wtorek, 25 września 2012

Notatka specjalna !

W tej notce, chciałabym Was zaprosić do komentowania, zaglądania bloga tych o to dziewczyn: Cllaudii97, pisze ona świetnie, a ma tak mało odwiedzin...
Drugim blogiem, jest blog mojej najlepszej przyjaciółki, Leny, nie opisuje ona wydarzeń związanymi z One Direction, ale pisze świetnie, więc warto zajrzeć!
Trzeci blog, to blog Patrycji, która jest ze mną od założenia mojego bloga i dzielnie trwa wciąż ze mną. Ma ona bardzo barwne i ciekawe opowiadania.
Czwartym blogiem jest blog, pewnej Kasi. Kasia, ta, pisze ładnie, ale zaczyna dopiero. Wiecie jaką radość sprawia duża liczba komentarzy, czy duża liczba wejść. Więc bądźcie z dobrymi serduchami i wpadnijcie do niej. :)
Piąty blog, to blog Silver. Jest ona przemiłą osóbką, która także pisze bardzo ładnie.

  Zapraszam na te blogi, a także zapraszam do komentowania. :)

Całuję, Ems. ♥

Nowa Bohaterka ! :)

     Veronica Forbes (Ronnie): urodzona 1 stycznia 1995 roku w Holmes Chapel.
Ojciec Tyler Forbes ur. 18 maja 1974 roku zm. 26 października 2011 roku (były policjant, został postrzelony na jednej z misji).
Matka Jenna ur. 28 lipca 1975 roku z zawodu tancerka (choreografka).
Młodsza siostra Alexia (Lexi) ur.11 czerwca 1997 roku. Kocha taniec jak jej matka.
  Matka Ronnie i jej młodsza siostra mieszkają w Londynie przeszło 5 lat. Przeprowadziły się tam po rozwodzie rodziców. Ronnie została z ojcem w Holmes Chapel, ucząc się tam w pobliskim gimnazjum.
    Cofnijmy się w czasie o 3 lata wstecz. Harry i Ver to nierozłączni przyjaciele. Wychowywali się od najmłodszych lat. Ich kontakt się urwał gdy Harry dostał się do programu X-factor gdzie powstał zespół One Direction. Chłopak początkowo utrzymuje kontakt z przyjaciółką. Nie miał zbytnio dla niej czasu po czym kontakt całkowicie się urywa.


I jak ? :) Komentować co myślicie o nowej bohaterce. :) I będę pisała z jej perspektywy " z lotu ptaka". Tak samo jak z Chrisem. :)

Piosenka szesnasta.

   Ronnie weszła do hallu szkolnego, czując lekkie poddenerwowanie. Czuła na sobie ciekawskie spojrzenia, każdego kogo mijała. Jej czarne Vansy, niebanalnie kontrastowały z szarymi, wytartymi spodniami. Na ramiona miała zarzuconą kurtkę, którą ozdabiały złote ćwieki, przy suwaku.
 Uniosła jedną brew w zawadiackiej minie, gdy minęła przystojnego ciemnowłosego. Obejrzała się za nim, przelotnie. Za chwilę odwróciła, błyskawicznie wzrok, gdy jej spojrzenie natknęło się na owego przystojnego, ciemnowłosego.
- Uważaj jak drepczesz! - skarciła ją, blondwłosa z wściekłą miną, zbierając swoje zeszyty z szarej posadzki.
- Prz... Przepraszam. - Ronnie, dodała ze skruchą, pomagając poszkodowanej.
- Dobra, dam sobie radę. - odburknęła.
- No na prawdę cię przepraszam. Zapatrzyłam się. - tłumaczyła się Ronnie.
Blondwłosa obrzuciła ją spojrzeniem spode łba.
- To radzę ci patrzeć przed siebie, jeżeli nie chcesz sobie narobić wrogów. - blondwłosa odrzuciła swoje włosy z ramienia i po raz kolejny obarczyła ją zimnym spojrzeniem.
Ronnie Forbes, oświeciło i dogoniła stratowaną, niemiłą osobę.
- Tak w ogóle to mam na imię Veronica. - rzuciła ironicznie. - Mogłabyś mi powiedzieć, gdzie jest gabinet - spojrzała na swoją rozpiskę z nazwiskami nauczycieli. - pani dyrektor Murphy ?
- Idziesz do końca korytarza, wchodzisz na schody, na samą górę, skręcasz w prawo. Jakieś dziesięć metrów idziesz i po prawej duże, obite gąbką drzwi. - skierowała ją, nadal bezimienna dla Ronnie, blondyna.
- Dzięki. - już chciała odchodzić, gdy blondyna rzuciła, obojętnie.
- Emily jestem.
  Rons (bo tak nazywał ją, niedawno zmarły Tata), posłała Emily ciepły uśmiech.
Emily nie odwzajemniła tak ciepłego uśmiechu, lecz jej kącik ust lekko drgnął ku górze.
To pierwsza znajoma, pomyślała Ronnie, przeskakując po dwa schodki w stronę gabinetu dyrektorki, gdzie miała się zameldować.

  Przy kości kobieta, która była dyrektorką czteroletniego gimnazjum, zaprowadziła Ronnie do klasy Trzeciej F. Przed wejściem do klasy, poprawiła swój czerwony żakiet i zastukała lekko w drzwi.
Od wewnątrz rozległo się damskie "Proszę", i wkroczyły do klasy. Veronica rozejrzała się szybko po uczniach i dojrzała tę niemiłą Emily, którą stratowała chwilę przed tem.
Emily wybałuszczyła oczy i wpatrywała się w Ver, jak otępiała. Za chwilę, odwróciła się do ciemnoblond, dziewczyny, której twarz ozdabiały piękne, bujne loki. Wyszeptała jej coś, a niebieskooka spojrzała na Forbes z zaciekawieniem. Wymieniły kolejne zdania, i wróciły do przyglądania się nowej koleżance.
- Trzecia F! - huknęła nauczycielka.
Ronnie, aż podskoczyła ze strachu.
- Uspokójcie się, choć na chwilę. - poprosiła szorstkim tonem. - To jest wasza nowa koleżanka Veronica Forbes. Będzie chodzić z wami do klasy. Przyjmijcie ją ciepło i miło. A przede wszystkim kulturalnie ! - podkreśliła "kulturalnie" i spojrzała znacząco na chłopaków w pierwszych ławkach, którzy radośnie rechotali.
Rons, oblała się rumieńcem i spuściła głowę.
- Veronico, zajmij miejsce i spróbuj nie zwracać uwagi na tych nieinteligentnych chłopców. - odparła nauczycielka i posłała dziewczynie ciepły uśmiech.
Skinęła głową i posłusznie zajęła miejsce w ostatniej ławce.
- To się zacznie. - mruknęła do siebie i podparła brodę, swoją ręką.

