sobota, 27 października 2012

Piosenka dwudziesta pierwsza.

  Jejku, jak miło mi było czytać te komentarze pod poprzednią piosenką. ♥ Aż się wzruszyłam. :') Więcej takich komentarzy, więcej. :)

 

  - Jeszcze raz ci dziękuję. - szepnęłam, gdy Niall przykrywał mnie kołdrą.
- Nie masz za co. - odparł, siadając przy mnie.
Spojrzałam na niego spode łba, nie chcąc się z nim kłócić, po dobrym dniu.
- Musisz już jechać ? - spytałam.
- Jeżeli nie będę przeszkadzał, to mogę zostać. - szepnął z uśmiechem.
- To zostań. - poprosiłam, przesuwając się na bok, tak aby położył się obok mnie.
Ziewnęłam przeciągle. Horan delikatnie głaskał mnie po głowie. Słabe światło lampki nocnej, rozświetlało jedynie skrawek pokoju, rysując przy tym nasze delikatne cienie na ścianie.
Ułożyłam się na jego torsie i zaczęliśmy rozmawiać. Z początku rozmowa nie kleiła się i nie było tematów.
Z początku...

  Przed dwudziestą trzecią, Tata Rebecci zajrzał do pokoju. Zerknął wymownie na naszą dwójkę, lecz wyszedł bez słowa. Rozmowa zmieniła całkowicie tory. Z tematu zespołu, zeszliśmy na temat poprzedniego życia Reb.
Teraźniejsza Emily, opowiadała mi jak Rebecca spędzała każdy dzień. Opowiadała mi jak chodziła na zajęcia taneczne.
- Tęsknisz za tym? - spytałem.
Nie widziałem jej twarzy, gdyż leżała głową na moim torsie, lecz poczułem jak zaciska kości policzkowe.
- Trochę... - odparła, drżącym głosem.
Szybko podniosłem ją i spojrzałem na nią.
- Reb, nie płacz. - szepnąłem, ścierając opuszkiem palca, łzy z jej policzków.
Popatrzyła na mnie smutno i wtuliła się w moje ramię.
- Zastanawiam się nad tym każdego dnia... Jakby to było, gdyby tak się nie potoczyło. - szepnęła. - Jakby ta cała układanka się ułożyła... - dodała.
- Żałujesz, że jest tak jak jest?
Zawahała się. Wydobyła z siebie krótki dźwięk, lecz się zatrzymała.
- Nie. - odparła. - Nie żałuję. Tęsknię za tamtym życiem. Wiem, że już do niego nie wrócę, lecz nie żałuję. - spojrzała na mnie.
Posłałem jej ciepły uśmiech. Odwzajemniła jedynie lekki grymas, który wyszedł ze słabego uśmiechu.
- A ty nie żałujesz ? - spytała, po krótkiej chwili ciszy.
- Czego miałbym żałować ? - spytałem.
- No nie żałujesz, że w Mullingar zostawiłeś rodzinę, przyjaciół?
- Nie mogę powiedzieć, że żałuję... - westchnąłem. - Tęsknie za Mullingar. Jestem Irlandczykiem, czasami czuję się nieswojo w Londynie.
Nie odpowiedziała. Nagle rozdzwonił się jej telefon. Szybko sięgnąłem po niego i podałem jej.
- Halo ? - odpowiedź. - Tak, dać ci go ?
Spojrzałem na nią, z pytającą miną. Wystawiła rękę z telefonem w moją stronę. Wziąłem go posłusznie i przyłożyłem do ucha.
- Tak ?
-" Dlaczego do jasnej cholery nie odbierasz telefonu ? - syknął, rozjuszony Liam.
- Nie słyszałem. - usprawiedliwiłem się, niczym małe dziecko ze skruchą.
-" Martwimy się! - warknął. - Wychodzisz. Nie ma cię od czterech godzin. Jest już dwunasta, a ciebie nie ma. - nadawał jak najęty.
Nagle usłyszałem szmer, przekładanej słuchawki.
-" Łaskawie dałbyś o sobie znać co jakiś czas. - mruknął Zayn.
- Boże ! Niańki się teraz znalazły ! - żachnąłem się.
Ems, zachichotała.
-" Cicho lepiej bądź. - mruknął groźnie, Malik. - Jesteś u Em?
- Ta. - odparłem beznamiętnie.
-" Dobra. Cześć. - rzucił słuchawką.
- Znalazły się niańki, od siedmiu boleści! - mruknąłem z irytacją.
- Martwią się o ciebie. - szepnęła, próbując jakoś usprawiedliwić zachowanie chłopaków.
Spojrzałem na nią smutno.
- Będę się już zbierać.
Jej twarzyczka posmutniała. Przytuliła się do mnie mocno i szepnęła.
- Dziękuję.
Spojrzała mi w oczy, odsuwając się lekko ode mnie.
- Widzimy się jutro ? - spytałem z nadzieją.
Jej lewy kącik ust, uniósł się w pięknym uśmiechu.
- Jak masz ochotę. - odparła.
- Zawsze.
Nachyliłem się, całując ją w czoło. Zaczęła się podnosić, by mnie odprowadzić. Zaprotestowałem, dopychając jej ramiona do łóżka. Roześmiała się i zrzuciła moje ręce ze swoich ramion.
- Dobranoc, do jutra. - powiedziała, odprowadzając mnie wzrokiem do drzwi.

  Chris siedział na wysokim budynku, nieopodal ulicy . Lustrzankę, do której doczepił tubę optyczną, przyłożył do lewego oka i nacisnął spust migawki. Pstryknęło czterokrotnie. Brunet odłożył aparat do torby i ruszył w stronę schodów.
  Po drodze, myśli plątały się po jego głowie. Czemu akurat ona? Dlaczego? Czemu to nie może być ktoś, kto Go pokocha, tak samo jak on ją? Jej roześmiana twarz, prześladowała Chrisa każdego dnia. Każdego dnia, ją widział. Każdego dnia na żywo. Kilkakrotnie. Czuł zapach jej perfum, gdy przechodziła obok niego.
Sposób, w który się śmiała, sprawiał, że jego serce szaleje. Wyrywało się z piersi.
  Potrząsnął głową, jakby chciał o wszystko odpędzić od siebie. Zaklął cicho pod nosem i przyspieszył kroku. Zaczęło mżyć. Nie był to okres ciepłych, ani zimnych wieczorów. Chris zarzucił kaptur na głowę i skręcił w uliczkę, gdzie stał jego samochód.
Odpalił silnik i z piskiem opon ruszył spod starych magazynów. Może by tak spróbować, ją gdzieś zaprosić ? Chociaż spróbować. Mogłoby się udać. Choć, kto wie...





