zaczynaliśmy. - wymruczał mi do ucha. Zaśmiałam się cicho i musnęłam jego usta.
- Która godzina? - spytałam.
- Po dwudziestej trzeciej. - odparł szybko blondyn, ciągle mnie całując.
Nagle w kieszonce mojej sukienki, zawibrował telefon. Zniechęcona wyjęłam samsunga i odczytałam wiadomość. "A mój przyszły zięć, nie ma zamiaru dziś odstawić mojej córci do domu? :)" ~ Tata.
Niall cmoknął niezadowolony i podniósł się z kanapy, ciągnąc mnie za sobą. Nikt jednak nie zwrócił na nas uwagi. Nawet najmniejszej. Niall podał mi płaszcz, a sam wciągnął na siebie, bluzę Liam'a.
- Ej, a wy gdzie? - spytał Murs, a Zayn spojrzał na nas zdziwiony.
- Muszę odwieźć już Ems. - odparł skwaszony blondyn. Szybko powiedziałam, że Tata będzie się martwił. Pożegnałam się z obecnymi.
Nialler, wplótł palce w moje i powoli ruszyliśmy w stronę drzwi. Na dworze lało, więc wręcz wbiegliśmy do Landrovera. Niall zmierzwił palcami swoje zmoczone włosy i uśmiechnął się do mnie lekko.
Odwzajemniłam uśmiech, całując go delikatnie w kącik ust. Silnik zawarczał i wyjechaliśmy w deszczowe uliczki Londynu.

*Narracja trzecioosobowa*
  Ronnie szła powoli między sklepami Centra. Słuchawki w uszach, w których dudniło 'Sweet Child O' Mine'. Ludzie mijali ją bez większego zainteresowania. No, pomijając niektóre nastolatki, młodsze od niej, które wpatrywały się w nią jak w zjawę. Miała ogromną ochotę pysknąć im, czy nie mają co robić. Lecz nie chciała mieć żadnych zatargów. No, bo po co? Mieć jakieś gówniane problemy, z jakimiś gównianymi małolatami?
Nagle jej jedną z ulubionych piosenek, przerwał dźwięk dzwonka. Zerknęła na wyświetlacz HTC. "Ice mum'. Tak miała zapisaną swoją mamę. Zabawne? Dla niektórych tak, dla innych nie. Ona lubiła tak mówić na mamę. Jeszcze zanim zmarł Tata... No, tak. Po rozwodzie rodziców wszystko powoli się rozkruszało. Powoli. Aż w końcu się rozsypało całkowicie. Połowę życia przeciekło jej niczym piasek przez palce. Nawet nie poczuła kiedy.
  Tak rozmyślając, o tym wszystkim, przypadkowo wpadła na człowieka. Już miała ochotę syknąć, coś w stylu: "Jak łazisz?!". Lecz, gdy tylko podniosła wzrok. Napotkała te ciemne, prawie czarne oczy. Głęboko osadzone w oczodołach. Myślała, że padnie. Boże! Jak takie piękne istoty mogą chodzić po ziemi?!
  Zachłysnęła się powietrzem i wydukała cicho: "Przepraszam". Chłopak o czarnej czuprynie i ciemnych oczach uśmiechnął się lekko. Matko! Poczuła jak jej głowa pulsuje! Ej, ej. Ronnie, weź się ogarnij, OK ?
- Nic nie szkodzi. - odparł, równie cicho, jak ona. Był wyższy od niej jakieś piętnaście centymetrów. Nie więcej. - Powinienem patrzeć, gdzie łażę. - dodał, po czym, jego uśmiech stał się szerszy. Veronica mimowolnie: także się uśmiechnęła.
- Ehm... - cmoknęła cicho, bo "Ice mum", dzwoniła po raz drugi. - Ja muszę lecieć. - dodała.
- To... - zaczął czarnowłosy, lecz blondynka mu przerwała.
- Do zobaczenia.
Gdy już oddaliła się od chłopaka na kilka metrów, odwróciła się. Patrzył! Patrzył za nią. Gdy ich spojrzenia się spotkały, pomachał jej. Nieśmiało odmachała i o mało się nie zabiła, potykając o powietrze.
- Boże, żeby tego nie widział. - błagała, idąc w stronę wyjścia. Czuła, że jej poliki płoną.
Wyjęła HTC i wystukała numer. "Jakiego boskiego chłopaka widziałam!", napisała szybko na dotykowej i wysłała. No, takiego przystojnego chłopaka, to jeszcze chyba świat nie widział!