  Jenn wpatrywała się we mnie z entuzjazmem wypisanym na twarzy. Głupio szczerzyła się do mnie, gdy jej cały wczorajszy dzień opowiedziałam. Siedziałyśmy, na szkolnej stołówce.
Na lunchu było jak zwykle. Przy stoliku siedział nasz stały skład: Ja, Jenn, Sarah, Luke, Robert. Chłopcy jak zwykle wygłupiali się, rozrzucając jedzenie po całym stoliku. Uśmiechałam się od czasu, do czasu. Zakochałam się... Codziennie myślałam o Niallu. Spotkałam go osiemnastego listopada, a dziś był trzeci stycznia. Zaczęłam o nim myśleć od dziewiętnastego grudnia... Że też takie rzeczy pamiętam !
- Ems? - wyszczerzyła się Jenn ponownie.
- Czego ? - fuknęłam
- Oj, tak słodko się Niall zachował, co nie ? - spytała retorycznie.
Zatrzepotała wachlarzem rzęs, które zakrywały piękne niebiesko-szare oczęta. Śmiałam się czasem z Jennifer, bo w jej tęczówkach czasem przejawiał się także zielony.
- Jenn, mordo. Daj spokój. - zaoponowałam, odgryzając kawałek swojej kanapki z serem.
Skrzywiła się na widok mojej kanapki, gdyż ona nienawidziła kanapek z samym serem.
- Jak ty możesz to jeść ? - spytała, z obrzydzeniem.
- Skoro jem, to znaczy, że mogę. - odburknęłam.
Ściągnęła brwi i spojrzała na mnie rozbawionym spojrzeniem.
- Ty jesteś stuknięta. - mruknęła, siadając prosto.
- Ems, co ty taka cicha jakaś, dzisiaj jesteś ? - zwrócił się do mnie Luke.
Ciemnowłosy, posłał mi pocieszający uśmiech. Jak zawsze w jego oczach błyskały małe ogniki radości.
- Mam jakiś dziwny dzień. - skłamałam.
No, ale co miałabym powiedzieć mojemu przyjacielowi? "Wiesz Luke, zakochałam się w Horanie. Wiesz w tym z One Direction. I nie wiem co mam ze sobą zrobić, bo się boję, że nam nie wypali."
Zaraz... Czy ja TO pomyślałam? "Zakochałam się w Horanie". No, tak... Już nawet moja podświadomość mi to podsuwa...
  Spojrzałam na zegarek, nad wejściem do stołówki. Za siedem minut powinna zacząć się lekcja historii. Pan Marais, podstarzały mężczyzna z czarnymi włosami i okularami na czubku nosa, który prowadził tę lekcję, nienawidził gdy ktoś się spóźniał. Więc, nie warto było się spóźniać, bo mógł się mścić...
- Zbieramy się ? - spytałam, podnosząc swoją tackę.
Moi znajomi popatrzyli na mnie, a potem na zegar. Przytaknęli i zaczęliśmy się zbierać. Za jakieś trzy minuty byliśmy pod klasą. Rob i Luke mieli chemię z dyrektorką Murphy. Pożegnaliśmy się, i oni poszli na drugi koniec korytarza.
Zadzwonił dzwonek, a my czekaliśmy na pana Maraisa. Gdy wreszcie się zjawił, weszliśmy do klasy i zajęliśmy nasze miejsca.
- Jak wam minęły święta, moi drodzy ? - zagaił, gdy zasiadł za biurkiem.
Rozległy się ciche "Spoko", a także głośne "Świetnie", lub "Genialnie".
- A panu, panie profesorze ? - zaćwierkała Molly, która siedziała w pierwszej ławce.
Stephen Marais zignorował jej lizustwo i zwrócił się do klasy.
- Przyznajcie się, pamiętacie cokolwiek z Sylwestra ? - roześmiał się, chrapliwym barytonem.
Chłopcy zaczęli rechotać, a dziewczyny zaczęły szeptać i chichotać między sobą. Ja z Jenn popatrzyłyśmy po sobie. Jenn spędziła sylwestra z szefem Taty i rodziną, a ja spędziłam go w domu. Bez żadnych ekscesów.
- Dobra, cisza. Zacznijmy lekcję. - mruknął, czarnowłosy, zabierając w końcu głos.
Rozległy się okrzyki i pomruki niezadowolenia.
- Cisza, cisza. - machnął na nas ręką i odwrócił się do nas tyłem.
Zapisał temat lekcji i nie przejmując się nami zaczął zapisywać notatkę. Molly, klasowa kujonka, chciała zapanować nad klasą, lecz jak zwykle jej to nie wyszło.
- Przepiszcie to do zeszytów. - polecił i ponownie usiadł na swoim obrotowym krześle.
Ponowne pomruki niezadowolenia.
Gdy wszyscy już przepisali, krótką notatkę, Stephen uśmiechnął się do nas zadowolony.
- Nauczyć się tej notatki na czwartek.
Klasa znów wydała z siebie oznaki niezadowolenia.
Zdecydowanie, pan Marais był moim ulubionym nauczycielem ! Był on stanowczy i potrafił nauczyć. Dodatkowo lubił mnie, więc to był następny plus.
Mój wzrok powędrował ku Mabel, Carlie i Sophie. Zauważyłam, że uśmiechają się kpiąco, i patrzą w moją stronę. Szybko odwróciłam wzrok i spuściłam głowę.
Nie ma to jak być obiektem kpin trzech szkolnych laluń...





Witam Was z Piosenką Szesnastą ! :) Kurdę, ludzie ! Z każdym rozdziałem, liczba komentujących rośnie, co mnie strrrasznie cieszy ! :)
  Choć to nie zmienia faktów, że stawka rośnie : D 11 komentarzy = Nowa Piosenka :)
Zapraszam do komentowania i (skromnie mówię) reklamowania mego bloga. ;)

P.S. Zaraz dodam informacje dotyczące Naszej Nowej Bohaterki :) Veronica Ronnie Forbes. - tak nazywa się nasza nowa bohaterka. :)
Sądzę, że zaskoczy Was jej przeszłość :D

Komentujcie ! :*
+ Błagam, jeżeli ktoś chce bym go powiadamiała o Nowych Piosenkach, pisać w zakładce "Wpisy". :)
Będzie mi o wiele łatwiej :) Dziękuję. :D

piątek, 21 września 2012

Piosenka piętnasta.

  Na wstępie chciałam niezmiernie podziękować Lenie, Claudii, Werce. Dzięki Waszemu wsparciu, wierzę, że może kiedyś wydam tę swoją własną książkę, czy dwie :D
  Z całego serca dziękuję także Ollie. Ty moja mała Directioners ! :) Dziękuję Ci Ollie, za to, że tak mnie wspierasz i ponaglasz z rozdziałami. Nie wiem, jakbym sobie bez takiego wspaniałego wsparcia, jakie otrzymuję od Was, wytrzymała.
                             Dziękuję !



  Momentalnie zesztywniałem, a dziewczyna w moich objęciach odsunęła się ode mnie. Nie potrafiłem wydusić z siebie słowa. Moje zdezorientowanie sięgnęło szczytu.
- Wiedziałam. - zagaiła ironicznie, blond włosa.
Popatrzyła jeszcze przez chwilę na mnie, ze smutnym wyrazem twarzy. Wstała. Szybko złapałem ją za nadgarstek i podniosłem się do pionu.
- Proszę, wytłumacz mi. - starałem się, zachować spokojny wyraz twarzy i ton głosu. - Ems?
Czułem, że mi to nie wychodzi. Tylko się błaźnię w negatywnym tego słowa znaczeniu.
- Rebecca. Tak naprawdę jestem Rebecca. - starłem opuszkiem palca, samotną łzę spływającą po jej prawym policzku.
- Dobrze, a więc? Rebecco, opowiesz mi ?
- Ale to jest długa historia. - odparła, mało przekonana.
- Mamy sporo czasu. - powiedziałem, ciepło.
Przysiedliśmy na ławce i zaczęła się jej historia.

  Opowiedziała mi o wszystkim. Począwszy od jej trzynastych wakacji, gdy cały jej koszmar się zaczął. Nawet nie wyobrażałem sobie, że taka dziewczyna. Radosna, pełna życia, uśmiechnięta, mogła przejść takie piekło.
Opowiadała o tym jak pracownik jej Taty, okradł ich na paliwie na dwadzieścia siedem tysięcy, wspomniała także o śmierci swojej mamy. To opisała bardzo dokładnie, aż mnie dreszcze przeszły.
"Siedziałam w swoim pokoju, słuchając muzyki i odrabiając hiszpański. Nagle moja ciocia Tina weszła do mnie do pokoju, to bratowa mojego Taty. Przysiadła obok mnie i najdelikatniej jak potrafiła, powiedziała mi, że Mama nie żyje. Wtedy zniechęciłam się do nauki hiszpańskiego. Wiem to głupie - prychnęła. - Na szczęście nie potrzebowałam ulitowania świata. Sama dałam sobie radę z pomocą mojej pani psycholog."
Zaczęła opowiadać o tym, czym nie chciała tak wspominać...
- Wracałam od kumpeli z urodzin. Miałam piętnaście lat. Nie było daleko, więc Tata nie martwił się o mnie... - przetarła swoje zapłakane oczy. - Wtedy usłyszałam jakieś wrzaski. Nie należę do strachliwych dziewcząt. - mruknęła i zaśmiała się krótko. - Musiałam zobaczyć co się tam działo. Między blokami, w wąskiej uliczce. - prychnęła. - Jak w horrorach. Wracając do mojej opowiastki. Przykucnęłam przy wnęce i przyglądałam się dwóm mężczyznom i dwóm dość młodym dziewczętom. Nagle ten wyższy... Poznałam go. Mieszkał kiedyś w mojej dzielnicy... - przełknęła głośno ślinę, i ścisnęła moją dłoń. - Wyciągnął broń. Dosyć dużą, chciałam uciec. Zwiać jak najszybciej. Nagle usłyszałam dwa strzały, a potem trz kolejne. Patrzyłam jak ciała tych dziewczyn upadają na betonowy chodnik, jak marionetki. Którym odcięto sznurki. - wzdrygnąłem się, a ona zaśmiała się i spojrzała na mnie.
- Trochę przerażające, co ?
- Kontynuuj. - powiedziałem, cienkim głosem.
- Zwiałam i o wszystkim opowiedziałam Tacie. Sprawy trwały około sześciu miesięcy, dopiero ich wsadzili do pierdla... - odetchnęła, z ulgą. - Musieliśmy dla naszego bezpieczeństwa, zmienić dane i wyjechać. Nie za daleko wyjechaliśmy, lecz zawsze coś. To było tylko takie "zabezpieczenie". - zrobiła cudzysłów palcami.
- Czyli masz na nazwisko...?
- Rebecca Grace Carson. - podała mi rękę, a ja ją lekko uścisnąłem.
Posłała mi blady uśmiech.
- Zaufałaś mi. - oznajmiłem, z nieskrywaną radością.
- Musiałam. Tak nalegałeś. - prychnęła, uderzając mnie w ramię. - Tylko...
- Cii... - przerwałem jej, przykładając palec do jej ust.
Delikatnie przesunęła go ze swoich ust i wplotła swoje dłonie w moje.
- Dziękuję ci. Tak niewielu osobom mogę ufać. - powiedziała, ze smutkiem.
- Mnie możesz zawsze, wszystko powiedzieć. Nie zranię cię obiecuję. - przyrzekłem, przykładając swoją 'wolną' dłoń do serca. - Przysięgam,
Posłała mi blady półuśmiech.
Uniosła głowę, patrząc w niebo. Podążyłem w jej ślady.
- Zbieramy się, co ? - zaproponowałem.
Ścisnęła znacząco moją dłoń i ruszyliśmy w stronę jej domu.

