środa, 28 listopada 2012

Piosenka dwudziesta ósma

*Narracja Trzeciosobowa*

 W domu One Direction wrzało. Chłopcy zawzięcie dyskutowali, co się stało. Jennifer cicho wtrąciła, że Emily kilka dni temu wspominała jej, że Niall dziwnie się zachowuje. Harry z Louisem jej przytaknęli.
 Zayn niespokojnie krążył po salonie, czekając, aż Em wyjdzie z łazienki.
- Widzieliście gdzieś Liama? - spytała nagle Danielle.
Wszyscy spojrzeli na nią zdezorientowani.
- Pójdę go poszukać. - dodała, szczupła tancerka, wstając.
- Pójdę z tobą. - odparła Loczkowata i we dwie ruszyły na zewnątrz.
W salonie ucichło, gdy wysoka blondynka, stanęła przy klatce schodowej.
- Zayn?
- Tak? - Malik, podszedł do Emily i złapał ją za rękę.
- Zawieziesz mnie do domu?
Ciemnooki zastanawiał się czy ma zostawić Emily samą dzisiejszego wieczoru. Będzie się wykręcać, wmawiać wszystkim, że wszystko jest w porządku.
- Oczywiście. - wysilił się na ciepły uśmiech, lecz domyślił się, że wyszedł mu grymas.
- Chodźmy. - szepnęła. Uściskała Hazzę, Louisa i Eleanor, gdyż Liama, Dan i Jenn, gdzieś wcięło.
 Ciemnooki otworzył przed Emily drzwi frontowe i od samochodu.
W samochodzie standardowo włączył ogrzewanie, choć był koniec kwietnia. Ems siedziała z założoną nogą na nogę i wpatrywała się w krajobraz za oknem. Przez całą drogę, ani razu się nie odezwała. Może dlatego, że Zayn nie próbował nawiązać z nią kontaktu? Przypuszczał, że zielonooka ostatnią rzeczą, jaką by chciała teraz robić to rozmawianie ze swoim "bratem".
 Gdy wjechali pod dom Christie, Emily bez słowa wysiadła z samochodu i ruszyła powolnym krokiem do drzwi frontowych. Niezdarnie zaczęła wygrzebywać plik kluczy. Kiedy już udało jej się otworzyć drzwi, smutnym wzrokiem spojrzała na swego przyjaciela.
- Nie wejdziesz? - spytała.
Zayn wzruszył ramionami i bez zastanowienia minął próg. Rozejrzał się po domu. Powoli ruszył za Emily do jej pokoju.
- Zayn?
- Tak? - zerknął na siostrę, choć pokrewieństwa nie było. Kochał, i traktował ją jak młodszą siostrę. A także najlepszą przyjaciółkę.
Ona odparła:
- Zostałbyś na noc ?

  Rons usiadła w samochodzie zielonookiego. Ten spojrzał na nią czule i zacisnął dłonie na kierownicy. Ruszyli.
Przez myśli Ronnie przebijało się jedynie to, że teraz jest z Nim sam, na sam. Od tylu lat. Czuła zapach jego perfum, a gdy spojrzała na niego, kątem oka - widziała jego słodkie, dołeczki w policzkach. Kasztanowe loki, opadały na jego czoło.
Czuła przyjemne ciepło wewnątrz swojego ciała. Ponownie zerknęła na niego ukradkiem. Nie podejrzewała, że on widzi, jej krótkie spojrzenia. On także zerkał na nią, z radością, że znów są razem. Tyle lat. Tyle miesięcy rozłąki. A dziś. Teraz. Jadą sobie w jednym samochodzie, jak za dawnych czasów.
Zielonooki uśmiechnął się na liczne wspomnienia. Nagle ukuło go sumienie. Poczucie winy, że nie przyjechał na pogrzeb tak jakby wujka Tyler'a. Nie mógł jej przytulić, pocieszyć.
Od dziecka, w każdej sytuacji, byli dla siebie wsparciem. Niczym wymarzone, idealne rodzeństwo.
Zatrzymali się przed wysokim budynkiem. Loczkowaty spojrzał znacząco na przyjaciółkę.
- No już powinna wyjść z pracy. - jęknęła, jak gdyby do siebie i wyjęła telefon.
Wpisała szybko, odpowiedni numer i przyłożyła aparat do ucha.
Obserwował jej każdy ruch. Posłała mu słodki uśmiech.
- Mamo? - zwróciła się do telefonu.
-" Veronico, już wychodzę. - odparł kobiecy, lekki głos.
- Dobra, czekamy. - rozłączyła się i pomyślała o swojej młodszej siostrze.
Przygryzła wargę i spojrzała znacząco na Styles'a.
- A co z Alexis? - spytała.
- No, a co ma być? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Ronnie przymknęła oczy i przyłożyła dłoń do czoła. Nie dało się, nie zauważyć, że się martwi.
- O, no proszę cię. - jęknął kpiąco. - Powiemy twojej mamie, że młoda jest u nas. Historyjkę o zafascynowaniu chłopcami z One Direction, każda mama kupi. - poruszył znacząco brwiami, a blondyna o dziwnym, niesprecyzowanym kolorze oczu, roześmiała się. - Jak dawno nie słyszałem twojego śmiechu. - dodał z powagą.
Veronica przygryzła lekko wargę i uśmiechnęła się lekko.
- Dokończymy tę rozmowę. - odparł, ściszając głos.
- A jest tu, co kończyć? - spytała, sceptycznie.
Loczek przytaknął lekko głową, lecz nie odpowiedział. Do samochodu weszła nie wysoka ciemna blond kobieta, z farbowanymi blond pasemkami.
- Dobry wieczór ciociu. - przywitał się.
Poczuł dziwny posmak, gdy wypowiedział słowo "ciocia". Tak dawno nie zwracał się, tak do Jenny.
- Harry, cześć! Pokaż mi się. - poleciła Jenna, a Hazza odwrócił się, zapalając lampkę w samochodzie.
Kobieta wytrzeszczyła oczy i z zachwyceniem stwierdziła:
- Jakiś ty przystojny! A te loki! No, a oczy to ci się nic nie zmieniły! Cały mały Harrold!
Młodzi roześmiali się i ruszyli spod pracy, mamy Rons.
Droga nie zajęła długo. Jak na Londyn, to nie było dużych korków.
Jenna spoglądała to na swoją córkę, to na syna swojej najlepszej przyjaciółki.
Pamięta, gdy w dzieciństwie byli nie rozłączni. Każdy mówił, że w przyszłości będą razem. Nawet Oni sami.

*Nialler*
- Dzień dobry, panie Horan. - zaświergotała młoda recepcjonistka, podając mi klucz do pokoju. - Dziś jest wieczór dla mieszkających w hotelu. Zaczyna się o dwudziestej pierwszej. Serdecznie zapraszamy. - wyrecytowała z pamięci i posłała mi sztuczny uśmiech.
- Nie dziękuję. Nie pomieszkam to długo. - odparłem sucho. Uśmiech z twarzy czarnowłosej nie schodził.
- Myślę, że powinien pan tam iść. Rozerwać się i odprężyć. - powiedziała.
- Sam dobrze wiem, gdzie powinienem iść. - syknąłem, lecz po chwili palnąłem się w czoło. - Przepraszam. - powiedziałem przepraszająco. - To ten stres, dół i w ogóle.
- Zauważyłam. - przytaknęła i nachyliła się do mnie. - Niech pan ze swoją ukochaną porozmawia. - poleciła mi do ucha.
Spojrzałem na nią zdezorientowany. Uniosłem jedną brew.
- Już internet huczy. Niech pan sam zobaczy. - irytowało mnie słowo "pan". Byłem od tej dziewczyny młodszy dobre siedem lat, a ona mi tu "panuje"!
- Po pierwsze nie jestem pan. Nialler, - odparłem i podałem jej rękę.
- Molly. - powiedziała i lekko uścisnęła moją dłoń. - Zobacz. - poleciła i podała mi tableta.
Była zalogowana na Twitterze. Na jej timelinie widniało masę tweetów typu "Ta zdzira pewnie go zdradziła". I wiele tego typu. Łza spłynęła po mim policzku.
- Mogę się zalogować? - spytałem, łamiącym sie głosem.
Molly przytaknęła i wyszła zza lady. Wzięła mnie za łokieć i zaprowadziła do kanapy. Usiedliśmy i patrzyliśmy na tableta.
Zalogowałem się, a na moim profilu roiło się od tweetów z pytaniami, obelgami pod moim adresem, obelgami pod adresem Reb. Napisałem: "Dajcie spokój Emily! Po pierwsze to była moja wina. To ja zachowałem się jak dupek. Ona niczym nie zawiniła..."
Kliknąłem Tweetnij. Poszło.
- To jak to naprawdę było ? - spytała czarnowłosa, gdy oddałem jej tableta.
- Ze mną się coś dzieje... - odparłem cicho.
- Czyli?
Przez mój umysł przebiegło masę wspomnień z ostatniego tygodnia. Ścisnęło mnie za gardło i za serce. Byłem oschłym, dupkiem. Jak mogłem tak traktować Emily?!
- Zachowywałem się jak dupek. Wiedziałem, że kiedyś zranię Emily, a tego nie chcę. - powiedziałem.
- A myślisz, że teraz jej nie ranisz? - spytała retorycznie.
- Jestem idiotą. - szepnąłem i schowałem twarz w dłoniach.
Molly poklepała mnie po ramieniu i objęła ramieniem.
- To nie prawda. Nie mów tak.
Posprzeczałem się z nią jeszcze przez chwilę, na temat tego, że nie jestem idiotą. Molly pocieszała mnie i doradziła, bym porozmawiał z Emily. Dobra dziewczyna. Podziękowałem i udałem się do swojego pokoju. Opadłem na łóżko.
  Jak ja to naprawię?


Piosenka na dziś: http://www.youtube.com/watch?v=Km75Pc0YzdQ&feature=related



  Piosenka dwudziesta ósma. :) Trochę słabo idzie Wam z komentarzami... :c Nie podnosi mnie to na duchu...

Piosenki będą dodawane, gdy pojawi się 11 komentarzy... xx



                                        Komentujcie, kochani. Kocham Was, Nils, ♥

czwartek, 22 listopada 2012

Piosenka dwudziesta siódma.