*Emily*
Wyrywałam się i krzyczałam. Płakałam i wołałam, mojego Nialla. Którego właśnie chłopcy zabronili mi odwiedzić. Mi. Tej, którą tak kochał, szanował, pożądał, ubóstwiał. Kochał.
- Cicho. Rebecco, cicho. Nie płacz. - uspokajał mnie Liam, gdy Zayn owinął swoje umięśnione ramiona, wokół mojego ciała, żebym się nie wyrywała.
A ja łkałam.
Bo co innego może robić osoba, której ukochany tak kurczowo trzyma się życia ?

 
  Obudziłam się z zaschniętymi łzami na policzkach. Czułam jak serce wali mi tak szybko, że o mało nie wyrwało się z piersi. Oddychałam ciężko i spazmatycznie. Zamrugałam kilkakrotnie i przetarłam twarz. Powoli zsunęłam się z łóżka.
Poczłapałam powoli do łazienki i obmyłam twarz zimną wodą, na ocucenie. Rozczesałam posklejane, od lakieru, włosy i związałam w kucyka. Z łazienki przeszłam do pokoju mojego głupiego brata, wryłam się mu do łóżka. On coś wymruczał, że mnie zabije, ale obdarował mnie kawałkiem kołdry. Wtuliłam się w jego plecy i zamknęłam powieki.
- Wstawaj bambusie. - wychrypiał, zaspanym głosem.
- A w życiu. - odmruknęłam.
- No, weź.
 Z wielkim wysiłkiem przesunęłam go, o kilka centymetrów w bok, by zrobić sobie więcej miejsca. Położyłam się wygodnie. Mike przewrócił się na plecy i rozłożył prawą rękę. Położyłam się na jego obojczyku, a on przytulił mnie do siebie.

- Jaką piękną dziewczynę wczoraj widziałem. - wychrypiał.
- Jasne, taka piękna jak Charlie? - mruknęłam sceptycznie. Mike szturchnął mnie w bok i coś mruknął, że mam się zamknąć.
- Oo, jakie kochane rodzeństwo! - usłyszeliśmy głos Taty. Coś odmruknęliśmy, bez otwierania oczu. Tata jednym ruchem, ściągnął z nas kołdrę. Zaczęliśmy jęczeć, że się nad nami znęca i takie tam.
- Niedziela ojciec jest. Daj nam pospać. - mruknął zirytowany, czarnowłosy, z jednym okiem zamkniętym, a drugim otwartym.
- I co, że niedziela? Wstawać! - krzyknął i poodsuwał żaluzje.
- Jesteś okropny. - mruknęłam, przytulając się do niego. Tata pogładził mnie po głowie, śmiejąc się. - Dzwonił ktoś do mnie? - spytałam, przypominając sobie, że zanim wpełzłam do łóżka mojego brata, Tata mówił do kogoś "Oczywiście, przekażę, jak tylko wstanie. To do usłyszenia, cześć."
- Ta, Louis dzwonił, że masz się dziś u nich stawić. Przyjadą po ciebie koło piętnastej. - powiedział, wychodząc z pokoju. - To się pośpiesz, bo jest trzynasta.
  Uformowałam usta w literkę "o" i pobiegłam do łazienki. Jeszcze na w pół śpiąca, wlazłam do wanny.
  Szykując się powoli, myślałam, nad tymi dwoma miesiącami. Ostatnio nie myślałam o niczym innym. No tak. Wyjazd. Teraz wszystko kręciło się wokół chłopców. Ciuchy, próby i tak dalej. No, proszę! To w końcu bożyszcze nastolatek! Mam chłopaka, za którym szaleje masę nastolatek i zrobiłyby wszystko, by z nim być. No nie ma, co. Muszę być jakaś nie wiem... No, w końcu jest ze mną? Kocha mnie, troszczy się o mnie i takie tam.
Takie tam pierdoły, jak to w związkach bywa. Ha. Kochany mój blondasek. Wiecznie głodny, słodki, kochany, opiekuńczy. To jest najlepsze co mnie spotkało w tym, pomylonym życiu.
- No, Bejbi. Jest już za dziesięć. Pewnie zaraz przyjadą. - oznajmił Tata. Machnęłam niedbale ręką i poszłam do pokoju, by wziąć potrzebne rzeczy. Standardowo: komórka, słuchawki, portfel, lusterko, puder w kremie, chusteczki i klucze od domu.
Usłyszałam kilkakrotne uderzenie w klakson. Mocne trzaśnięcie drzwiczkami. Po chwili byłam już na dole. Nim chłopcy zadzwonili do drzwi, ja otworzyłam je.
Uśmiechnęli się szeroko. Czwórka, bez Liam'a.
- Gdzie Li? - spytałam, zerkając w stronę samochodu.
- Został biedaczek w domu. - odparł z uśmiechem Louis. Zaprosiłam chłopców do środka. Weszli witając się z Tatą i Mike'iem. Tata zaprosił ich do salonu, lecz grzecznie odmówili, mówiąc, że mają troszkę pakowania. Troszkę. Jasne. Dwa miesiące, to takie tam "troszkę".