***

- Jestem ! - zakrzyknąłem, gdy tylko moja noga znalazła się za progiem.
- Dobrze ! - odkrzyknął Li, siedzący w salonie. - Obiad jest w kuchni.
- Już idę. - zaśmiałem się i od razu podreptałem do lodówki.
Przez myśl mi przeszło, to co mówił Li. Obiad jest w kuchni. Rozejrzałem się po niej, i w rogu blatu dostrzegłem mega tortillę.
- Boże, Liam kocham cię ! - wykrzyknąłem, sięgając po moje jedzenie. Tylko dla mnie !
- Na zdrowie, głodmorro! - roześmiał się Daddy.
Na talerz z tortillą nałożyłem jeszcze trochę chipsów i ruszyłem do salonu. Rozsiadłem się wygodnie, wyciągając nogi na stół.
- Kiedy Larry wraca ? - spytałem z pełną buzią.
Liam na to w odpowiedzi wzruszył jedynie ramionami. Przyjrzałem mu się badawczo.
- Co jest ? - spytałem, widząc jego poważną minę.
- Nic. - odparł, mało przekonująco.
- Aha, a ja nie jestem głodny.
- Dan dostała propozycję nauki tańca. - westchnął.
- To wspaniale, prawda ? - ucieszyłem się, lecz mój entuzjazm nie trwał długo.
Widząc minę Payne'a, nie mogłem się cieszyć.
- Gdzie ?
- W Los Angeles... - schował twarz w dłoniach.
- Ej, ej. Payne. - odłożyłem jedzenie na stół i przesiadłem się na kanapę obok Liama. Objąłem go ramieniem. - To tylko Los Angeles. Będziecie się mogli widywać. To nie koniec ś?wiata.
- Wiem, ale ja nie wiem jak sobie poradzę wiedząc, że jej nie będzie blisko mnie. - wychrypiał.
- Payne, nie bądź taki. Przecież, wytrzymywałeś, jak sie nie widywaliście, jak gdzieś pojechaliśmy.
Przytaknął, ledwo widocznym ruchem głowy. Podniósł ją, następnie i spojrzał na mnie.
- Tortilla ci stygnie.



Pięętnasta piosenka ! :) Niezmiernie mi miło widzieć coraz większą liczbę odwiedzin i komentarzy :) Liczę, że z każdym rozdziałem będzie Was więcej :)
Stawka rośnie, 10 komentarzy = następna piosenka. ♥

P.S. Zakochałam się w Live while we're young, a wy ? :)

poniedziałek, 17 września 2012

Piosenka czternasta.

  Z samego rana. No dobra, przyznaję nie z samego rana bo koło jedenastej, lub nawet po zadzwoniłam po Jenn. Musiałyśmy ustalić w czym pójdę się spotkać z Horanem. Myślałam nad szarymi spodniami, długim białym sweterkiem, ale znając moją Jenn, z pewnością wybierze mi coś bardziej dziewczęcego.. Więc byłam zdana tylko na nią.
W końcu moja kochana przyjaciółka wybrała mi szare jeansy z jej szafy, białą koszulkę z brązowo jasnym napisem "LOVE", a na to długi sweterek brązowy z ciemną łatką na łokciu. Do tego łańcuszek, który dostałam na urodziny od Taty z zawieszką w kształcie dużego kluczyka, z białą kokardką.
  Spojrzałam w lustro. Nie ubierałam się tak zbyt często, więc dziewczyna w lustrze, przyglądała mi się z zaciekawieniem. Poprawiła niesforny kosmyk włosów, i wcisnęła go za ucho.
Uśmiechnęłam się krzywo do niej, a ona bezbłędnie powtórzyła mój gest.
- Wyglądasz ślicznie. - skomplementowała, zadowolona loczkowata i położyła mi brodę na ramieniu.
- Czy ja wiem... - odparłam bez przekonania.
- Horan będzie tobą oczarowany ! - pisnęła z radości.
Odruchowo spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie nad łóżkiem. Za siedemnaście piętnasta, o piętnastej trzydzieści mamy się spotkać w Hyde Park. Jeżeli nie chciałam się spóźnić powinnam za dziesięć minut wyjść.
Znając Londyński ruch, będę przebijać się przez miasto, chyba, że wsiądę do metra.
  Ponagliłam Jenn, a ona szybko wzięła mnie tuszem i lekkim podkładem. Spojrzałam jeszcze raz w lusterko. Spryskałam się perfumami i założyłam płaszcz, owinęłam się szalikiem i wcisnęłam na głowę czapkę.
Stopy wcisnęłam w swoje czarne, zamszowe botki i wyszłyśmy z Jenn na mróz. Zanim zamknęłam za sobą drzwi, krzyknęłam do Mike'a, że wychodzę.
- Daj znać od razu po. - oznajmiła Jenn, całując mnie w policzek. - I nie spapraj sprawy. - puściła mi oko i pobiegła na przystanek autobusowy.
Ja zaś pognałam do metra. Przemknęłam między ludźmi, i wsiadłam do pierwszego przedziału. Oklapłam na jednym z siedzeń przy oknie. Zacisnęłam wargi, myśląc jak to dziś będzie. Pewnie się zestresuję i coś popsuję...

  Usiadłem na jednej z ławek i czekałem na Emily. Spojrzałem na wyświetlacz mojego telefonu. Piętnasta osiemnaście. Nie potrzebnie tak wcześnie przychodziłem, ale wolałem być pierwszy, niż gdyby miała na mnie czekać.
Potarłem swoje zmarznięte dłonie i wcisnąłem je do kieszeni kurtki. Nie powiem, bo się stresowałem. Uznałem, że zaproszę ją na spotkanie. Dziś leciały jakieś filmy, więc jeżeli by miała ochotę, to możemy iść do kina. Lub gdzieś gdzie Ona będzie mieć ochotę.
Na wszystko się zgodzę, byle z Nią.
  A jak coś popsuję...?

  Na jednej z ławek dostrzegłam Nialla. Gdy mnie zobaczył, od razu wstał i ruszył w moją stronę. Żołądek skurczył mi się na jego widok. Jego piękne niebieskie oczy, iskrzyły się radośnie. Gdy był coraz bliżej, udałam, że otrzepuję sobie nogawkę, by nie patrzeć mu w oczy.
- Hej piękna. - powiedział ciepło i przytulił mnie na powitanie.
Jego ciało jest tak ciepłe, że mogłabym sie wtulać w nie, całymi dniami.
- Hej. - pocałowałam go w policzek, a on uśmiechnął się szeroko.
- To co chcesz dziś robić ? - spytał, gdy ruszyliśmy w stronę ulicy.
- A co masz do zaoferowania?
- Hm, mogą być kręgle, kino, kawarnia, może coś co ty byś chciała zrobić ? - odparł swobodnym tonem.
- To sama nie wiem. - Niall zaśmiał się, a ja oblałam się rumieńcem.
- To może się przespacerujemy, a potem zapraszam cię na pyszną gorącą czekoladę i szarlotkę. - skinęłam głową, na przytaknięcie i ruszyliśmy przed siebie.

  Przechodziliśmy właśnie, przez pasy, gdy usłyszeliśmy za sobą radosny okrzyk.
- Rebecca ?! Ojej ! Reb ! - odwróciliśmy się.
Niall zaintrygowany, ja przerażona. Nie myliłam się. Ten świergotliwy głosik należał do mojej starej przyjaciółki Loli.
Czarnowłosa rzuciła mi się z zapłakaną twarzą, na szyję. Objęłam ją, a Niall przyglądał nam się z uśmiechem.
- Jak dobrze cię widzieć! Tak długo się nie odzywałaś, już myślałam, że coś się stało! - trajkotała jak najęta. Kochana Lola !
- Przeprowadziliśmy się do Londynu, ale Lola, proszę... - odparłam, a ona uśmiechnęła się ironicznie.
- Wiem, nikomu ani słowa. - przyłożyła palec do ust. Spojrzała na Horana, i trochę zmieszana wyciągnęła do niego rękę - Lola.
- Niall.
Lola nagle zrobiła oczy jak spodki i patrzyła to na mnie to na Horana.
- Ten z 1D ? - wykrztusiła.
Razem z blondynem roześmialiśmy się. Niall przytaknął.
- To wy...? - wskazała na nas palcem jednoznacznie.
- Nie, nie. - zaprzeczyliśmy równocześnie.
Niebieskooki spuścił wzrok, a ja się zarumieniłam.
- A tak w ogóle, to co ty robisz w Londynie ?? - spytałam, zmieniając niezręczny dla nas obojga temat.
- Tata przyjechał tu na kilka tygodni do pracy. A ja z mamą na święta tu przyjechałyśmy. - wzruszyła ramionami.
Tata Loli, był ważnym biznesmenem, który często podróżował. Zawsze przywoził mi i Loli jakieś upominki. Byłam Loli najlepszą przyjaciółką i vice versa.
- Dobra nie zatrzymuję was. Trzymajcie się, pa. - uściskała mnie ponownie, a mojemu towarzyszowi pomachała na pożegnanie.
Jeszcze przez chwilę jej białą kurtkę było widać w oddali, lecz gdy nam zniknęła z oczu ruszyliśmy dalej.