  Usiadłam na przystanku, czekając na Nialler'a i Zayn'a. Od jakiegoś tygodnia, spędzałam u chłopców bardzo dużo czasu. Tata nocował w Leeds, a Mike wynajął mieszkanie w Luton.
 Wcisnęłam słuchawki w uszy i czekałam na mojego chłopaka i "brata", choć pokrewieństwa nie było. W oddali dojrzałam mojego kolegę. Upierdliwego kolegę. Od przedwczoraj prosił mnie bym się z nim spotkała. Nie wiem po co, lecz wczoraj wręcz zażądał. Jego oczy kipiały złością. Dziwiło mnie jego zachowanie, a momentami nawet przerażało. Ale z powagą mu odmówiłam.
- Cześć, piękna. - powiedział z uśmiechem, siadając obok mnie.
- Chris, daruj sobie te teksty. - odparłam.
- Oj, weź. - objął mnie ramieniem i zbliżył się na niebezpieczną odległość.
- Chris, odsuń się. - zażądałam, zrzucając jego rękę z mojego ramienia.
- Przecież wiem, że twoje "zakochanie" - tutaj wykonał 'cudzysłów' palcami - to blef.
- Że co proszę ?! - warknęłam, podnosząc się.
- Wiem, że nie kochasz tego Horana. - dodał.
- Co ty w ogóle pieprzysz ? - warknęłam ponownie i stanęłam z założonymi na piersi rękoma.
- Jeszcze się przekonasz. - szepnął, a mnie przeszedł dreszcz. Nim się odwróciłam, Chris'a już nie było. Nagle pod przystanek podjechał Landrover Nialler'a.
Zmusiłam się na opanowany głos i lekki uśmiech, lecz spodziewałam się, ze wyszedł mi grymas.
Wsiadłam na tylne siedzenie i przywitałam się z chłopcami. Po kilku minutach byliśmy w ich domu.
Stanęliśmy jak wryci, gdy weszliśmy do domu. Hazza, nosząc na baranach Louis'a, darł się do Liam'a, żeby zdjął z niego Tomlinsona. Tommo zaś ucieszony tym, że jest w centrum uwagi darł się jak opętany i bił Hazzę po tyłku i krzyczał "Szybciej!"
- Ich to trzeba w klatce zamknąć! - jęknął Liam, załamując ręce. - Błagam, nie zostawiajcie mnie z nimi następnym razem! - krzyknął, przytulając się do mnie. Zaczęliśmy się śmiać. Zayn skrytykował chłopców i poszedł do siebie. Musiał ułożyć fryzurę, i przebrać się, gdyż jechał spotkać się z Perrie.
 Rozsadziłam Styles'a i Tomlinson'a z dala od siebie, ale po kilku minutach już siedzieli razem na kanapie i się bili o pilota. Co za dzieci. Najstarszy z najmłodszym...
  Miałam zostać z tymi czterema gorylami w domu. Dzicz kompletna!

(do czytania należy włączyć: Piosenka do rozdziału)

   Po dwóch godzinach, siedzenia na dole w salonie, poszłam z Nialler'em do niego do pokoju. Położyliśmy się i leżeliśmy. Wspominał czasy X-Factora. Miło było słuchać tego, jak się poznali. Jak powoli się zaprzyjaźniali.
- Możemy się przejść? - spytał nagle, wybudzając mnie z delikatnej drzemki.
Przytaknęłam z niemym uśmiechem. Pomógł mi założyć płaszczyk i wyszliśmy.
Około trzystu metrów od ich białego domu, przystanęliśmy. Między nami było tyle nie wypowiedzianych słów, które wisiały w powietrzu. Panowała nieprzyjemnie ciążąca cisza, którą obydwoje baliśmy się przerwać.
Niall odchrząknął jednoznacznie i zaczął. Przewidywałam najgorsze.
- Rebecco, nie mam pojęcia jak ci to powiedzieć. - szepnął.
Przymrużyłam lekko oczy. Gula w moim gardle zatrzymała każde słowo, jakie chciałam mu teraz powiedzieć.
- Prawda jest taka... To było zauroczenie. Przepraszam, że tak na ciebie w styczniu naciskałem. Po prostu byłaś dla mnie taka... Idealna. Pełna ciepła. Ale to minęło. - każde słowo, było dla mnie jak cios nożem w plecy.
Moja dolna warga zaczęła się trząść. Zacisnęłam mocno usta w wąską linię. Musiałam zachować spokój.
Niestety. Moje ciało zaczęło nienaturalnie, się trząść.
- Chciałbym, abyś wiedziała
- Nie - wpadłam mu w słowo. - Czyli, co? Mam rozumieć, że tak po prostu chcesz to skończyć?! - syknęłam. Tak bardzo nie chciałam okazywać mu, swojej słabości. - Jeszcze jakieś dwa tygodnie temu było wszystko w porządku. Nawet trzy godziny temu było dobrze!
Cmoknął cicho i spojrzał w bok.
- Potrzebujemy przerwy. - odparł sucho.
- Proszę, nie. - szepnęłam, niekontrolowanie.
Podniósł wzrok i spojrzał prosto w moje oczy. W jego pięknych niebieskich tęczówkach, dojrzałam swoje słabe odbicie. Powietrze zaczęło mnie dusić. Czułam jakby ktoś wylał nagle na mnie wiadro lodowatej wody.
Niall wcisnął ręce w kieszenie i przestąpił z nogi na nogę.
- Musisz nauczyć się żyć beze mnie. To tylko taka krótka przerwa. Musimy od siebie odpocząć. - powiedział.
Chlipnęłam cicho.
Podniosłam głowę do góry i spojrzałam w niebo. Wypuściłam powietrze z ust. Wokół mnie zakłębiły się białe dymki.
- To chyba było zauroczenie. Które minęło.
To był najgorszy cios. Prosto w serce. Moje serce właśnie pękło na tysiące malutkich kawałeczków. Nie byłam w stanie ich posklejać.
- C... C... Co? - wybełkotałam.
Na ogół byłam twarda. Nie raniły mnie jakieś wyzwiska, czy jakieś małostkowe rzeczy.
To mnie zraniło. I to mocno. Gdyby nie to, że Niall wciąż stał przede mną, niewzruszony moim wewnętrznym rozwaleniem, upadłabym na kolana i zaczęła płakać.
- Nie powiem ci co masz robić. Mam tylko prośbę... Znajdź kogoś, kto da ci szczęście... - powiedział chłodno.
- Owszem. Nie powiesz mi co mam robić. Nie jesteś już za mnie odpowiedzialny i vice versa. - jak tylko mogłam, starałam się by zachować na pozór spokój. \Po chwili rozważałam jego słowa. - Znajdę sobie kogoś. - dodałam.
Przez jego twarz, przemknął lekki uśmiech.
- Proszę, naucz się żyć beze mnie. - szepnął.
Ponownie przestąpił z nogi na nogę. Wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam. Mimo to nie dopuszczałam do siebie tej myśli. Odpierałam ją z całej siły. Ona jednak dopadła mnie. Sprytniej niż się spodziewałam.
   Moje życie runęło. A także moje nerwy puściły. Po moich policzkach pociekły pierwsze łzy.




  Wewnątrz mnie toczyła się walka. Walka pomiędzy rozdartym sercem, które biło przez i dla Emily, a zdrowym rozsądkiem i zachowaniem odpowiedzialności. Nie chciałem jej ranić. Nie chciałem sprawiać jej zawodów, bo tam pocałuję w policzek jakąś fankę. Za miesiąc mieliśmy wyjechać w trasę. Nie wiem czy wytrzymalibyśmy tę rozłąkę. Nie jestem dla niej odpowiedni. Zasługuje na szczęście, którego ja nie jestem w wstanie jej dać...

  Ścisnąłem dłonie w pięści i wcisnąłem do kieszeni. Sądziłem, że gdy Reb uzna, że to było zauroczenie, mniej będzie cierpieć. Przeze mnie...
Nagle Emily odwróciła się na pięcie i szepnęła drżącym głosem:
- Czyli to koniec, tak?
Nie odpowiedziałem. Bałem się, że mój głos zadrży. Po moich policzkach, spłynęły krople płynu.
- Twoje milczenie uznaję za potwierdzenie. - szepnęła, przez płacz.
Zrobiłem krok w przód. Chciałem ją przytulić. Powiedzieć, że za wszystko przepraszam...
Przez chwilę się wahałem, czy tak nie zrobić.
Spojrzałem na jej smukłą sylwetkę. Nagle zaczęła biec. Skierowała się do naszego domu i wpadła do niego z impetem.
Zacząłem płakać. Strugi łez, spływały po moich policzkach. Opadłem na kolana i schowałem twarz w dłoniach.
Przez moje ciało przeszedł nienaturalny dreszcz.
 Przełożyłem nogi do przodu prostując je. Za chwilę podwinąłem je pod brodę i owinąłem ramionami.
Moje serce krwawiło. Straciłem jedyną, którą kochałem nad życie.
Usłyszałem, ciche stąpanie po żwirze. Nie miałem siły podnieść głowy, by zobaczyć kto to.
Owy ktoś pozwolił sobie usiąść koło mnie. Objął mnie ramieniem i milczał. Pociągnąłem nosem i poczułem intensywny zapach męskich perfum.
- Dlaczego się na mnie nie drzesz? - spytałem.
- Czemu, miałbym na ciebie krzyczeć? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Widziałeś Emily?
- Tak.
Ponownie wybuchnąłem płaczem. Moje ramie wsparcia, przytuliło mnie do siebie mocniej i przycisnęło głowę do mojej. Lekko kołysał mną, powtarzając słowa "Nie płacz", lub "Ciii".
- Puść mnie. - zażądałem nagle.
Towarzysz puścił mnie bez słowa. Podniosłem się chwiejnym krokiem i powoli ruszyłem przed siebie.
- Gdzie ty idziesz? - usłyszałem przerażony głos za sobą.
- Nie wrócę dziś na noc do domu. - odparłem i potruchtałem do domu po kurtkę i portfel.
Przelotnie spojrzałem na kluczyki od Landrovera, lecz uznałem, że mi się nie przydadzą.
  W salonie rozmowa wrzała. Chciałem wejść i oznajmić, że dziś do domu nie wracam, lecz to wywołałoby jedynie tysiąc pytań.
  Wcisnąłem do kieszeni kurtki klucz od domu i wyszedłem.
 Spojrzałem w stronę dróżki, gdzie wcześniej siedziałem. Mojego towarzysza już tam nie było.
 Ruszyłem przed siebie, zostawiając za sobą wszystko co kochałem. Jeszcze do tego wrócę, lecz na pewno nie dziś.



