czwartek, 30 sierpnia 2012

Piosenka dziewiąta.

  Zaczęłam miewać koszmary od tamtego wieczoru, gdy pierwszy raz pocałowałam niebieskookiego. Budziłam się w środku nocy, wystraszona i cała spocona. Czułam, że piżama, za którą służyła mi koszulka Taty i spodenki, przyklejają się do poszczególnych części mojego mokrego ciała. Potem nie mogłam przez jakąś godzinę zasnąć, a gdy zapadłam w objęcia morfeusza, trudno było mnie dobudzić.
  Śnieg już zaczął osiadać na ziemi. Spadał wielkimi płatami, a wiatr rozwiewał je na każde możliwe strony. Londyn piękny był tą porą roku. Jeszcze piękniejszy niż lato.
  Od tamtego wieczoru, gdy powiedzieliśmy sobie trochę o sobie z Nialler'em i gdy... Gdy się pocałowaliśmy, częściej się spotykaliśmy. Ja, Jenn, Sarah, Hazza, Loui, Zayn, Liam, Eleanor i czasem Danielle z Ally.
Pewnie pomyślicie: a gdzie Perrie Edwards ? Dziewczyna Zayn'a Malika?
Otóż za Perrie nikt nie przepadał. Gdy byliśmy już skazani na jej towarzystwo, zazwyczaj krzywiła się na spotkania z nami, a Zayna odciągała od nas, przytulając się do niego... Lubiłam Zayna, ale czasem wydawało mi się, że Perrie chce mieć Go tylko dla siebie.
  Trzy dni przed świętami Bożego Narodzenia, chłopcy zaprosili nas do siebie. Oczywiście nie obyło się bez pogaduszki naszych ojców.
Dzwoniąc do Zayna, by przyjechali po mnie, Tata stał nade mną i słuchał rozmowy. Chłopcy przyjechali dwoma autami, Louisa i Niall'a.
Gdy czarne, lśniące BMW i wielki Landrover, wjechały na podwórko pod moim domem, spojrzałam na Tatę znacząco.
- Tylko nie zrób mi wstydu... - poprosiłam, wkładając na siebie bluzę.
- Ja ? Jakbym śmiał. - zakpił, wymijając mnie przy drzwiach i wyszedł, by przywitać chłopców.
Zanim zacisnął klamkę, wygiął swoje ciało w stronę wieszaka z kurtkami i sięgnął po swoją szarawą, starą kurtkę i zarzucił ją sobie na ramiona.
- Dobry. - ostatni, przywitał się Niall, a gdy mnie dostrzegł uśmiechnął się szeroko.
- Czy taki dobry to się zaraz okaże. - mruknął Tata, niczym policjant i stanął z założonymi rękoma.
Louis i Harry oparli się o maskę czarnego "cudeńka", jak to Loui mówił.
Zayn i Niall stali obok nich, a Liam oparty był łokciem o dach.
- Cześć Ems. - Hazza i Loui machnęli ręką, a Zayn i Liam kiwnęli głową z uśmiechem.
- Hej. - powiedział Niall i spojrzał mi w oczy, uśmiechając się zawadiacko.
Przestąpiłam z nogi na nogę, a Niall dostrzegł, że się stresuję. Pewnie tak jak i On. Także wyglądał na spiętego.
Tata zaczął swoje "przesłuchanie".
- Powiedzcie ile macie lat i jak się nazywacie. - powiedział, kierując podbródkiem w stronę Hazzy.
On zaś wstał i powiedział swym kamiennym głosem: - Harry Styles, siedemnaście lat.
Chłopcy po kolei powtórzyli czynność, lecz było to dla mnie śmieszne. Choć odetchnęłam z ulgą, gdy Zayn skończył.
Tata popatrzył na nich i mruknął:
- Z tego co udało mi się podsłuchać z rozmów, Jennifer i Emily, jesteście w porządku. - chłopcy uśmiechnęli się zadowoleni. - Jednakże, i tak muszę was bliżej poznać. - dodał surowiej.
Popatrzyłam z zażenowaniem na tył głowy mojego Taty. Oparłam się o framugę drzwi, czekając na jego dalsze "przemówienie".
- Nie no żartuję. - machnął ręką, śmiejąc się pod nosem. - Skoro moja Emily i Jennifer tak was uwielbiają to znaczy, że musicie być w porządku.
Cała nasza szóstka odetchnęła z ulgą.
- Panie Christie, będziemy się Ems i Jenn opiekować najlepiej jak tylko potrafimy. - powiedział Zayn i posłał mi przyjazne spojrzenie.
- Tak jest. Nie pozwolimy, by stała się im krzywda. - przytaknął Louis.
- Mam nadzieję. Nie wyglądacie na chuliganów, i nie chcę zmieniać o was zdania. - powiedział Joseph.
- Emily jesteś gotowa ? - spytał Liam, a wszyscy przenieśli wzrok na mnie. Oblałam się rumieńcem i odparłam:
- Muszę się uczesać i przebrać.
Ciemnowłosy mężczyzna wszedł na schodki i zwrócił się do One Direction:
- Jak znam swoją córkę to trochę jej zejdzie. Wejdźmy do środka. - chłopcy popatrzyli po sobie zmieszani. Jedyny Louis, zadowolony ruszył w stronę domu.
- Bardzo chętnie, dziękujemy.
Zaczekałam na Horana przy drzwiach. Gdy doszedł powoli do mnie, uśmiechnęłam się zwycięsko.
- Nie było tak źle, prawda ?
- Myślałem, że będzie gorzej. O wiele gorzej. - zaśmiał się gardłowo, a ja dałam mu sójkę w bok.
Spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, a moje nogi zrobiły się jak z waty. Jego lekkie rumieńce na polikach były widoczniejsze, a lekkie pogłębienia, zwane dołeczkami, były teraz leciutko schowane za uśmiechem.
- Dobra, zaraz przyjdę. - odparłam i pognałam na górę, przeskakując po dwa schodki.

Gdy zeszłam na dół, wyszykowana, cała szóstka siedziała w salonie i oglądali telewizor. Wszyscy byli rozluźnieni i zachowywali się, jakby znali się od "zawsze".
- Chłopcy ? - zawróciłam się do nich, opierając się o ścianę przy salonie.
Wszyscy spojrzeli na mnie, ociągając się i wstali. Podawali Josephowi ręce i podziękowali, że Tata im zaufał.
- Idziemy ? - spytałam, wskazując podbródkiem drzwi. Kiwnęli głową i wypuścili mnie pierwszą.
Wpakowałam się na przednie siedzenie pasażera, w samochodzie Nialler'a i zapięłam pasy. Louis kiwnął do mnie ręką, bym odsunęła szybę.
Posłusznie zrobiłam, to o co prosił i spojrzałam wyczekująco na niego.
- Jedziemy po Jenn, prawda ?
Przytaknęłam głową i złośliwie uśmiechnęłam się do Hazzy, na przednim siedzeniu pasażera: - Loczek zna drogę.
Styles skrzywił się, przez uśmiech i pokazał mi język.
 W końcu wyjechaliśmy spod domu rodziny Christie.

 Siedzieliśmy na tarasie. Zayn i Louis tarzali się w śniegu, a zaraz potem dołączył do nich Harry. Darli się jak dzikie zwierzęta, rzucając się na siebie i pchając się nawzajem na śnieg.
My siedzieliśmy na leżakach, przy drzwiach na taras. Rozmowa skierowała się na temat "związków" i tym podobnych...
Postanowiłam pójść do kuchni, nalać sobie coś do picia.
Gdy wróciłam, na leżaku, na którym siedziałam, zajął miejsce Louis. Więc oparłam się o framugę drzwi.
- A ty Em, co myślisz ? - wyrwał mnie z zamyślenia.
- Li nie słuchałam uważnie, więc nie wiem o co chodzi. - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- If I was your boyfriend, never let you go... - szepnął mi do ucha Niall.
Po ciele przebiegły mi przyjemne ciarki, na Jego głos i ciepły oddech, który poczułam na karku. Zaśmiał się cicho i wypuścił powietrze z płuc, łaskocząc mój kark.
Byłam kretynką, gdy zachowywałam się tak odpychająco w stosunku, co do Niego. Co prawda, to prawda - znałam go półtora miesiąca, ale czułam się przy Nim bezpiecznie. Czułam, że jestem dla kogoś ważna...
Niall. - To imię, często przewijało się, między moimi myślami.
'Dam sobie trochę czasu', powtarzałam sobie. 'Lepiej się poznamy i się zobaczy...'
 Patrzyłam nieobecnym wzrokiem w żywopłot, gdy nagle ktoś krzyknął:
- Uwaga !
Nie zdążyłam zareagować, czy nawet się ocknąć i dostałam zimną zbitką śniegu w szyję.
Wzdrygnęłam się i otrzepałam śnieg spod koszulki i ramion.
- Nic ci nie jest ? - Harry podbiegł do mnie, przestraszony. - Przepraszam. - szepnął z troską w głosie. - Przepraszam, celowałem z Liama, ale najwidoczniej mam zeza. - język mu się plątał, bo mówił strasznie szybko, gdy się denerwował, lub martwił.
- Dobra, Styles. Nic mi nie jest, żyję. - powiedziałam głosem wypranym z emocji i odciągnęłam jego ręce od mojego ciała. Oczy miałam jakby za mgłą.
Machnęłam nonszalancko ręką, nie będąc pewna jak to wyszło i weszłam do domu.
- Auć ! - usłyszałam krzyk Nialler'a. - Chwila, łee... - reszty nie usłyszałam.
Weszłam do łazienki i spojrzałam na dziewczynę w odbiciu. Jej szyja była cała czerwona od uderzenia. Jej dłoń, powędrowała ku górze i dotknęła najbardziej zaczerwienionego miejsca na szyi. Zaklęła cicho, bo poczuła ból. Także zaklęłam, bo jej ból przeszedł na mnie.
Podskoczyłam wraz z blondynką w lustrze, bo ktoś energicznie zapukał, a raczej przywalił pięścią w drzwi.
- Tak ? - przekręciłam zamek od drzwi i je uchyliłam.
Nialler stał i przytrzymywał sobie lewą dłonią, prawy łokieć.
- Co się stało ? - spytałam, wciągając go do środka.
- Auć ! - zasyczał, krzywiąc się.
Momentalnie puściłam jego prawą rękę i spojrzałam na łokieć. Miał zdartą skórę, do tego stopnia, że "mięso" było widać.
Wzdrygnęłam się, a on uśmiechnął się i spojrzał na mnie kątem oka.
- Upadłem na schodki, gdy z Zayn'em się biłem w śniegu i tak jakoś... - wzruszył ramionami.
- Gdzie apteczka ? - spytałam, wychodząc z łazienki.
- Po prawej stronie pochłaniacza, nad zlewem. - podreptał za mną do kuchni.
Wyjęłam apteczkę i ruszyłam do łazienki. Naparłam na niego, by usiadł na ubikacji i nachyliłam się nad nim. Najpierw przemyłam wodą utlenioną. Pokrzywił się trochę przy tym, ale nic nie mówił.
Nałożyłam lekko zwilżonego wacika wodą utlenioną i zaczęłam owijać bandażem. Nasze twarze były kilka centymetrów od siebie i czułam, że Horan, kątem oka, bo kątem oka, ale mi się przyglądał.
Jego blond włosy były nieskładnie ułożone, co dodawało mu zadziornego wyglądu.
Nie odwróciłam wzroku, by nie przybliżyć się bardziej.
Gdy skończyłam, wrzuciłam zakrwawione waciki do kosza i uśmiechnęłam się do Niego. Odwzajemnił uśmiech i złapał moją dłoń.
- Emily... Dobrze wiesz, że mi się podobasz... - szepnął, jak gdyby się bał, że ktoś go usłyszy.
- Niall, daj trochę na wstrzymanie. Potrzebuję... Potrzebujemy - sprostowałam, patrząc mu w oczy. - Trochę czasu.
Uśmiechnął się słabo, lecz uśmiech ten nie sięgał oczu. Po chwili wyszedł z łazienki bez słowa.
Westchnęłam ciężko i wyszłam za Nim.