  Gdy wychodziliśmy z kawiarni, przemknęła mi przez głowę, myśl z wydarzeniem dzisiejszego dnia. Ta cała Lola, co rzuciła się Emily na szyję nazwała ją... Rebecca ?
- Ems ?
Spojrzała na mnie wyczekująco.
- Dlaczego ta dziewczyna nazwała cię Rebeccą ? - spytałem.
Emily poczerwieniała i odwróciła wzrok.
- Mi możesz powiedzieć. - oznajmiłem z nadzieją.
- Chciałabym. Ale to nie jest takie proste. - odparła cicho.
Złapałem jej rękę. Spojrzała najpierw na nasze dłonie, a potem na mnie. W jej oczach malowało się przerażenie.
- Dlaczego ? Wytłumacz mi. - poprosiłem.
- Nie, Niall. Przykro mi. - odparła, ze smutkiem.
- Ale dlaczego ? - nie dawałem za wygraną.
Czy było coś, czego się wstydziła lub bała ? Coś tak ważnego, że nie mogła mi o tym powiedzieć ? Owszem, nie znaliśmy się długo, ale raczej wiedziała, że mogła mi zaufać. Taką miałem nadzieję.
- Niall, zrozum ! To jest zbyt skomplikowane i za trudne dla mnie.
Spojrzałem ukradkiem na nią, przygryzała dolną wargę i jedna mała zmarszczka pojawiła się na jej czole. Zauważyłem, że nie wyplotła swojej dłoni z mojego uścisku. Wciąż szliśmy trzymając się za ręce.
Nagle podbiegły do nas dwie dziewczyny, wyglądem przypominające trzynastolatki. Poprosiły o autograf. Ładnie podziękowały i posłały Emily urocze uśmiechy. Zaczerwieniła się i spojrzała mi w oczy.
- One tak zawsze ? - spytała.
Przytaknąłem z uśmiechem.
- Chciałabym, żeby każdy mnie darzył takim uwielbieniem jak was, te dziewczyny. - powiedziała.
- Czy ja wiem? To także ma swoje wady. - oznajmiłem.
- Takie jak ?
- Na przykład, dziewczyny kłócą się z innymi o nas. Inni nas hejtują, a niektórzy mają do nas szacunek. - odparłem, beznamiętnym tonem. - Zmieniłaś temat ! - oskarżyłem ją.
- Ugh ! - warknęła, wyrywając swoją dłoń z mojej. - Chcesz wiedzieć ? Chcesz ? - spytała.
Przytaknąłem, ruchem głowy.
- Ale jeżeli komukolwiek powiesz... To może się źle skończyć, dla mnie i dla ciebie. I naszych najbliższych... - powiedziała już spokojniej i poważniej, lecz jej ciało zaczęło się trząść.
Wplotła swoje palce w moje i pociągnęła mnie w stronę Tower Bridge. Usiedliśmy na najbardziej odosobnionej ławeczce.
- Jak już wiesz moja mama nie żyje... - zaczęła. - Zmarła szesnastego lutego. Jakoś dwa lub trzy miesiące później... - ledwo wykrztusiła.
Zaczęła płakać. Szybko wziąłem ją bliżej siebie i przytuliłem. Ona wtuliła się w moje ramię i jeszcze bardziej się rozpłakała.
- Emily... Proszę nie płacz. Spokojnie, jestem przy tobie. - nieudolnie, próbowałem ją pocieszyć. - Emily...
- Nie mam na imię Emily.





Więc czternasta piosenka ! :) Komentujcie moi drodzy. Jak Wam się podobała ta piosenka ? ^^
Chciałabym się Was doradzić... Myślałam nad NOWĄ BOHATERKĄ :) Co Wy na to ? :)

Stawka rośnie 9 komentarzy = Nowa piosenka. :)

Ems. ♥

wtorek, 11 września 2012

Piosenka trzynasta.

Od autorki: Mam do komentujących i czytających wielką prośbę. Jeżeli bylibyście w stanie zareklamować mojego bloga, byłabym Wam niezmiernie wdzięczna. :) Jeżeli ktoś by zareklamował, proszę pisać w zakładce "Wpisy". :)                                      Z góry dziękuję.



   Obudził mnie dźwięk sms-a. Zamkniętymi oczyma, wymacałam go obok mojej głowy i odblokowałam. Otworzyłam powoli oczy i odczytałam wiadomość.
"Wyspałaś się? Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku. Mam nadzieję, że ten rok będzie lepszy dla nas obojga. xx"
Odczytałam jeszcze raz i spojrzałam na odbiorcę.
- Niall, ty głupku... - mruknęłam do telefonu. - Obudziłeś mnie. - powiedziałam w końcu z wyrzutem.
Odpisałam szybko "Taa. Wyspałam się. :) Dziękuję. Także Ci życzę wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku, a także mam nadzieję, że ten rok będzie lepszy. Dla nas obojga."
Napisałam więcej niż chciałam, ale wysłałam bez namysłu. Odpowiedź przyszła po chwili.
"Przepraszam, że Cię obudziłem."
Uśmiechnęłam się pod nosem i odpisałam. "Nie obudziłeś. - skłamałam - Obudziłam się nie dawno. :)"
Tak jak poprzednio nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
"Uf. To dobrze, już się bałem, że obudziłem moje kochanie."
Zarumieniłam się do telefonu i zaczęłam się cieszyć jak głupi do sera.
  Od jakiegoś czasu czułam, że często myślę o Niall'u. Jego imię obijało mi się o czaszkę dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Przełknęłam ślinę i wcisnęłam słuchawki w uszy, obróciłam się na bok, wciąż w ręce trzymałam telefon, by wyczuć wibracje sms-a.
  Jak się spodziewałam, za chwilę poczułam lekkie wibracje. "Wracam pojutrze. Spotkamy się ?"
"Oczywiście." Odpisałam szybko. Nawet za szybko.
Zaśmiałam się krótko i opadłam na poduszkę.
Chyba się zakochałam...

  Uśmiechnąłem się, gdy już po kilku sekundach przyszła wiadomość od Emily: "Oczywiście."
Miałem ochotę odpisać jej, gdzie i w ogóle, lecz się powstrzymałem. Odłożyłem telefon na biurko i zszedłem na dół, lekko chwiejnym krokiem.
Greg już tłukł się po kuchni.
- Ciszej sie nie da ? - spytałem, gdy stanąłem tuż za nim.
Podskoczył jak oparzony i zmierzył mnie wzrokiem.
- Nie krzycz tak. - warknął wzburzony i jednym haustem wypił szklankę zimnej wody.
- Ooj, kac cię podszedł. - mruknąłem, otwierając lodówkę.
- Ta, rodzice kiedy wrócili ?
- A skąd ja mam takie rzeczy wiedzieć? - odparłem sceptycznie.
- A ty o której wróciłeś ?
Przymrużyłem oczy, jakby to co do mnie powiedział, do mnie nie dotarło.
- Koło czwartej... Tak sądzę. - odparłem po chwili namysłu.
- Domówka ?
- Ta, u Scott'a - powiedziałem bez namiętnie i wlałem do gardła lodowaty sok grejfrutowy.
Wzdrygnęło całym moim ciałem i uniosłem kąciki ust w półuśmiechu.
- Dobra, idę dalej spać. - odparł Greg i poczłapał w stronę schodów.
Uniosłem kąciki moich ust w uśmiechu, który nie dosięgał oczu.
  Nagle poczułem się senny, lecz dobrze wiedziałem, że już nie dam rady usnąć. Przetarłem oczy, upiłem kolejny łyk napoju i poszedłem z kanapkami do salonu.
Rozsiadłem się wygodnie na kanapie i zacząłem skakać po kanałach, zajadając się kanapkami.
  W pewnej chwili rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. "Liam"
Odebrałem po chwili namysłu.
- Co tam Li ?
'- Kiedy wracasz ?
- Pojutrze, a co ?
'- Pojutrze ?
- No tak przecież mówię. - odparłem. - A co ?
'- Tak się pytam. - powiedział wymijająco. - Jak sylwester?
- Wróciłem nad czwartą rano, i nie pamiętam co się działo od pierwszej w nocy... Chyba od pierwszej...
Li po drugiej stronie zaśmiał się.
- A tobie jak minął ? A właśnie ! - zreflektowałem się. - Najlepszego w Nowym Roku.
'- Dzięki, także ci życzę wszystkiego co najlepsze. Wiesz z Danielle, a ja nie przepadam za ostrym piciem. - wyczułem, że się uśmiecha.
- Dzięki. No tak, też prawda. - rozmowa nagle zaczęła mi ciążyć.
'- Dobra ja kończę. Trzymaj się, na razie. Do pojutrza.
- Cześć.
Rozłączyłem się od razu. Wyczuł mnie, czy jak?