  Piosenka dwudziesta siódma! :) Jak wrażenia po przeczytaniu? Takie pytanie: komu łezka zakręciła się w oku?
  15 komentarzy = Nowa Piosenka.


  Komentujcie kochani, komentujcie. xx

                                                                                Kocham, Nily. xx ♥

wtorek, 20 listopada 2012

Piosenka dwudziesta szósta. : powrót.

    Cześć wszystkim! :) Mam nadzieję, że wróciliście razem ze mną do dalszych przygód Emily, Nialler'a, i innych. Już Was nie opuszczę, obiecuję. xx
    Piosenka dwudziesta szósta. Komentujcie, pozdrawiam. xx
                                 

  Upragniony weekend nadszedł szybciej niż się mogłam spodziewać. Po szkole, wróciłam na piechotę do domu. Jenn miała zajęcia dodatkowe z włoskiego, a chciała "umieć więcej", więc wracałam sama.
Chłopcy koło szesnastej mieli podpisywać płyty w centrum Londynu. Zostałam zaproszona, lecz nie miałam ochoty na ścisk, piski i okrzyki. To dla mnie jak na razie całkiem inny świat.
  Mike pojechał ponownie do Luton, a Tata miał wrócić dopiero wieczorem z Leeds. Masa problemów przytłaczała moją psychikę. Nienawidziłam tego. A kto, by lubił?
  Otworzyłam drzwi, jednym z kluczy. Przekroczyłam próg i rzuciłam torbę na schody. Powolnym krokiem przeszłam do kuchni, by czymś napełnić mój żołądek. Postanowiłam zamówić kebaba, gdyż w lodówce nie było nic co mogłoby zaspokoić mój głód. Zamówiłam mój "obiad" i ruszyłam do swojego pokoju.
  Opowiedziałam Nialler'owi o rodzinnych problemach. Zaczął mnie pocieszać i mówić, że jest przy mnie. A nie tylko on, bo także reszta zespołu. Wiedziałam to i doceniałam, lecz dziwnie się czułam zwierzając się z rodzinnych problemów komuś. Komukolwiek. Nigdy nie zwierzałam się nikomu, z tego co działo się w moim domu. Może jedynie Loli, która była dla mnie jak siostra. Niestety dla jej dobra, musiałyśmy ograniczyć kontakty do minimum.
  Wyczerpana opadłam na łóżko i z westchnięciem, przerkęciłam się na brzuch. Wcisnęłam głowę w poduszkę i przeciągle ziewnęłam.
Czułam się dziwnie. Ostatni raz czułam się tak przed przeprowadzką. Ale dlaczego ? Dziwny skórcz żołądka, nie dawał mi spokoju. Poczułam niemiłosierne ukłucie. Nagle i ostre.
Zwinęłam się w kłębek i jęknęłam. No pięknie! Jeszcze miesiączki, mi do tego wszystkiego brakowało!
  Mój telefon zawibrował. Wyciągnęłam telefon z przedniej kieszeni jeansów. Odczytałam "Kochanie dziś się nie spotkamy. Przepraszam. xx Kocham, Nialler. xx" No, fajnie.
Zapowiada się kolejny wieczór spędzony samotnie. Od pięciu dni, Niall zachowywał się dziwnie. Można rzec, że bardzo dziwnie. Nie często się uśmiechał. Gdy pytałam co jest, odpowiadał monosylabami.
Zayn zerkał na mnie czasami, w obecności innych, bardzo dyskretnie i kręcił niedostrzegalnie głową. Przedwczoraj, gdy zostałam przez chwilę sama w kuchni z mulatem, spojrzał na mnie dziwnie.
- O co chodzi ? - spytałam.
- To raczej ja powinienem cię o to zapytać.
- No jasne. Ładnie mnie w czwartek zbyłeś. - burknęłam. Spojrzał na mnie zdziwiony. - Tydzień temu - wyjaśniłam.
Wzniósł oczy ku niebu i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Nie zauważyłeś, że coś się z Nialler'em dzieje? - spytałam w końcu. Jego przenikliwe, brązowe oczy wpatrywały się we mnie nieustannie, dopóki się nie odezwałam.
- Zauważyłem. - odparł poważnie.
Opuściłam ramiona. Westchnęłam cicho.
- Podpytam go. - obiecał i pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję. - odetchnęłam z ulgą. - A teraz mów co u ciebie się dzieje ? - spytałam z naciskiem.
- Takie tam, standardowe problemy z Pi. - mruknął, patrząc niewiadomym wzrokiem za okno, prowadzące bocznym wyjściem na podwórko.
Podeszłam i wtuliłam się do Malika.
- Wiesz... - zaczął. - Nikomu, nigdy tak nie ufałem jak tobie. Oczywiście po tak krótkim czasie. - dodał, całując mnie w czubek głowy. Uwielbiałam, gdy to robił. - Kocham cię, mała, wiesz ?
- Wiem, wiem. Ja ciebie też. - odparłam, a on zaśmiał się gardłowo i wyszliśmy z kuchni.

  Obudziłam się na kanapie w salonie z książką na brzuchu.
Sięgnęłam po "Drżenie" i usiadłam na beżowym, wypoczycznku.
  Zerknęłam w stronę okna. Ciemność zapadła niespodziewanie szybko. Zerknęłam na kalendarz, który wisiał w rogu salonu. Czerwony prostokącik, wskazywał, że dziś szesnasty marca.
Ziewnęłam przeciągle i podeszłam do okna, wychodzącego na ulicę.
Ciemna postać, stała przy furtce. Przetarłam oczy, mając nadzieję, że to wytwór mojej wyobraźni. Zerknęłam znów na czarną postać. Wciąż tam stała. Wciągnęłam spazmatycznie powietrze i odruchowo przykucnęłam i na czworaka, przeszłam do kuchni.
- Co ja wyprawiam?! - jęknęłam, kręcąc głową.
Powoli podniosłam się z kolan i podeszłam do okna w kuchni.
Otworzyłam małą skrzynkę i włączyłam pstryczek. Usłyszałam szum i grzechot, zasuwanych zewnętrznych rolet.
Poczułam się odrobinę lepiej.
Nagle stanęłam jak wryta. Oczy, o mało nie wyszły mi z orbit. Serce wyrywało mi się z piersi.
Ktoś dobijał się do drzwi.

  Ponownie nacisnąłem dzwonek przy drzwiach. Zniecierpliwiony, przestąpiłem z nogi na nogę. Zastukałem energicznie do drzwi.
- Emily? Emily, wiem, że jesteś w domu. To ja, Nialler. - powiedziałem, drżącym głosem.
Gdy zostaliśmy z Zayn'em na chwilę sami, mulat powiedział mi, że Em zauważa moje zachowanie. Jakie moje zachowanie, do jasnej cholery? Nic się nie działo... Chyba. Tak sądzę.
Usłyszałem brzęk, przekręcanego zamka. Po chwili drzwi się otworzyły i ujrzałem w nich Rebeccę.
- To ty stałeś tam, przy furtce? - spytała przestraszonym głosem.
Ściągnąłem brwi i spojrzałem na nią, pytającym wzrokiem.
- Przed chwilą przyjechałem. Nikt przy furtce nie stał. - odparłem.
- Wariuję... - mruknęła, jakby sama do siebie. Odwróciła się i weszła w głąb domu.
Ruszyłem za nią. Zamknąłem drzwi na zamek i usiadłem na kanapie obok niej.
- Co się z tobą ostatnio dzieje? - spytała, patrząc tępo w ścianę.
- Ze mną?
Spojrzała na mnie wściekle.
- Nie, ze mną. - burknęła.
Objąłem ją ramieniem, lecz ona zrzuciła moją ręke, a swoje ręce skrzyżowała na piersi.
- Nic się nie dzieje. - powiedziałem w końcu, po dłuższej chwili ciszy. Sam w to, do końca nie wierzyłem. - Kocham cię, wiesz? - spytałem, próbując rozluźnić napiętą sytuację.
- Ta, wiem. - wymusiła się na słaby uśmiech.
Lekko pstryknąłem ją w nos, a ona naparła na moje ramiona, zmuszając mnie do położenia się.
- Za miesiąc wyjeżdżamy w trasę. - szepnąłem, a w moich oczach pojawiły się łzy.
Oklapła na mnie, a ja kabaretowo zajęczałem. Roześmiała się i usiadła na moich kolanach.
- To przecież, nie koniec świata. Przeżyjemy. - odparła, pocieszająco. - A po za tym, to dopiero za miesiąc. Jeszcze może się dużo wydarzyć.

  *kilka dni później*

 Dni mijały naprawdę w ślimaczym tempie. Szkoła jak szkoła. Musiałam do niej chodzić jak każdy. Miałam nadzieję, że chociaż dzięki Nialler'owi, oderwę się od tej rutyny. A tu niespodzianka. Guzik prawda...
 Niall strasznie dziwnie się zachowywał. Jakby unikał mojego spojrzenia. Półtora tygodnia się ograniczał, to buziaki w policzek i trzymanie się za ręce. Nie chodzi mi o to, że jakoś szczególnie mnie boli to, że nie chciał mnie pocałować. Nie chciał, a ja nie nalegałam. Chodzi o sam fakt, że unikał mojego spojrzenia. Dziwnie się wobec mnie zachowywał. Rzadko się śmiał. A to już jest wystarczający argument na to, że coś się dzieje.
Smuciło mnie to, że gdy spytałam, czy coś się dzieje, on odpowiadał głosem wypranym z emocji, że nic.
Pytałam Liama, bo wydawało mi się, że to On ma najlepszy kontakt z Irlandczykiem. Nic nie wiedział. Nie wiedział, albo nie chciał mi powiedzieć. Po jego minie wywnioskowałam, że także się martwił, o naszego wesołka.
Uśmiech zazwyczaj nie schodził z twarzy Blondyna. Tak dziwnie się czułam, nie słysząc jego donośnego śmiechu z końca korytarza.
Brakowało mi jego uśmiechów. Tych pięknych uśmiechów. Najpiękniejszych na jakie mógł się zdobyć. Tych uśmiechów, którymi obdarzał mnie każdego dnia.
- Ems? - szepnęła Sarah, gdy siedziałyśmy w Infection. Zerknęłam na nią, kątem oka.
Mówią, że ludzie się zmieniają. I to zazwyczaj na gorsze. Mylą się.
Sarah, zawsze pilna uczennica, skromna, choć entuzjastyczna. Teraz była wciąż pilną uczennicą, lecz stała się śmielsza. Uśmiechnięta, a jej twarz ozdabiały wesołe piegi. Śliczne, małe piegi, których ona sama nienawidziła.
Jej rude włosy teraz były ogniste. Wyglądała świetnie. Tak inaczej, ale wciąż pozostawała Sarah. Moją Sarah, której ufałam.
- Co jest? - spytała.
Wzruszyłam ramionami i upiłam łyk swojej czekolady. Rozpaliło mnie w ustach, następnie w gardle, a na samym końcu w żołądku.
- Ems... - zaoponowała.
- No mówiłam ci już. - jęknęłam. - Chodzi o Nialler'a. Nie wiem czy to był dobry pomysł zaczynając ten związek. - szepnęłam z gulą w gardle.
- Ej, ej, ej. - zaoponowała ponownie, ściskając moją dłoń. - Em, kochasz Horana, a on kocha ciebie. Nie możesz się tak zamartwiać.
- Dzięki Sasy. - powiedziałam z wdzięcznością. - Ale dobrze wiesz, jak teraz jest z nim... - jęknęłam
Sarah skrzywiła się na dźwięk, naszego pieszczotliwego zdrobnienia jej imienia, lecz nic nie odpowiedziała.
- Dziękuję. - powtórzyłam.
- Nie masz za co. - odparła i przytuliła mnie mocno. - A co z Jenn i Loczkiem? - spytała, wzdychając ciężko.
- A oni to się kłócą, a zaraz się miziają. Wiesz jak to oni. - pokręciłam lekko głową i zaśmiałam się. A raczej prychnęłam.