Słodki Horan, prawda ? :)
Jak może zauważyłyście, zmieniłam odrobinę nazwę "rozdziałów", teraz są to "Piosenki". :) Tak trochę oryginalniej, nie sądzicie ? Czy macie może jakieś pomysły na tę nazwę "rozdziałów"? Jakieś pomysły ? :)
Tak więc jest dziewiąty rozdział, a do oceny zostawiam Wam :)

Tak się cieszę, że czytacie te moje wypociny. Staram się jak mogę, lecz nie jest tyle czytelników, ile oczekuje moja wyobraźnia. No cóż. :)
Najważniejsze, jesteście WY ! :*

5 komentarzy = następny rozdział. :)

środa, 29 sierpnia 2012

Piosenka ósma.! Wy bestie ! :D

Jenn co chwila pisała sms-y. Idąc do centrum nie wymieniłyśmy, żadnego zdania. Jedynie, ciche odmruknięcia, gdy któraś spytała, czy idziemy tą dróżką, czy tą.
Wcisnęłam ręce w kieszenie mojego czarnego płaszcza. W jednej z nich były klucze i zaczęłam się nimi bawić. To ściskałam w dłoni, to zaplatałam sobie breloczek przy kluczach wokół palca.
Gdy weszłyśmy do centrum moje okulary zaparowały od zderzenia się, dużych różnic temperatur.
- Idziemy do Infection ? - spytała Jenn, wyrywając mnie z zamyślenia. Patrzę na nią nieobecnym wzrokiem i kiwam głową. - Ok. - wzrusza ramionami i kieruje się w stronę korytarza do Infection.
Praktycznie człapałam za nią do tej kafejki. Pomijając to, że miałam w lewym uchu wciśniętą słuchawkę i przez całą drogę słuchałam Paramore.
- Rebecca ? - szarpnęła mną Jennifer.
Ocknęłam się i spojrzałam na nią przytomnie. Gdy ujrzała moje spojrzenie, uśmiechnęła się szeroko i wskazała palcem na kafejkę. Podąrzyłam wzrokiem w stronę, którą wskazywała brunetka z burzą loków.
Spojrzałam tam i ujrzałam blondyna i szatyna, którzy uśmiechali się przyjaźnie.
- Uknułaś to ! - warknęłam do niej, gdy wchodziłyśmy do Infection.
- Nie, wcale nie. - zaprzeczyła, szepcząc do mnie, a chłopakom posyłając przyjazny uśmieszek. - Poznacie się lepiej. Bo ja z Hazzą już się znam. - posłała mi wymuszony uśmiech i pokazała mi język.
- Zabiję cię kiedyś. - powiedziałam, lecz moja rozmówczyni raczej tego nie usłyszała bo już siedziała obok Harry'ego.
Blondyn obdarzył mnie nieśmiałym uśmiechem, a ja szybko odwróciłam wzrok.
- Cześć. - przywitałam się siadając między Jenn i Harry'm, a Nialler'em.
- Co tam ? - spytał blondyn po mojej lewej, przysuwając się bliżej mnie
- Jakoś leci. Czy oni przypadkiem się przed nami nie zmówili? - odparłam, spoglądając na parę, siedzących obok nas, naszych przyjaciół.
- Myślę, że tak. - zaśmiał się i zerknął na mój prawy nadgarstek.
Gdy ujrzał to co chciał, lub oczekiwał, na Jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Uśmiechnęłam się także i odruchowo dotknęłam bransoletki.
- A jednak ją nosisz. - zauważył bystrze, spoglądając mi w oczy.
Jakoś kilka dni temu, gdy o mało "nie zabiłam" się, przez kabel od lodówki, gdy mnie złapał i spojrzał mi w oczy, serce mi dudniło, a moje ciało płonęło, niczym na stosie. A teraz ...? Teraz nic nie czułam. Równie dobrze, teraz w moje oczy mógłby spoglądać jakiś inny człowiek.
Uśmiechnęłam się zadowolona, że moje "chwilowe zauroczenie" minęło.
A może się oszukiwałam ? Chciałam by tak było...
Odwróciłam wzrok i zwróciłam się do pary Loków:
- No skoro już się przeciwko nam zmówiliście i wylądowaliśmy tu, to może byśmy coś zrobili?
- Ja to bym do kina poszedł. - powiedział Hazza.
- Mi to w sumie obojętnie. A co grają ? - wzruszyła ramionami i spojrzała na Hazzę, ten uśmiechnął się do niej i powiedział:
- Możemy iść sprawdzić. - puścił oko Horanowi i wyszli z kafejki. Niemalże wybiegli. Popatrzyłam na mojego towarzysza z zażenowaniem.
- Oni są jacyś dziwni. - mruknął, jakby czytał mi w myślach.
Przytaknęłam mi i odruchowo zerknęłam na zegarek. Miałam tu siedzieć jeszcze dwie, a nawet trzy godziny...

***

Emily nie była zbytnio zainteresowana siedzeniem ze mną, a co dopiero rozmową. Byłem wściekły na Harry'ego i Jennifer, że nas tu zaciągnęli bez naszej zgody.
Musiałem dać na hamulec. Po prostu traktować ją normalnie, ale nie nachalnie.
To miało pomóc, zbliżyć się do niej. Jasne...
- Miałbyś ochotę na spacer ? - wyrwał mnie, jej głos z zamyślenia, i moja twarz od razu rozpromieniała.
- Jasne. - wstałem, wyciągając do niej dłoń, a zaraz chciałem ją cofnąć. A tu jednak, miła niespodzianka.
Emily dotknęła najpierw niepewnie mojej dłoni, by potem ścisnąć ją lekko.
- Chodźmy. - szepnęła i pociągnęła mnie za sobą.
Szliśmy powoli w ciszy. Nie wymieniliśmy ani jednego zdania, dopóki Emily nie zaproponowała:
- Opowiedziałbyś mi coś o sobie ?
Spojrzałem na nią zmieszany.
- O tobie. A nie o sławnym Niall'u Horanie z One Direction. - sprostowała. Posłałem jej radosny uśmiech i odchrząknąłem.
- A dokładnie co byś chciała o mnie wiedzieć ? - odparłem, a zaraz po tym się zaśmiałem. - Pesel, rozmiar spodni ?
Zaśmiała się równo ze mną, lecz nic nie odpowiedziała. Czekała na mnie.
- No, a więc... Jestem Niall James Horan, urodziłem się trzynastego września, w Mullingar. Pochodzę z Irlandii. Drugie imię odziedziczyłem po moim ojcu chrzestnym. Moje imię wybrał mój starszy brat Greg. - zamyśliłem się. - Wiem ! Mam ciekawostkę. - posłałem jej uśmeich, sięgający oczu. - Jestem leworęczny. - zaśmiała się, a ja spojrzałem na nią kątem oka.
Patrzyła przed siebie zamyślona.
- Co chciałabyś o mnie jeszcze wiedzieć ? - spytałem. Spojrzała na mnie i wzruszyła ramionami.
- O twoich zainteresowaniach z dzieciństwa, co lubiłeś robić. Jakich przyjaciół miałeś. - odparła, patrząc przez chwilę, w moje oczy.
- Lubiłem grać w piłkę nożną. Grałem nawet w szkolnej drużynie. Lubiłem także łazić po drzewach... - wyszczerzyłem ząbki i dodałem - Przez co miałem złamaną nogę.
Zaśmiała się i powiedziała.
- Co nie dziwne, bo ja także miałam wypadek przez upadek z drzewa. Skręcony staw skokowy w kostce. - uśmiechnęła się szczerze.
- Może ty byś mi teraz coś o sobie powiedziała? - odwzajemniłem uśmiech.
Westchnęła i powiedziała smutno:
- A już miałam nadzieję, że będę mieć co dopisać na swoim blogu... - aktorsko się zasmuciła i zaśmiała się krótko. Szturchnąłem ją lekko, a ona wybuchnęła śmiechem.
- Uwielbiasz się śmiać jak ja - powiedziałem.
Wzruszyła ramionami i znów się zapatrzyła. Nie wydałem z siebie żadnego głosu, ona także. Już miałem coś powiedzieć, lecz ona była szybsza.
- Emily Christie. Urodzona dziewiątego września w Birmingham, starszy brat Mike. Zainteresowania z dzieciństwa: taniec, muzyka i koszykówka. Mieszkam tu, w Londynie z Tatą i Mike'iem. - skończyła.
W tej całej opowiastce coś mi się nie zgadzało.
- A twoja Mama ? - spytałem.
Emily przygryzła wargę i splotła swoje dłonie. Popatrzyła na mnie, a w jej oczach dostrzegłem łzy. Mała kropelka płynu, spłynęła po jej lewym policzku. Starła ją pośpiesznie rękawem bluzy i westchnęła cicho.
- Jeżeli nie chcesz, nie mów. - powiedziałem szybko, robiąc dziwny gest rękoma i żałując, że zadałem to pytanie.
Chlipnęła cicho i odparła, pocierając dłoń i dłoń:
- Nie... Tylko... - przerwała i znów się zamyśliła. - Moja Mama zmarła dwa lata temu, na wylew. - szepnęła.
Moja szczęka opadła na "ziemię" z zakłopotania. Zaraz jednak się zreflektowałem i ją zamknąłem. Westchnąłem cicho, nie wiedząc co powiedzieć.
Otworzyłem buzię, chcąc coś powiedzieć, lecz przerwała mi zamaszystym ruchem ręki.
- Nie przepraszaj... Nie wiedziałeś...
Przytaknąłem głową, bo na tyle było mnie teraz stać. Ogarnęła mnie nieoparta chęć przytulenia blondynki. Szliśmy uliczką przy starych magazynach.
- Tak właściwie, to gdzie idziemy ? - spytała po kilku minutach marszu w ciszy.
Wzruszyłem ramionami.
- Może cię odprowadzę? Już trochę późno.
- A Jenn ? - spytała zmartwiona.
- Jennifer jest ze Stylesem, a on bardzo dobrze wie, jak się nią zaopiekować. - powiedziałem, a ona się uśmiechnęła.
- Coś między nimi jest. Już na pierwszy "rzut oka" to widać. - powiedziała, uśmiechając się pod nosem.
"Boże ! Co za ironia..." - pomyślałem, opuszczając ramiona z zrezygnowania, a dłonie wcisnąłem w kieszeń.
Spojrzałem na blondynkę kątem oka i zauważyłem, że jej zimno. Tak przynajmniej przypuszczałem. Pozwoliłem, by wyprzedziła mnie o kilka kroków i szybko zciągnąłem z siebie swoją szarą bluzę i zarzuciłem jej na ramiona.
Spojrzała na mnie zmieszana, lecz nie zaprotestowała. Uśmiechnęła się przyjaźnie i wsunęła ręce w rękawy.
Szliśmy wciąż w milczeniu i nawet nie zauważyłem, gdy nasze ramiona zaczęły się o siebie ocierać. Złapałem ją lekko za łokieć i zmusiłem ją do zatrzymania się. Może "zmusiłem" jest tu za "obcesyjnym" słowem, bo gdy ją złapałem, od razu się zatrzymała, patrząc na mnie zdezorientowana. Popatrzyłem na nią przez chwilę, a potem mocno przytuliłem.
Oczekiwałem, że zacznie się wyrywać, czy wyzywać mnie od takich czy owakich. A tu ponownie miła niespodzianka. Wyciągnęła ręce i oplotła je, wokół moich pleców. Odetchnąłem z ulgą i odrobinę mocniej przycisnąłem ją do siebie. Idealnie (można, by rzec) wpasowała się między moje lewe, a prawe ramię.
Czułem na swojej klatce piersiowej jej oddech. Ciepły, równomierny, delikatny.
- Dzięki. - szepnęła nagle.
- Za co ? - spytałem, kładąc jej brodę na czubku głowy.
- Sama nie wiem... Ale jestem ci wdzięczna za dzisiejszy dzień.
Zaśmiałem się, a raczej prychnąłem. Odsunęła się lekko ode mnie. Zadarła odrobinę głowę, by móc spojrzeć mi w oczy. Choć już się ściemniło, dokładnie widziałem rysy jej twarzyczki. Na jej buźce majaczył uśmiech. Kąciki moich ust podniosły się, odsłaniając rząd białych ząbków w aparacie.
Nachyliłem się lekko, ale nie za szybko, by jej nie odstraszyć.
Ona jednak nie odsunęła się. Wspięła się na palce i wpiła swoje usta w moje.
Odwzajemniłem pocałunek i na swoich wargach poczułem, że się uśmiecha. Odsunęła się ode mnie z cichym cmoknięciem i spojrzała na mnie przepraszająco.
- Przepraszam... Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło. - zapaliła się nad nami lampa i ujrzałem jej rumieńce.
Uśmiechnąłem się zawadiacko i jeszcze raz musnąłem jej usta. - To ja powinienem cię przepraszać. - powiedziałem, a ona wtuliła się w moje ramiona.
Słodka Emily...