*Niall*
  Już jutro miał być dzień, gdy się rozstaniemy na dwa długie miesiące. Czekałem z chłopcami na ten dzień od dawna. Nie sądziłem jednak, że po drodze spotkam miłość mojego życia. Rozeszliśmy się i zeszliśmy. Były wzloty i upadki. Miałem nadzieję, że te dwa durne miesiące miną szybko.
  Wyszliśmy wszyscy razem na taras, by cieszyć się wiosenną pogodą. Usiedliśmy na leżakach, ławeczkach. Rebecca usiadła obok mnie i wplotła swoje palce w moje. Ścisnąłem je znacząco.
Hazza zagaił, że moglibyśmy pośpiewać. Zgodziliśmy się, a Emily i Danielle, były rozpromienione. Uwielbiały nas słuchać. Harry popatrzył na mnie z wyczekiwaniem.
- Już. Już. Gdzie moje gitara ?- rozejrzałem się po tarasie, lecz nigdzie nie dostrzegłem mojej ciemno brązowej zabudowy.
Nagle Zayn wyszedł, przez szklane drzwi i po chwili wrócił z gitarą. Rzucił w moją stronę. Złapałem szybko, zgrabnie jedną ręką i z przepraszającym spojrzeniem, wyswobodziłem się z uścisku, blond piękności. Usiadła sobie kilkadziesiąt centymetrów ode mnie. Podsunęła kolana pod brodę i owinęła je ramionami.
Pociągnąłem za pierwsze struny, do "One Thing", a z gardła Liam'a wydobył się głos. Obserwowałem każdego z chłopców, z osobna. Każdy miał w sobie coś, co najbardziej zapamiętywałem. Liam poważną twarz i ciemne oczy. Hazza loki i zielone oczy. Louis zawsze uśmiech na twarzy, a Zayn był mulatem o pięknych czekoladowych oczach. Byli moimi przyjaciółmi, na jakich nigdy lepiej bym nie trafił.
Po nim włączył się Harry ze swoim kamiennym głosem.
'Shot me out of the sky
You're my kryptonite
You keep making me weak
Yeah, frozen and can't breathe
'
Harry wczuwał się w swoją rolę, chociaż nie był na scenie, ani na koncercie. Czasem irytowało mnie to jego zaangażowanie, lecz on po prostu od zawsze śpiewał, więc nic w tym dziwnego. Lokowaty spojrzał znacząco na Zayn'a, a on zabrał głos.
Do refrenu włączyliśmy się wszyscy. Szarpałem za struny, lekko wsytukując rytm stopą. Em, kiwała się lekko na boki, przy zamkniętych oczach.
Gdy nadeszła moja kolej, wciągnąłem szybko powietrze do płuc, aby nie zaciąć się. - Now I'm climbing the walls
But you don't notice at all
That I'm going out of my mind
All day and all night
- śpiewając czułem na sobie spojrzenia zgromadzonych. A szczególnie pewnej osóbki, po mojej prawej stronie. Przez nasze piosenki, mogłem jej przekazać wszystko, to co najtrudniej mi było wypowiedzieć. A najtrudniej mi było mówić o uczuciach. Kochałem ją tak bardzo, ale nie umiałem ująć to w odpowiednie słowa.
Gdy Louis przejął głos, wtedy odetchnąłem z ulgą. Trochę czułem, że mam lekkie rumieńce. Emily pogłaskała mnie wierzchem swojej dłoni po poliku. Chciałem złapać ją za rękę, lecz tym popsułbym utwór, więc wykorzystałem swoją silną wolę, powstrzymując się.
  Tak mało czasu nam zostało, by nacieszyć się swoją obecnością.