- No, tak. Wiem. - odparła z uśmiechem. - Boże, patrz kto idzie. - dodała szeptem, zdegustowana.
Spojrzałam w stronę wejścia. Stały tam Carlie, Sophie i Mabel. Jak zawsze elegancko ubrane. Wymalowane "Na cacy wylansowane", jak to mawiał czasem Mike.
- Cześć dziewczyny! - zaświergotała Mabel.
Odmruknęłyśmy coś, co miało oznaczać przywitanie.
- Emily, co u ciebie i Nialler'a? - spytała, dosiadając się.
Odkąd dowiedziały się, że chodzę z Horanem (wciąż mi nie wierzą, że z nim jestem) strasznie mnie "polubiły".
- Wszystko w porządku. Układa nam się dobrze. - odparłam z ironicznym uśmiechem.
- To wspaniale! - pełna entuzjazmu wydała się Sophie. - Oby tak dalej.
Odmruknęłam i zerknęłam na Sasy.
- Dziewczyny, sorry, ale jesteśmy już spóźnione. - odparła zirytowana Sarah.
- A gdzież to? - spytała Sophie.
- Do chłopaków. - odmruknęła ognistowłosa i pociągnęła mnie za sobą. Rzuciła przez ramię "cześć" i pognałyśmy do jej domu.
Wychodząc z kafejki, położyłyśmy zapłatę na ladzie i jak poparzone wyszłyśmy stamtąd.






   Wróciłam już na dobre. :) Mam wielką nadzieję, że moi czytelnicy także wszyscy powrócili. :)
  Trzymajcie się ciepło! xx

  15 komentarzy = Nowa Piosenka. Ciekawe czy wciąż, w takim szybkim tempie dobijecie do tej liczby komentarzy :)

                                                                                      Całuję, Nily. ♥

środa, 14 listopada 2012

Wracam! :)

    Wracam! :) Wracam do Was i do bloga. :) Nie no taki mały żarcik. :D Nie no, żartuję. :D hahah, ale mam pogmatwane w tym łbie. :D Wracam, lecz dopiero za tydzień, może nie cały tydzień. :)
     To jest taka mała informacja, a raczej komunikat. Wracam. Aaj, to słowo jest świetne. : 3 Cieszę się jak Murzyn blaszką. :D Jak to moja siostra mówi. :D
    Najlepsza piosenka, która przywróciła mi wenę (wiem, trochę tandetnie to brzmi :D), a ta piosenka wspaniała, to piosenka BONUS z płyty Take Me Home, a mianowicie "Truly, Madly, Deeply". Piękna piosenka. *.* :') 
   Humor nie za bardzo mi w tym momencie, w którym piszę tę wiadomość, dopisuje. Pokłóciłam się z Tatą, czego często nie robię. Żyjemy z Tatą w zgodzie i muszę przyznać, że rzadko (a prawie wcale), mój tata nie podnosi głosu. Co dopiero krzyczy. On w ogóle nie krzyczy! Ale jak już podniesie głos... No. Pokłóciłam się z Tatą, o oceny... o_o Ugh. Poleciało za dużo słów z mojej i jego strony i się nie odzywamy. A ja należę do takich osób, że unoszę się honorem i się do niego nie odzywam.
   Co ja Was tu zanudzam!... -.-" Po prostu musiałam to z siebie wyrzucić.

    Kochani. Wracam, i myślę, że z nowymi pomysłami, z siłą i weną. ^^ A to jest najważniejsze. :) Piosenka dwudziesta szósta, która pojawi się niebawem (wyczekujcie, wyczekujcie), będzie dla Was bardzo, ale to bardzo zaskakująca. I wcale nie żartuję.
  


A teraz dwie bardzo ważne informacje:
1. Rozpoczęłam współpracę, na próbny okres z Dżejd. ♥ Ja piszę z perspektywy Rebecci, lecz jest to całkiem inna Rebecca, niż z mojego opowiadania. :) Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną pisać, kochana. :) Link do bloga Dżejd: http://bringing-me-out.blogspot.com/2012/11/nie-wierze-tyle-lat.html


2. Niezmiernie ważna informacja. Moja Ronnie zaczęła pisać! :D Aa, nie wiecie kto to Ronnie. :D Rons, to moja najlepsza przyjaciółka. W realu ma na imię Weronika. I jest głupią blondynką. :D Nie no żartuję. Jest kochana. Choć wkurza mnie za cholerę, mam ochotę przyłożyć jej czasem patelnią, to zawsze mnie wspierała. Miałyśmy okres spięć, ale jest już wszystko OK. Wystarczy, że złapie mnie za rękę, a już czuję się lepiej. I za to Ci dziękuję. ♥ Ty głupi Lemurze. ♥
Link do bloga Ronnie: http://vida-amor-muerte.blogspot.com/2012/11/czesc-wszystkim-chciaabym-was.html#comment-form


    To tyle. Tylko się zanudzacie czytając tę moją paplaninę.

    Wyczekujcie piosenki dwudziestej szóstej. Oczywiście powiadomię Was, lecz czekajcie. Mam nadzieję, że wrócą wszyscy moi czytelnicy po tej przerwie. Niedługiej, bo niedługiej, ale jednak przerwie. :)


                                                               Kocham Was. Wasza Nily. ♥



czwartek, 8 listopada 2012

Piosenka dwudziesta piąta.

  Brunet szybko zbiegł po schodach z dachu, starego budynku i pobiegł do swojego samochodu. Prędko przekręcił kluczyki w stacyjce. Samochód zawarczał i z piskiem opon ruszył przed siebie. Przed ostatnim zakrętem zahamował i skręcił w mały sad. Zaparkował w niewidocznym miejscu i przebiegł do pobliskiego drzewa. Chwilę zastanawiał się, czy powinien. Pierwszy raz, zaczęły mu drżeć ręce i w głowie przebiegało mu pytanie "Czy nikt się nie zorientuje?"
  Chris wdrapał się na rozgałęzione drzewo, ze swoim stałym asortymentem: lornetką, latarką, drugą lornetką i małą saszetkę na telefon. Przystawił do swoich oczu, lornetkę i poprawił się na grubej gałęzi, by mieć lepszy widok.
Gdy mrugnął, przecierając szkiełka przednie, które przybliżały mu widok, jego usta wykrzywiły się z niesmakiem i cicho jęknął.
  Emily weszła do Jego pokoju i oparła się o drzwi. Nie widział jej twarzy, ale po ubraniu i nogach rozpoznał ją od razu. Nie widział więc, czy coś mówi, ale Horan stał w bezruchu.
Podeszła bliżej i wsparła się o niego. On objął ją ramionami.
  Nie, pomyślał. Nie, nie, nie...
Niczym w koszmarze sennym, widział, jak Emily wtula się w ramiona Horana. Jak on ją przygarnia do siebie...
Nie, to się nie dzieje, to nie może się dziać.
Zmusił się, do spokoju. Rozkazał sobie odzyskać panowanie nad sobą.
  Blondyn pozwolił wgramolić się Emily na swoje kolana i wtulić się w jego nagi tors. Coś mówili do siebie, śmiejąc się i czule całując. Do pomieszczenia wszedł Zayn, Louis i Harry. Emily, przywitała się przytulając do każdego i wracając do swojej pozycji na Horanie.
 Chris ścisnął w dłoniach mocniej lornetkę, jakby to miało mu pomóc. W ustach zmielił przekleństwo. Przystawił sobie ponownie lornetkę do oczu.
- Nie dobrze, Emily. Czemu karzesz mi to robić... ? - powiedział cicho, sam do siebie i zeskoczył zwinnie z drzewa i przebiegł do swojego samochodu.

