Ronnie weszła do hallu szkolnego, czując lekkie poddenerwowanie. Czuła na sobie ciekawskie spojrzenia, każdego kogo mijała. Jej czarne Vansy, niebanalnie kontrastowały z szarymi, wytartymi spodniami. Na ramiona miała zarzuconą kurtkę, którą ozdabiały złote ćwieki, przy suwaku.
Uniosła jedną brew w zawadiackiej minie, gdy minęła przystojnego ciemnowłosego. Obejrzała się za nim, przelotnie. Za chwilę odwróciła, błyskawicznie wzrok, gdy jej spojrzenie natknęło się na owego przystojnego, ciemnowłosego.
- Uważaj jak drepczesz! - skarciła ją, blondwłosa z wściekłą miną, zbierając swoje zeszyty z szarej posadzki.
- Prz... Przepraszam. - Ronnie, dodała ze skruchą, pomagając poszkodowanej.
- Dobra, dam sobie radę. - odburknęła.
- No na prawdę cię przepraszam. Zapatrzyłam się. - tłumaczyła się Ronnie.
Blondwłosa obrzuciła ją spojrzeniem spode łba.
- To radzę ci patrzeć przed siebie, jeżeli nie chcesz sobie narobić wrogów. - blondwłosa odrzuciła swoje włosy z ramienia i po raz kolejny obarczyła ją zimnym spojrzeniem.
Ronnie Forbes, oświeciło i dogoniła stratowaną, niemiłą osobę.
- Tak w ogóle to mam na imię Veronica. - rzuciła ironicznie. - Mogłabyś mi powiedzieć, gdzie jest gabinet - spojrzała na swoją rozpiskę z nazwiskami nauczycieli. - pani dyrektor Murphy ?
- Idziesz do końca korytarza, wchodzisz na schody, na samą górę, skręcasz w prawo. Jakieś dziesięć metrów idziesz i po prawej duże, obite gąbką drzwi. - skierowała ją, nadal bezimienna dla Ronnie, blondyna.
- Dzięki. - już chciała odchodzić, gdy blondyna rzuciła, obojętnie.
- Emily jestem.
Rons (bo tak nazywał ją, niedawno zmarły Tata), posłała Emily ciepły uśmiech.
Emily nie odwzajemniła tak ciepłego uśmiechu, lecz jej kącik ust lekko drgnął ku górze.
To pierwsza znajoma, pomyślała Ronnie, przeskakując po dwa schodki w stronę gabinetu dyrektorki, gdzie miała się zameldować.
Przy kości kobieta, która była dyrektorką czteroletniego gimnazjum, zaprowadziła Ronnie do klasy Trzeciej F. Przed wejściem do klasy, poprawiła swój czerwony żakiet i zastukała lekko w drzwi.
Od wewnątrz rozległo się damskie "Proszę", i wkroczyły do klasy. Veronica rozejrzała się szybko po uczniach i dojrzała tę niemiłą Emily, którą stratowała chwilę przed tem.
Emily wybałuszczyła oczy i wpatrywała się w Ver, jak otępiała. Za chwilę, odwróciła się do ciemnoblond, dziewczyny, której twarz ozdabiały piękne, bujne loki. Wyszeptała jej coś, a niebieskooka spojrzała na Forbes z zaciekawieniem. Wymieniły kolejne zdania, i wróciły do przyglądania się nowej koleżance.
- Trzecia F! - huknęła nauczycielka.
Ronnie, aż podskoczyła ze strachu.
- Uspokójcie się, choć na chwilę. - poprosiła szorstkim tonem. - To jest wasza nowa koleżanka Veronica Forbes. Będzie chodzić z wami do klasy. Przyjmijcie ją ciepło i miło. A przede wszystkim kulturalnie ! - podkreśliła "kulturalnie" i spojrzała znacząco na chłopaków w pierwszych ławkach, którzy radośnie rechotali.
Rons, oblała się rumieńcem i spuściła głowę.
- Veronico, zajmij miejsce i spróbuj nie zwracać uwagi na tych nieinteligentnych chłopców. - odparła nauczycielka i posłała dziewczynie ciepły uśmiech.
Skinęła głową i posłusznie zajęła miejsce w ostatniej ławce.
- To się zacznie. - mruknęła do siebie i podparła brodę, swoją ręką.
Jenn wpatrywała się we mnie z entuzjazmem wypisanym na twarzy. Głupio szczerzyła się do mnie, gdy jej cały wczorajszy dzień opowiedziałam. Siedziałyśmy, na szkolnej stołówce.
Na lunchu było jak zwykle. Przy stoliku siedział nasz stały skład: Ja, Jenn, Sarah, Luke, Robert. Chłopcy jak zwykle wygłupiali się, rozrzucając jedzenie po całym stoliku. Uśmiechałam się od czasu, do czasu. Zakochałam się... Codziennie myślałam o Niallu. Spotkałam go osiemnastego listopada, a dziś był trzeci stycznia. Zaczęłam o nim myśleć od dziewiętnastego grudnia... Że też takie rzeczy pamiętam !
- Ems? - wyszczerzyła się Jenn ponownie.
- Czego ? - fuknęłam
- Oj, tak słodko się Niall zachował, co nie ? - spytała retorycznie.