I teraz nie ma ! Wrobiłyście mnie ! :D Znaczy sama się wrobiłam,a wy to wykorzystałyście :D Teraz 5 komentarzy = nowy rozdział :D
Nie ma nie :D Za wszystkie błędy przepraszam. xx
Komentujcie, moi drodzy czytelnicy. :*



A tak na marginesie: czy tylko ja uważam, że teledysk do Live While We're Young, będzie najlepszym teledyskiem ? :D
Tutaj kilka zdjęć z planu teledysku:
(via. One Direction Polska, FB)







Piosenka siódma.


   Bo dziś tak w ogóle święto Liama ! :) Tak jest ! Dziś urodziny naszego Payne'a ! xx. Tak więc, nasz mega przystojny Daddy. *.*




- No i wiesz, podszedł do mnie. Oczywiście przeprosił chłopaków i dziewczyny, no i podszedł i spytał czy nie zechciałabym z nim się dziś po południu przejść ! - zdawała mi swoją relację ze spotkania w Centrum z Harry'm.
- To ekscytujące... - odparłam beznamiętnie, przecierając swoje okulary.
Jenn spiorunowała mnie wzrokiem. Mój wyraz twarzy wykazywał małe zainteresowanie, a oczy były podkrążone.
- Nie sypiasz. - stwierdziła, po krótkiej analizie mojego wyglądu.
- Niee... Ja tak zawsze wyglądam. - odparłam z sarkazmem. Pokazała mi język.
- Reb...? - szepnęła, przysuwając się bliżej mnie. Zerknęłam na nią pytająco.
- Co z ... ? Z Horanem ? - spytała i od razu odwróciła wzrok, jakby powiedziała coś, co mogłoby mnie zezłościć.
- A co ma być ? - odparłam pytaniem, na pytanie. Wzruszyła ramionami. - Nic nie jest. - oznajmiłam, mało przekonywującym tonem. - I nic nie będzie... - dodałam, patrząc gdzieś w bok.
 Jennifer spojrzała na mnie krzywo. Spojrzałam na nią zmęczonym wzrokiem.
- I co ? Nie powiesz mi chyba, że ani odrobinkę, nie bije ci szybciej serce, gdy go widzisz... ?! - warknęła, z założonymi rękoma.
Temu nie mogłam zaprzeczyć. Biło mi szybciej serce. No może odrobinkę. Ale nie mogłam tego powiedzieć głośno. To było małe zauroczenie w gwiazdorze. Niczym wielkie fanki jakiegoś młodego piosenkarza, czy tam aktora. Uważają, że ich "kochają"...
- Nie. Oh, Jenn... To nie jest jak z tobą i tym Stylesem. Ty mu się na prawdę podobasz, i on tobie także. I ty z nim gadasz, on chciał od ciebie numer. Prosi o spotkania... - rozłożyłam bezradnie ręce.
Wyraz twarzy miała nieobecny, a oczy wpatrywały się w jeden punkt za oknem.
- Jesteś idiotką. - mruknęła. Spojrzałam na nią zdezorientowana. - A Niall, co niby robi ? On jest w tobie za-ko-cha-ny ! Bardziej niż, nawet ja w Stylesie. - mocno zaciskała zęby. Westchnęłam, kręcąc głową.
Nie miałam pojęcia co robić. Co powiedzieć. Jennifer, jako moja przyjaciółka doskonale wiedziała, jak się czuję, ale nie mogła zrozumieć tego, że nie "szaleję", za sławnym Horanem z One Direction.
- Jenn... - zaoponowałam, ona jednak przerwała mi gestem dłoni.
- Daj mu szanse. Nie mówię, żebyś od razu mu powiedziała, że "nie i koniec", ani, że "tak, ojej kocham cię !" - otworzyłam usta, by coś powiedzieć, lecz szatynka kontynuowała. - Daj mu czas. Daj sobie czas. Może coś zaiskrzy... A jeżeli nie, no to cóż. - wzruszyła ramionami.
- Jenn, na prawdę doceniam, to co dla mnie robisz...
- Co ja niby robię ? Chcę po prostu, żebyście dali sobie czas ! - prychnęła. - Harry zaprosił NAS, do nich w sobotę po południu. - dodała, podkreślając słowo NAS.
- Iii ? - spytałam nierozumiejąc jej 'aluzji'
- Ja idziemy. - oznajmiła.
- Może bym się taty spytała ? Przecież ich nie zna. - moja mina chyba wyrażała wszystko, bo Jenn opuściła ramiona zerzygnowana i pozwoliła kontynuować. - Mój Tata, może i jest "lajtowy", ale bez przesady... - mruknęłam.
- A daj sobie spokój. To przełożę to spotkanie, żebyśmy najpierw spotkali się na mieście. Żebyś się "rozeznała" w towarzystwie. - posłała mi sztuczny uśmiech. Odwzajemniłam go, a ona się zaśmiała.
- Jesteś głupia. - mruknęłam wstając z łóżka i kierując się w stronę drzwi.
- Też cię kocham. - zaśmiała się kpiąco i wyszła za mną.
Schodząc po schodach układałam w myślach dobre zaczęcie rozmowy z Tatą. Mój Tata był najlepszy, ale to nie zmieniało faktu, że zgadzał się na to, żebym wychodziła gdzieś na miasto z chłopakami, którymi On nie zna. Troszczył się o mnie jak nikt inny. No, oczywiście Mike, Jenn, ciocia Mia i wujek Jacob. To była moja najbliższa i zarazem najlepsza rodzina.
Usłyszałam jak krząta się niezdarnie po kuchni, przesuwając co chwila coś, co stawało mu na drodze. Pociągnęłam nosem i poczułam smakowitą woń sosu ze schabem.
- Dad?
- Tak Baby ? - Tata wychylił głowę z kuchni.
W buzi miał widelec, a na brodzie miał trochę sosu. Uniosłam kąciki ust w słabym uśmiechu.
- Hm... Nie wiem od czego zacząć... - splotłam swoje dłonie.
- Oh, no wujku. Poznałyśmy tych chłopaków z One Direction i oni nas zaprosili na miasto. - wyjaśniła Jenn.
Tata spojrzał na nas badawczo, przymrużył oczy, mieżąc nas wzrokiem.
- A ile oni mają lat, hę ?
Jenn kalkuluje w głowie szybko daty urodzenia chłopaków i mówi:
- No jeden ma siedemnaście, trzech ma osiemnaście i jeden ma dwadzieścia. Ale wujku, obiecuję ci, są odpowiedzialni. I nie idziemy same. Będzie też Sarah i Ally. - mówi to tak naturalnie i spokojnie, aż jestem pełna podziwu.
Zerknęłam na Tatę, który myślał, nieobecnymi oczyma, o tym wyjściu na miasto.
- Muszę ich poznać. - oznajmił, wracając do gotowania. Odetchnęłam z ulgą. Usłyszałam, po chwili, że Jennifer też. Wypuściła mocno powietrze z płuc. Zerknęłam na nią. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Na mojej także się on pojawił.
Z ruchu jej warg wyczytałam "Widzisz!". Puściła mi oko i usiadła na krzesłeku.
- Dzięki Tato. - szepnęłam, całując Tatę w policzek.
- Spoko, od czego ma się kochanego Dad'iego?
 Uśmiechnął się i podniósł do swoich ust, łyżkę pełną sosu. Wyciągnął język, próbując parującej smakowitości. Uśmiechnął się pod nosem i szepnął "Pyszne jak zawsze."
Śmiejąc się, do siebie poszłam za Jenn do góry.