- Emily? Emily! - Jenn machnęła mi ręką przed nosem, a ja spojrzałam na nią nieprzytomnie. - Co jest ? Cały dzień chodzisz jak jakaś przyćmiona.
- Ah. - westchnęłam. - Nie wspomniałam ci czemu wczoraj spałam u chłopaków... - odparłam. - Tata mi zostawił dziwną wiadomość. Dlatego dziś mnie odbiera, by wszystko mi wyjaśnić. - dodałam, rozglądając się po szkolnym parkingu.
- Dziwną, czyli jaką ?
- W sumie to nie pamiętam co tam pisało... - jęknęłam. - Nie było go w domu. Napisał coś chyba, że nie wróci na noc, a odbierze mnie po szkole. Dziwne to było. - odparłam, na wpół przytomnie.
- No trochę. - przytaknęła Loczkowata.
Oparłam się o oparcie ławeczki i ziewnęłam przeciągle. Jennifer zaczęła opowiadać o sprawie z Hazzą. Od wczoraj nie odezwali się do siebie, ani słowem. Spojrzałam na przyjaciółkę. Jej niesforne kosmyki loków, opadały jej lekko na czoło. Odgarnęłam je i schowałam za ucho.
- Reb, twój tata. - powiedziała i wskazała palcem na parking szkolny.
- Chodź. - sięgnęłam po jej rękę.
- Przejdę się. - oznajmiła, głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Jak będziesz w domu to napisz. - pocałowałam ją w policzek i pobiegłam w stronę Taty.
Szczerze powiedziawszy, bałam się. Bałam się, że znów jakieś problemy. Problemy z przeszłym życiem.
- Cześć, Dadi. - powiedziałam i pocałowałam siwiejącego bruneta w policzek.
- Cześć, Bejbi. Wsiadaj. - odparł Tata.
Posłusznie wsiadłam na miejsce pasażera. Zapięłam pasy i ruszyliśmy. Przez całą drogę nie odezwaliśmy się, ani słowem. Ja nie miałam odwagi, a Tata ? Tata nawet nie spojrzał na mnie. Po jego minie można było wywnioskować, że jest załamany.
Weszliśmy do domu, za pomocą moich kluczy. Zaniosłam torbę na górę. Przebrałam się w dresy i zeszłam powoli na dół. Bez słowa zajrzałam do kuchni, lecz było pusto. Przechodząc przez korytarz, zerknęłam w stronę pokoju Taty, lecz drzwi były zamknięte. Zerknęłam do salonu. Tata leżał na kanapie z zamkniętymi oczyma.
Siadłam na fotelu i wyciągnęłam nogi na stolik. Tata podniósł lekko głowę i jego mina zrzedła.
- Wyjaśnisz mi w końcu co się z tobą działo ? - spytałam.
Tata usiadł i złożył ręce na swoim zadbanym brzuchu.
- Wszystko się komplikuje. - odparł. - Jeden gościu zalega z zapłatami, za robotę. Jakaś popieprzona kobieta w zarządzie gminy nie przelała mi pieniędzy na konto. W Leeds pękły rury... - miałam wrażenie, że Tata mówi do siebie. - A mi na koncie zostało pięćset funtów. - syknął, a po jego policzku spłynęła łza.
Wstałam i podeszłam do kanapy, na której siedział Tata. Usiadłam obok niego i przytuliłam się do niego.
- I co teraz ? - spytałam z lekką gulą w gardle.
- I teraz będzie trochę pod górkę.
Tata objął mnie mocno ramieniem i położył głowę, na mojej.
- Ufaj ludziom, a i tak w ch*ja cię będą robić. - syknął.
- Tato jesteśmy razem. - oznajmiłam.
- Tak wiem, córciu. Nie chciałem ci wcześniej mówić, przepraszam. - szepnął. - Dlatego pozwalałem ci na wszystkie wyjścia. Byś nie czuła, że cię uziemiam z powodu kłopotów, czy coś. A wczoraj była sytuacja awaryjna. Musiałem jechać do Leeds, a po drodze wstąpić do zarządu gminy.
Wtuliłam się w Tatę mocniej, a on zaczął głaskać mnie po ramieniu.
- Kocham cię Tato. Bardzo cię kocham. - szepnęłam.
- Ja ciebie też kochanie. Ty i Mike. Kocham was najbardziej na świecie. - poczułam, że Robert, całuje czubek mojej głowy.
- Grace byłaby z ciebie dumna. - gula w moim gardle narosła. - Zawsze mówiła, że będziesz rozsądną i porządną dziewczyną.
- Mama byłaby z nas wszystkich dumna. - odparłam.
- Tak. Mama kochała was nad życie.



  Eh. Dwudziesta piąta piosenka, jest. Nawet nie zauważyłam kiedy to zleciało. Japa mi się cieszy jak widzę, z jaką siłą liczba komentarzy rośnie ! Oby tak dalej kochani ! :)

  Czy zdołacie dobijać do ustalonej liczby komentarzy? A tą liczbą, jest liczba 14. Tak więc, 14 kom=nowa piosenka.


                                            KOMUNIKAT 


  Obiecany komunikat. Przepraszam Was. Muszę chwilę odpocząć. Mam sporo na głowie. Tańce, szkoła, rodzina... Żyję na pełnych obrotach. Potrzebuję przerwy. Przyznam się Wam, że nie mam już żadnego na "zaś" rozdziału napisanego... Powoli nie wyrabiam.
  Gdy będzie już 14 komentarzy może dodam jakiś krótki wątek, ale nie obiecuję. Mam nadzieję, że przez tę przerwę nie opuścicie mnie.

                                                                                  Kocham Was. xx

poniedziałek, 5 listopada 2012

Piosenka dwudziesta czwarta.

  W domu atmosfera była napięta. Jenn nie odzywała się do Loczka, a ten chodził znerwicowany i próbował wytłumaczyć swoje zachowanie.
  Przenieśliśmy się z kuchni do salonu i zasiedliśmy na kanapach. Włączyliśmy telewizor i siedzieliśmy w ciszy. Głos telewizora, przerywały jedynie głośne sprzeczki pary Loczków.
- Weźcie coś z nimi zróbcie, bo ja zaraz nie wytrzymam. - warknął Zayn, i wyciągnął z kieszeni bluzy paczkę Elemów.
Zmroziłam go wzrokiem, a on spojrzał na mnie smutno.
- Jednego. Ostatniego. - powiedział smutno. Wręcz błagalnie.
Spojrzałam na chłopców. Liam ledwo dostrzegalnie kręcił głową.
- Ciebie jedynej się posłucha. - szepnął Niall, udając, że patrzy się za siebie.
- Zayn nie dziś. - oznajmiłam.
Zirytowany schował papierosa do opakowania i rzucił nonszalancko opakowanie na blat.
Posłałam mu sztuczny uśmiech i sięgnęłam po Elemy.
Chłopcy obserwowali mnie z zaciekawieniem. Wstałam i wyjęłam papierosy. Było ich sześć.
- Ile w paczce jest fajek? - spytałam, gniotąc pudełeczko.
- Dwadzieścia jeden. - mruknął Louis.
Trójka przyglądała mi się zdezorientowana. Malik'a bardzo zaczęły interesować guziki, przy jego kurtce i nie podnosił wzroku.
- Zostało sześć. Wczoraj jak jechaliśmy do kina, Zayn kupił w kiosku tę paczkę fajek. - uniosłam pogniecione pudełeczko. Louis wybałuszył oczy. - Malik od wczoraj wypalił...?
- Piętnaście fajek. - uzupełnił Niall.
- Nie uważasz, że to trochę za dużo? - zwróciłam się do Malika. Nie podniósł głowy. - Zayn? - zaoponowałam
Spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.
- Zay. - zaoponował Liam. - Nie mówimy ci, że masz rzucić palenie. Chcemy, żebyś odrobinę go ograniczył.
Nasz wykład na temat tytoniu, przerwała nam zapłakana Jennifer. Spojrzałam na nią. Podeszłam i ją przytuliłam. Lekko odepchnęła mnie i spojrzała na mnie przepraszająco.
- Chłopcy, odwiezie mnie któryś? - spytała, stając przy drzwiach. Liam rzucił w jej stronę,  płaszcz i kluczyki od czerwonego auta.
- Gdzie Hazza? - spytał Loui, nim Jenn wyszła.
- Chyba w pokoju u siebie. - powiedziała beznamiętnie, wzruszjąc ramionami.
Louis wstał i ruszył w stronę klatki schodowej.
- Tommo. - zaoponowała Loczkowata.
Spojrzał na nią wyczekująco.
- Pogadaj z nim. - powiedziała błagalnie. - Ciebie może posłucha.
Louis przytaknął głową i zniknął na schodach.
- Pa. - rzuciła i zamknęła za sobą drzwi.
Popatrzyliśmy się po sobie.
- Emily...? - Zayn wyszczerzył do mnie swoje śnieżnobiałe ząbki. Spojrzał na moją dłoń, w której trzymałam fajki.
- Ograniczysz?
- Od następnej paczki.
- Słucham?
- Od tej fajki. - sprostował.
- Słucham? - powtórzyłam.
- Ograniczę. Obiecuję.
Oddałam mu fajki i usiadłam obok Niall'a.
- Taka jedna blondyna, a już nas ustawia po kątach. - mruknął Zayn.
- Dzięki. - wyszczerzyłam do niego ząbki i sięgnęłam po pilota.
Zaczęłam skakać po kanałach. Niall bawił się moimi włosami, a Zayn... Zayn usnął.
- Nie przeszkadzajmy mu. - szepnął do mnie Niall, zerkając na Malika.
- To co robimy?
- Miałabyś ochotę na spacer? - spytał, wyciągając do mnie dłoń.
Chwyciłam ją z uśmiechem i musnęłam jego usta.
- Kocham cię. - powiedział i uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Też cię kocham. - odparłam i przytuliłam się do niego mocno.

  Ronnie weszła do domu, ciesząc się jak głupi do sera. Zdjęła kurtkę i niedbale rzuciła ją na wieszak.
 Nie wiedziała, że Harry chodzi z tą Jennifer. "Kotku", to słowo brzęczało w jej uszach. Nie wiedziała także, że Emily chodzi z tym całym Nialler'em.
 Wreszcie czuła, że to czego jej w życiu brakowało, wróciło. I to tak niespodziewanie. Teraz poczuła, że brakowało jej po prostu Jego bliskości. Brakowało jej, tego poczucia bezpieczeństwa jakie czuła, gdy byli młodsi. Zawsze mogła z nim porozmawiać, zawsze mogła mu się wyżalić.
Harry był niczym jej najlepszy przyjaciel i starszy brat w jednym. Kochała Go. Właśnie. Darzyła go uczuciem większym, niż tylko przyjaźń. Nigdy jednak mu tego nie wyznała. Biła się z tymi myślami przez całą drogę do domu.
  Gdy przekroczyła próg, poczuła ostry zapach tytoniu. Paliła, lecz nie przesadnie. Zapach tytoniu, zaczął drażnić jej nos.
Powolnym krokiem przeszła do kuchni, gdzie ujrzała bardzo nie ciekawą sytuację.
  Lexi siedziała na kolanach jakiegoś chłopaka. W dwóch palcach trzymała fajkę "marki" Elemy. Chłopak z tatuażem na ręce, trzymał także fajkę. A raczej dwie.
- Co tu się do jasnej cholery wyprawia ? - warknęła podminowana. - Lexi ?! - jęknęła, podchodząc do siostry. Niska ciemnowłosa nawet nie przejęła się widokiem starszej siostry, jedynie chwiejnym głosem zapytała:
- A czemu jesteś tak wcześnie ?
Nie dało się, nie wyczuć odoru alkoholu.
- Spie*dalaj stąd i to już ! - krzyknęła na obrzydliwego chłopaka, który oblepiał jej młodszą siostrę uściskami. Wskazała ręką korytarz prowadzący do drzwi.
Chłopak posłusznie wyszedł, zataczając się przy tym.
- Co to ma znaczyć gówniaro ?! - zażądała wyjaśnień, ostrym tonem, na jaki nie zdobyła się od kilkunastu tygodni.
- A co ty moja matka ? - odparła, opryskliwie brązowooka i wstała chwiejnie. Niestety nie utrzymała się na nogach, więc upadła jak długa, przed nogi Ronnie.
Blondyna szarpnęła ją mocno za rękę i postawiła do pionu. Źrenice Lexi były ogromne. Oczy niedostępne. Z niewielkim trudem zaprowadziła siostrę do łazienki, na wypadek, gdyby ta miała reagować na alkohol.
- Co tu robić, co tu robić ? - powtarzała, przechodząc wzdłuż i w szerz, przytulne pomieszczenie. Nagle jej umysł lekko rozbłysł.
Wyciągnęła szybko telefon i wystukała numer z pamięci. W duchu modliła się, by osoba po drugiej stronie, była Nim.