  Przystojny Louis. *.* A wraz z nim piosenka dwudziesta pierwsza. Wiem, że trochę krótka, lipna... (nie krzyczcie :D)
  Kochani moi, jak już mówiłam wcześniej "Więcej takich komentarzy, więcej". Niezmiernie się cieszę, gdy czytam takie komentarze. :)
  12 komentarzy = Nowa Piosenka. I ta liczba, na razie zostaje. :)



                                                                                                     Kocham Was. ♥ Nily. ♥

czwartek, 25 października 2012

Piosenka dwudziesta.

  Jak popieprzony pobiegłem do swojego pokoju, gdzie ułożyłem Emily. Wpadłem z impetem do pokoju i wystraszony patrzyłem na Ems.
Jej twarz była zalana łzami. Cała się trzęsła, a na mojej koszulce, którą jej założyłem widniały mokre plamy, od spocenia. Podszedłem szybko do łóżka i przytuliłem ją mocno do siebie.
  Do pokoju wparował Zayn i Louis.
- Wyjdźcie. - poleciłem cicho, a oni jak na rozkaz ewakuowali się z pomieszczenia. - Co się stało? Czemu krzyczałaś?
  Spuściła wzrok i przetarła, zapłakane oczy, wierzchem dłoni.
- Miałam zły sen. - szepnęła, jakby miała się czego wstydzić i wtuliła twarz w mój tors.
- Opowiesz mi ?
  Spojrzała mi ukradkiem w oczy. Szybko odwróciła wzrok i wciągnęła mnie do łóżka obok siebie. Położyła się, wtulona we mnie i powiedziała:
- Śniło mi się, że cię zamordowali...
- Ems, to tylko sen. - szepnąłem pocieszająco, całując ją w czubek głowy.
- Ale on był straszny... - odparła i mocniej wtuliła się we mnie.
Przyciągnąłem ją bliżej siebie i zamknąłem w niedźwiedzim uścisku.
- Niall?
- Tak?
- Pośpiewasz mi ?
Roześmiałem się.
- A co byś chciała ?
- Wybierz repertuar sam. - dojrzałem, że się uśmiecha.
- The day I first met you - spojrzała na mnie zmieszana. Posłałem jej ciepły uśmiech - You told me you'd never fall in love
But now that I get you
I know fear is what it really was - przerwałem na chwilę, myśląc, że Ems zasnęła.
- Śpiewaj, śpiewaj. - odparła, zaspanym głosem.
- A może poprosisz tak ładnie ? - spytałem, podchwytliwie.
Zadarła lekko głowę do góry i musnęła ustami mój policzek.
- Tak ładnie, ładnie proszę. - spojrzała na mnie. Oczy miała całe podpuchnięte, od płaczu.
- No już. - odparłem i pocałowałem ją w głowę, kontynuując.
Po chwili zasnęła.

  Obudziłam się w całkowitej ciemności. To przez to, że żaluzje były zasunięte. Z lekkim opóźnieniem stwierdziłam, że jestem u Nialla w pokoju.
  Czułam rozgrzane ciało, które przylegało do mojego. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności dojrzałam śpiącego blondyna. Uśmiechnęłam się pod nosem i położyłam głowę na jego torsie.
- Co, co ? - spytał, przebudzając się.
- Nic. Przepraszam, obudziłam cię.
- Która godzina ? - spytał, przecierając oczy.
- Nie mam pojęcia. - odparłam całkiem szczerze.
  Niall ziewnął przeciągle i odwrócił się na bok. Tak, że był do mnie przodem. Wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu. Niall musnął leciutko moje usta i przytulił mnie do siebie.
- Jak się czujesz ?
- Już dobrze. Dziękuję.
- Nie masz za co. - odparł.
- Zawiózłbyś mnie do domu? - spytałam, powoli się podnosząc.
Spojrzał na mnie smutno.
- Muszę?
- No to mogę poprosić o to Zayna. - wzruszyłam ramionami i dostrzegłam, że mam zmienioną koszulkę.
Spojrzałam na Nialla jednoznacznie.
- No musiałem cię jakoś przebrać. - podniósł ręce w geście obronnym i także zaczął powoli się podnosić.
- Mogę jechać w tej koszulce?
Uśmiechnął się zawadiacko.
- No chyba nie masz innego wyboru. - poruszył znacząco brwiami. - No chyba, że chcesz jakąś moją bluzę. - dodał już poważniej.
  Przytaknęłam ruchem głowy. Blondyn jednym, zwinnym ruchem podniósł się i przelotnie pocałował mnie w czoło, ruszając do dużej, zasuwanej szafy.
Wyjął fioletową bluzę i pomógł mi ją założyć.
- Emily? - usłyszeliśmy cichy głos Zayna.
Za chwilę jego głowa pojawiła się w drzwiach. Na jego twarzy majaczył uśmiech.
- Jak się czujesz? - spytał troskliwie.
- Już dobrze. - odparłam. - Za chwilę Niall odwiezie mnie do domu. A tak w ogóle to, która jest godzina? - spytałam, rozglądając się za jakimś zegarkiem.
- Jest dziewiętnasta ileś. - odparł Zayn. - Chodźcie, zjecie coś. - dodał i zniknął za drzwiami.
Niall spojrzał na mnie dwuznacznie i nachylił się ku mnie.
Patrzyłam w jego piękne niebieskie oczy. Uśmiechnął się i przytulił mnie do siebie.
- Proszę cię, - szepnął - Wiem, że to już robi się irytujące, ale widzę jak się odnosisz do mnie, a jak do Zayna. Wiem, że coś do mnie czujesz. - powiedział, ze ściśniętym gardłem.
Odsunęłam się od niego, bo móc spojrzeć mu w oczy.
- Mówiłam ci tyle razy. Daj nam czas. - powiedziałam.
Niall przymknął oczy i nachylił się, całując mnie w czoło.
- Mi querida. - szepnęłam.
Blondyn spojrzał na mnie pytająco.
- Moje kochanie. - wyjaśniłam, przytulając się do niego.
   Czułam zapach jego perfum. Uwielbiałam ten zapach. Od jego ciała biło przyjemne ciepło. Po ciele przebiegł mi miły dreszcz. Czułam się tak bezpiecznie...