  Pierwszy stycznia. Co ja mam robić w pierwszy dzień Nowego Roku ? Wszystko było pozamykane, więc wypad na miasto nie był dobrym pomysłem. Uznałam więc, że ten dzień przeznaczę dla siebie. Poleniuchuję, może sobie posprzątam w pokoju.
Naprawdę nie widziałam, lepszej propozycji spędzenia tego dnia.
  Koło piętnastej, ubrałam się w swój płaszcz, owinęłam białym szalikiem, na głowę wcisnęłam, także białą czapkę i wyszłam na zimno. Londyn był taki piękny zimą !
Przeszłam przez Tower Bridge, do kawiarni przy ratuszu-jajku, na rzece HMS Belfast. O dziwo ta kawiarnia zawsze była otwarta. I zawsze były ciepłe, świeże wypieki.
  Wzięłam do ręki książkę "Tajny dziennik", którą od pewnego czasu nosiłam zawsze ze sobą w torbie. (Mam taki zwyczaj, zabierania ze sobą książek, które obecnie czytam, w każde miejsce, w które idę.) Otworzyłam na stronie z zakładką i zaczęłam czytać.
  Za nim się obejrzałam, zaczęło się ściemniać. Szybko wcisnęłam słuchawki w uszy, a książkę to torby. Przerzuciłam przez ramię czarną torbę i wymaszerowałam z kawiarni.
Ponownie przeszłam przez Tower Bridg i jeszcze szybszym krokiem doszłam na przystanek autobusowy, który zawiózł mnie prawie pod sam dom. Maszerować w taką ciemność nie było co. Wolałam bezpiecznie przejechać autobusem.
  Wyskoczyłam z autobusu i pognałam przed siebie.
Przed domem światło było zapalone, więc bez problemu wyjęłam kluczyk od furtki i otworzyłam sobie. Weszłam do domu i jak mokry pies otrzepałam się w przedpokoju.
- Długo cię nie było. - skwitował Tata z salonu.
- Zasiedziałam się w kawiarni, przy ratuszu. - odparłam, wieszając płaszcz na grzejniku.
- Telefon był do ciebie, ale powiedziałem, żeby zadzwonił jutro. - powiedział Tata, gdy wchodziłam do kuchni.
Natychmiast zawróciłam i weszłam do salonu.
- Kto dzwonił?
- Niall. - odparł, wzruszając ramionami.
- A co chciał ?
- Podobnież pogadać. Mówił, że ty nie odbierasz.
Podniosłam jedną brew w pytającej minie.
- Skąd niby miał numer domowego? - spytałam samą siebie, wchodząc do kuchni.
Zrobiłam sobie kanapki z majonezem, powiedziałam Tacie "dobranoc" i poszłam do góry.
  Przygotowałam się do spania i po dwudziestu minutach już leżałam w łóżku słuchając muzyki.
Pojutrze czeka mnie, prawie "randka" z Horanem...



  Piosenka trzynasta. ^^ Pechowa liczba... -.- No, dobra. ^^ Mało Was komentuje, co mnie wprawia w melancholijny nastrój i zastanawiam się, czy nie zamknąć bloga. Ale nad tym, to jeszcze pomyślimy. :)
  Komentujcie. 

  Podwyższam stawkę: 8 komentarzy = nowa piosenka.

piątek, 7 września 2012

Piosenka dwunasta.

  Chris siedział wciśnięty w swój szary fotel i wsłuchiwał się w oddech po drugiej stronie słuchawki.
- Halo ? Ej ? - powtórzyła, poddenerwowana.
Zacisnął mocniej usta, w wąską linię, lecz przytrzymywał oddech. Ciężkie wydechy i wdechy po drugiej stronie, były równomierne i z sekundy na sekundę coraz bardziej zdenerwowane.
Emily stłamsiła jakieś słowo w ustach i się rozłączyła. Ciemny brunet roześmiał się władczo.
  Próbował przypomnieć sobie, jaki mogłaby mieć teraz wyraz twarzy. Zażenowany, bądź przestraszony.
Obstawiał na zażenowany. Pewnie pomyślała, że to jakis głupi żart. Numeru na pewno nie znała, bo jej się nie wyświetlił, a oddzwonić nie mogła, więc...
Mogła zadzwonić do tego swojego Nialla. Chris, splunął przez okno, krzywiąc się na to imię.
  Mógł z Emily po prostu się umówić. Po raz piąty. A ona piąty raz, by mu odmówiła.
To go wprawiało w wściekłość. Nie mógł znieść tego, że ten sławny Horan mógłby ją przytulać !
  Gdyby chciała być z Nim. Byłaby szczęśliwa. Mogłaby mu żalić się w każdej sprawie, byłby dla niej wsparciem. 
Chciałby być przy niej. Dla niej...
  Wstał. Zarzucił na siebie skórzaną kurtkę i szybkim krokiem wyszedł z mieszkania, które dostał na urodziny. Trzasnął drzwiami, zamknął je na dolny zamek i zbiegł po schodach.
Ruszył szybkim krokiem w stronę parku, gdzie zawsze przychodził z Mią. Zawsze siadali na jednej z ławek. Mia kupowała mu watę cukrową i tak spędzali popołudnia.
Pamięta, że kilka dni przed jej morderstwem, Mia przekonywała go, żeby uprosił rodziców o aparat. Tak bardzo pragnął robić zdjęcia !
  - Musisz spytać ! - potrząsnęła nim.
Spojrzał na swoją starszą siostrę jak na idiotkę, której odebrało rozum. Jakby mówiła coś, co nie było w zasięgu jego rąk.
- Nawet nie żartuj. - żachnął się, przysiadając obok niej.
Zlustrowała go wzrokiem i prychnęła.
- Chris, kocham cię, ale za dwa dni wyjeżdżam. Dobrze o tym wiesz. Nie będę tobą dyrygować. Masz już piętnaście lat! - niemalże wykrzyknęła tę "nowinę".
- Tak, wiem... - burknął. - Ale rodzice się nie zgodzą na aparat ! - powiedział, oburzony rozumowaniem siostry.
- Jakbyś spytał, to by ci się nic nie stało.
Nie odpowiedział. Patrzył się przed siebie, pochłaniając watę cukrową.
  Byli jak dzieci. Ona prawie dwadzieścia lat, on piętnaście. A prawie każdego popołudnia przychodzili tu na watę cukrową. Choćby na godzinę.
  O godzinie piętnastej, siedemnaście, dwa dni później widział ją po raz ostatni.

Wzdrygnął się i przebiegł czarnemu autu przed zderzakiem. Groźnie wyglądający kierowca, wyzwał go, krzycząc za nim.
Miał ochotę odwrócić się i pokazać kierowcy środkowego palca, ale powstrzymał się.
  Nie czas na nowe kłopoty, pomyślał.

***

  Zeszłam powoli na dół, by spytać Tatę czy mam w czymś pomóc. Modliłam się w duchu, by Tata zadowolonym tonem powiedział: "Nie Bejbi. Już wszystko zrobiłem!"
Weszłam do kuchni i poczułam smakowity zapach.
  Tata był świetnym, niespełnionym zawodowo kucharzem. Jego maleńkim marzeniem, było otworzenie swojej knajpki dla motocyklistów. Sam kochał jeździć na motorze, a w ten sposób zaraził swoją jedyną córkę miłością do tych wielkich maszyn. Na osiemnastkę chciałam dostać Suzuki Intrudera, takiego jak posiadał Tata.
- Dadi ? - powiedziałam, wchodząc głębiej do kuchni.
- Mhm ? - głowa Taty wyjrzała z salonu, a ja podskoczyłam ze strachu.
Odwróciłam się gwałtownie i przeszłam przez korytarz do salonu. Tata oglądał właśnie na AXN Agentów NCIS.
- Pomóc ci w czymś? - spytałam, z iskierką nadziei.
- A wyglądam, jakbym potrzebował pomocy ? - odparł z uśmiechem na ustach.
Roześmiałam się krótko i oklapnęłam obok niego na kanapie.
- Czyli już w kuchni wszystko zrobione ? - spytałam, nie kryjąc zadowolenia.
Posłał mi rozbawione spojrzenie i przytaknął.
- Mogę się spotkać z Jenn ? - byłam coraz bardziej zadowolona. Moje modlitwy zostały wysłuchane !
- U nas. - oznajmił, podnosząc jedną brew, w minie, która zawsze mnie rozbawiała.
Tata był, hm... Dużym miśkiem. Był bardzo dobrze zbudowanym mężczyzną, z brzuszkiem.
- Dzięki Dadi. - pocałowałam go w policzek i zanim wyszłam z salonu spojrzałam na telewizor. - Gibs zabił tego
Meksykańczyka. - powiedziałam, szybko wychodząc z salonu, bo za mną poleciał stary kapeć.
- Nie fart ! - warknął Tata, a ja jedynie się zaśmiałam.
Pognałam na górę, by zatelefonować do Jenn. Odebrała po dwóch sygnałach, a po dziesięciu minutach była już u mnie.
Jutro Wigilia, a także urodziny Louisa.