 

niedziela, 3 lutego 2013

Piosenka czterdziesta pierwsza.

*Niall*
  Znów wracaliśmy do powolnego trybu. Tsa. Jeśli "powolny tryb życia" można nazwać codziennym wygłupianiem się. Lataniem po całym domu i codziennie mniemanie innych, jakże głupich pomysłów. Louis wrócił cały zdrowy, choć miał przez kilka dni wypocząć w spokoju. On i spokój... Już to widzę.
  Emily, naprawdę zwana Rebeccą, rzadziej do nas przyjeżdżała, gdyż już niedługo miała próbne egzaminy. Widywaliśmy się w soboty, i czasem w środy i czwartki. Lepsze to niż nic, choć jeszcze zostawał skype. No i całogodzinne rozmowy przez telefon.
Zastanawiałem się jak my, przeżyjemy te tygodnie rozłąki, gdy już wyjedziemy w trasę. Nie mogłem sobie tego wszystkiego wyobrazić. Nie chciałem teraz się tym zadręczać, ale tydzień skracał się nie ubłagalnie. Zostały nam jeszcze trzy dni. Tylko trzy dni.
Teraz w końcu rozumiałem co przeżywał Zayn, Liam i Lou, gdy musieli się rozstawać ze swoimi dziewczynami.
  Z moich mętnych myśli, wyrwał mnie głos Liam'a.
- Olly dzwoni. - powiedział, podstawiając mi słuchawkę pod twarz. Sięgnąłem po nią i przyłożyłem sobie do ucha.
- Co tam?
-' No cześć, cześć Horan. - przywitał się Murs, po drugiej stronie słuchawki. - Słuchaj no, wpadłem na mały pomysł. - dodał.
- No, mów. - ponagliłem przyjaciela. Uwielbiałem tego gościa. Był świetny. Można mu było zaufać, no i: byłem jego fanem! Często przed koncertem, gdy mieliśmy się rozgrzać, ćwiczyłem piosenki Olly'ego.
-' Wyjeżdżacie za dwa dni? - upewnił się.
- Trzy. - poprawiłem go delikatnie. Zaśmiał się po drugiej stronie.
-' Bez większej różnicy. Myślałem nad zorganizowaniem małej imprezy, co ty a to? - zagaił z nadzieją w głosie.
- W sumie. To całkiem dobry pomysł.