  - Chris zejdź proszę na dół ! - męski baryton, dał się słyszeć w zamkniętym szczelnie na klucz, "raju" bruneta.
- Czego on znów chce... - warknął do siebie i odepchnął się na obrotowym krześle od biurka.
Blat był wyłożony masą zdjęć. Przeróżnych zdjęć. Przeglądał je każdego dnia, myśląc co by było, gdyby... Właśnie. Zawsze to "gdyby".
Zanim wyszedł z ciemni, zerknął na zdjęcia. Westchnął, zamykając drzwi na klucz i schował metalowy szczerbyk do kieszeni.
- Co ? - syknął, nonszalancko opierając się o framugę drzwi kuchni.
- Kolacja na stole. - odparł wysoki ciemnooki, przystojny mężczyzna.
 Przywykł do zachowania syna. Od zawsze był inny. Inny, w sensie neutralnym. Od śmierci jego starszej córki, Chris, był nonszalancki, arogancki i wymownie bezczelny w stosunku do niego i jego żony.
Było ciężko, lecz wyszli z tego. No z wyjątkiem Chrisa...
- Nie mam ochoty. - powiedział bez emocji, przymrużając oczy.
- Zjedz. - mruknęła niebieskooka kobieta, kładąc rękę na ramieniu syna.
- Mówiłem: nie mam ochoty. - syknął.
- A może potowarzysz nam? - ponowna próba rodziców była wciąż taka sama. Bez rezultatów.
 Brunet wywrócił oczami i powędrował z powrotem do ciemni. Usadowił się na krześle i ponownie zaczął przeglądać zdjęcia. Przyglądał się każdemu szczegółowi.
Spojrzał na zegarek. Już czas, pomyślał. Sięgnął po lustrzankę, tubę optyczną i wybiegł z domu, bez słowa wyjaśnienia.

 



  Taki tam Hazza. ♥ Piosenka krótka, lecz no cóż... : )
  Więc rozdział dwudziesty. :) Strasznie szybko mi to idzie ! Za szybko. :D Teraz 11 komentarzy = Nowa piosenka. :)
  Jak u Was ? Jak w szkole :D ? (okropny temat) :D U mnie jakoś leci. :)
  A i tak na marginesie, zapraszam na dwa genialne blogi:
http://love-forgives-all.blogspot.com/
http://bythewater97.blogspot.com/

P.S. Na moim drugim blogu, piszę imaginy na zamówienie: Ktoś chętny ? :D

                                                                       Kocham Was, Nily

wtorek, 23 października 2012

Piosenka dziewiętnasta.

  Veronica, szybko przebrała się ze swojej piżamy w ciuchy dzienne i pognała na dół do kuchni, gdzie czekało na nią smakowite śniadanie.
- Cześć, gówniarzu. - 'kulturalnie', przywitała się ze swoją siostrą, czochrając jej włosy.
Na co Lexi, zareagowała wielkim jękiem. Ronnie uśmiechnęła się pod nosem i usiadła obok siostry.
- Dziewczynki, czy raz nie możecie wstać i ciepło, jak przystało na siostry się przywitać ? - skarciła je mama, siadając przy stole.
- Nie. - odparła Lexi, wpychając sobie do buzi kawałek grzanki.
Pani Jenna, zmroziła swoją młodszą córkę wzrokiem, i zajęła się swoim śniadaniem.
- Rons, o której kończysz dziś ?
Ronnie spojrzała na swoją mamę, spode łba, gdy usłyszała określenie, używane, przez swojego Tatę. "Rons". Od śmierci Taty nienawidziła tego określenia.
Ciemnoblond kobieta, odwróciła szybko wzrok.
- Idę. - oznajmiła, blondynka z czarnymi końcówkami, sięgając po swoją torbę. - Idziesz gówniarzu ? - zwróciła się do swojej młodszej siostry.
Lexi, młodsza siostra Veronici, spojrzała na nią jednoznacznie.
- Pa. - rzuciła blondynka przez ramię, trzaskając za sobą drzwiami.

- Jesteś idiotą. - oznajmiłam wysiadając z Laguny, Mike'a.
- Tak, zgadzam się z Reb. - przytaknęła Jenn, trzaskając drzwiczkami samochodu.
- Zabiję was kiedyś ! - zagroził i wyjechał ze szkolnego parkingu.
Jennifer z ironicznym uśmiechem, pomachała kierowcy Laguny i ruszyła ze mną do szkoły.
W szatni natknęłyśmy się na tę nową. Siedziała w kącie naszego boxu i czytała jakąś książkę. Znów. Pomyślałam, że skoro jest nowa, i jest akurat w mojej klasie, wypadałoby ją jakoś dobrze przyjąć, prawda ?
Przycupnęłam obok niej i wyciągnęłam słuchawkę z jej okolczykowanego ucha.
- Co ty wyprawiasz ? - krzyknęła, przestraszona.
Odskoczyłam jak oparzona, upadając na tyłek.
- Chciałam się przywitać. - usprawiedliwiłam się, pocierając swoje obolałe pośladki.
- Przestraszyłaś mnie. - rzuciła, oskarżycielsko.
Jenn, przyjrzała się Veronice ze zdumioną miną. Pomogła mi wstać i otrzepała mój tyłek z kurzu.
- Bez kija nie podchodź. - skwitowała lokowata, pociągając mnie za sobą.
Wciąż byłam zdumiona zachowaniem Veronici. Jeszcze chwila, a wymierzyłaby mi policzek !
- Jakaś dziwna ona jest. - szepnęła do mnie Jennifer, gdy wchodziłyśmy po schodach prowadzących do korytarzy szkolnych.
Nie odpowiedziałam. Poczułam wibracje w prawej nodze. Jednym ruchem wyciągnęłam samsunga i odczytałam wiadomość.
"Cześć. xx To wpadniemy dziś po was do szkoły, co ? xx"
- O, jakie to słodkie. - skomentowała Jenn, zaglądając mi przez ramię.
- Wiesz, że to nie ładnie czytać cudze smsy ! - warknęłam siadając obok Sarah.
- Dokładnie Jenn. - poparła mnie rudowłosa.
Oparłam głowę o ścianę. Chciałam odpisać Nialler'owi, ale co miałabym mu odpisać "Tak, spoko." ? To bez sensu.
Wcisnęłam telefon do kieszeni. Ziewnęłam przeciągle i w rogu korytarza dostrzegłam Luke'a z tą blondyną. Zakręcała włosy na palec. Bawiła się włosami. A to o czymś świadczy, prawda ?