  Obudziłyśmy się z Jenn przed jedenastą, przez głośne basy dochodzące z pokoju Mike'a. Wzburzona jego zachowaniem, odrzuciłam z siebie kołdrę i pomaszerowałam na drugi koniec korytarza. Otworzyłam z impetem drzwi i obrzuciłam czarnowłosego, zdegustowanym spojrzeniem.
Jak zwykle siedział przy swoim kompie, w pokoju było ciemno, przez zasunięte żaluzje.
- Ścisz to ! - próbowałam bezsilnie, przekrzyczeć muzykę.
Nie usłyszał mnie więc, przeszłam przez labirynt ciuchów, do mojego brata. Nachyliłam się lekko nad jego uchem i krzyknęłam:
- Ścisz to !
Aż podskoczył i rzucił we mnie zabójczym spojrzeniem.
- Nie można było normalniejszym sposobem? - warknął, drapiąc się za uchem.
- Wigilia jest dziś, a ty jeszcze nad ranem z taką muzyką ! - powiedziałam z wyrzutem, wskazując na głośniki stojące w rogu pokoju.
- Nad ranem ? - prychnął rozbawiony. - Jest jedenasta ! To prawie południe ! Gdybym nie włączył muzyki, jestem pewien, żebyście jeszcze spały. - mruknął.
Wzruszyłam ramionami, kręcąc głową. Machnęłam na niego ręką i wyszłam z pokoju.
  Wchodząc do pokoju, usłyszałam głos Jenn.
Gdy zamknęłam za sobą drzwi, spojrzałam na nią z uniesioną brwią.
- Tak, Loui. Tak, obiecuję. Masz moje słowo. Dobra Emily chce także ci coś powiedzieć. - powiedziała i podała mi telefon. - Życzenia ! - wyszeptała.
- Cześć Tommo! - powiedziałam radośnie. - Wszystkiego najlepszego ! Spełnienia marzeń i dużo szczęścia, zdrowia i w ogóle, ty stary chłopie. - osoba po drugiej stronie roześmiała się radośnie.
- Dzięki Emily. - podziękował serdecznie. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i pożegnaliśmy się.
Jennifer spojrzała na mnie z wyczekiwaniem.
- To w co się ubieramy ?

  Po uroczystej kolacji Wigilijnej ja z Jenn poszłyśmy do mojego pokoju, Mick z Nick'iem poszli pograć na nowym X-Box'sie Nick'a.
Rzuciłyśmy prezenty na moje łóżko i zajęłyśmy się ich rozpakowywaniem.
Byłam zaskoczona każdym prezentem. Od Louis'a i Nialler'a dostałam sukienki. Od Dan i El także. Zayn podarował mi dwie najnowsze płyty Paramore. Liam sprezentował mi czarne raybany i płytę Linkin Park, zaś Harry... Jego prezent był najbardziej dobrany! Czarne conversy ! Trafiliśmy. Ja jemu buty, on mnie.
Jenn , Tata i Mike kupili mi sweterek i białe słuchawki sony. Od cioci, wujka i Nick'a dostałam komplet bransoletek i łańcuszek.
Uściskałam Jenn, napisałam chłopcom podziękowania za prezenty, a rodzinę uściskam później.
  Musiałam przyznać, że ta Wigilia była pierwszą naprawdę udaną, od dłuższego czasu...


Tak więc dwunasta piosenka ! :) U góry, przy "stronie głównej", zobaczycie po prawej stronie "WPISY". Tam możecie wpisywać się i  w ogóle. :) Tam wszystko doczytacie. ;)
Co myślicie o dwunastym rozdziale. Zdziwiło Was, kto dzwonił do Emily? :D

Dobra, komentujcie. :)
Podwyższam stawkę: 7 komentarzy = następny rozdział. :*

środa, 5 września 2012

Piosenka jedenasta.

  Nie ominęła mnie rozmowa z Tatą, który przywitał mnie już na schodach. Musiałam mu w skrócie opowiedzieć co robiliśmy. Ominęłam szczegół pocałunku, a raczej pocałunkÓW z Horanem i Tata dał mi spokój.
Popędziłam do siebie na górę i opadłam na łóżko. Ziewnęłam przeciągle i sięgnęłam po laptopa. Położyłam go sobie na kolanach i włączyłam.
Od razu włączyła skype'a, by zobaczyć czy jest Jennifer. Była. Chwilę później już z nią rozmawiałam. Oczywiście nie obyło się bez, kilkukrotnego wypchnięcia Mike'a z mojego pokoju.
- Dobra Jenn, ja się kładę bo jestem wykończona, a jutro jadę z Dadim na zakupy świąteczne... - mruknęłam, głośno ziewając.
- Idź, idź. Jutro spotykamy się po południu, czy wątpisz ? - spytała.
Spojrzałam na nią w ekranie lenova, przekrzywiając lekko głowę na prawą stronę. Włosy miała upięte w koka, a gdzieniegdzie niesforne loczki opadały na jej ramiona.
- Wątpię, ale Wigilia u nas, czy u was ? - spytałam.
Od kąd jestem w Londynie to nasza druga Wigilia wspólna, choć zanim wynieśliśmy się z Birmingham, gdy byłyśmy małe rodzina Eliotów, odwiedzała nas na święta.
- Nie mam zielonego pojęcia. Nie rozmawiałam jeszcze z rodzicami. - odparła, wzruszając ramionami. - To zdzwonimy się, prawda ? - nie było to pytanie, a raczej stwierdzenie.
Pokiwałam twierdząco głową, ponownie ziewając.
- Kładź się Ems. - rozkazała z troską.
- Tak, już się kładę. - odparłam, wskazując poduszkę.
- To, dobranoc mordko
- Śpij dobrze pyszczku.

Noc minęła mi z krzykami i wrzaskami. Lecz tej nocy nikt do mnie nie przybiegł i nie zaczął uspokajać. Zdziwiło mnie to trochę, lecz rano przy śniadaniu nie wspomniałam, ani słowem minionej nocy.
Uprzątnęłam po posiłku i szybko ubrałam się i wyruszyliśmy na zakupy.