***

Zszedłem po schodach powoli na dół. Schodząc potknąłem się o leżące na ostatnim schodku spodnie Zayna. Zmemłałem przekleństwo pod nosem i wszedłem do kuchni, w której byli chłopcy.
- Ooo. Patrzcie kto raczył wyjść z pokoju. - zaśmiał się Zayn.
- Przymknij się. - machnąłem na niego ręką. - Przez twoje gacie, bym się zabił. - wskazałem ręką na klatkę schodową. Chłopaki wybuchnęli gromkim śmiechem.
- O, przepraszam blondasku. - uśmiechnął się kpiarsko, podchodząc do mnie i chciał mnie przytulić, ale odepchnąłem go. Zaśmiał się i skoczył na mnie.
- A w ryj byś nie chciał ? - zaśmiałem się, gdy ze mnie zszedł.
- Tak, tak. Na później te wasze czułości. - mruknął Louis, dając nam obydwóm po głowach. - Co dziś robimy ? Wujcio Simon dzwonił ? - nikt mu nie odpowiedział.
Popatrzyliśmy się po sobie. Do mnie na pewno Simon, by nie zadzwonił. Zazwyczaj kontaktował się z Louisem i Harrym. Ale ze mną nigdy. No chyba, że dzwonił na stacjonarny, lub, gdy chłopaki nie odbierali.
- Czy tylko ja w tym domu jestem pełnoletni ? - powiedział z naciskiem na "pełnoletni". Zaśmialiśmy się i zaprzeczyliśmy mu. - No, a ja właśnie czasem tak się czuję. - mruknął, siadając na tak zwanej "wysepce", na środku kuchni.
- Może dlatego, że jesteś najstarszy ? - zamruczał mu Hazza do ucha. Louis, zmroził go wzrokiem. - Dobra już do niego dzwonię. - dodał i wyciągnął telefon, przykładając go do ucha.
- Simon ? Cześć wujku. - odpowiedź Simona. - Tak, dokładnie. Czyli, że nic ? - ponownie odpowiedź. - Okej. No, to cześć. Jak coś dzwoń. - patrzymy na niego wyczekująco. Uśmiecha się do nas szeroko i krzyczy na cały dom: -Woolnee !
Klaszczemy w dłonie i z zadowoleniem wyjmujemy z lodówki kilka piw i kierujemy się w stronę salonu. Siadam obok Zayna i Liama. Louis siada na fotelu, a Hazza kładzie się na podłodze.
Liam zauważa wolną kanapę i skacze na nią zadowolony. Kręcę rozbawiony głową i sięgam po pilota. Nagle rozlega się dzwonek do drzwi. Każdy patrzy po sobie i na sam koniec patrzą wszyscy na mnie.
- No tak ! Bo Horan najmłodszy ! - mruczę i posyłam Hazzie "zabójcze" spojrzenie.
Szuram stopami po panelach. Przecieram oczy i ziewam przeciągle. Nie patrząc przez wizjer otwieram drzwi i zaraz tego żałuję. Mogłem spojrzeć i dogadać się z chłopakami, czy wpuszczamy naszego gościa czy nie.
- Cześć ! - blondynka całuje mnie w policzek i wchodzi do domu.
- Cześć, Perrie. - mówię pod nosem i zamykam za nią drzwi.
Perrie kieruje się do salonu i rozsiada się obok Zayna, całując go przesadnie. Gdy oni się migdalą, my wymieniamy zemdlone miny. Gdy odrywają się od siebie, ja siadam obok nóg Liama.
- To oglądamy mecz ? - pyta Hazza i uśmiecha się do naszej czwórki złośliwie. Perrie nienawidzi oglądać meczów, a tym bardziej z nami.
- A Danielle i Eleanor nie przyjeżdżają ? - pyta nagle.
 Kręcimy przecząco głową. Spogląda na Zayna, który nie zwraca na nią uwagi. Lubię Perrie i to bardzo, ale ostatnio zaczęła zachowywać się bardzo dziwnie. Zaczęła byś nieznośna ! Nawet Zayn to powiedział. Na szczęście już za kilkanaście godzin wracała do siebie.
 Kurczę, ciężko mi tak myśleć o ukochanej mojego 'brata', ale naprawdę stała się nieznośna. Danielle i Eleanor, potrafią się bez problemów z nami dogadywać. Nie mają pretensji do Loui'ego i Liama, gdy oni chcą spędzić z nami trochę czasu. Gdy coś im się nie podoba, nie kręcą nosem, tylko mówią prosto z mostu. I nie wrzeszczą (tu podkreślam wrzeszczą), gdy chłopaki im coś powiedzą, co im się nie spodoba...
- Idę się przejść. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Hazzy, podniósł się z podłogi i walnął mnie w ramię. - Chodź ze mną. - kieruje słowa do mnie. Wstaję niechętnie i idę za Harrym.
- Zaczekaj pójdę po bluzę. - mówię i gnam na górę po coś cieplejszego.
 Gdy zbiegam po dwa schodki na dół, Harry jest już na zewnątrz. Głowę ma uniesioną, a wzrok wbity w niebo.
- Gdzie idziemy ? - pytam, wciągając na siebie swoją czarną bluzę z kapturem. Hazza wzrusza ramionami i idzie w stronę Centrum. - Do Centrum ??
- O Jezu. Chodź. - wzdycha, a ja już bez żadnych pytań idę za nim.
Gdziekolwiek miałby mnie zaprowadzić.





_______________________________________________________________________________
Siódmy rozdział ! :)
Nie mogłam wytrzymać :D Złamałam swoją zasadę :D Tak więc 3,4 komentarze = Nowy rozdział :)
Za wszelkie błędy przepraszam i komentujcie. ;)

Ems. xx

wtorek, 28 sierpnia 2012

Piosenka szósta.

Patrzyłem w jej zielono-szare oczy, i czułem, że moje ciało rozpala od środka. Najchętniej bym ją teraz pocałował, ale nie mogłem. Czułem jak mocno i szybko bije jej serce. Nadal obejmowałem ją w pasie, a ona się nie sprzeciwiała.
- Wszystko OK ? - usłyszeliśmy głos Zayna, prawdopodobnie i od razu się od siebie odsunęliśmy.
- Tak, tak ! Już, zaraz idziemy. Emily chyba znalazła telefon ! - załgałem, a ona uśmiechnęła się zawstydzona. Puściłem jej oko i zaczął szukać telefonu.
- Mam. - szepnąłem po chwili, wyciągając spomiędzy szafek mały, czarny elemencik.
 Pokiwałem jej nim przed nosem. Chciała już go chwycić, ale go podniosłem do góry. Opuściła ramiona zrezygnowana, wyciągając do góry rękę. Na nic jej to było, bo i tak byłem od niej wyższy
- Horan ! - warknęła władczo, wyciągając swoje ciało w stronę telefonu.
- O, wreszcie użyłaś mojego nazwiska. - zaśmiałem się gardłowo i stanąłem na palcach.
Uniosła jedną brew w zamyśleniu. Rozważała różne opcje odzyskania telefonu, ale ta, którą zastosowała, wydawała się być najlepsza. Podniosła ręce, zbliżając się do Nmnie. Trafiła w czuły punkt, farciara.
- Emily, proszę nie... - zaoponowałem, zginając się w pół.
- Oddaj telefon po dobroci... - mruknęła, łaskocząc mnie dalej. Wierciłem się, śmiejąc się i wyginając.
- Po... Po jakiej... Dobroci ? - mówiłem w przerywkach od śmiechu. - Łaskoczesz mnie ! Przestań ! - błagałem.
 Nagle to ja przejąłem nad nią władzę. Zacząłem ją łaskotać, a ona położyła się ze śmiechu na podłodze.
- Dobra, dobra ! Stop !
- A co tu się wyrabia ?! - zaśmiał się radośnie Louis, patrząc z niedowierzaniem na naszą dwójkę, tarzających sie po płytkach.
Właśnie klęczałem nad nią, nachylając swoją twarz nad jej.
Na to raczej nie było wytłumaczenia...



 Dni mijały powoli. Przestałam się odzywać do Horana. Dzwonił, a ja nie odbierałam. Pisał, ja nie odpisywałam. Chciałam stłumić jego uczucie do mnie. I nie chciałam, żeby moje uczucie do Niego zakiełkowało ! Czy to było takie trudno do zrozumienia... ?
- Reb ?! - usłyszałam krzyk, dochodzący z kuchni.
- Czego ? - odparowałam.
- Nie czego, tylko jak cię wołam to zejdź ! - warknął i posłusznie zsunęłam się z łóżka, wciskając stopy w kapcie i zeszłam na dół.
- Czego ? - powtórzyłam i przeciągle ziewnęłam.
 Mike niczym zagubione dziecko we mgle, otwierał co chwila inne szafki w poszukiwaniu czegoś. Jak mniemam było to coś do jedzenia. Spojrzał na mnie wyczekująco, jakbym czytała mu w myślach i czekał na odpowiedź
- No, gdzie jest mleko ?! - spytał, jakby to było oczywiste, że o to zapyta.
Wskazałam palcem na szafkę, na dole w kącie kuchni, a drugą dłonią zakryłam sobie usta, ziewając.
- Obudziłem cię ? - spytał, nagle zmartwiony.
- Nie.. Aaww... ! - ziewnęłam przeciągle. - Nie spałam... - odparłam, siadając na krzesłku, które stało najbliżej mnie. Ziewnęłam ponownie i położyłam głowę na blacie stołu.
- Weź idź się połóż. - wskazał nonszalancko na schody. - Od tego twojego ziewania, także mi się zachciało spać. - dodał z ponurą miną, ziewając.
- Nie... - sprzeciwiłam się, lecz za chwilę mu przytaknęłam. - Przecież dziś nie idę do szkoły ! - palnęłam się dłonią w czoło.
- Niech żyje spostrzegawczość ! - rzekł z irytacją i usiadł na przeciwko mnie. - A czy nie przypadkiem do końca tygodnia nie idziesz ... ? Farciaro... ? - przypomniał.
 Uśmiechnęłam się do niego słabo.
- A ty głupku musisz zasuwać do szkoły... - wyszczerzyłam zęby w szyderczym i kpiącym uśmiechu.
Za wolno zareagowałam. Nie zdążyłam się schylić, a zimny śtuciec z cichym brzękiem uderzył o moją skroń.
- No głupi jesteś ?! - warknęłam, gdy dostałam łyżką.
Sprawca mojego bólu, szczerzył się w uśmiechu.
- No sama powiedziałaś, że jestem głupi.
- Idiota. - warknęłam, wczłapując się na schody.
- Też cię kocham ! - zaśmiał się gardłowo i odsunął krzesełko, wstając i sięgając po nowy sztuciec.
 Trzasnęłam za sobą drzwiami. Od razu poczłapałam do łóżka i na nie opadłam. Ziewnęłam przeciągle, po raz enty.
- No to mogę iść spać... - szepnęłam i zaraz zasnęłam.

***

 Dziś nigdzie nie jechaliśmy. Nie musieliśmy udzielać wywiadów, nie podpisywaliśmy niczego. Innymi słowy "dzień wolny!". O jak dobrze ! Na prawdę tego potrzebowałem.
 Emily nie odbierała ode mnie telefonów. Nie odpisywała na sms'y. Nie dawała znaków życia. Czemu ja muszę zakochiwać się w kimś, kto mnie nie chce... ? Nie mógłbym ulokować uczuć w jakiejś fance ? Nie... To by się nie udało. One są zaczarowane nami, a czasem "zakochane". Ale to jest przejściowe.
A ja nie chcę uczucia "przejściowego". A uczucie, którym darzyłem Emily Christie, nie było uczuciem "przejściowym". Wiedziałem to. Czułem to.
- Niall ? - Liam wpadł do mojego pokoju, bez pukania, rzucając się na mnie.
Zajęczałem z bólu, bo taki lekki to on nie był...
- Czego? - wychrypiałem.
- Idziesz z nami na miasto ? - spytał pogodnie.
- Nie chce mi się.
- Oj no, rusz ten tyłek i chodź z nami. - ponaglił, szturchając mnie w ramię. Ziewnąłem mu w twarz - Oh, ho ! - powachlował sobie dłonią przed nosem. - Kiedyś ty mył paszczę ?!
- Spieprzaj... - mruknąłem, odwracając się do Daddy'ego plecami.
- Chodź ! Idziemy wszyscy. Ja, Danielle. Loui i El. Zayn, Harry...
- To ja wam nie jestem potrzebny. - ziewnąłem, patrząc na niego zmrużonymi oczyma.
- A to się kiś w domu ! - machnął na mnie ręką w powietrzu i wyszedł. - A ! I umyj paszczę ! - zaśmiał się zza drzwi.
- No... - mruknąłem pod nosem i poszedłem dalej spać.




I zawitał szósty rozdział na mojego bloga ! :) Cieszę się, że jest ktoś kto wierzy we mnie i wspiera. :)

Patrycja, Cllaudia, Lena i Werka. :)
No i Wy, moi drodzy czytelnicy. :) Komentujcie. :)

Wpadłam na pomysł, że dopiero po 5 komentarzach będę dodawać nowe rozdziały :) To Was zmotywuje, do komentowania, a mnie podniesie na duchu ;P


Całuję, Ems. ^^ :*

sobota, 25 sierpnia 2012

Piosenka piąta.