  Szłam właśnie korytarzem, gdy poczułam nagły ucisk w środku swojej czaszki. Przymknęłam mocno oczy. Czułam jak cały świat mi wiruje. Wyciągnęłam rękę, by dotknąć ściany, o którą mogłabym się oprzeć. Niestety, moja ręka napotkała się z powietrzem.
Potknęłam się i upadłam na kolana. Grupka uczniów, a w większości pierwszoroczniaków, patrzyła się na mnie tępo.
- No co tak stoicie ?! Wezwijcie nauczyciela ! - krzyknął, spanikowany dziewczęcy głos.
- Nie ! - zaprotestowałam słabo. - W torbie - z zamkniętymi oczami, wymacałam swoją torbę i małą kieszonkę. - W torbie mam tabletki. To migrena. - wybełkotałam, siadając z głową między nogami.
- Chodź tu. - powiedział, ponownie dziewczęcy głos i przesunęła mnie z trudem pod ścianę.
Niesprawnie wyciągałam tabletki na migrenę. Dziewczyna wyrwała mi je. Szybko wysypała jedną na dłoń i praktycznie wcisnęła mi do ust. W dłonie wcisnęła mi butelkę z jakąś cieczą.
Szybko przechyliłam ją do ust i dużymi haustami wypiłam co najmniej połowę.
 I co ja mam z tobą zrobić? - spytała.
- Telefon. - wybełkotałam i sięgnęłam zamglonymi oczyma do kieszeni spodni.
- Ah, daj żesz mi to. - westchnęła z irytacją, wyrwając mi z omdlałych rąk telefon. - Czego mam szukać?
- Nialler. - wydyszałam słabo.
Zapanowała cisza. Czekałam, aż ta owa dziewczyna, która mi pomogła przyłoży mi słuchawkę do ucha.
- Halo? Cześć, tu znajoma Emily. Mam na imię Alex. Emily dostała bólu migrenowego. Czy byłaby możliwość, żebyś po nią przyjechał?
Otworzyłam oczy, lecz stanęły mi przed nimi mroczki. Widziałam niewyraźnie, malutką istotkę z długimi czarnymi jak smoła włosami, która klęczała przy mnie.
Chciałam wziąc od niej telefon, lecz skutecznie odsunęła się ode mnie.
- Tylko się pośpiesz. - powiedziała, był to wręcz rozkaz.
- Dzięki. - szepnęłam.
- Nie ma sprawy. Sama mam migrenę, więc znam ten ból. - wyszeptała.
- Z której klasy jesteś? - spytałam słabo.
- Drugiej C. Tej sportowej. Mam na imię Alex.
- Skąd wiedziałaś jak mam na imię?
Ponownie zgięłam się w pół i usadowiłam w pozycji z głową między kolanami.
Rozbrzęczał dzwonek na lekcję. Skrzywiłam się, bo nie był to dobry moment na taki hałas, przy migrenie.
Poczułam delikatną dłoń, na swojej głowie.
- Ty nie powinnaś iść na lekcje?
- Przyjaciółka powie, że się spóźnię. Wiem jak masz na imię, bo chodzisz do klasy z moim bratem ciotecznym, Samem. - powiedziała, równie cicho, co wcześniej. - Chyba to ten Nialler, do którego miałam przyjemność dzwonić. - powiedziała czarnowłosa i poczułam, że dłoń z mojej głowy znikła.
- Co z nią? - spytał zdyszany, zatroskany i pełen obaw głos. Wszędzie bym go poznała.
Z trudem otworzyłam oczy i ujrzałam niewyraźną postać.
- Migrena. Typowa migrena. Lepiej, jeżeli zawieziesz ją od razu do domu. Potrzebuje ciszy, ciemności i snu. Dużo snu. zaleciła Alex.
- Dziękuję ci bardzo. - pełen ulgi głos i poczułam, że jestem w górze.
- Zaniosę jej torbę.
- Dobrze, jeszcze raz dziękuję.
- Niall? - wychrypiałam.
- Tak?
- Dziękuję. - wybełkotałam i wyczerpana położyłam głowę na ramieniu Horana.
Gdy zostałam ułożona na tylnyn siedzeniu i, gdy już wyjechaliśmy spod szkoły, Nialler oznajmił mi.
- Dasz mi telefon w domu, zadzwonię do twojego Taty, że jesteś u mnie.
- Jak to u ciebie?
- Jedziemy do mnie.
- Niall, ja... - chciałam protestować, kłócić się z nim, ale nie miałam na to wystarczająco siły.
- Cicho. Ja wiem lepiej. - powiedział stanowczo.
Nie odezwałam się. Byłam już w krainie ukojenia.