Gdy wracaliśmy z zakupów świątecznych, poprosiłam Tatę, byśmy zajechali na przedmieście do chłopców, podrzuciłabym im prezenty. Choć każdy z nich rozjeżdżał się do swoich rodzinnych domów, dziś był ostatni dzień na pożegnania i prezenty.
Dla Loui'ego kupiłam czarną bluzę z kapturem w cienkie białe paski. Idealnie pasowała do jego niebieskich spodni.
Dla Zayn'a (przyznam, że nie miałam pojęcia co Malikowi kupić, z nim miałam największy problem) lusterko, trzy - różnej wielkości - niebieskie i czarne kolczyki i perfumy.
Harry'emu Vansy - Jenn mi podsunęła ten pomysł - i muchę do garnituru.
Dla Liama czerwono-czarno-szarą koszulę w kratkę.
Dla Nialler'a płyta Biebera i perfumy.
Danielle kupiłam bransoletkę z wygraberowanym napisem "Life and dance".
Eleanor kupiłam śliczną beżową torebeczkę z kokardą.
Jenn otrzymała ode mnie łańcuszek z sercem i wygraberowanym "EJ". (tak mówił na nas Tata Jenn. EJ - Emily Jenn).
Tacie kupiłam patelkę do jego słynnych jajecznic. A Mike'owi koszulę.
  Trochę wydałam, ale byłam zadowolona z zakupów.
  Prezenty dla chłopców, Dan i El były zapakowane. Dan z El spędzały święta ze swoimi chłopakami, więc Loui i Liam odebrali ode mnie prezenty.
  Gdy wjechaliśmy pod biały dom, sięgnęłam na tylne siedzenie po kilka prezentów, oczywiście miały one naklejki z imionami odbiorców bo inaczej bym się pogubiła.
Tata patrzył na mnie z podziwem, a ja z szybkim oddechem zbierałam kolejne prezenty.
Zamknęłam drzwiczki nogą i potruchtałam do drzwi wejściowych. Nacisnęłam nosem dzwonek i z zniecierpliwieniem czekałam, aż ktoś mi otworzy.
Od środka usłyszałam jak coś ciężkiego spada po schodach, i wnerwiony krzyk Zayn'a.
- Popieprzyło was już do końca ?! Walizki spychać ze schodów ! - krzyknął z większą chrypą niż zawsze. - Popieprzyło ich... - warknął już do siebie.
Nacisnęłam ponownie dzwonek, nosem.
- Już ! - odkrzyknął Zayn.
Zamek się przekręcił i w drzwiach ujrzałam Zayn'a. Uśmiechnęłam się szeroko.
Zayn wybałuszczył oczy i zaśmiał się.
- Chłopaki, Święty Mikołaj nas odwiedził ! - krzyknął w głąb domu, odchylając głowę w tył.
- Jupi ! - zapiszczał Loui i Niall zeskakując ze schodów.
Na widok mnie, załadowanej prezentami, zareagowali jak Zayn, po czym wzięli ode mnie pakunki stawiając je na ziemi.
- Ileś ty dziewczyno na nas wydała ?! - wykrzyczał ze zdziwienia Hazza, gdy wyszedł z kuchni.
- Takie tam prawie wszystkie oszczędności. - odparłam, udawając nonszalancję, po czym uśmiechnęłam się szeroko.
- Szczęście, że ja zawsze jestem tu najstarszy i pamiętałem o prezentach dla wszystkich. - odparł Louis, wymachując ręką i wyszedł w stronę pokojów gościnnych.
Chłopcy zaś rzucili się do szukania swoich prezentów.
- Ej, no weźcie ! To miała być niespodzianka, hieny jedne ! - warknęłam zdegustowana.
Oni jednak puścili moją uwagę mimo uszu.
Z ich reakcji wyczytałam, że prezenty im się podobały.
Przysiadłam na skraju fotela i czekałam, aż skończą cieszyć się swoimi pakunkami.
Odruchowo zerknęłam w stronę korytarzyka, w który wszedł Louis. I w tym momencie Loui wyszedł z sześcioma pakunkami, gdzie widniało dużymi literami imię Emily, lub Ems.
Zatkałam sobie usta dłonią z wrażenia. Nie sądziłam, że każdy z nich kupi mi coś od siebie.
Najmniejszy pakunek leżał na wierzchu. Louis podał mi pakunki i uśmiechnął się słodko.
- Otworzysz w domu.
Niall stanął za nim, kładąc mu dłoń na ramieniu i uśmiechnął się do mnie, lecz inaczej niż Louis. Uśmiechnął się ciepło. Z uczuciem.
Odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam na pakunki.
- Boże nie wiem co powiedzieć. - szepnęłam.
- Po prostu podziękuj. - powiedział kamiennym głosem Loczek i założył sobie muchę, wyszczerzając zęby.
- Co od kogo, wszystko jest podpisane. - puścił mi oko Liam.
Tata z zniecierpliwieniem zatrąbił trzy razy.
- Ja zmykam. Wesołych świąt chłopcy. - odłożyłam pakunki, przytuliłam się do każdego. Do Niall'a oczywiście inaczej... Czulej i dłużej.
"Wesołych", wleciało mi do ucha. Przyjemne dreszcze przeszły mi po plecach.
Pomachałam chłopcom na pożegnanie i wyszłam.
Gdy wrzuciłam pakunki na tylne siedzenie Tata patrzył na mnie z niedowierzaniem.
Usiadłam na miejscu pasażera na przednim siedzeniu i spojrzałam na niego wyczekująco.
- No ? Jedziemy ?
- Ty im dałaś te prezenty, czy kazali ci zabrać je spowrotem? - spytał kpiąco, odpalając Peugeota.
- Dostałam... - mruknęłam z poirytowaniem. Tata zaśmiał się i spojrzał na mnie.
- Jesteś taka podobna do swojej matki. - szepnął z gulą w gardle.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam w okno. Za szybą, śnieg pruszył, a słońce biło po oczach.
- Wiem. - mój własny głos, wyrwał mnie z zamyślenia.
Tata złapał mnie za dłoń i ścisnął ją znacząco.
- Ehm, mam coś dla ciebie. - powiedział i wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko i wcisnął mi w ręce. - Mama chciała ci to dać na twoje czternaste urodziny. - powiedział z powagą, a ja otworzyłam małe pudełeczko i wyjęłam z niego bransoletkę z napisem "Mi querida"*
Ideantyczną, jak ta od Horana
Westchnęłam cicho i szepnęłam:
- Piękne.
Tata odchrząknął i skręcił na podjazd pod domem. Tata zabrał zakupy, a ja prezenty i weszliśmy do domu.
- Synu, już jesteśmy ! - oznajmił Tata, a Mike wychylił głowę na zewnątrz ze swojego pokoju i wyszczerzył zęby.
- O, coś dla mnie, czyżby ? - powiedział z udawanym zachwytem i zbiegł po schodach i rzucił się na prezenty, a także przewracając mnie przy tym.
Zaczęłam się na niego drzeć, a on wziął mnie na ręce.
Tata patrzył na nas z kpiącą miną.
- Boże, czemu jedno z nich nie może być normalne ? - wzniósł oczy ku niebu i wszedł do kuchni, pogwizdując.
Mike zabrał ode mnie wszystkie prezenty i zaniósł je do salonu, pod choinkę.
- Już chcę zobaczyć co dostałam. - powiedziałam, siadając obok Mike'a. Przypatrywaliśmy się prezentom i nagle spojrzeliśmy się na siebie.
- Po jednym? - powiedzieliśmy jednocześnie, i także jednocześnie się do siebie uśmiechnęliśmy.
- Łapy precz od prezentów ! - krzyknął Tata z kuchni i mina nam zrzedła.
- Dobra idę. - powiedział, wstając z fotela i przeskakując po dwa schodki na górę.
  Jeszcze chwilę przyglądałam się pakunkom od chłopców.
Ciekawe co dostałam. Przewidywałam, że od Louisa na pewno dostałam sukienkę ! Na bank !
Nie mogłam ręczyć co do innych pakunków, chłopcy czasem byli zmienni w swoich zamiarach...
  Westchnęłam, zabierając swoją podręczną torbę i poszłam do siebie.
Opadłam na łóżko. Miałam dziwne uczucie. Sama nie potrafiłam go zidentyfikować i nazwać. Błądziłam myślami, między wydarzeniami z wczoraj, a wydarzeniami przyszłymi. Co miało mnie jeszcze spotkać?
Ziewnęłam od niechcenia i zajęłam się sobą.
  Przebrałam się w stare dresy i zwykłą koszulkę Taty. Uprzątnęłam w pokoju i zaczęłam wycierać kurze, gdy nagle rozdzwonił się mój telefon. Rzuciłam się z rozmachem na niego i szybko przyłożyłam go do ucha.
- Halo ?





Jest i jedenasta piosenka. :) Co myślicie o niej ? :)
I jak, myślicie kto zadzwonił do Emily ?? :)
No komentujcie moi drodzy :)

6 komentarzy = następna piosenka. :)

sobota, 1 września 2012

Piosenka dziesiąta.

Ten dzień minął dosyć szybko. Po krótkiej wymianie zdań z Horanem, obejrzeliśmy komedię "Duże Dzieci".
Siedzieliśmy w kuchni, robiąc pizze, bo strasznie zgłodnieliśmy. A szczególnie Horan.
Chłopcy śpiewali "I want", bijąc się łyżkami, patelniami i wszystkim innym co im w ręce wpadło. My z Jenn i Eleanor, siedziałyśmy przy kuchennym blacie i się z nich śmiałyśmy.
Horan od czasu, do czasu zerkał w moją stronę, i ja także w Jego stronę.
Gdy się ściemniło, poprosiłam chłopców, by nas odwieźli do domów.
- Ja Jenn odwiozę, spokojnie. - powiedział na luzie, Harry obejmując Jenn ramieniem.
Wzniosłam oczy ku niebu, śmiejąc się pod nosem.
- Ja cię odwiozę. - powiedział Zayn.
 Rozejrzałam się szybko po kuchni, szukając Horana. Byłam zdziwiona, że nagle znikł z mojego pola widzenia. Moje zdziwienie sięgnęło szczytu, gdy Liam wyjaśnił ze swoją powagą, że Niall źle się poczuł i poszedł do siebie.
- Zaraz wrócę. - wspięłam się na palce i szepnęłam Malikowi do ucha. Przytaknął, a ja wymknęłam się na klatkę schodową.
Ruszyłam w stronę pokoju blondyna. Serce chciało mi się wyrwać z piersi, choć nie było się czego obawiać. Chyba...
 Gdy stanęłam przed drzwiami, wzięłam głęboki wdech i już chciałam naciskać klamkę, gdy z pokoju wydobyły się dźwięki pociąganych strun. Po chwili dźwięki złożyły się w piękną melodię "One Thing" chłopców.
Przyłożyłam ucho do drzwi i usłyszałam jak niebieskooki śpiewa. Miał tak aksamitny głos... Poczułam, że mam nogi jak z waty.
 Wciągnęłam spazmatycznie powietrze do płuc i zapukałam lekko do drzwi.
 Gitara momentalnie ucichła, a zza drzwi wydobył się Jego głos.
- Proszę.
Nacisnęłam powoli klamkę i drzwi się same otworzyły. Ujrzałam Go, siedzącego na swoim łóżku. Za nim leżała Jego gitara, a jego dłonie niecierpliwie tarły spodem o spodnie.
- Mogę ci zająć chwilkę ? - spytałam speszona, opierając się o drzwi.
- Jasne. - odparł bez entuzjazmu.
Nie ruszyłam się z miejsca i spojrzałam na niego. Rysy twarzy blondyna były napięte, a kości policzkowe, to się rozluźniały, to spinały.
- Niall... - zaczęłam, ale on przerwał mi, wstając i podchodząc do mnie.
Był ode mnie wyższy, więc musiałam zadrzeć lekko głowę do góry, by móc na niego spojrzeć. Niall miał jakieś metr siedemdziesiąt dwa, trzy. Ja za to byłam niziutka. Niziutka przy Nim. Moje marne metr sześćdziesiąt cztery.
- Zaczekaj. Przepraszam, że ci przerywam... - spojrzał gdzieś w kąt. - Co jest ze mną nie tak ? - spytał, spinając kości policzkowe.
- Wszystko jest z tobą tak, jak być powinno. - odparłam.
- To w czym problem ? Nie widzisz tego, że jestem w tobie zakochany ?
- A nie widzisz, że potrzebuję czasu ? - prychnął jedynie, i znów nie spojrzał mi w oczy.
Chwilę zastanawiałam się nad tym, czy był sens tu przychodzić. Mogłam od razu wpakować się do samochodu Zayna i wejść już do siebie do pokoju.
Myślałam, czy nie wyjść teraz. Ciekawe, czy by za mną pobiegł ? Czy, aż na tyle mu na mnie zależy ? Nie byłam pewna, choć czułam tą troskę Jego.
- Widzę jak na mnie patrzysz. Czuję, że przy mnie robisz się spięta. Czemu nie chcesz się sama przed sobą do tego przyznać? - mruknął i wcisnął dłonie w kieszenie.
- Do czego mam się przyznać ? - spytałam, zbita z pantałyku.
- Do tego, że coś do mnie czujesz. Tylko jeszcze sama nie wiesz co.
Przełknęłam głośno ślinę i westchnęłam cicho. Nie miałam jak się wyprzeć.
- No ? - ponaglił, mierzwiąc sobie swoje blond włosy.
 Odwróciłam głowę i przygryzłam wargę. Odrobinę za mocno, bo poczułam smak krwi na języku.
 Nagle Niall oparł lewą ręke o drzwi, koło mojej głowy, a prawą złapał mój podbródek i zmusił do spojrzenia na siebie.
Uśmiechnął się łobuzersko i wtopił swoje usta w moje.
 Rozpływałam się od środka, przy cieple jego ciała. Wyciągnęłam swoje dłonie i zaplotłam wokół jego szyi. Dłonią, którą przytrzymywał mój podbródek, przeniósł na policzek.
 Jego ciepły oddech przemieszczał się do mojej jamy ustnej. Na wargach poczułam, że się uśmiecha. Zacisnęłam mocniej oczy i przyciągnęłam go do siebie, tak, że teraz całym ciałem na mnie napierał.
Powoli odciągnął swoją twarz od mojej i spojrzał mi w oczy.
 Uśmiechnął się zawadiacko i położył lewą rękę na moich plecach i tak błądziła, a prawa wciąż muskała mój policzek. Ponownie zatopił swoje usta w moje.