  Powoli weszłam do domu. Zamknęłam za sobą drzwi i z uśmiechem na ustach, weszłam do kuchni. Na stole leżała duża, biała kartka A4. Z początku nie zwróciłam większej uwagi na kartkę. Zajęłam się parzeniem sobie herbaty malinowej.
  Gdy miałam zamiar wyjść z kuchni, przelotnie zerknęłam na kartkę. Niestaranne pismo Taty, i kilka niezrozumiałych dla mnie zdań, wywołało strach. Może nie koniecznie strach, ale dziwny skurcz w żołądku.
  Dobrze wiedziałam, że Mike'a nie ma w domu. Spodziewałam się, że gdy wrócę do domu Tata przywita mnie i razem zasiądziemy w salonie. Moje oczekiwania były złudne. Wyjęłam samsunga i wyszukałam odpowiedniego numeru.
- Hej.
-' Cześć, stało się coś ?
- Mike - zaczęłam, niepewnie. Bałam się, że Mike znów uzna mnie za histeryczkę i karze mi kłaść się spać, bo "Agenci NCIS" wyżarli mi mózg. - Tata mi zostawił dziwną wiadomość.
-' Jak to ? - zdziwiłam się, bo jego głos był zaniepokojony. - Co ci napisał ?
Wzięłam do rąk kartkę, nadstawiając ją do oczu i zaczęłam czytać:
- "Bejbi jak przyjedziesz od chłopców mnie pewnie nie zastaniesz w domu. Przepraszam, że nie dałem wcześniej znać, lecz w pośpiechu nie zdążyłem o to zadbać. - zrobiłam krótką przerwę na oddech i kontynuowałam - Nie informuj Mike'a, niech się nie zamartwia niepotrzebnie. Czy byłaby taka możliwość, byś przenocowała u Eliotów, lub u chłopaków? Mam wielką nadzieję, że tak. Kocham cię, córuś. Nie zostawaj w domu, nie chcę byś była sama. Wrócę nazajutrz, po południu i odbiorę Cię ze szkoły. Kocham cię najmocniej. Dadi." - wyczekiwałam, aż Mike się odezwie. Przez chwilę nie usłyszałam odpowiedzi. - I co o tym myślisz ?
-' Rebecca nie ruszaj się z domu.
- Mike, idioto nawet mnie nie wkurzaj ! - warknęłam przerywając mojemu bratu.
-' Nie zostawię cię samej w domu, rozumiesz ?
- Oh, nagle się opiekuńczy zrobiłeś ?! - mruknęłam ironicznie.
Nie wiem czemu, ale przy każdym słowie, dziwnie wymachiwałam lewą ręką. Miało mi to niby pomóc ?
-' Co jak co, ale jesteś moją młodszą siostrą. - mruknął. Dałabym sobie rękę uciąć, że się zarumienił. - No tak więc, za chwilę wyjeżdżam z Luton. - dodał już bardziej z ironią.
- Nie. Nie będziesz po nocy jechać. - zaprzeczyłam, powoli. - Siedź w Luton. Ja zadzwonię do chłopaków.
-' Nie będziesz u nich spać! - syknął.
A więc o to mu chodzi !
- Dlaczego ? - spytałam, choć przeczuwałam, o co mu chodzi.
-' Bo nie. - odburknął.
- Co, boisz się, że mnie Niall przeleci ? - zażartowałam kwaśno.
-' Nawet tak nie żartuj ! - warknął.
Zaśmiałam się i spojrzałam na zegarek.
- Dobrze, daj już spokój. - odparłam spokojnie. - Nie będę w domu sama. - oznajmiłam.
-' A dobra, rób co chcesz ! - syknął, rozjuszony.
- Mike ? - zaoponowałam, zanim odłożył słuchawkę. - Kocham cię.
-' Ja ciebie mała też. Proszę cię, uważaj na siebie. - powiedział bardzo spokojnie i z powagą.
- Dobrze, dobrej nocy.
-' Śpij dobrze.



  Piosenka dwudziesta czwarta. ^^ Aa, idę jak burza z tymi rozdziałami... Przyznam się Wam, że mam tylko trzy dalsze napisane :D Wstyd ! :D  No dobra, dobra. 13 komentarzy = Nowa piosenka. :)
Piosenka, którą uwielbiam: http://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&v=g_HREzE2xrI&NR=1
  Kocham nie tylko One Direction. ^^ Kocham także RAP. ♥
Paramore, a także Linkin Park. : )

P.S. Podziękowania dla Rons. Dziewczyno dziękuję Ci, że pomimo tych naszych kłótni, sprzeczek. Pomimo tego, że wkurzasz mnie jak cholera - jesteś przy mnie. I mnie wspierasz. Nie pozwalasz bym się poddała.
                                             Dziękuję. ♥


                                                               Do napisania, kocham. Nily. ♥


P.S.2. Podziękowania także dla Leny, Claudii, które od założenia mego bloga są ze mną. Mogłabym Wam dziękować cały czas, lecz takie zwykłe "dziękuję", nie wyrazi tego, jak bardzo jestem Wam wdzięczna. ♥

sobota, 3 listopada 2012

Piosenka dwudziesta trzecia.

  Obudziłem się w rozświetlonym pokoju. Uśmiech od przebudzenia nie schodził mi z twarzy. Od dwóch dni, Emily była moją dziewczyną. Sprawiało to, że byłem radosny jak nigdy. Wczoraj byliśmy całą dziesiątką w kinie. Co było bardzo dziwnym zdarzeniem, że w niedzielę, każde z nas miało czas. Pomijając Jenn i Ems. Perrie, Eleanor i Danielle, odłożyły swoje sprawy, by wyjść tylko do kina. Fajnie było. Po kinie, siedzieliśmy u nas, a dziewczyny ziały, bawiąc się z Luxi.
  Lux ucieszona z nowych nianiek, oczarowała swoim uśmiechem i słodkimi oczkami, piątkę ciotek. Uśmiechnąłem się na myśl o wczorajszym dniu.
  Zerknąłem kątem oka, na zegarek.
- Harry ?! - wydarłem się, zachrypniętym głosem.
Usłyszałem jak coś spada na ziemię. Przekleństwa Hazzy i rechot Louisa.
- Czego drzesz tę mordę i straszysz ludzi ?! - warknął, gdy zszedłem na dół.
- Ojejku, no... - mruknąłem, siadając obok Louisa, który wcinał marchewkę.
Skrzywiłem się na jej widok i otworzyłem lodówkę.
- Hazza wiesz, że dziewczyny za godzinę kończą lekcje ?
- Cholera... - mruknął pod nosem. - Ta. Jasne, że wiem. - dodał sarkastycznie i dał mi kuksańca w bok.
Oddałem mu rozprostowaną dłonią w tył głowy. Zmroził mnie wzrokiem i ruszył pędem do góry.
Louis przyglądał nam się z miną "dorosłego".
- Śniadanko ? - spytał, pakując do swojej buzi, następną marchewkę.
- Deserek ? - wskazałem na pudełko marchewek.
- Jakiś pan sprzedawał, przy Centrum, to czemu miałbym przegapić tak fantastyczną okazję !? - jego głos był pełen niezrozumienia.
- No, ależ oczywiście ! Jak można było minąć taką FAN - TA - STY - CZNĄ ofertę ?! - rzuciłem ironicznie, wyciągając chleb z dolnej półki i masę składników z lodówki.
- Cześć. - mruknął, zaspany Zayn.
- O, witaj. - powiedział Loui i podstawił pod nos ciemnookiego, pomarańczowe warzywo.
Malik skrzywił się i odepchnął ręką, wystawioną przed twarzą marchewkę.
- Żadnego poszanowania dla zdrowej żywności ! - żachnął się Louis i z udawanym oburzeniem wyszedł z kuchni.
- Ten znów ma manię na macheweczki ? - Zayn zabawnie wypowiedział ostatnie słowo, z gardłowym "ch", na co wybuchnąłem śmiechem.
Usiadłem przy wysepce i zacząłem zajadać się moimi kanapkami. Zayn po chwili dosiadł się do mnie.
- Co u Pi ? - spytałem.
Wczoraj wieczorem chyba się posprzeczali, a Zayn przecież sam z siebie nam o tym nie powie.
Spojrzał na mnie dziwnie.
- W porządku, a co ? - spytał, podejrzliwie.
Wzruszyłem ramionami i połknąłem ostatni kęs kanapki.
- Jedziecie po dziewczyny ? - spytał ciemnooki, gdy miałem zamiar wyjść z kuchni.
Odwróciłem się do niego przodem i przytknąłem.
- Mogę jechać z wami ?