Zatrzepotała wachlarzem rzęs, które zakrywały piękne niebiesko-szare oczęta. Śmiałam się czasem z Jennifer, bo w jej tęczówkach czasem przejawiał się także zielony.
- Jenn, mordo. Daj spokój. - zaoponowałam, odgryzając kawałek swojej kanapki z serem.
Skrzywiła się na widok mojej kanapki, gdyż ona nienawidziła kanapek z samym serem.
- Jak ty możesz to jeść ? - spytała, z obrzydzeniem.
- Skoro jem, to znaczy, że mogę. - odburknęłam.
Ściągnęła brwi i spojrzała na mnie rozbawionym spojrzeniem.
- Ty jesteś stuknięta. - mruknęła, siadając prosto.
- Ems, co ty taka cicha jakaś, dzisiaj jesteś ? - zwrócił się do mnie Luke.
Ciemnowłosy, posłał mi pocieszający uśmiech. Jak zawsze w jego oczach błyskały małe ogniki radości.
- Mam jakiś dziwny dzień. - skłamałam.
No, ale co miałabym powiedzieć mojemu przyjacielowi? "Wiesz Luke, zakochałam się w Horanie. Wiesz w tym z One Direction. I nie wiem co mam ze sobą zrobić, bo się boję, że nam nie wypali."
Zaraz... Czy ja TO pomyślałam? "Zakochałam się w Horanie". No, tak... Już nawet moja podświadomość mi to podsuwa...
Spojrzałam na zegarek, nad wejściem do stołówki. Za siedem minut powinna zacząć się lekcja historii. Pan Marais, podstarzały mężczyzna z czarnymi włosami i okularami na czubku nosa, który prowadził tę lekcję, nienawidził gdy ktoś się spóźniał. Więc, nie warto było się spóźniać, bo mógł się mścić...
- Zbieramy się ? - spytałam, podnosząc swoją tackę.
Moi znajomi popatrzyli na mnie, a potem na zegar. Przytaknęli i zaczęliśmy się zbierać. Za jakieś trzy minuty byliśmy pod klasą. Rob i Luke mieli chemię z dyrektorką Murphy. Pożegnaliśmy się, i oni poszli na drugi koniec korytarza.
Zadzwonił dzwonek, a my czekaliśmy na pana Maraisa. Gdy wreszcie się zjawił, weszliśmy do klasy i zajęliśmy nasze miejsca.
- Jak wam minęły święta, moi drodzy ? - zagaił, gdy zasiadł za biurkiem.
Rozległy się ciche "Spoko", a także głośne "Świetnie", lub "Genialnie".
- A panu, panie profesorze ? - zaćwierkała Molly, która siedziała w pierwszej ławce.
Stephen Marais zignorował jej lizustwo i zwrócił się do klasy.
- Przyznajcie się, pamiętacie cokolwiek z Sylwestra ? - roześmiał się, chrapliwym barytonem.
Chłopcy zaczęli rechotać, a dziewczyny zaczęły szeptać i chichotać między sobą. Ja z Jenn popatrzyłyśmy po sobie. Jenn spędziła sylwestra z szefem Taty i rodziną, a ja spędziłam go w domu. Bez żadnych ekscesów.
- Dobra, cisza. Zacznijmy lekcję. - mruknął, czarnowłosy, zabierając w końcu głos.
Rozległy się okrzyki i pomruki niezadowolenia.
- Cisza, cisza. - machnął na nas ręką i odwrócił się do nas tyłem.
Zapisał temat lekcji i nie przejmując się nami zaczął zapisywać notatkę. Molly, klasowa kujonka, chciała zapanować nad klasą, lecz jak zwykle jej to nie wyszło.
- Przepiszcie to do zeszytów. - polecił i ponownie usiadł na swoim obrotowym krześle.
Ponowne pomruki niezadowolenia.
Gdy wszyscy już przepisali, krótką notatkę, Stephen uśmiechnął się do nas zadowolony.
- Nauczyć się tej notatki na czwartek.
Klasa znów wydała z siebie oznaki niezadowolenia.
Zdecydowanie, pan Marais był moim ulubionym nauczycielem ! Był on stanowczy i potrafił nauczyć. Dodatkowo lubił mnie, więc to był następny plus.
Mój wzrok powędrował ku Mabel, Carlie i Sophie. Zauważyłam, że uśmiechają się kpiąco, i patrzą w moją stronę. Szybko odwróciłam wzrok i spuściłam głowę.
Nie ma to jak być obiektem kpin trzech szkolnych laluń...
Witam Was z Piosenką Szesnastą ! :) Kurdę, ludzie ! Z każdym rozdziałem, liczba komentujących rośnie, co mnie strrrasznie cieszy ! :)
Choć to nie zmienia faktów, że stawka rośnie : D 11 komentarzy = Nowa Piosenka :)
Zapraszam do komentowania i (skromnie mówię) reklamowania mego bloga. ;)
P.S. Zaraz dodam informacje dotyczące Naszej Nowej Bohaterki :) Veronica Ronnie Forbes. - tak nazywa się nasza nowa bohaterka. :)
Sądzę, że zaskoczy Was jej przeszłość :D
Komentujcie ! :*
+ Błagam, jeżeli ktoś chce bym go powiadamiała o Nowych Piosenkach, pisać w zakładce "Wpisy". :)
Będzie mi o wiele łatwiej :) Dziękuję. :D