 Usiadłem z Zaynem w salonie. Zayn leżał wygodnie na dłuższej kanapie, a ja rozprostowałem nogi na stoliku do kawy.
- Ile ona już śpi? - spytał Zayn, przełączając na ragby.
Spojrzałem na zegarek.
- Około czterech godzin. Przez pierwszą w sumie jęczała z bólu. - odparłem cicho.
- Eh, migrena to nie żarty.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Bardzo natrętny, dzwonek do drzwi. Zerknąłem na Zayna, lecz on nie pajał się do otwierania.
Wstałem niechętnie i spojrzałem przez wizjer.
- Cześć. - przywitałem parę loków.
- Jak Emily? - spytała Jennifer, całując mnie w policzek.
- Pojechałem od razu, po Jenn jak wracałem z zakupów, - usprawiedliwił obecność Loczkowatej - bo powiedziałem jej, że Em, przywiozłeś do nas. - dodał zielonooki.
- Śpi od jakiś czterech godzin. - odparłem na wcześniej zadane pytanie.
- A to jeszcze pośpi z następne cztery. - dodała miękko niebieskooka, wchodząc do kuchni.
Harry podążył za nią z dwoma siatkami zakupów. Ruszyłem za nimi. Jenn już wypakowywała zakupy, a Harry co jakiś czas całował ją w policzek, a ona uśmiechała się przelotnie.
Wyjąłem z lodówki, nasz wczorajszy obiad i zsunąłem go na talerz. Mikrofalę ustawiłem na dwie minuty i wstawiłem talerz do środka. Usiadłem na wysepce i patrzyłem na parę loków.
- Styles, jak ty to zrobiłeś? - spytałem w końcu.
- Zrobiłem, co ?
- Sprawiłeś, że ta, tam, się w tobie zakochała.
Harry poruszył znacząco brwiami i powiedział cicho:
- Urok osobisty.
- Ha, chciałbyś! - skomentowała, kpiąco niebieskooka. Podeszła do Hazzy, złapała jego twarz w obie dłonie i złożyła na jego ustach pocałunek.
Podrapałem się po nosie, zakłopotany i spuściłem głowę.
Usłyszałem krzyk. Wołała moje imię.



  No, a więc piosenka dziewiętnasta... Troszkę lipna, co nie ? Jakoś ostatnimi czasy nie mam weny, ani nastroju do pisania... Jakoś tak samo z siebie.

  Ostatnio mam fazę na piosenkę Onara, a piosenka jest naprawdę świetna. ♥




To tyle. :p 10 komentarzy = następna piosenka.


P.S. Mam prośbę. Moglibyście zareklamować mojego bloga na chociażby jednej stronie ? :) Jest mało czytających, a nie mogę trafić do większej liczby osób...

Jeśli ktoś zareklamuje, proszę napisać w komentarzu, gdzie zareklamowaliście. :) Z góry bardzo dziękuję. ♥


Całuję, Nily. : *


poniedziałek, 15 października 2012

Piosenka osiemnasta.

                                           Cześć ♥
Zanim zaczniecie czytać te moje wypociny, mam dla Was informację. Mianowicie prowadzę drugiego bloga, i chciałabym Was prosić o zaglądanie i komentowanie go, gdyż (nie okłamujmy się) ma mało wejść. :) Blog prowadzę z moją znajomą Sandrą. Ja zajmuję się stroną "imaginów, opowiadań". :)

   A teraz.. Czytamy piosenkę osiemnastą. :)



  Podniosłem się ledwo z łóżka, gdy usłyszałem huki za drzwiami. Cały rozczochrany wyjrzałem z pokoju. Louis i Liam tłukli się poduszkami na korytarzu.
- Chłopaki ! Ja chcę spać ! - warknąłem i położyłem się na podłodze, w progu.
- Ludzka kanapkaa ! - wydarł się Louis i skoczył na mnie.
- Ty ciężka krowo ! Zejdź ze mnie ! - wydusiłem.
Nagle Li ucieszony, także się na mnie położył. Spinając swoje wszystkie mięśnie, nieudolnie próbowałem zrzucić te kilogramy z swojego miażdżonego ciała.
- Zayn ?! Harry ?! - wychrypiałem, domagając się pomocy.
Nagle na korytarz wyszedł Harry, gdy zobaczył mnie zmiażdżonego, zaczął się zwijać ze śmiechu. Nie wiem, co w tym wszystkim było śmiesznego, ale ten palant się śmiał.
- Przestał byś się bezczelnie śmiać i byś mi pomógł ! - warknąłem, a chłopaki ani rusz. Wciąż leżeli na mnie zadowoleni.
Harry ściągnął ze mnie chłopców i uśmiechnął się sarkastycznie.
- Wisisz mi obiad w Nando's.
- No chyba ty mi ! - zeskoczyłem szybko ze schodów, by uchronić się, od dostania poduszką w głowę.
Wskoczyłem do kuchni, by coś zjeść. Naszykowałem sobie cztery kanapki i zasiadłem przed TV.