  Zadzwonił ostatni dzwonek, ogłaszający koniec lekcji dla klasy trzeciej F. Niczym stado, dwadzieścia osiem osób, klasy F popędziło do boxów, które znajdowały się w podziemiach szkoły. Nie obyło się bez wrzasków, śmiechu, przepychania się. Siedemnastoletnie już móżdżki, a zachowywali się jakby mieli po dwanaście lat, a nawet mniej.
 Pożegnałam się z koleżankami i kolegami, i wspólnie z Jenn i Sarah wyszłyśmy z boxu. Idąc po schodach, prowadzących na plac przed szkołą, dogonił nas wysoki brunet. Posłałam dziewczynom irytujące spojrzenie. Odwzajemniły je, po chwili uśmiechając się złośliwie.
 Wyszliśmy przed szkołę, a ja dojrzałam na parkingu czarnego Landrovera. Przez chwilę zwątpiłam czy iść dalej. Po minutce przemyślenia, na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
Jennifer dała mi kuksańca w bok, a ja pchnęłam ją przyjaźnie. Chris przyglądał się nam z zainteresowaniem.
- Emily? - zaoponował brunet, gdy nadeszła pora pożegnania. Rzucił naszym towarzyszkom, jednoznaczne spojrzenie.
Sarah posłała mi kpiący uśmiech i uściskała mnie, gdyż Louren, wysoka czarnowłosa, czekała już, patrząc na nią niecierpliwie. Loczkowata powoli ruszyła w stronę chłopców.
- Tak? - zwróciłam się do Christophera.
- Może byśmy gdzieś wyskoczyli dzisiaj wieczorem? - spytał, posyłając mi uśmiech, nie sięgający oczu.
 Nie miałam nic do Chrisa. Owszem wkurzał mnie, jak i resztę klasy, ale... Nie mogłam się z nim widywać po za szkołą. Nie, sam na sam.
- Przykro mi Chris, ale dzisiejszy dzień mam zajęty... - odparłam, ze skruchą.
- To może jutro, lub w sobotę? - nie odpuszczał.
Pokręciłam przecząco głową.
  Dojrzałam, że jego kości policzkowe zaciskają się.
- Może kiedy indziej. - dodałam pospiesznie, a jego twarz, ani trochę nie rozpromieniała. Ten "temat" zaczął mi ciążyć.
- Dobra, zmykaj. Czekają na ciebie. - powiedział, widząc, że zerkam w tamtą stronę.
  W duchu, odetchnęłam z ulgą. Rzuciłam "Pa, do jutra.", i popędziłam do moich przyjaciół. I do mojego chłopaka. Rzuciłam się w jego ramiona, a on roześmiał się.
- Hej piękna. - przywitał się, całusem.
- Hej. - odparłam i odwzajemniłam całusa.
Z samochodu wysiadł Zayn. Jego oczy, wypełnione bólem, przyglądały mi się z niemym uśmiechem na twarzy.
- Hej. - rzuciłam przyjaźnie i przytuliłam się do ciemnowłosego. - Co jest? - szepnęłam mu na ucho.
- Pogadamy później... - odparł zbywająco.
Przyjrzałam mu się badawczo, a on jedynie delikatnie pokręcił głową.
Przywitałam się z zielonookim, który już drażnił się z Loczkowatą.
- Jedziemy? - spytałam zniecierpliwiona.
- Jasne. - odparł Niall i musnął mój policzek.
  Obeszłam samochód i zasiadłam z przodu, na miejscu pasażera. Musiałam wywalczyć sobie to miejsce, gdyż Hazza uparcie mnie przekonywał, że to on powinien siedzieć z przodu.
Dopiero Zayn, złapał go za kark i przesunął na bok. Zaczęli się przepychać i kłócić, który ma siedzieć po środku.
- Dajcie spokój. - mruknęła Jenn, wychylając się z samochodu.
 Spojrzałam na Blondyna. Uśmiechał się do mnie ciepło. Położyłam dłoń na jego, a on ścisnął ją lekko.
Odruchowo spojrzałam w stronę szkoły. Jakieś trzydzieści metrów od nas stała Veronica. Wpatrywała się w nas z szeroko otwartymi oczyma.
- Harry?! - wykrzyczała i zaczęła biec w naszym kierunku.
  Hazza odwrócił się, słysząc swoje imię, a jego oczy stały się jak spodki.
Po chwili blondyna ściskała się z Loczkiem. Z zaintrygowania, wysiedliśmy z samochodu.
- Ronnie! Słodki Jezu! - zielonooki mówił podekscytowanym głosem.
Veronica uśmiechała się szeroko, a na jej policzkach zabłysły słone krople łez.
- Kopę lat! - wykrzyknął Harry i ponownie przytulił dość dziwną, koleżankę z mojej klasy.
- Stęskniłam się za tobą Harroldzie! - pisnęła i dźgnęła Stylesa w brzuch.
  Zapomnieli chyba całkowicie o tym, że wciąż jesteśmy obok nich.
 Zayn spojrzał na mnie pytająco. Podniosłam ramiona, a także jedną brew, w zdezorientowaniu. Niall także szturchnął mnie lekko. Pokręciłam lekko głową.
Mój wzrok powędrował ku Jenn. Pieniła się ze złości.
- To wy się znacie? - spytałam w końcu.
- No, tak ! - powiedziała blondynka, jakby to było oczywiste. - Spędziliśmy razem całe dzieciństwo. - wyjaśniła podekscytowana.
- Nic nie mówiłeś, że miałeś taką ładną przyjaciółeczkę. - powiedział uszczypliwie, stojący obok Harry'ego, Zayn.
Veronica uśmiechnęła się zawstydzona.
 Jenn spojrzała na mnie. Jej usta były zaciśnięte w wąską linię, a oczy "strzelały" piorunami.
- Co u ciebie? - spytał, nic nie zainteresowany nami.
- Kotek, myślę, że to nie jest czas na streszczanie sobie "kopy lat". - mruknęła Loczkowata.
- Miło było cię znów zobaczyć. - powiedział Harry, przytulając dziewczynę.
- Ciebie też, Harruś. - odparła i zaczęła wyciągać z torby piórnik. Wyciągnęła czarny marker i sięgnęła po rękę Loczka. - Zdzwonimy się. - było to raczej stwierdzenie, niż propozycja.
 Szybko napisała numer i podpisała "Ronnie <3".
  Nasza czwórka trochę zażenowana zachowaniem tej dwójki wsiedliśmy do Landrovera, rzucając 'Ronnie', na odchodne "cześć".
Harry ponownie się pożegnał ze znajomą i wsiadł do samochodu.
Przyglądałam się Jenn w lusterku. Mocno zagryzała wargę, a oczy miała przymróżone.
 Spojrzałam na Niall'a. Luknął na mnie kątem oka i ścisnął moją dłoń. Mój telefon zawibrował. "Wyczuwam sprzeczkę." Spojrzałam na nadawcę, który siedział na tylnym siedzeniu. Zayn posłał mi krzywy uśmiech.
Będzie sprzeczka. Znam Jenn zbyt dobrze. Już na parkingu kipiała zazdrością, a Hazza tego nie zauważył.
 Gdy wjechaliśmy pod dom chłopców, zaczekałam z Nialler'em i Zayn'em, by para Loków weszła do domu. Gdy zamknęły się za nimi drzwi, wymieniliśmy jednoznaczne spojrzenia.
 Niall przytulił mnie do siebie, a Zayn wyciągnął paczkę fajek. Wyciągnął jednego peta i odpalił go. Mocno zaciągnął się i dym, wypuścił w przeciwną ode mnie stronę. Nie lubiłam dymu tytoniowego.
- Nie polubiłem tej całej Veronici. - mruknął Zayn.
Niall przytaknął mu, a ja opowiedziałam im o ostatnim wydarzeniu, kiedy o mało co mi nie wymierzyła policzka.
Zayn spojrzał na mnie i ponownie zaciągnął się. Po wypuszczeniu dymu z płuc, mruknął:
- Będą z nią problemy.


 

 Aaw. : 3 Kocham Larry'ego (bromance), lecz najbardziej kocham Ziall'a ♥ Ten bromance jest świetny! ♥
  Pamiętacie Ronnie ? :) Nową bohaterkę ? :) I jak wrażenia po spotkaniu jej z Hazzą ?   Piosenka dwudziesta trzecia! Zaskakujecie mnie ! Pod poprzednim rozdziałem jest 19 komentarzy ! Cholernie Wam dziękuję. Nawet nie wiecie, jak taka ilość pozytywnych komentarzy mnie podnosi na duchu.
  Oglądacie Bitwę Na Głosy ? Ja właśnie oglądam, gdyż u Piaska jest moja dobra znajoma. :') Takie szczęście, że się dostała!

  No dobra, dobra. 13 komentarzy = Nowa Piosenka.


                                                           Komentujcie! Kocham, Nily. ♥

czwartek, 1 listopada 2012

Piosenka dwudziesta druga ♥


  - O mój Boże... - szepnęłam sama do siebie, wysuwając długie nogi spod szarej kołdry.
Moim oczom ukazały się dwie stópki, a jedna z nich w stabilizatorze. Fajtłapa, która potyka się o powietrze. Chwiejnym krokiem podeszłam do ściany i wcisnęłam pstryczek od światła. Przebijając się przez ciemność, dotarłam do łóżka i opadłam na nie wyczerpana. Skronie mi pękały. Huczało mi w głowie, myślałam, że zaraz umrę.
Przymknęłam mocno oczy. Sądząc, że minęła godzina, nie minęła nawet minuta. A ja już spałam.
  Obudziłam się z kompletną pustką. Jak zawsze po bólu migrenowym. Dwa bóle migrenowe pod rząd, takich cyrków jeszcze nie miałam.
 Ciemność za wszelką cenę, chciała przedrzeć się do brązowo-beżowego pokoju. Na jednej ze ścian, widniała tapeta z szarym wilkiem. Zegarek wskazywał czwartą, siedem. Ziewnęłam przeciągle i nakryłam głowę poduszką. Odwróciłam się na drugi bok i zapadłam w głęboki sen.

 'Szłam długim, wąskim korytarzem. Nagle zgasły światła. A na końcu korytarza stał Niall. Uśmiechał się do mnie i coś mówił. Nie mogłam ruszyć się w jego stronę. Nie mogłam się w ogóle ruszyć. On nagle zaczął się oddalać. Nagle spadłam.'

 Obudziłam się z krzykiem, a nade mną stał Mike z Tatą. Byli przerażeni. Gdy zobaczyli, że się przebudziłam Mike od razu mnie przytulił.
- Zły sen... To był zły sen. - powtarzałam.
I opadłam ciężko na poduszkę. Mój brat wyszedł, a Tata pocałował mnie w czoło i powiedział "Śpij dobrze, moja mała Directioner...".
Wtedy sobie coś uświadomiłam...