  Wchodząc do szkoły po weekendzie, przyjmowałam wściekłe spojrzenia fanek One Direction. Nie kojarzyłam faktów, i nie zwracałam uwagi. Usiadłam przy Jennifer i Sarah. Przyglądały mi się z niedowierzaniem
- No, co ?! - fuknęłam w końcu.
Irytowało mnie, to w jaki sposób mi się przyglądały.
- Czemu nam nie powiedziałaś ? - spytała Jenn. Popatrzyłam na nią z dziwną miną.
- Że chodzisz z Horanem... - uzupełniła Sarah. Wybałuszczyłam oczy.
- Fuck ! - warknęłam wstając.
  Skierowałam się do szafki tego palanta. Szczęście mi dopisywało, bo akurat stał przy swojej szafce. Trzasnęłam mu drzwiczkami przed nosem.
- Mógłbyś mi coś wytłumaczyć ? - warknęłam, ściągając na siebie wzrok kilkoro uczniów. Chris popatrzył na mnie z uśmiechem.
- Ale o co ci chodzi ? - spytał, słodko się uśmiechając.
- Nie udawaj, że nie wiesz... - powiedziałam, a moje oczy zapłonęły.
- Ale Emi... Ja na prawdę nie wiem o co ci chodzi ! - zapewnił mnie sztucznie.
  Ta jego sztuczność nie irytowała... A nie tylko mnie. Był tak sztuczny. Bezczelnie kłamał. I myślał, że każda może być jego ! Był taki pewny siebie.
- Taak ? Na prawdę ? A kto niby rozpowiedział, że chodzę z Irlandczykiem ?! - machnęłam ręką mu przed nosem. Zaśmiał się.
- Aah ! O to ci chodzi ! No po prostu wspomniałem Mabel, skąd mogłem wiedzieć, że rozpowie. - powiedział ze smutkiem, wzruszając ramionami. - Przepraszam?
 Warknęłam jedynie w odpowiedzi i ruszyłam do moich przyjaciółek.
- Co za tupet! Co za palant ! Co on sobie myśli ...? - mruknęłam. Jenn pochyliła się do mnie i szepnęła:
- Widział was w Infection ? - spytała.
- Skąd wiesz ? - popatrzyłam na nią ze zdziwieniem.
- Pisałam z Harrym. - pisnęła z radości. Wywróciłam oczami.
- I Harry ci to powiedział ? - przytaknęła. - No to spoko. Wszyscy już chyba wiedzą...

***


 Usiadłem na tarasie. Choć śnieg już powoli osiadał na ziemi, wciąż było w miarę ciepło. Miałem na sobie jedynie sweter i spodnie. Rozłożyłem się na leżaku, którego zapomniał wczoraj schować Zayn. Zaraz go wyręczę, tylko jeszcze chwilę odpocznę. Nic takiego, ostatnio przemęczającego nie robiłem, ale jednak byłem wyczerpany. I fizycznie i psychicznie.
Zakochałem się. Normalnie się zakochałem... A ona tego nie zauważała...
- Cześć. - przywitał się lokowaty i usiadł na leżaku obok. - Jak tam ? - spytał, wzdychając ciężko.
- Hej... Tak sobie... A tam ? - spojrzałem na niego kątem oka. Widać było, że także jest wyczerpany.
- A też nie za dobrze... - wzruszył ramionami, a kącik jego ust lekko się uniósł w bardzo, bardzo bladym uśmiechu. Na taras nagle wpadli Liam, Danielle, Louis i Zayn.
- Chodźcie na pizzę ! - zachęcił Zayn.
- Właśnie ! A nie zamulacie tutaj. - zaśmiała się Danielle, przytulając się do Liama.
Poczułem, że coś mnie kuje w sercu.
- Ja to w sumie mógłbym z wami pójść... - powiedziałem. Hazza mi przytaknął. - Tylko skoczę po kurtkę. - mruknąłem i pognałem na górę.
Usłyszałem, że ktoś za mną biegnie, przeskakując po dwa schodki.
 Zacząłem przerzucać rzeczy, szukając kurtki. Do pokoju wpadł Harry. Luknąłem na niego kątem oka. Rozejrzał się po pokoju i podszedł do okna.
- Masz. - rzucił kurtkę w moją stronę.
Złapałem ją jedną ręką. Chłopak z burzą loków na głowie, podszedł do mnie i mnie mocno przytulił.
- Nie trzymasz się za dobrze, prawda ? - spytał, z troską w głosie.
- Jest... Tak sobie... - chciałem okłamać sam, siebie. Było widać, że byłem lekko podłamany.
 Nie mogłem okłamywać bliskich. Nie chłopaków. Ich nie dało się okłamać. A już na pewno nie Harry'ego. Ten chłopak, był tak uczuciowy... Gdybym go okłamał, zraniłbym i jego. Chłopaki byli dla mnie jak bracia. Czasem, gdy sobie pomyślę, co by było, gdybym nie poszedł na przesłuchanie do X-Factor... Gdyby żaden z nas nie poszedł...
Potrząsnąłem głową, jakbym chciał wyrzucić tę myśl ze swojej głowy. Harry poklepał mnie po plecach.
- Czyli nie czujesz sie najlepiej ? - spytał ponownie.
Przytaknąłem cicho.
- Pocieszę cię... Bo ja też.

                                        ***

- Al, to na prawdę świetnie, że masz numer do Liama. A czy on nie ma dziewczyny? - powiedziałam głosem wypranym z emocji.
Ally zmroziła mnie wzrokiem, za to pytanie.
Na prawdę nie podzielałam entuzjazmu Ally. Liam miał dziewczynę, Ally kręciła z kolegą z Liceum... Ziewnęłam przeciągle. Jenn zatkała mi buzię, swoją dłonią. Gdy ją odsunęła, ja ponownie ziewnęłam.
- Jejku Emily ! - zaśmiała się Sarah. - Nie wyspałaś się, co ? - pokręciłam przecząco głową.
- Ostatnimi nocami, mało co śpię. Miewam jakieś dziwne sny. - powiedziałam, kładąc się na kanapach w kafejce.
Ally miała teraz godzinną przerwę, więc siedziałyśmy, by jej dotrzymać towarzystwa. Żadna z nas, nie miała ochoty włóczyć się po sklepach. Siedziałyśmy przy naszym "kącie", i rozmawiałyśmy jak to zawsze nastolatki.
- Emily. - syknęła nagle do mnie Al. - Podnieś się ! Moja szefowa idzie. - warknęła.
To ocuciło mnie i momentalnie się podniosłam. Westchnęłam, kładąc głowę na oparciu.
- Cześć wam. - weszła sympatyczna kobieta, która była szefową Ally.
- Cześć.
- Cześć Naomi. - przywitałyśmy się grzecznie. Przysunęła krzesełko do naszego kąta i usiadła.
- Co u was ? Jak wam dobrze... Zazdroszczę wam. - powiedziała, a my spojrzałyśmy na nią ze zdziwieniem jak jeden mąż.
Była bogata, miła, sympatyczna, stanowcza. Miała przystojnego, kochającego męża. Dwójkę uroczych dzieci. Czego chcieć więcej ?
- Czyli, że co ? - spytałam.
- No macie tak lajtowo... Nie przejmujecie się rachunkami w domu. Macie do roboty tylko naukę i pomoc w domu... Chciałabym wrócić do waszych lat. - puściła nam oko. - Dobra zmykam, zajrzałam zobaczyć co tu się dzieje i spadam. Pa - posłała nam całusa. - Trzymajcie się. - machnęła na pożegnanie i wyszła.
- Ona to jest zabiegana kobieta. - mruknęłam, a dziewczyny mi przytaknęły.
- O, tak. Ale jest kochana, prawda ? - powiedziała Ally.
Nie mogłyśmy się z nią nie zgodzić. Choć, gdy jej się coś nie spodobało, bywała nieznośnie irytująca, lecz była strasznie sympatyczna!
 Śmiałyśmy się rozmawiając o wszystkim i o wszystkich. Temat nasz zszedł na Mabel, Carlie i Sophie. Rozbawiało nas, każde ich zachowanie. Śmiałyśmy się żartując i pijąc czekoladę, kawy i herbatę.
- Ojej... Za chwilę kończy mi się przerwa. - mruknęła smutno Ally, zerkając na zegar, który w tle miał wieżę Eifflę.
- Przecież dziś piątek, to będzie raczej mały ruch, prawda ? - wzruszyła ramionami Jenn.
- Ale wiecie, muszę zrobić coś na kuchni. Zapewne będzie co do roboty... - wytłumaczyła.
- To ci możemy pomóc ! - wykrzyknęła, pełna entuzjazmu Sarah. Zaśmiałyśmy się i ruszyłyśmy do kuchni.

- A to gdzie odłożyć ? - spytała po raz setny Sarah. A my po raz setny wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Tam - wskazała palcem Ally, na wielką szafę, gdzie znajdowały się rzeczy takie jak: kawa, mleko, czekolada, cukier puder, cukier, sól, i tym podobne.
- Miałyśmy Al, pomóc, a nie zasypywać ją masą pytań. - zaśmiała się Jenn, na co Sarah obróciła się i pokazała jej środkowy palec.
Ponownie wybuchnęłyśmy śmiechem, choć nie było w sumie z czego się śmiać, lecz załączył nam się "syndrom śmiania z byle jakiej głupoty".
 Chodziłyśmy po kuchni, szperając w niektórych szafkach, miejąc nadzieję, że znajdziemy coś dobrego. Jednak Ally, gdy zobaczyła nas, zbiła po łapach i oznajmiła, że dziś to raczej koniec "pomagania Ally w kuchni". Gdy kończyłyśmy sprzątać, usłyszałyśmy dziwnie znajomy głos:
- Puk, puk ? Jest tu ktoś ?
- Tak, tak ! Już! - powiedziała, świergotliwie, jak na dobrą kelnerkę przystało i wyparowała z kuchni, a my za nią.
Dziewczyny już wyszły i miło przywitały Tego Kogoś, kto zagościł do Infection. Ja zaś musiałam znaleźć swój telefon. Szukając, nawet nie spostrzegłam, że w rozmowie przybyłych osób wpadło moje imię.
- Emily ? Em jest w kuchni. Szuka telefonu. - powiedziała beznamiętnie Ally.
- Idź ! Idź jej pomóż ! - ponagliła Sarah.
 Szperając między szafkami, próbowałam doszukać się czegoś, co miało być moim telefonem.
- Pomóc ci ? - spytał męski głos. Był trochę zawstydzony, a jego poliki oblał słodki rumieniec.
 Odwróciłam się szybko, potykając się o kabel od lodówki i zamrażalki. Wszystko działo się tak szybko. Już prawie łupnęłam tyłkiem o płytki, ale On mnie w ostatniej chwili złapał w pasie.
Teraz to ja oblałam się rumieńcem.
- Nic ci nie jest ? - spytał z troską. Pokręciłam przecząco głową. Odetchnął z ulgą.
- Dziękuję. - także odetchnęłam.
 Moje serce waliło jak oszalałe. Czułam się jakbym płonęła na stosie. Oddychałam ciężko ze strachu. Uśmiechnął się do mnie zawadiacko. Moje serce przyspieszyło, a rumieniec na polikach, oblał już całą twarz.
 Przełknęłam głośno ślinę. "Rebecca, myśl trzeźwo. To jest jakiś podrywacz. Zwykły podrywacz"- mówił mózg.
 "Szalejesz za nim. Przecież wiesz, że nie jest taki jak Inni Gwiazdorzy. Czujesz to..." - mówiło serce.
 "Ja to się między tych dwoje nie mieszam..." - odparł obojętnie instynkt.