  Mój budzik rozległ się w całym pokoju. Niechętnie i z wielkim oporem wyłączyłam budzik i zsunęłam się z łóżka na podłogę.
- I'm sexy and I know it ! - darł się za drzwiami, mój niedorozwinięty brat.
- Zamknij się ! - krzyknęłam, zachrypniętym głosem.
Z zamykającymi się oczami ruszyłam do łazienki. Obmyłam twarz i umyłam zęby. Wciąż ubrana w swoją prowizoryczną piżamę zeszłam na dół. Smakowity zapach, świeżo zrobionej czekolady, unosił się po parterze.
Podrapałam się po powiece i weszłam do kuchni. Wyobraźcie sobie, jak pachnie czekolada. Zwykła w tabliczce. Czujecie? A wyobraźcie sobie taką roztopioną, cieplutką. Mniam.
- Cześć, Dadi. - mruknęłam i pocałowałam, krzątającego się po kuchni Tatę.
- Cześć, Bejbi. Już miałem iść do twojego pokoju, spychać cię z łóżka.
- Dałam sama radę. - skwitowałam z pomrukiem, siadając i sięgając po swoją gorącą czekoladę.
Tata podstawił mi pod nos świeżutkiego, jeszcze ciepłego omleta z szynką, serem i pieczarkami.
Spojrzałam na Tatę z wdzięcznością.
- No jedz, jedz. - ponaglił i ruszył do sypialni.
Szybko pochłonęłam swoje śniadanie i pobiegłam do pokoju, szykować się. Po dziesięciu minutach byłam już ubrana i uczesana. Rozległ się dzwonek do drzwi. Zrobiłam zdziwioną minę i pognałam na dół.
Zdyszana pod drzwiami, wzięłam trzy głębsze oddechy i otworzyłam. Przywitał mnie piękny, szeroki uśmiech.
- Cześć!
- He, hej - wybełkotałam. - Co ty tu robisz?? - spytałam, nie kryjąc zdziwienia i zakłopotania.
- Przyjechałem odwieźć cię do szkoły. - wyszczerzył ząbki. - Ojej, czy to gorąca czekolada tak pachnie ?? - spytał.
- Tak, chcesz? Wejdź. - zachęciłam go gestem ręki.
Mój gość, wszedł bez krępacji i skierował się do kuchni.
- Sama jesteś w domu ?
- Nie. Mike się szykuje, albo już pojechał do szkoły, a Tata zbiera papiery, bo dziś jedzie na przetarg. - wyjaśniłam, siadając obok blondyna, przy stole.
Kiwnął głową na znak zrozumienia.
- Ile potrzebujesz jeszcze czasu ? - spytał, popijając cieplutką czekoladę.
- Daj mi pięć minut. Zaczekasz, czy będziesz łaził za mną, jak nawiedzony ? - wyszczerzyłam do niego ząbki w ironicznym uśmiechu.
Podszedł do mnie i zaatakował łapiąc w talii, i przerzucając przez ramię.
- Niall, błagam puść mnie ! - krzyknęłam, śmiejąc się na cały dom.
- Co tu się wyrabia, młodzi ? - spytał, rozweselony Tata.
Niall od razu postawił mnie na ziemi, odgarniając mi włosy za ucho. Uśmiechnęłam się do niego czule.
- Dzień dobry, tak w ogóle. - blondyn wysunął rękę, w stronę Josepha, a on uścisnął ja serdecznie.
- Dobry. To wiesz Niall, przypadkiem podsłuchałem, że podwieziesz Em. Podrzucisz ją? - spytał ciemny brunet, z zadziornym uśmieszkiem.
- Oczywiście. - niebieskooki od razu spoważniał.
- O nawet nie wiesz, jak mi pomagasz chłopie. - Tata, poklepał naszego, niespodziewanego gościa po ramieniu i zniknął w korytarzu. - To na razie dzieciaki ! - krzyknął, po czym wrócił. Pocałował mnie w czoło i wyszedł z domu.
- No to chyba zostaliśmy sami. - szepnął, patrząc na mnie słodkimi oczyma.
Przysunął się do mnie, na niebezpieczną odległość. Delikatnie zahamowałam go, kładąc dłoń na jego torsie.
Spojrzał na mnie spod wachlarza długich rzęs.
- Myślałaś, że co? - spytał, podchwytliwie, nachylając się do mojej twarzy. - Myślałaś, że będę chciał cię pocałować? Na przykład tak...? - szepnął, delikatnie muskając moje usta.
- Niall. - zaoponowałam cicho. - Już ci kiedyś mówiłam.
- Wiem co mi mówiłaś. - oznajmił miękko, wplatając swoje dłonie w moje rozpuszczone włosy. - Pięknie wyglądasz z jednym okiem pomalowanym. - roześmiał się i pocałował mnie w powiekę. - Masz pięć minut. Inaczej spóźnisz się na lekcje.
Prychnęłam i pocałowałam go w policzek. Pognałam szybko na górę. Złapałam w palce tusz do rzęs i pomalowałam prawy wachlarz rzęs.
- Ems Reb Christie Carson! - krzyknął, a ja wybałuszczyłam oczy i upuściłam czarną tubkę do zlewu. Pierwszy raz ktoś użył mojego prawdziwego imienia, a także nazwiska.
Nie odwróciłam się. Wpatrywałam się, jedynie w lusterko, w którym odbijała się w drzwiach postać niebieskookiego.
- Pośpiesz się. Jest za dwadzieścia. - oznajmił, stając bliżej mnie.
Objął lekko mnie w talii i przyciągnął do siebie.
- Chodź już, jesteś piękna. - powiedział z powagą.
We mnie się gotowało. Czułam w ustach posmak jego ust. Odwróciłam się, przodem do przystojnego, zakochanego we mnie Horana. Położyłam dłonie na jego torsie, stanęłam lekko na palcach i musnęłam jego usta. Poczułam, że się uśmiecha.
- Kocham cię. - szepnął.
- Wiesz jak bardzo chciałabym powiedzieć ci to samo. - odparłam smutno.
Normalny człowiek, na taką odpowiedź posmutniałby, czy coś podobnego, ale nie On. Wciąż uśmiechał się szeroko.
- Ja uważam inaczej.
- Chyba wiem lepiej. - odparłam, wzburzona.
- Nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi. - pokazał mi język i ponownie musnął moje usta.
- Zawsze będziesz robił, co będziesz chciał ?
Posłał mi twierdzący uśmiech. Odepchnęłam go w żartach i ruszyłam na dół.
- Jedziemy, czy nie ? - krzyknęłam.
Roześmiał się głośno. Wszędzie ten śmiech mogłabym poznać. Jest on zaraźliwy.
- Idę, idę !
- Niall James Horan ! Będziesz mnie usprawiedliwiał u mojej wychowawczyni!
- Dobra! - roześmiał się i pocałował mnie w głowę. - Chodź marudo.
Zamknęłam drzwi na klucz i pobiegłam do Landrovera. Zasiadłam na przednim miejscu i włączyłam ogrzewanie.
- Ty zmarźluchu. - skwitował Niall, gdy wyjechaliśmy spod mojego domu. - A właśnie. Zabieram cię dziś do kina.
- Ale ja nie mogę. - odparłam.
- Czemu nie ?
- Bo.. Bo nie mogę. - odparłam mało przekonująco
- Ta. Czyli kiedy idziemy do kina ? - spytał, wjeżdżając na szkolny parking.
- Zastanowię się. Dziś nie. - oznajmiłam. - Dziękuję za podwóz. - z szczerym uśmiechem, pocałowałam go w policzek i wysiadłam z auta.
Niall wyskoczył za mną i zostawiając odpalony samochód, złapał mnie w talii i odwrócił do siebie przodem.
- Tak się ze mną nie ładnie pożegnałaś, no. - udał smutnego i wplutł swoje palce w moje włosy.
Oczekiwałam tego. Oczekiwałam, że mnie pocałuje. Z uczuciem, namiętnością.
Przybliżył twarz, do mojej i...
- Pa. - odparł, całując mnie w czoło.
- Ej, no ! - zaoponowałam. - Myślałam...
- Tak, wiem. Myślałaś, że cię pocałuję, ale chyba chłopak, którego znam, nas obserwuje. - powiedział, dyskretnie patrząc za mnie.
Odwróciłam się do tyłu i ujrzałam Chrisa. Wpatrywał się we mnie z wściekłą miną.
- Pocałuj mnie. Szybko. - rozkazałam, a Niall posłusznie mnie pocałował.
Długo. Długo i namiętnie.