- Muszę iść. - szepnęła.
Odsunąłem się o kilka centymetrów i pozwoliłem jej wyjść, lecz zaraz wyleciałem za nią i złapałem ją w ostatniej chwili.
Cofnąłem ją o kilka kroków i oparłem o ścianę przy schodach. Znów naparłem na nią swoim ciałem i schyliłem się by ją pocałować. Nie opierała się i to mi się podobało. Sama nie widziała czego chciała i to było w Niej słodkie.
Odwróciliśmy się o sto osiemdziesiąt stopni, tak, że to ja teraz opierałem się o ścianę. Położyłem jej ręce na biodrach, a ona zarzuciła mi swoje ręce na szyję.
Lekko się odsunęła i zakończyła pocałunek z cichym cmoknięciem.
- Idę. - szepnęła.
Pocałowałem ją w czoło i przytuliłem mocno. Delikatnie się odsunęła i wspinając się na palce oddała mi pocałunek w policzek.
Puściłem ją i zwróciła się w stronę schodów. Zanim stanęła na pierwszy stopień, odwróciła się i posłała mi piękny uśmiech. Tak słodko wyglądała.
Gdy zniknęła mi z pola widzenia, oparłem się o ścianę z przyśpieszonym oddechem.
Zmierzwiłem sobie włosy palcami i wszedłem do pokoju z uśmiechem na twarzy.


Zayn wykręcił spod ich domu i wyjechał na ulicę.
- No, to powiesz mi czemu, musiałem tyle na ciebie czekać ? - spytał z uśmiechem.
Oblałam się rumieńcem i wyjrzałam przez okno.
Zayn szturchnął mnie w ramię i ponaglił gestem dłoni.
- Całowaliśmy się. - powiedziałam cicho i modliłam się, by nie usłyszał.
Zaśmiał się krótko i kpiąco.
- Wiedziałem. - skomentował, skręcając w uliczkę prowadzącą do mojego domu. - A chodzicie już, czy jeszcze się namyślasz ?
- To drugie.
Westchnął ciężko i zgasił silnik samochodu. Oparł ręce na kierownicy i spojrzał na mnie.
- Nad czym ? Jesteście w sobie zakochani po uszy. I to 'zakochani', nie oznacza 'zauroczeni w sobie'.
Spojrzałam mu w oczy. Nie żartował. Kąciki jego ust, uniosły sie w niemym uśmiechu.
- Kochacie się. Każdy, nawet głupi, by to zauważył. - powiedział. - Dobra, pogadamy o tym kiedy indziej, bo twój Tata się niecierpliwi. - dodał szybko, zerkając w stronę domu.
Odczekałam trzydzieści sekund i spojrzałam, przez ramię. Tata stał z założonymi rękoma i potupywał nogą.
- Dzięki Zayn. - odparłam, łapiąc za klamkę.
- Spoko. - odpowiedział, puszczając mi oko. - Malik zawsze w pogotowiu. - uśmiechnął się, przytulając mnie na pożegnanie.
Trzasnęłam drzwiczkami i pomachałam do niego.

***

Po wyjściu Ems, na chwilę poszedłem do siebie, by ochłonąć i nie szczerzyć się jak głupi do sera.
Zrobiłem duży oddech i zszedłem na dół, gdzie został jedynie Louis i Liam. Gdy mnie zobaczyli, spojrzeli się na siebie jednoznacznie i od razu skierowali wzrok na moją osobę.
- No co ? - spytałem, rozsiadając się na fotelu.
- Nie nic. - mruknął Louis i zrobił zabawną minę, od której nie dało się nie roześmiać.
- A tak na serio. Co tam tak długo robiliście na górze, hm ? - spytał z zadziornym uśmiechem Li. - Bo chyba nie powiesz mi, że omawialiście destrukcyjne zagrywki naszym sportowców? - poruszył znacząco brwiami i przygryzł dolną wargę.
- Wyglądasz tak seksownie, gdy przygryzasz dolną wargę Li. - powiedziałem wymijająco.
Obydwaj zaśmiali się.
- Nie. - nagle brunet spoważniał i spojrzał na mnie wyczekująco. - Czemu ją, o związek nie spytasz ?
Westchnąłem i spojrzałem, zmęczonym wzrokiem na Payne'a.
- Ona potrzebuje czasu. Znamy się, dla niej za krótko... - odparłem, głosem wypranym z emocji i wzruszyłem ramionami.
Louis spojrzał na mnie współczująco. Li także.
- Jak dobrze, że ja to mam już za sobą ! Uff ! - odparł nagle, rozbawiony Tommo.
Zmroziłem go wzrokiem, lecz on został nadal rozbawiony i nie wzruszony, moją powagą.
- Kurdę Horan ! Ja to bym już załatwił, a nie się cackasz... - mruknął Louis, cmokając pod nosem.
- Tomlinson, jakby to było takie proste ! Nie rozumiesz, że ona nie jest taka jak, niektóre dziewczyny ? - warknąłem, podnosząc się.
Chłopcy obserwowali, każdy mój ruch. Czułem na sobie ich spojrzenia, gdy chodziłem po całym salonie.
- Ona cię kocha... - powiedział w końcu Liam.
Zatrzymałem się i spojrzałem na niego zmieszany.
- A ty niby skąd to wiesz ? - spytałem, na prawdę, szczerze zdziwiony.
Uśmiechnął się, zadowolony, że wpędził mnie w zmieszanie.
- Jenn mówiła. - odparł w końcu Loui - Gdy wy się migdaliliście przy klatce schodowej... - wybuchnęli gromkim śmiechem.
Oblałem sie rumieńcem i opadłem na fotel.
- Nieźle sobie do gardeł wchodziliście. - zaśmiał się Loui.
Byłem na nich wkurzony, że podglądali nas, ale tym zdaniem Loui mnie rozbroił i także się roześmiałem.
- Będzie dobrze. - powiedział, nagle zza moich pleców Zayn.
Spojrzałem w jego brązowe oczy. Podniósł lekko kącik ust i wcisnął się obok mnie.
- Gdzie tu z tym dupskiem ? - spytałem i złapałem go za tyłek.
- Ty zboczeńcu ! Gdzie mnie macasz !? - zaśmiał się i uderzył mnie w rękę.
- Oj, no myślałem, że wczoraj ci się bardziej podobało. - powiedziałem ze sztucznym smutkiem, łapiąc jego brodę i kręcąc nią na boki.
Chłopaki wybuchnęli gromkim śmiechem.
- Oh, no nie chciałem, żeby się wydało ! - żachnął się Malik i skoczył na kanapę na wprost nas.
- A tak na serio, to będziecie już za niedługo razem. - odparł Malik. - Czuję to, a gdy DJ Malik coś czuje, to tak się stanie ! - wykrzyknął, podnosząc teatralnie ręce do góry.
- Jaaasne, a ja za niedługo prześpię się z Hazzą. - zaśmiał się Tomlinson.
- Debile, kocham was, ale co za dużo czułości to nie zdrowo. - odparł, zdegustowanym tonem Liam, a ja mu przytaknąłem.
- Wróciłem ! Tęskniliście ?! - naszą "inteligentną" wymianę zdań, przerwało wejście Stylesa.
- Tak ! Bardzo ! - zapiszczał Louis i podbiegł do Harry'ego, wskakując mu na ręce.
Wywróciliśmy oczyma i wymieniliśmy się rozbawionymi spojrzeniami.
- Horan ! - Harry pstryknął na mnie, a ja spojrzałem w jego stronę.
Stał i szczerzył się do mnie, jak głupi.
- Już niedługo będziesz z piękną Emily... - zakręcił tyłkiem i wszedł do kuchni.
- Co wy się tak do nas przypierniczyliście? - spytałem.
Wszyscy roześmiali się, lecz jedyny Liam mi odparł:
- Bo jesteś jedynym singlem, który zwleka ze związkiem.
Puściłem tę uwagę, mimo uszu.



Trochę nie czuję, że wchodzicie na te moje wypociny. Wykręcam się jak mogę, by dopaść lapka, i napisać cosik, a wy tak słabo komentujecie... A może to ja słabo piszę..?
No, cóż.

Podwyższam stawkę, 6 komentarzy = Nowa piosenka. :)

Pozdrawiam. ^^ Ems.