*Emily*
  Obudziłam się, a promyki wiosennego słoneczka, przedzierały się przez okna. Przeciągnęłam się mocno i przetarłam oczy. Ociężale wymacałam telefon pod poduszką i zerknęłam na godzinę. Jedenasta, pięćdziesiąt trzy, i cztery sms'y od Nialler'a.
"Czy moje kochanie już wstało? xx", "Kochanie jak wstaniesz to się odezwij.", "Wstawaj! Marchewki czekają! Czas by wstaaać!". No co jak co, ale ten sms mnie rozbawił. "Kochanie przepraszam, to był Tomlinson. xx Śpij sobie smacznie. x"
Nie odpisywałam. Postanowiłam, że oddzwonię do Nialler'a, gdy się ogarnę i zjem śniadanko. Ha! Niezłe mi śniadanko o godzinie dwunastej. Powolnym ruchem zsunęłam się z łóżka na podłogę. Usiadłam na dywanie, a głowę oparłam o skraj łóżka. Ziewnęłam przeciągle i zeszłam do kuchni, skąd unosił się przesmakowity zapach jajecznicy.
- Cześć Dadi. - powiedziałam i poklepałam Tatę po plecach. Odwrócił się i przytulił mnie do siebie. - Przecież dziś sobota, czemu jajecznica? - spytałam zdziwiona, lecz zadowolona.
Zwyczaj w naszej rodzinie był taki, że co niedzielę Tata od rana pichcił przepyszną jajecznicę. Oczywiście, ja musiałam myć wszystko po śniadaniu, ale takie posiłki pyszne, to tylko u mojego Taty. Joseph kochał gotować i gotował z pasją.
- Dziś mnie naszła ochota. - wyjaśnił.
Przysiadłam na krzesełku i oparłam czoło o stół. Ziewnęłam ponownie i zerknęłam na Tatę. Ostatnimi czasy Tata jakoś dziwnie odżył. Zawsze był co prawda żartownisiem i tak dalej, lecz ostatnio był jakiś taki... Bardziej radosny.
- Jakie plany, na dziś? - spytał. - Może byście wpadli na obiad? - zagadnął, podstawiając mi mega porcję śniadania. Wymamrotałam szybkie "dziękuję" i zajęłam się pałaszowaniem posiłku. Gdy już napełniłam swój żołądek, spojrzałam na Tatę.
- Myślę, że dziś jakoś spędzimy dzień wszyscy razem. - odpowiedziałam, na wcześniej zadane pytanie. - No wiesz, chłopcy wyjeżdżają. - dodałam ze smutkiem.
Tata kiwnął głową na znak zrozumienia. Dobrze rozumiał, że chcę spędzić teraz jak najwięcej czasu z chłopcami, a najbardziej z Nialler'em. No w końcu dwa miesiące to trochę czasu...
- To podwieźć cię? - spytał. Uśmiechnęłam się szeroko. - To mykaj na górę się ogarnąć, bo przecież w takim stanie nie pojedziesz. - uśmiechnął się kpiąco, pokazałam mu język i ruszyłam na górę. Zerknęłam przelotnie na telefon.
"1 wiadomość: Jenn.
'Myszo :* weź tą swoją sukienkę co dostałaś ode mnie. Chciałabym ją przymierzyć. xx'
Odpisałam szybko "OK. x" i ruszyłam do łazienki. Przebrałam się w zwykłe ciuchy, umyłam włosy. Pomalowałam się standardowo i zeszłam gotowa na dół.
- Gotowa? - spytał Tata, ze swojego "biura".
- Chwila! - krzyknęłam i popędziłam na górę. Tata zaśmiał się donośnie. Wpadłam do pokoju i wzięłam sukienkę z pierwszego wieszaka. Wcisnęłam ją niedbale do torby i pomknęłam na dół.
Tata wzniósł zabawnie oczy ku niebu i otworzył przede mną drzwi. Wgramoliłam się na siedzenie pasażera, zapięłam pas i spojrzałam wyczekująco na Tatę.
- No już idę, idę. - zaśmiał się.