________________________________________________________________________________

Cześć, cześć. :)
Jest i piąty rozdział. :) Podoba się ? = komentujcie. :)


Pozdrawiam, wszystkich czytających i odwiedzających. Dziękuję. :)

Miesięcznica. :D *.*

No heej : D

  Dziś mija równiuteńki miesiąc odkąd zaczęłam bloga z tym opowiadaniem. :) U góry jak widać zdjęcie z Naszych kochanych i ulubionych Video Diary z czasów X-Factora. :D Tęsknicie za tymi czasami ? Bo ja bardzo ! :) Lecz nie o tym dziś mowa. :) 

  Z okazji "miesięcznicy", mam zamiar dodać sporo zdjęć chłopców, kilka moich ulubionych filmików.
Chciałam poruszyć ostatnią sprawę, jeszcze gorącą. Domyślacie się Directioners ?
Chodzi mi o Malika... Ale to później. A teraz kilka zdjęć naszych chłopców. :)

Zaczynamy od Pana Horana. :) Mojego najukochańszego Irlandczyka, o pięknych niebieskich oczach. :)








Teraz czas na naszego największego "debila" :D



Według mnie nasz Tommo zrobił się bardzo przystojny *.* I do twarzy mu z tym lekkim zarostem. *.*

Od Tommo przechodzimy przez Larry'ego *.*




Do Loczka. :)



Teraz czas na "Vas Happenin?!" Domyślacie się o kogo chodzi, prawda ? :D



A na koniec Ten najromantyczniejszy. *.*

  





A tutaj wszyscy. :)




A jaki jest Wasz ulubiony Bromance ? *.* Mój Larry, to oczywiste. ♥ Ziam i Niam. ♥
Odp. w komentarzach. :)



***
  Teraz chciałam poruszyć temat Zayna i ostatnich wydarzeń. Działo się bardzo dużo w życiu Malika. Było mi go tak bardzo szkoda, gdy czytałam jego przedostatni i ostatni tweet.    Ostatnio w ogóle mało się uśmiechał. Te hejty Go tak przytłoczyły, że nie musiał dać sobie na trochę luzu. Także hejty o Perrie i aferę z tą dziewczyną. Malik jak wiemy lubi wypić i zapalić, no cóż.  Te hejty były bezpodstawne, a na dodatek niektóre "fanki" to pisały. 
  Dla mnie najważniejszy jest uśmiech i radość chłopców. :)
1D szczęśliwi = Ja ucieszona :D

+ filmik, który wzruszył mnie do końca. Obejrzyjcie, naprawdę warto !

 Zayn Malik.

I inne filmiki: Niall tańczy ! *.*

Horan tańczy Shakirę <3
Pobudka Zayna i Hazzy. :D
1D - sexy moments *__*
Li i Niall - I'm sexy and I know it !

____________________________________________________

  Już za moment pojawi się piąty rozdział. :)
Czekam na komentarze i kolejne odwiedziny. :)

                                                                       Pozdrawiam. ^^



"Bo fani odchodzą... Ale Directioners zostają z Nim..."

czwartek, 23 sierpnia 2012

Organizacyjnie.

Cześć wszystkim. :)

   Bardzo się cieszę, że mogę pisać dla Was. :) Nawet nie wiecie jak miło było widzieć te wszystkie komentarze. :) Na poprzednim blogu, na którego niestety nie mogłam się zalogować, więc przeniosłam się na nowego, było tak dużo odwiedzin i dużo dobrych komentarzy, które mi z ciężkim sercem było zostawiać.
   Mam nadzieję, że dalej będziecie mnie wspierać i komentować. Dzięki Wam - komentującym - czuję, że robię coś dobrego :) Coś w czym jestem dobra. :)
   Dziękuję Wam jeszcze raz. :*
A tutaj Nasi kochani:








Piosenka czwarta.

A tu mamy zdjęcie naszego najukochańszego, najprzystojniejszego, najmilszego, najsłodszego Irlandczyka na świecie !





- Niall... - zaoponował Louis. - Proszę cię po raz ostatni. Wstawaj ! - warknął nad moją głową, ściągając ze mnie kołdrę.
- Niee... Błagam. Zostawcie mnie... Jak się wyśpię to do was dojadę. - mruknąłem, zachrypniętym głosem.
Położyłem sobie poduszkę na głowie. Nagle jakieś siedemdziesiąt pięć kilo rzuciło się na moje ciało. Jęknąłem cicho i zrzuciłem kilogramy na podłogę. Usłyszałem śmiech Harry'ego.
- Niall. - usłyszałem poważny głos Paula. Ściągnął mnie za nogi z łóżka. - Dziś podpisywanie płyty... Nie obchodzi mnie to, że jesteś śpiący. Mogłeś się położyć wcześniej spać.
- Mówisz jak moja mama... - mruknąłem.
Paul zaśmiał się mocnym barytonem. Louis i Harry mu zawtórowali. Do pokoju wpadł Zayn. Miał na sobie jeansowe spodnie, białą koszulę i kamizelkę jeansową. Włosy ładnie (jak zwykle) ułożone, kolczyk w uchu na stałym miejscu.
- Niall ! Weź sobie nie żartuj ! Nawet ja już wstałem ! I już fryzurę ułożyłem ! - wskazał na siebie od stóp do głów. - Liam, też za chwilę będzie gotowy. Ruszaj dupsko, bo zaraz Danielle i Eleanor tu będą. Idź się ogarnij. - powiedział wypychając mnie z pokoju do łazienki. Wrzucił mi ciuchy przez drzwi.
- Szybko ! - rozkazał i wszyscy wyszli. Popatrzyłem się na chłopaka w lustrze. Powtarzał moje ruchy, zgodnie ze mną.
- Daję ci jeszcze dziesięć minut ! - usłyszałem krzyk Zayna, prawdopodobnie był kierowany do mnie.
Cmoknąłem cicho, wkładając białą koszulkę z czarnym napisem "slow". Blondyn w lustrze poprawił koszulkę i zaczął zakładać jeansy, luźne, ale nie za luźne. Ja zaś wcisnąłem na głowę swojego fioletowego fullcapa. Chłopak powtórzył czynność, przyjrzałem mu się uważnie. Oczy miał podkrążone, zapewne połowę nocy nie przespał...
Westchnąłem i wyszedłem z łazienki, która znajdowała się w moim pokoju. Skierowałem się do salonu, gdzie byli już prawie wszyscy.
Zayn i Liam przepychali się przed lodówką. Hazza, Dan i Louis dyskutowali o tym jak Loui powinien się ubrać na jeden w wywiadów. Paul rozmawiał z Joshem na kanapie obok. Opuściłem ramiona i skierowałem się do lodówki.
- Malik ! Oddaj mi to mleko ! - zarządał Liam.
Payne próbując mu wyrwać karton, położył mu się na plecach. Zayn przechylił się do przodu, podnosząc rękę, w której był karton, do góry. Liam wytrącił Zayn'owi karton z mlekiem i jego zawartość została wylana na mnie.
Zacisnąłem usta w wąską linię, by nie wydrzeć się na roześmianych całą sytuacją chłopców (Malika i Payne'a).
- Horan idź się przebierz. Zaczekamy przecież... - odprał Paul.
Zmemłałem w ustach przekleństwo i ruszyłem do pokoju. Nie miałem humoru... To było widać.


                                                                                                            ***

  Weszłam do Centrum. Kierowałam się w stronę "Infection". Potrzebowałam dobrej, mocnej gorącej czekolady, która w Infection była przepyszna ! Mijałam wiele dziewczyn, chłopaków. Par... Weszłam szybkim krokiem do kafejki i zajęłam swoje stałe miejsce.
- Cześć. - usłyszałam męski głos nad sobą. Spojrzałam w górę.
- Jeszcze ciebie mi tu brakowało... - mruknęłam, do blondyna.
- Co ciebie tak we mnie denerwuje ? - spytał.
Musiałam go urazić tym zdaniem, ale co mnie to...? Popatrzyłam na niego z zażenowaniem.
- Nie wiem... Może jeszcze trzeba było napisać, że blondynka z czerwonymi końcówkami ? - mruknęłam po chwili ciszy. Przełknął głośno ślinę i zarumienił się.
- Skąd... Fanki z twojej szkoły, tak ?
 Przytaknęłam mieszając łyżeczką swoją czekoladę. Oblizałam ją kładąc na blacie i upiłam jeden duży łyk. Rozpaliło mnie w gardle. Mmm...
- Po co tu przyszedłeś ? - spytałam.
- Po podpisywaniu płyt, zachciało mi się czegoś słodkiego... - powiedział wzruszając ramionami. Spojrzałam blondynowi przez ramię i ujrzałam Chrisa.
- O nie. - szepnęłam załamana. - Słuchaj, teraz udawaj, że jesteśmy razem, OK? - powiedziałam, to tak szybko, aż myślałam, że mnie nie zrozumiał.
- Cześć Emily ! - rozpromienił się, wyszczerzając zęby, za to mojego towarzysza spiorunował wzrokiem.
- Cześć Chris. Ehm... Poznaj mojego chłopaka Nialla. - powiedziałam, wskazując na Irlandczyka.
Niall machnął ręką na przywitanie. Chris wybałuszczył oczy, spoglądając to na mnie to na niego. To znów na mnie.
- Ten z One Direction ? - upewnił się. Niall przytaknął i spytał:
- Co cię tu sprowadza?
 Chris przyjrzał mu się badawczo i podniósł brodę nonszlancko.
- Uwielbiam tą kafejkę. Zawsze tu przychodzę pomyśleć. - powiedział.
A to szczyl ! Ja to mu kiedyś powiedziałam, gdy mnie spotkał w Infection. Niall poczuł, że spinam mięśnie rąk, a paznokcie wbijam w obicie siedzeń. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się pocieszycielsko.
- No, to hm... My musimy lecieć. - Niall sięgnął po moją dłoń i pociągnął mnie, abym wstała.
Choć nie wiedziałam, co kombinował, nie wiem czemu, ale zaufałam mu.

- Hahaha ! - zaśmiałam się, zginając swoje ciało w pół. Niall mi zawtórował.
- Czyli, on to taka ofiara losu ? - spytał nagle odbiegając od tematu.
Przytaknęłam ścierając łzy śmiechu z policzków.
- W sumie... Nie jesteś taki zły. - przyznałam, uderzając przyjacielsko niebieskookiego w ramię.
- A ty nie jesteś taka chamska. - wyszczerzył zęby w uśmiechu, ukazując białe zęby, na których był aparat.
Szliśmy w stronę jakiejś restauracji. Przez niespełna pięć minut nic nie mówiliśmy.
- Przepraszam... - szepnął nagle.
- Za co ?
- Za ten ostatni mój wybryk... Nie wiem co mnie poniosło. - powiedział.
Przyjrzałam mu się. Gdyby nie był sławny... Mogłabym go pokochać... Nie ! Rebecco Carson, nie.
- Nic... Nic nie szkodzi. - odparłam. Uśmiechnął się blado.
- Czyli... Czyli jesteśmy parą ? - ponownie wyszczerzył zęby, a ja szturchnęłam go przyjaźnie.
- Ha, chciałbyś ! - zaśmiałam się i zaczęłam biec.

_________________________________________________

Cześć, cześć. :)
Przepraszam, że taki krótki, no ale cóż :)
Musiałam założyć nowego bloga bo na tamtego nie mogłam się zalogować. 26 mija równy miesiąc jak piszę tę historie ! :)
Czekam na komentarze ! :*

Em. <3


P.S. Szczególne podziękowania dla Oliwii i Mileny. Dzięki Nim czuję, że robię coś w czym jestem dobra. Dziękuję Wam dziewczyny. <3

Piosenka trzecia.