  Siadłam gwałtownie na łóżku. Czułam, że jestem cała spocona, a piżama przykleja się do poszczególnych części mojego ciała. Otarłam czoło rękawem i ciężko opadłam na poduszkę. Czułam się dobrze. Co prawda po bólu migrenowym powinnam czuć się obolała, lecz czułam się wypoczęta. Dziś miałam jechać do domu chłopaków na przedmieściach Londynu. Mike był stanowczo przeciwko temu, ale Tata bardzo polubił wszystkich chłopaków z One Direction i uważał, że nic mi u nich nie grozi i, że są odpowiedzialni. Dobrze uważał.
Wstałam ociężale z łóżka. Ze stóp ściągnęłam stabilizator. Sięgnęłam pod poduszkę, wygrzebując mój telefon. Zegarek wskazywał dwunastą. Poszłam po ciuchy, w których miałam jechać do chłopców, wyjęłam ręcznik z szafeczki w łazience i wzięłam gorącą kąpiel.
Susząc włosy, do łazienki wszedł Mike. Z zaspaną twarzą, przepchnął mnie na bok i nachylił się do umywalki. Wsadził głowę pod kran i zmoczył poczochraną czuprynę.
Patrzyłam na niego z uniesioną brwią.
- Cóż ty wyprawiasz ? - spytałam, wyłączając suszarkę, gdy brunet, zaczął wycierać swój łeb w mój ręcznik.
- Gorąco mi było. - wzruszył ramionami i wyszedł z pomieszczenia.
Pokręciłam głową i wróciłam do swojej przerwanej czynności.
  Nagle mój telefon rozdzwonił się. Spojrzałam na wyświetlacz "Jenn"
- Hej mordko.
-' Cześć, cześć. Za ile mogę po ciebie wstąpić ?
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
- W sumie to bądź u mnie za dziesięć minut.
-' OK, to już wychodzę. - oznajmiła radośnie.
- Do zobaczenia.
-' Pa.
Rozłączyłam się i upięłam włosy w kucyka. Umalowałam rzęsy i założyłam koszulę. Do swojej podręcznej torebki wrzuciłam perfumy, gumy, telefon, rękawiczki, portfel, słuchawki i puder w kremie.
Pożegnałam się z Mike'em, wypiłam szklankę wody i wybiegłam na zewnątrz, gdzie czekała już na mnie Jenn z wujkiem Jacobem.

  Nalewałam sobie szklankę wody, gdy do kuchni wszedł Niall. Gdy mnie zobaczył od razu się uśmiechnął.
- Szukałem cię. - powiedział, przerywając krępującą ciszę.
- I znalazłeś - odparłam cicho z rumieńcem.
Jego uśmiech stał się jeszcze szerszy.
- Tak słodko wyglądasz, gdy się rumienisz. - podszedł bliżej.
Złapał moją dłoń, w której miałam szklankę. Wyjął szkło z wodą z mojej dłoni i odstawił na blacie. Drugą ręką złapał moją wolną rękę. Przyciągnął mnie do siebie i powiedział.
- Czemu nie możesz zrozumieć, że coś do Ciebie czuję ? I to coś, jest bardzo silne. - patrzył mi prosto w oczy. Aż się rozpływałam...
Czułam, że serce bije mi stanowczo za szybko... Moje serce, mózg i instynkt, pierwszy raz od wielu, wielu miesięcy w tej sprawie byli z sobą zgodni. "Kochasz Go." Podeszłam odrobinę bliżej, tak, że teraz nasze twarze dzieliły tylko centymetry. Stanęłam lekko na palcach i zatopiłam swoje usta w jego delikatnych, miękkich wargach. Poczułam, że się uśmiecha, a jego dłonie objęły moją twarz. Usłyszeliśmy chóralne: "Uuuuu !", ale nie oderwaliśmy się od siebie. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. 

Niestety byliśmy obserwowani.
W końcu lekko, powoli oderwałam swoje usta od jego. Popatrzyłam w jego niebieskie oczy. Patrzył na mnie z taką czułością. Wtedy zrozumiałam, że go na prawdę kocham. I to On jest Tym Jedynym.
- Kocham Cię, Niall. - powiedziałam w końcu.
Uśmiechnął się, wyszczerzając swoje białe zęby w aparacie.
- Wiem. Teraz, już to wiem. - i ponownie mnie pocałował. Krótko, ale namiętnie.
Nie był no nasz pierwszy pocałunek. Pamiętam poprzednie bardzo dobrze, ale ten był chyba z nich najlepszy. Dziś go całowałam z poczuciem, że Go kocham. Wiedziałam już co czuję. Byłam tego pewna.
Czułam jak jego język oplata się wokół mojego. Czułam jak jego ciepły oddech przepływa przez nasze złączone wargi do mojej jamy ustnej.
Gdy nasze wargi się rozłączyły, przytuliłam się do niego, a on objął mnie swoimi mocnymi ramionami.
Za sobą usłyszeliśmy chóralne brawa.

  Louis uśmiechał się do mnie zadziornie, zerkając to na Niall'a to na mnie.
- Czegóż ty się tak patrzysz ?! - spytałam w końcu.
Uśmiech na twarzy bruneta stał się szerszy. Objął El swoim ramieniem i spojrzał na Nialler'a jednoznacznie.
- Tak słodko razem wyglądacie.
Wszyscy obecni w salonie roześmiali się i zaczęli przytakiwać Tomlinsonowi.
- Mam ich powoli dość. - szepnął mi na ucho mój ukochany.
- Powiem ci, że ja też. - przytaknęłam ruchem głowy i spojrzałam po naszych przyjaciołach.
Zbijali się z naszej dwójki, a my z zażenowanymi minami, przyjmowaliśmy żarty na zimno. Niall ścisnął mocniej moją dłoń i zezował znacząco na schody.
- Idziemy ? - spytał, bezgłośnie, poruszając wargami.
Skinęłam głową i powiedziałam.
- Idę do toalety, zaraz wrócę. - nikt jednak nie zwrócił na mnie uwagi.
 Zawzięcie dyskutowali o czymś, więc Niall, zaraz za mną wymknął się na górę. Gdy wszedł do siebie do pokoju, leżałam i przeglądałam jego książki, które leżały na szafeczce przy łóżku.
Położył się obok mnie i objął mnie ramieniem. Zaczął bawić się moimi włosami, co jakiś czas muskając delikatnie, opuszkami palców moją szyję.
- No, a więc.. ? - spytał. Spojrzałam na niego z wyczekiwaniem. - Kiedy będę mógł cię zapoznać z moimi rodzicami ?
Zarumieniłam się i przygryzłam dolną wargę.
- Zobaczymy. - powiedziałam i musnęłam jego usta.
 Ułożyliśmy się wygodnie i leżeliśmy. W ciszy. Było tak przyjemnie. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam robić się senna. Po chwili zasnęłam.

 Od dziś byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Wreszcie osoba, którą kochałem nad życie, odwzajemniła moje uczucie. To było wspaniałe.  Leżeliśmy wtuleni w siebie, w ciszy. Była to przyjemna cisza. Nie musieliśmy rozmawiać. Wystarczyła nam wspólna bliskość.Nawet nie zauważyłem kiedy, zasnąłem.

  Obudziło mnie lekkie szturchnięcie. Powoli otworzyłam oczy. Nade mną stał z zadziornym uśmieszkiem Tommo i Zayn.
- Coś się stało ? - spytałam, bardzo delikatnie wstając, nie chcąc budzić Niallera.
- Twój tata do mnie dzwonił. Obiecałem, że cię odwiozę. Jest już późno... - powiedział miękko.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Dwudziesta trzecia. Nawet po. - odparł Loui, znacząco poruszając brwiami.
- Wypchaj się Tomlinson. - mruknęłam, przykrywając Niallera kołdrą. Pocałowałam go w policzek, a on uśmiechnął się - tak słodko - przez sen.
- Jedźmy. - powiedział Zayn wychodząc. Wyszłam przekomarzając się z Louisem.
Na dole pożegnałam się z resztą i wsiadłam do samochodu Zayna. Uśmiechał się lekko.
- No co ? - spytałam w końcu.
Wzruszył ramionami. Po chwili jednak powiedział:
- Dobrze, że jesteście razem. Wreszcie.
Uśmiechnęłam się szeroko. Oparłam głowę o oparcie i spojrzałam się na Malika. Przelotnie spojrzał na mnie.
Gdy wjechaliśmy pod mój dom, pocałował mnie w czoło na pożegnanie. Pomachałam mu jeszcze, nim weszłam do domu.
- No witaj. - w progu, przywitał mnie podminowany Dadi.
- Hej tato. - powiedziałam ze skruchą, niczym skrzyczane dziecko. - Przepraszam, że nie dałam znać i w ogóle. - zaczęłam się tłumaczyć, lecz Tata zaczął się śmiać.
- Oh, Bejbi nic się nie stało!
- Naprawdę nie jesteś na mnie zły ? - spytałam z niedowierzaniem.
- A skąd ! - machnął ręką i przytulił mnie do siebie. - Jak spędziłaś dzisiejszy dzień ? - spytał, gdy usiedliśmy w salonie.
- Ahm... Dadi... - powiedziała, powoli. - Ekhm, bo wiesz. - nie wiedziałam kompletnie od czego zacząć.
Jak miałam mojemu Tacie powiedzieć o moim chłopaku ? Pierwszy raz Tata będzie znał mego ukochanego...
- No słucham cię.
- Jestem z Niall'em... - powiedziałam na jednym tchu. Nie spodziewałam się, że Mike będzie za nami...



   Łii. Cieszę się, bo wreszcie dotarłam z blogiem do wątku, gdy Nialler zaczyna chodzić z Emily ! ♥ Nie mogłam się już doczekać tego rozdziału. :D
 Ugh... Dzień wszystkich świętych. Nie lubię tego dnia. Wszystko jest takie udawane, atmosfera jest napięta (u mnie bynajmniej), a pogoda paskudna... Przemarzłam dziś, do szpiku kości. Brr.
  Dobra koniec gadania. A więc... Co myślicie o piosence ? :) Pisać w komentarzach. :)
Liczba pozostaje bez zmian, 12 komentarzy = Nowa Piosenka.
  Dziękuję, że jesteście. ♥

                                                                       Kocham Was, Nily. ♥