- Ktoś dzwoni ! - krzyknął Mike.
Puściłam tę uwagę mimo uszu. Zbiegłam po schodkach, posyłając Mike'owi irytujące spojrzenie.
Przekręciłam zamek i otworzyłam z rozmachem drzwi.
Przywitał mnie piękny uśmiech.
- Cześć. - powiedział i zrobił krok, lecz ja go wypchnęłam za próg, zamykając za sobą drzwi.
- Co ty tu robisz ? - spytałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Przecież dziś mieliśmy wyjść razem do kina. - powiedział.
Cmoknęłam poirytowana i mruknęłam:
- Przecież się widzieliśmy rano i mówiłam ci, że dziś nie możemy się spotkać.
Uśmiechnął się pod nosem i spytał:
- Ale nie wyjaśniłaś mi dlaczego, więc?
Podniosłam jedną brew i zrobiłam zdziwioną minę. Przęłknęłam głośno ślinę i przystanęłam na drugą nogę.
- Bo po prostu... - zaczęłam, ale mój bardzo mądry brat z impetem otworzył drzwi wejściowe, a ja wpadłam w ramiona mojego gościa.
- Emily, a co... - zaczął, ale nie dokończył, gdy zobaczył blondyna. - Co on tu robi? - spytał "kulturalnie", świdrując Niallera wzrokiem.
Ten uśmiechnął się do niego lekko.
- Bo Niall, przyszedł...
- Po moją bluzę. - uzupełnił Niall. Odetchnęłam cicho z ulgą. - Ale nie ma jej u Emily, bo ma ją Jennifer. No to ja będę spadać. - powiedział i powoli wycofał się ze schodków, przed domem.
Moje wargi bezgłośnie wypowiedziały "dziękuję" i odetchnęłam z ulgą.
Wycofał się i pomachał mi na pożegnanie. Odmachałam i weszłam do domu, zostawiając mojego brata na wejściu.
- Ej, ej ! - zawołał, wymachując rękoma.
Odwróciłam się, z pytającą miną.
- Myślisz, że nie wiem? - spytał retorycznie i wskoczył na kanapę przed telewizorem. - Wiem, że ci się podoba i vice versa. - puścił mi oko. Uśmiechnęłam się.
Ha. Jego oszukać się nie dało. Musiałam przyznać niestety, że miałam najlepszego brata na świecie. Nie dość, że znał mnie na wylot, to na dodatek rozumiał mnie bez słów i wystarczyło mu jedno spojrzenie na mnie, by wiedzieć w jakim jestem stanie.
Westchnęłam, a Mike zachęcił mnie gestem dłoni, bym dołączyła się do niego. Podeszłam powolnym krokiem i usiadłam na fotelu, wyciągając nogi na stolik "do kawy".
Mike przyglądał mi się badawczym wzrokiem, obserwując z dokładnością moją mimikę twarzy.
- Mógłbyś się tak na mnie nie patrzeć? - spytałam, obruszona.
- A idź ty... - mruknął.
- Idę do siebie. - oznajmiłam i poszłam w stronę schodów.
- On cię kocha! - krzyknął za mną, a ja się uśmiechnęłam pod nosem.






  Krótko, zwięźle i na temat : p 10 komentarzy = Nowa piosenka. :)
Gdyby nie pisanie, nie wiem co by ze mną było... A jednak wiem. Byłoby masakrycznie ciężko. Na szczęście już za tydzień zobaczę się z moją najwspanialszą przyjaciółką.

  Komentujemy. ^^ Całuję. ♥

                                                                                                                                     - Nily. ♥

poniedziałek, 8 października 2012

Piosenka siedemnasta.

  "Szłam przez płonący las. Byłam w sukience, którą dostałam od Nialler'a. Moje bose stopy, kaleczyły się z każdym krokiem. Pomimo pożaru, było mi niesamowicie zimno! Na końcu dróżki dostrzegłam znajomą twarz. Jego blond włosy, były powykręcane na każdą stronę. Zaróżowione poliki, i piękne niebieskie oczy, wpatrywały się we mnie z lubością.
- Żegnaj, Rebecco. - szepnął.
Odwrócił się i zaczął iść. Nie byłam w stanie się poruszyć. Chciałam go zatrzymać. Chciałam go zatrzymać przy sobie. Nie mógł sie ze mną żegnać!
Zaczęłam spadać."

 

  - Nie ! - zawyłam, podnosząc się.
Mike stał nade mną i wyglądał na przerażonego. Gdy zobaczył, że się wybudziłam od razu mnie przytulił.
- O Boże. Próbowałem cię obudzić, ale tak mocno spałaś... - mówił nienaturalnie szybko, wciąż mnie przytulając. - Koszmar z pożarem ? - spytał nagle, gdy wtulałam się w jego nagi tors.
Chlipnęłam i cicho odparłam, że tak. Mike pocałował mnie w czoło i dodał:
- Spróbuj usnąć Reb. Śpij. - i powoli wyślizgnął się na korytarz.
Poczułam ulgę. Jakby nocny koszmar zabrał ze sobą.
  Minęły dwa tygodnie od spotkania z Nialler'em. Urodziny Malika, w których nie mogłam uczestniczyć, bo skręciłam kostkę i byłam na obserwacji w szpitalu. Chłopcy rozbawieni moją niezdarnością, odwiedzili mnie w domu. Zasiedli u mnie w pokoju, zaglądając mi do szafek, garderoby i do torb.
Karciłam Louisa i Harry'ego za każde dotknięcie mojej szafki z bielizną, lecz oni tylko zaczynali się śmiać i dalej tam zaglądali...
- Zostawcie żesz tę bieliznę, do jasnej cholery ! - warknął w końcu Zayn, wychodząc z mojej garderoby. Czy oni nie mogą spokojnie usiedzieć w jednym miejscu ?!
Louis popatrzył z uśmieszkiem na Hazzę i zostawili moją bieliznę w końcu w spokoju. 