 Siedziałam z nogami zwiniętymi pod pupę. Patrzyłam na szalejący i cichnący, co chwila wiatr za oknem. Nie przywykłam jeszcze do siedzenia samotnie w domu u chłopców. Chociaż czułam się w nim jak u siebie. Lecz, gdy byłam sama, czułam się dziwnie. Hazza i Nialler musieli jechać do studia, by zabrać resztę rzeczy. Jak to Niall powiedział "Kochanie to tylko dziesięć minut". Ta! Ładne mi dziesięć minut, jak nie ma ich już pół godziny. To jego wyczucie czasu.
 Zayn wyszedł przed chwilą do sklepu, Liam z Danielle pojechali do parku, Louis z Eleanor, pojechali odwiedzić rodziców Louisa, a Harry i Niall w studiu.
Spojrzałam na zegarek, wiszący na ścianie. Za niedługo powinni być. Zayn z resztą też.
Westchnęłam ciężko i zmieniłam pozycję. Czas niemiłosiernie mi się dłużył. Mój brzuch ścisnął się, a ja jęknęłam z bólu. Miałam ostatnimi czasy, dziwne skurcze, które trwały tylko chwilę. Tata mówi, że to od "miesiączki". Skąd on to wiedział ? Nie mam pojęcia... Wypuściłam z płuc powietrze i położyłam się na beżowej kanapie. Moje ciało wygięło się w łuk, rozciągając rozleniwione mięśnie. Nagle ból ustał. Przeszły mnie dreszcze i opadłam całym ciałem na kanapę. Usłyszałam dzwonek i zerwałam się szybko, podbiegając do drzwi wejściowych. Sądziłam, że to będzie Zayn lub Hazza z Niallem. Mina mi zrzedła, gdy zobaczyłam niską blondynę.
- Cześć, Perrie. - przywitałam chłodno, mojego gościa. Uśmiechnęła się niewinnie.
- Hej. Jest... Jest Zayn ? - spytała, gdy wpuściłam ją do środka.
- Nie ma. Wyszedł niedawno, ale zaraz powinien wrócić. Zaczekaj. - powiedziałam, zachęcająco.
Wkurzało mnie jej zachowanie, ale robiłam to tylko i wyłącznie, dla dobra mojego brata.
- Nie, nie. - zaprotestowała szybko. - Myślałam, że jest, a chciałam zamienić z nim dosłownie dwa zdania. - wyjaśniła, rozglądając się po mieszkaniu. - Sama jesteś ? - spytała, uśmiechając się przyjaźnie. Pomimo przyjaznego uśmiechu, w jej oczach doszukałam sie ironii i zazdrości.
- Mhm... - przytaknęłam, wysilając się na sztuczny uśmiech, lecz raczej wyszedł grymas.
- Ach... A Nialler gdzie ? A Hazza, Li, Louis ? - niekryła już swojej ciekawości.
- A śledztwo prowadzisz ? - spytałam w końcu. Udała zawstydzoną. Strasznie miałam jej ochotę wszystko wygarnąć, ale uniosła by się honorem. Tak naprawdę, to ostatnio, cały czas się tak zachowywała.
- Nie, dobra. Zmykam. Pozdrów chłopców... - jeszcze raz luknęła na pusty salon, posłała mi buziaka i wyszła.
- Oj Malik, Malik... - mruknęłam sama do siebie i trzasnęłam drzwiami. Ostatnio wszyscy narzekali na Pezz. Wszyscy. Jak nie o to, to o tamto.
 Ruszyłam powoli w stronę kanapy i rozsiadłam się ponownie. Sięgnęłam po pilota. Na tym programie nuda. Tu powtórka. Tu nic ciekawego. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
- Shites, no ! - warknęłam i pobiegłam do drzwi. Poprawiając sobie kucyka, spojrzałam przez wizjer, sprawdzając kto się dobija.
- No, ileż można czekać ?! Kobieto, zaraz przemokniemy ! - usłyszałam krzyk Zayn'a, a następnie śmiech Nialla i Hazzy.
- No, jeszcze sobie poczekacie. - mruknęłam ze złośliwym uśmieszkiem. Zayn wybuchnął gromkim śmiechem.
 Przekręciłam zamek i otworzyłam białe drzwi. Malik i Styles wpadli do przedsionka, potrząsając swoimi ciałami, niczym mokre psy. Niall natomiast, zamiast wejść i wysuszyć się jak normalny człowiek, wyciągnął mnie na deszcz. Zaczęłam krzyczeć, żeby mnie puścił, bo się przeziębię (słaby argument). On jedynie śmiał się w odpowiedzi. Postawił mnie na ziemi, ściągając z siebie swoją szarą bluzę i rzucił nią we mnie. Włożyłam ją szybko, przez głowę i rzuciłam się na niego. Zaczął kręcić się w kółko, śmiejąc sie przy tym.
- Kocham cię. - szepnął stawiając mnie na ziemi.
- Też cię kocham. - odszepnęłam całując go namiętnie. Nagle poczułam, że mnie lekko, delikatnie odpycha. Odsunęłam się szybko, na jakieś dziesięć centymetrów.
- Rebecco? - mruknął. Podniosłam głowę, by móc na niego spojrzeć.
 Jego niebieskie oczy, przyprawiły mnie o szybsze bicie serca. Czułam, na twarzy jego szybki, ciepły oddech. Westchnął cicho. Szturchnęłam go, ponaglając.
- Uhm... Emily. Rebecca, co za różnica... - szepnął pod nosem.
- Ale, że co ? - zaśmiałam się, wtulając w jego obojczyk.
Krople deszczu zaczęły spływać po moich skroniach, gdy już nie znalazły suchego miejsca na czubku moich włosów. Starł mi je opuszkami palców i pocałował mnie w czoło.
- Kocham cię. Kocham cię nad życie. - szepnął, przytulając mnie mocniej do siebie.
- Ja ciebie też, Niall'u James'sie Horan'nie. - musnęłam jego usta delikatnie.
Położyłam dłoń na jego zarumienionym policzku. Położył na niej swoją dłoń, by mnie przytrzymać w tym dotyku.
- Kocham cię. - szepnął po raz kolejny i zatopił swoje wargi w moich. Po chwili oderwał się ode mnie i uśmiechnął się zawadiacko. - Masz tę sukienkę ? - spytał. Przytaknęłam. - To dobrze. Robimy dziś 'imprezę pożegnalną'. - uśmiechnął się lekko, na słowo 'pożegnalną'. Nikt nie chciał się rozstawać.