- Mike ! Daj sobie spokój ! To TYLKO bransoletka ! - zawarczałam, gdy mój głupi starszy brat trzasnął moimi drzwiami.
Był zdenerwowany... A raczej cholernie wściekły za tę bransoletkę.
- NIE ! Nie obchodzi mnie to ! Masz mu ją oddać ! ROZUMIESZ ?! - wydarł tego ryja na cały dom.
 Byłam na niego zła. O co on robił tyle hałasu ? O jedną, głupią, małą błyskotkę. Nie miałam zamiaru oddawać ją Niall'owi. Był taki zadowolony, gdy w końcu zapiął mi ją na nadgarstku.
- Gdzieś to mam, że to słodki, boski piosenkarz z One dupson !! Masz ją oddać !! - zagrzmiał po minucie ciszy.
Teraz przegiął. Wparowałam do niego do pokoju i wydarłam się najgłośniej jak mogłam.
- CO TY TWORZYSZ ?! Od kąd przeprowadziliśmy się z Birmingham, drzesz się na mnie o byle co ! Spotkałam się z jakimś chłopakiem : źle ! Siedzę z przyjaciółką : też źle ! Opanuj się ! Nie jesteś moim panem, ani Ojcem ! Nie masz prawa mi rozkazywać ! I to TY zrozum ! Nikomu, nic nie będę oddawać ! - łapy mi się tak trzęsły, że drżałam już cała.
Odwróciłam się na pięcie i z trzaśnięciem drzwi wyszłam z pokoju i domu.
Chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce. Jak najszybciej. Biegłam przed siebie. Choć padało i pruszył śnieg, ja byłam w samym polarze i płaszcz miałam tylko zarzucony, bo w biegu nie zdążyłam nałożyć, tak jak się należy. Płatki śniegu, które jeszcze przed zetknięciem z ziemią były roztopione, krążyły wokół mnie. Oczy zaszły mi mgłą. Zatrzymałam się na chwilę, żeby założyć płaszcz, przetrzeć oczy z łez, by móc biec dalej.
Wiedziałam, gdzie chciałam się teraz znaleźć. Infection. To był mój teraźniejszy cel. Tam chciałam siąść, wypić dobrą czekoladę i pomyśleć. Pobyć sama. Dziś akurat Ally nie pracowała, więc jeszcze lepiej.
O mało nie wpadłam pod koła srebrnego volvo. Mężczyzna za kierownicą, wściekle zatrąbił i wymachiwał groźnie ręką, przez okno. Krzyknęłam jedynie "Przepraszam!" i biegłam dalej. Do swojego upatrzonego celu trafiłam jakieś dwadzieścia minut po zatrzaśnięciu drzwiami. Drzwi obrotowe, sunęły powoli, szurając wycieraczkami po chodniku. Wślizgnęłam się szybko i ze spokojem pociągnęłam nosem. Dziś niedziela, więc są pieczone ciasta. Już w przejściu można było poczuć aromat, pieczonego ciasta. Rozkoszowałam się zapachem, przez calą drogę do Infection. Ze spokojem i z wyrównanym oddechem, kroczyłam do mojej ubóstwianej kafejki. Mojej. W cale nie była moja, ale tak się zazwyczaj określa różne rzeczy, po mimo, że nie należą one do nas, prawda ?
Rozsiadłam się w kącie, gdzie zawsze siadałyśmy z Jenn i Ally. Zamówiłam jabłecznika z brzoskwiniami i czekoladę. Zdjęłam z siebie płaszcz i położyłam go na kaloryferze, żeby choć trochę wysechł. Pocierając dłonie o siebie, bo miałam je jak sopelki lodu, czytałam gazetę, które jak zwykle leżą na stolikach. Nic ciekawego. Kelnerka, która miała bodajże na imię Chloe, podała mi moje zamówienie i obdarzyła ciepłym uśmiechem.
- Co ? Kłótnia z chłopakiem ? Czy coś innego ? - spytała. Westchnęłam cicho.
- Z bratem. - odparłam po chwili. - Jest nadopiekuńczy. - mruknęłam.
- Ah. Wiem coś o tym. Sama mam dwóch starszych braci. - uśmiechnęła się przyjacielsko i pocieszycielsko.
- Chloe, tak ? - spytałam, gdy ruszyła w stronę zaplecza. Przytaknęła głową. - Dziękuję. - powiedziałam.
- Za co ? - zbiłam ją tym podziękowaniem z pantałyku.
- Za miły i ciepły uśmiech. - odparłam uśmiechając się. Zaśmiała się cicho i odpowiedziała:
- Zawsze uśmiechem do usług. - puściła mi oko i wyszła na zaplecze.
Zaczęłam zajadać się pysznym jabłecznikiem. W radyjku kafejki zaczęła lecieć miła nutka, dla uszu.:
"I've tried playing it cool
But when I'm looking at you
I can't ever be brave
Cause you make my heart race".
Kurczę... Już ją gdzieś słyszałam... I te głosy... Znam ją... Refren:
"So get out, get out, get out of my head
And fall into my arms instead
I don't, I don't, don't know what it is
But I need that one thing
And you've got that one thing". Śpiewałam refren cicho, razem z wykonawcami.
- But I need that one thing.. - pomrukiwałam, gdy nagle poczułam, że ktoś mi się przygląda. Podniosłam głowę i od razu umilkłam z rumieńcem na twarzy.
- A nie mówiłem, że się spotkamy ?! - zaśmiał się gardłowo i usiadł obok mnie. Spojrzał na mój prawy nadgarstek, gdzie znajdowała się bransoletka. Popatrzyłam się na niego. Jego niebieskie oczy, płonęły z podekscytowania.
- Co cię tu sprowadza drogi panie Horanie ? - spytałam.
- Zajrzałem przed próbą, żeby coś zjeść. Bo jak wiesz... Głodomor ze mnie. A po za tym "And you've got that one thing". Nasza piosenka. - wyszczerzył zęby, śpiewając tak melodyjnie, że aż się rozpływałam.
- Taak ? No to już wiem skąd ją znam ! - zaśmiałam sie i nagle coś, zauważyłam. - Od kiedy masz aparat ? - spytałam zaskoczona. Zawstydził się lekko, lecz mi odpowiedział.
- Dziś rano mi założyli. Już mam dość tych swoich krzywych kłów. - mruknął. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nagle bransoletka i dzisiejsza kłótnia, dały o sobie znać. Pośpiesznie odpięłam bransoletkę i cisnęłam nią w dłoń Niall'a.
- Nie mogę jej mieć. Oddaję ci ją. - powiedziałam. - I nie pytaj dlaczego. Po prostu ją weź z powrotem. - popatrzył na mnie ze zdziwieniem, lecz odłożył ją na szarawy blat stolika.
- Nie. Weź ją. I nie kłóć się ze mną. - powiedział poważnie. - Nie musisz jej nosić jak ci się nie podoba, ale masz ją mieć u siebie. - to brzmiało wręcz jak rozkaz.
- Tak jest - zasalutowałam i tym sposobem rozluźniłam sytuację. Popatrzył na mojego jabłecznika, którego nie dokończyłam. Wziął mnie za rękę i zmusił do wstania. - Co ? Gdzie ? - pytałam, gdy zaczął mnie ciągnąć, gdzieś przed siebie. W ręce trzymał mój płaszcz. Sam swojej kurtki nie zdjął.
- Chodź i nie marudź. - coraz bardziej mnie zaskakiwał. Może on się na prawdę zakochał... ?

                                                                                                                ***

Musiałem jej pokazać tę restaurację. A raczej może nie pokazać, tylko pobyć z nią tam. Teraz, gdy ciągnąłem ją, wydawała się być taka... Zmieszana. W sumie jaka dziewczyna by nie była... Uśmiechnąłem się pod nosem, gdy nagle tupnęła nogą i wyrwała dłoń z mojego uścisku.
- Niall ! Nigdzie dalej nie pójdę, dopóty, dopóki mi nie powiesz, gdzie mnie ciągniesz ! - odwróciłem się do niej i podszedłem bliżej. Zaśmiała się. - Bo zacznę krzyczeć, że mnie Niall Horan porywa. - zaśmiałem się razem z nią.
 Popatrzyła na mnie speszona. Miała takie piękne zielone tęczówki, w których można było dojrzeć przeplatany odcień szarego. Jej blond włosy z ciemnymi pasemkami gdzie nie gdzie, pasowały do jej jasnej skóry. Była taka piękna. Zbliżyłem się minimalnie, podniosła wzrok, by móc spojrzeć mi w oczy.
- To powiesz mi, gdzie mnie ciągniesz ? - poczułem jej oddech na torsie. Wsunąłem swoje palce w jej. Uścisnęła je lekko i obdarzyła mnie najpiękniejszym uśmiechem, jakikolwiek, kiedykolwiek widziałem. Nachyliłem się lekko, do jej twarzy. Już wiedziała, co zamierzam zrobić. Nie mogłem się powstrzymać. Nagle się odsunęła.
- Nie. - powiedziała, zabierając swój płaszcz z mojej dłoni. - To, że jesteś bożyszczem wielu nastolatek, nie oznacza, że i ja muszę za tobą szaleć. - dodała już ostrzejszym tonem.
- Przepraszam... - wydukałem jedynie.
- Nie masz już za co. - warknęła i pobiegła w przeciwną stronę. Patrzyłem na jej długie blond włosy z czerwonymi końcówkami. Była taka delikatna, choć tego nie okazywała. Wiele przeszła w życiu... Widać to po niej. Czułem, że coś mnie do niej ciągnie... Ona tego nie czuła. Zakląłem pod nosem, kopiąc powietrze.
- UH! Schrzaniłem to ! - warknąłem sam do siebie i ruszyłem w stronę, w którą przed chwilą szedłem... Razem z Emily.

  Jestem ! Uhm! Szedłem wkurwiony na siebie samego. Ale ona jest taka... Normalna. Obsesja ? Wątpię. Po prostu mocne zauroczenie... Kurcze, znam ją tylko trzy dni. Nie miałem jej numeru telefonu, Twittera... Wszedłem do naszego domu na przedmieściach Londynu. Z centrum szło się zaledwie dwadzieścia pięć minut. Zatrzasnąłem za sobą drzwi i bez słowa przeszedłem przez salon, gdzie siedzieli chłopcy i skierowałem sie do swojego pokoju. Chłopcy zapewne nie wiedzieli co sie dzieje. Zazwyczaj to ja robiłem za "pocieszacza". Gdy już zamknąłem za sobą drzwi do pokoju, przekręciłem zamek. Położyłem się na łóżku. Rozglądając się smętnie po pokoju szukałem czegoś, czym wypełniłbym pustkę czasu. W rogu ściany dojrzałem gitarę. Wstałem niechętnie i sięgnąłem po nią. Szarpnąłem za struny. Dźwięk, który z siebie wydała, niesamowicie szybko mnie rozluźnił.
- Niall ? - usłyszałem męski baryton zza drzwi.
- Tom - zaoponowałem - daj mi spokój. Chcę być sam. - mruknąłem zapisując nuty.
- Nawet Lux ? - spytał podchwytliwie głos zza drzwi. Westchnąłem, mała Lux. Nasza ślicznotka, zawsze poprawiała mi humor. Przekręciłem zamek i nacisnąłem klamkę. Drzwi otworzyły się, a moim oczom ukazał się Tom i jego córeczka.
- Chodź tu do mnie Lux. - wyciągnąłem ku małej ręce. Wygięła swoje malutkie ciałko, tak bym mógł ją wziąć na ręce. Usadowiłem się na łózku, tak aby mała mogła się na mnie położyć. Zaczęła bawić się moim wisiorkiem.
- Nasza mała szczęściara - powiedziałem cicho. Raczej do siebie niż do obecnych w pokoju. Tom usiadł na krzesełku obrotowym przy biurku. Przytaknął mi.
Lux była całej naszej piątki oczkiem w głowie. Niczym nasza najmłodsza siostrzyczka. Lubiliśmy się nią opiekować. A ona wcale "nie narzekała", na nasze towarzystwo.
- No... - zaczął Tom. - Co jest ? Co cię tak dołuję ? - spytał. Lux uderzyła piąstką w moje przedramię, z miną oczekującą wyjaśnień. Westchnąłem. Oparła o mój tors, swoje malutkie rączki i położyła na nich główkę.
Rozwinąłem swoją opowieść z weekendu, pomijając szczegół nieudanego pocałunku... Nagle poczułem ciepły oddech małej. Zasnęła. Mała szczęściara.