Niall jako jedyny, spokojnie siedział obok mnie i bawił się moimi włosami. Co jakiś czas słyszałam za uchem jak pomrukuje ich piosenki.
- Emily...? - spojrzałam na Liama, wyczekująco. - Możemy sobie zrobić kanapki ?
Niall wyszczerzył się na ten pomysł.
- Ja wam zrobię. - odparłam i podniosłam się i poprawiłam stabilizator.
Chłopcy zaczekali, aż wygramolę się na korytarz. Już chciałam stawiać, lewą nogę na schodach, gdy straciłam grunt pod stopami.
- Niall postaw mnie ! - poleciłam, lecz on nic sobie z moich gróźb i warknięć nie robił.
Zszedł ze mną na rękach do kuchni i posadził mnie na blacie, przy umywalce.
- Zrobię te kanapki. - oznajmił, a gdy chciałam zejść z blatu, popchnął mnie  z powrotem na blat. - Siedź ! - rozkazał i zaczęli z Liamem robić posiłek.
- Czuję się niezręcznie, że chłopaki z One Direction robią sobie kanapki u mnie w domu, a są gośćmi ! - żachnęłam się, wymachując nogami.
Chłopcy roześmiali się. Zayn z Harrym i Louisem, grzebali mi w lodówce i z niezadowoleniem stwierdzili, że nie mam masła orzechowego. Za to Louis zaczął narzekać, że nie mam marchewek.
Zabawne było patrzeć na tą piątkę debili, którzy kochają się jak bracia i ripostują sobie wzajemnie, kłócąc się o głupoty. Byli rodziną.
Wyjątkowo zżytą rodziną.

  Zima mijała wyjątkowo szybko. W takim towarzystwie, nie sposób było się nie nudzić.
Czasem zastanawiałam się, co by było, gdybym nie poznała chłopców z One Direction. Jakby teraz toczyło się moje życie.
- Emily ! - pani Murphy, warknęła mi nad głową, a ja ocknęłam się z zamyślenia.
Podniosłam głowę i ujrzałam jej, wiecznie niezadowoloną minę. Od razu się podniosłam do pionu, patrząc na nią wyczekująco.
- Emily, nie zaliczyłaś ostatniej kartkówki z równań. - zmierzyła mnie wściekłym wzrokiem.
- Termin mam do dwudziestego stycznia. - odparłam, beznamiętnym głosem.
Usta niskiej siwawej kobiety, zacisnęły się mocniej.
- Dziś jest dwudziesty stycznia. - warknęła, przez zaciśnięte zęby.
- Przepraszam. Mogę dziś to napisać.
- Dziś nie mam dla ciebie pytań. W poniedziałek na ósmej godzinie lekcyjnej. - oznajmiła. Przytaknęłam niedostrzegalnie głową. - Opuściłaś się z chemii, moja droga. - dodała i podeszła do swojego biurka.
Do końca lekcji mierzyła mnie wściekłym wzrokiem.

  - Jestem już ! - oznajmiłam już w progu, zrzucając torbę z lewego ramienia.
- Spoko. - odparł Mike. Siedział w kuchni, zajadając się pizzą.
- To jest dziś na obiad ? - spytałam, wskazując palcem na pachnącą, gorącą przekąskę. Mike przytaknął, wpychając w siebie kolejny kawałek.
Usiadłam obok niego i położyłam czoło na stole.
- Co ci ? - spytał, tykając moją głowę.
- Nic. - odparłam, głosem wypranym z emocji. - Nic mi się nie chce. Jeszcze ta jędza, Murphy znów codziennie znajdzie jakiś pretekst, by ochrzanić mnie przy całej klasie. - mruknęłam.
Mike wydał z siebie, pełne zrozumienia "Aah".
- No właśnie. - dodałam, wstając i sięgając po talerz.
Pacnęłam na niego kawałek pizzy i pochłonęłam go, z wielkim apetytem. Byłam strasznie głodna !
Mike przyglądał mi się z podziwem.
- Wciągnęłaś ten kawałek szybciej, niż ja połowę tego, co ty wsunęłaś. - odparł z uśmieszkiem.
Zmroziłam go wzrokiem i sięgnęłam po następny kawałek.
- Jakieś plany masz na sobotę ? - spytałam.
- Może wyjdziemy z Charlie na miasto. - wzruszył ramionami.
- Co ty widzisz w tej pustej czarnowłosej ? - spytałam, z przekąsem.
- Nie denerwuj mnie! - zastrzegł groźnie, wkładając talerz do zmywarki. - A ty jakieś plany ? - spytał.
Ostentacyjnie wzniosłam oczy ku niebu i upiłam łyk Coca-Coli.
- Jedziemy po południu do chłopaków.
Mike zesztywniał. Nie wiem czemu, ale nie przepadał za chłopakami. A ściślej za Horanem. Czemu ? Tego nie wiem.
- Tata co na to ? - spytał, choć znał odpowiedź.
Tata uwielbiał chłopców i pozwalał na wypady z nimi gdziekolwiek. Zaufał im bezgranicznie. Mike był innego zdania. Całkiem innego !
- Idę do siebie. - mruknęłam, gdy Mike ruszył w stronę salonu.
- Idź. Ty mała, wredna istoto.
- I vice versa. - odkrzyknęłam, znikając w progach swojego małego królestwa.
  Szybko, na "odwal się" odrobiłam lekcje. Zajrzałam do chemii, poczytałam trochę i zamknęłam książki.
Westchnęłam cicho. W sobotę spotykam się z chłopcami. A najbardziej cieszyłam się, że zobaczę się z pewnym przystojnym Irlandczykiem.
Tak. Z tego byłam najbardziej zadowolona.



  Nasz biedny Irlandczyk zrobił sobie coś z kolanem. Biedny. :c
Kochani, piosenka siedemnasta, a za nim pojawi się piosenka osiemnasta, musicie dać z siebie wszystko i sprawić, by było 10 komentarzy :) Postanowiłam ustalić jedną liczbę, określającą termin nowej piosenki. :)
  Zazwyczaj Wam nie mówię, co się u mnie aktualnie dzieje... Teraz muszę się jakoś wyżalić komuś... Z moją przyjaciółką nie jest najlepiej. Jest chora. I to ciężko. Każdego dnia modlę się, żeby wyzdrowiała. Tylko nie zawsze jest tak jakbyśmy chcieli, prawda ?

  Ah, musiałam jakoś to z siebie wypuścić.
Trzymajcie się kochani ! Kocham Was i dziękuję Wam z całego serducha. xx !