***


  W głośnikach zaczęła lecieć piosenka Olliego. Olly oczywiście wskoczył na stół i zaczął śpiewać. DJ Malik podrygiwał za swoim sprzętem. Danielle porwała Liama w wir tańca. Zaraz do nich dołączyła para loków, oraz Louis z El. Niall stanął przede mną, ukłonił się niczym prawdziwy dżentelmen. Wyciągnął swoją dłoń i spytał z tym swoim uśmiechem, który tak bardzo uwielbiałam.
- Czy panienka zechciałaby ze mną zatańczyć ?
 Uśmiechnęłam się i ścisnęłam jego dłoń.
- Ależ oczywiście. - pociągnął mnie i ruszyliśmy na parkiet.
 Tańczyliśmy, śmiejąc się przy tym. Przez całą piosenkę tańczyliśmy wygłupiając się.
 Niall śpiewał mi refren do ucha, a ja gdy, nasze ciała się zbliżyły, całowałam go przelotnie w polika
- Baby, dance with me tonight ! - zaśpiewał Olly po raz ostatni i zeskoczył ze stołu, kłaniając się nisko.
 Zaczęliśmy bić brawo, a Olly scenicznie pomachał nam. Bawiąc się w artystę na koncercie, machał nam, kłaniał się i wygłupiał.
- Oj, kocham was! Moi kochani fani ! - Malik szturchnął go przyjacielsko w ramię.
- Ty. Gwiazdorze! Właź za sprzęt. Muszę zatańczyć z moimi przyszłymi szwagierkami.
 Zaśmiał się, wyswobadzając moją dłoń z uścisku Nialla. Mój ukochany pobiegł do Eleanor, Loczek do Danielle, a Louis do Jenn. Liam został niestety sam. Podbiegł szybko do DJ'a i szepnął mu coś na ucho. Ten rozpromienił się i zaczął przełączać piosenki. Gdy w końcu trafił na tę właściwą, pogłośnił i zaczął kombinować przy basach. Daddy usiadł na stole i zaczął śpiewać ich piosenkę "Taken". Była to piosenka wolna, więc tańczyliśmy wolnego/przytulanego, jak kto woli... Wtuliłam się w obojczyk mojego partnera. Nie byłam zazdrosna, że mój ukochany tańczy z moją przyjaciółką. I odwrotnie.
Czułam świetne perfumy Malika. Zapewne Perrie je mu kupiła.
- Emily ? - spytał nagle. Podniosłam głowę, by móc na niego spojrzeć.
- Cieszę się, że jesteś z Horan'em. - uśmiechnęłam się. On odwzajemnił uśmiech.
- Słyszałam już to. - puściłam mu oko. Spojrzał na mnie zdezorientowany - Hazza i Liam już mi to mówili. I kiedyś Lou wspomniała, że dobrze, że Niall znalazł sobie kogoś tak "wspaniałego jak Ja". - przy tym pochlebstwie, wywróciłam oczyma.
- No właśnie. Przy tobie jest taki... Szczęśliwy.
- A wcześniej nie był ? - uśmiechnęłam się lekko, nie lubiłam kogoś poprawiać, czy mu zaprzeczać. Szczególnie, chłopcom i osobom związanym z moim sercem.
- Uhm, źle to ująłem. Przy tobie jest taki... Rozpromieniony. Gdy o tobie mówi, zawsze jest taki radosny. Widać, że cię kocha. Bardzo. Nawet postronny obserwator, by to zauważył. Jesteś jego oczkiem w głowie. - powiedział. - Jak i moim. - mrugnął do mnie znacząco, wyszczerzając zęby w uśmiechu. Obrócił mnie i ponownie mnie do siebie przyciągnął.
- Taaak. Jak i Louis'a, Hazzy, Liam'a... - uśmiechnęłam się. Dan, Ja, Jenn, Eleanor, Perrie byłyśmy "oczkami" w głowie każdego z chłopców. Każdy z nich troszczył i dbał o nas, jak nasz brat.
- A ty ? Pogodziłeś się z Perrie ? - nie wiem czemu, ale to z Zaynem, byłam najbliżej. Może przez to wszystko co działo się wcześniej?
 Oczywiście najbliżej, zaraz po Niall'u. Całe One Direction było dla mnie najbliższymi przyjaciółmi i braćmi w jednym. Lecz to Zayn najczęściej mi się zwierzał i na odwrót. Na początku Niall'a to irytowało, ale Malik wyznał mu w końcu, że jestem jak jego siostra. Lubi ze mną rozmawiać, bo zawsze znajdę jakieś dobre wyjście z każdej sytuacji. (uważałam, że tu przesłodził, ale chłopcy i Dan, El i Jenn uważali tak samo...)