                                                                                                              ***

- Uh ! Co za tupet ! - warknęła Jenn, gdy jej w czasie lunchu opowiedziałam, co się stało w centrum w niedzielę. Byłam zła na siebie, że od razu nie pożegnałam mojego towarzysza.
- Uhm. - mruknęłam, wstając od stolika. Sięgnęłam po swoją tacę i zaczęłam wrzucać na nią wykorzystane serwetki. Nagle, ten przeraźliwy krzyk. Nawet nie wiem, kiedy, wypuściłam tacę z dłoni. Huknęła ona z impetem o płytki. Podskoczyłam, od huku i zwróciłam się w stronę zamieszania.
- Oh nie ! Jak on mógł ?! - zawyła Mabel. A Carlie jej zawtórowała... Moja mina musiała mówić, wszystko to, co nie wypowiedziałam na głos, bo Jenn zaśmiała się, gdy zwróciłam się w jej stronę.
- Nie przejmuj się nimi... Przecież wiesz jakie są. - pokręciła głową brunetka. Westchnęłam, jakby moje westchnienie mówiło "Tak, tak. Wiem." Spojrzałam na zegar wiszący nad wejściem do stołówki. Za dziesięć minut zaczynała się lekcja. A nie chciałam się przeciskać przez tłumy, dwie minuty przed lekcją.
Popatrzyłam na moją przyjaciółkę znacząco. Wstała zabierając swoją tacę i ruszyłyśmy w stronę kosza. Wyżucając resztki do pojemnika, milczałyśmy. Żadna z nas nie miała ochoty zaczynać tematu weekendu. A każda rozmowa, mogła do niego doprowadzić.
Szłyśmy korytarzem, planując dzisiejsze popłudnie. Na pewno nie wybiorę się w najbliższym tygodniu do centrum. O nie ! Potrząsnęłam, głową jakbym chciała tę myśl wyrzucić spod swojej blond czupryny. Zaczęłam nucić sobie piosenkę Green Day - Holiday. Uspokoiłam trochę nerwy i już miałam się spytać mojej towarzyszki, co robimy w to popołudnie, lecz nagle po lewej stronie korytarza, na ścianie ujrzałam tę twarz, która tak działała mi na nerwy.
- Boże ! - warknęłam i szybkim, zdecydowanym krokiem podeszłam do plakatu i jednym ruchem go zerwałam. Pomięłam w dłoniach. Jenn przyglądała się mi ze zdziwieniem i podziwem zarazem. Teraz trzymałam kulkę papieru w dłoni. Podeszłam do najbliższego kosza i cisnęłam kulką w pojemnik.
- Ha ! Brawo ! - zaśmiała się. Popatrzyłam na nią i także się zaśmiałam.
To było takie puste, naklejać w naszej szkole ich plakat.
 Tak. Puste.


Kilka dni później siedziałam z Sarah i Jenn pod klasą. Rozmawiałyśmy właśnie o naszym popołudniu, gdy nagle obok nas dziewczyny (Mabel, Sophie i Carlie) zaczęły strasznie debatować. Sprzeczać się o coś. Były bardzo zdenerwowane. A mnie to zaintrygowało. Uciszyłam moje koleżanki gestem dłoni, nachyliłam się i szepnęłam.
- Ej. Słyszycie ? - kiwnęłam głową w stronę Świętej Trójcy i dodałam, - Sprzeczają się o coś. - Nie musiałam nic więcej dodawać, usiadłyśmy tak, aby każda z nas mogła słyszeć.
- Boże ! To niewiarygodne. - mruknęła Sophie.
- Ciekawe co to za jędza... - dodała Carlie. Mabel nic się nie odzywała, tylko patrzyła w telefon Sophie z oczami, wielkimi jak spodki.
- Blondyna, wysoka, o zielonych oczach... - zamyśliła się ta pierwsza.
- Nialler, na swoim Twitterze pisze, że w piątek spotkał najpiękniejszą dziewczynę na świecie. Miała ona zielone oczy, długie blond włosy, które falowały przy każdym jej ruchu. Miała taki ciepły wyraz twarzy. Była taka naturalna. - powiedziała, a raczej załkała, ta z telefonem. - A wczoraj wieczorem napisał "Zna ktoś lekarstwo na miłość ? Bo mi jest właśnie potrzebne." - dodała już załamującym się głosem.
- Muszę się dowiedzieć co to za laska ! - warknęła Carlie. Nagle wyłączyłam się z podsłuchiwania. Patrzyłam się tępo w ścianę, po drugiej stronie korytarza. Mogłam się domyślić, że moja mina wyrażała przerażenie. Wszystkie elementy się zgadzały. Blondynka, o zielonych oczach. W piątek ją spotkał. A wczoraj napisał, że się zakochał. Nie napisał tego dosłownie. Ale jego wpis mówił, sam przez się. Cholera ! Szkoda, że jeszcze nie napisał, że blondyna z czerwonymi końcówkami...
- Ej. Em... - szepnęła Jenn, wybudzając mnie z odrętwienia. Popatrzyłam na nią z niesmakiem. - Niedziela? - nie było to pytanie. Raczej potwierdzenie.
Pokiwałam głową.
- Zakochał się. - palnęłam bez namysłu. - Głupek się zakochał... - dodałam. Sarah spojrzała na mnie, zbita z pantałyku. Domagała się wyjaśnień.
- W piątek spotkałyśmy Horan'a i Payne'a. - wyjaśniła szybko Jenn. Sarah, przyjęła to ze spokojem. Nie była ich fanką, więc nie skakała z radości i tak dalej.
- Muszę się z nim spotkać i to wszystko wyjaśnić. - mruknęłam, gdy zadzwonił dzwonek na lekcję i wstałyśmy z podłogi.
- Jak chcesz się z nim skontaktować ? - spytała Sarah. Jenn, by o to samo zapytała, gdyby jej rudowłosa nie wyprzedziła.
- Nie wiem. - odparłam. - Nie wiem.


Przed ostatnią lekcją, Jenn się zwolniła bo się źle poczuła. Więc zostałam z Sarah. Usiadłam obok niej. Właśnie spisywała pracę domową. Zamyśliłam się. Ten dzisiejszy wpis Horana... Musiałam się z nim spotkać ! I wszystko mu wyperswadować ! Co on sobie myślał... W sumie to nie powinnam się denerwować. Powinnam skakać z radości ! Oh, tak ! Sławny Niall zakochał się ! I to akurat we mnie ! Jasne...
Nagle z zamysłu wyrwała mnie twarz Chrisa. Pozwolił sobie usiąść obok mnie...
- Oh, hej. Przepraszam, zamyśliłam się. - ocknęłam się, tłumacząc moje niezainteresowanie jego osobą.
- A nic nie szkodzi. Tak ślicznie wyglądasz, gdy się zamyślisz. - powiedział. Puściłam tę uwagę mimo uszu.
Był przystojny, nie powiem. Ale był... Babiarzem ! Każda na niego "leciała". No nie każda... Ale on inaczej uważał. Sądził, że wzbudzi we mnie miłość. Powodzenia...
- Co u ciebie ? - spytałam.
- W porządku. Jakieś plany masz może na weekend ? - spytał. Rzucał przynętę. Szukałam koła ratunkowego, żeby nie palnąć jakiejś głupoty, którą uznałby za zachętę do weekendowego flirtu. Popatrzyłam się na Sarah. Mrugnęła do mnie, odetchnęłam z ulgą.
- Wybieramy się na działkę do Sarah. Ja i Jenn. - odprałam zadowolona.
- Na działkę ? To może was podwiozę ? - Shit! A niech to ! Sarah, zachichotała cicho. Zmemłałam przekleństwo w ustach i odparłam z zniesmaczonym uśmiechem.
- Nie, nie trzeba. Mike nas podrzuci...
 Chris, przyjrzał mi się badawczo i jego kąciki ust się uniosły.
- A gdzie ta działka ? - spytał, zamyślony.
- Niedaleko Slow Street... - odparłam, niewiedząc o czym myśli Chris. Za chwilę cmoknęłam cicho, wkurzona. Przecież on też ma jakąś działkę ! A też się wkopałam... Chłopak rozpromieniał.
- Slow Street ... ? Ja także mam tam działkę. Może posiedzimy razem ? - spytał. Był taki nachalny !
- Nie. - powiedziałam szorstko. - To jest babski wieczór. - dodałam i zerwałam się na równe nogi i pognałam do toalety dziewcząt.
Zatrzasnęłam za sobą białe drzwi i usiadłam na blacie, przy umywalkach.
- Co za nachal ! Uhm. Co on sobie niby myśli... ? Że on jest piękny i w ogóle, to już może się do wszystkiego wpieprzać. - mówiłam do siebie pod nosem, gdy nagle do łazienki weszła Mabel. Brunetka przyjrzała mi się, cmoknęła "słodko i arogancko" i weszła do jednej z kabin.
- No to sobie posiedziałam... - mruknęłam. Brunetka wyszła z kabiny, podsuwając dłonie pod kran. Odkręciła go lekko i obmyła ręce. Kątem oka mi się przyglądała, gdy nagle jej oczy rozpormieniały.
- Emily... Tak z ciekawości pytam... - zagadnęła. - Gdzie farbowałaś włosy ? - spytała. Oczy o mało nie wyszły mi z orbit. Mabel Brown, sama z siebie się do mnie odezwała... Spytała o włosy. WŁOSY ! Zorientowały się... Nie byłam dobra w łganiu, ale tylko rodzina i bardzo mi bliskie osoby wiedziały kiedy kłamię.
- Sama sobie pofarbowałam. - palnęłam szybko w odpowiedzi. Uśmiechnęła się sztucznie, jak to tak zwane plastiki się uśmiechają do zdjęć i odparła świergotliwie.
- Am, bo śliczny kolorek. I tak nie banalnie kontrastuje z twoim kolorkiem włosków. - puściła mi uśmiech, ale w oczach dojrzałam podstęp i pogardę. Zmusiłam się do uśmiechu (byłam pewna, że wyszedł nie dość, że krzywo to jeszcze sztucznie.)
 I brunetka wyszła z łazienki. Odetchnęłam. Przekręciłam głowę lekko i sięgnęłam za swoje włosy, które opadały mi na plecy. Czerwień tak mocno biła od blondu... To było takie charakterystyczne.
- Rebecco, musisz się przefarbować... - mruknęłam do siebie. Zsunęłam się z blatu umywalek i wyszłam z łazienki.