 Spojrzałam na mojego rozmówcę, wyczekująco. Ciemnowłosy popatrzył gdzieś w bok, uciekając wzrokiem.
- Perrie jest o ciebie zazdrosna. - szepnął w końcu, jak gdyby się bał, że pomimo głośnej muzyki, ktoś mógłby go usłyszeć.
- Co ? No chyba żartujesz ? Ta, Perrie jest niepoważna, czy jak ? - wydukałam. W głowie mi się to nie mieściło, a moje oczy o mało, nie wyszły z orbit.
 Zayn obrócił mnie, po czym znów przyciągnął mnie do siebie. Czułam jego ciepły oddech, na czubku mojej głowy.
- Nie wiem, co jej strzeliło pod tą blond fryzurę, ale ostatnio powiedziała mi coś w stylu "Nie wstyd ci, że masz dziewczynę, a podrywasz laskę, swojego przyjaciela ?" - przełknął głośno slinę.
 Widać było, że jest rozdarty. Nie lubiłam, gdy się kłócił z Perrie, co ostatnio zdażało się, stanowczo za często. Był wtedy taki przygnębiony, choć próbował, maskować swój ból.
 Piosenka powoli dobiegała końca. Zayn po raz ostatni obrócił mnie i zeszliśmy ze sceny, rozsiadając się na kanapie. Naszą scenę, tworzył salon chłopców, z którego kredens i szafa została wyniesiona na korytarz, a kanapy zostały poodsuwane pod ściany. Stół zaś, tworzył "kącik" DJ'a.
- Ems, idziesz z nami na górę? - spytała Dan, poprawiając kucyka.
 Bardzo przypadło im do gustu, zdrobnienie mojego imienia, które uwielbiał Nialler.
Popatrzyłam na Zayn'a. Kiwnął głową i nakazał mi iść, lecz ja nie wykonałam jego polecenia i wygodnie rozsiadłam się ponownie na kanapie.
- Za chwilę przyjdę. - obiecałam, a dziewczyny pobiegły na górę, chichocząc. Chłopak obok mnie westchnął i położył głowę na oparcie kanapy.
- No ? - ponagliłam go, szturchając w żebra. Prychnął, uśmiechając się przy tym.
- Emily ... ?! - usłyszałam, przedłużające się w "wieczność" moje imię.
- Zaraz ! - odkrzyknęłam i wróciłam do irytowania mojego przyjaciela.
- Em, możemy pogadać o tym kiedy indziej ? - spytał z małą iskierką nadziei. Pokręciłam przecząco głową. - Uhm... - westchnął, a kącik jego ust uniósł się w bardzo bladym uśmiechu
- No mów. - ponagliłam go.
- Oj, no Pi... - przerwał, patrząc mi w oczy. Odetchnął i dokończył - Jest zazdrosna o ciebie. Uważa, że do siebie zarywamy... I w ogóle irytuje mnie ostatnio. Zachowuje się jak taka, pusta blondynka... - jęknął i sięgnął do kieszeni.
 Wyjął z niej paczkę Elemów. Wyrwałam mu ją szybko i schowałam za plecy.
- Nie będziesz palił. A już na pewno nie przy mnie. - oznajmiłam, kierując się w stronę schodów. Chłopcy zaśmiali się i Louis krzyknął za mną:
- Ems, on ma fajki pochowane w kątach !
- A to niech ma ! Ciekawe czy znajdzie, bo dziś przy "przemeblowaniu" znalazłam trzy ! - chłopaki wybuchnęli gromkim basem.
- No to były jego trzy, na "czarną godzinę" ! - zaśmiał się Niall. - Dobrze kochanie !
 Uśmiechnęłam się triumfalnie i ruszyłam po schodach.




  Miśki piosenka czterdziesta pierwsza! :) Pisać co się podobało, a co nie. Zawsze postaram się coś poprawić. ; )
  Aaj, w moim opowiadaniu to jest koniec kwietnia 2012 roku, rozumiecie to? :D Jestem opóźniona! :D 
  11 komentarzy = nowa piosenka. :)

                                                                                   
Kocham, Nils. ♥