Droga minęła dość szybko. Początkowo nie rozmawialiśmy. Zagłuszaliśmy ciszę, piosenkami z radia. Dopiero, gdy w radiu puścili One Thing chłopców, zaczęliśmy jak ostatnie debile, drzeć się na cały samochód, śpiewając.
Nawet zwrotka Niall'a, nie wywołała u mnie ukłuć sercowych. Starałam się śpiewać z Zayn'em na tyle głośno, by zagłuszyć Jego głos, własnymi.
Mijaliśmy masę osób. Rodziców z dziećmi, pary, samotnie wędrujące osoby, dzieci, młodzież, starsze osoby. Każda z tych osób miała własny świat. Własne problemy. Niby tak podobne osoby do nas, a jednak tak inne. Niby te same problemy, lecz każdy przeżywa je inaczej.
Mój wzrok przykuła dziewczynka, która radośnie przebiegała przez pasy, na których akurat dla nas zapaliło się czerwone światło. Na środku. Centralnie przed naszą maską - zatrzymała się. Spojrzała na mnie, dużymi oczkami. Po mimo dzielącej nas odległości, dojrzałam jej mocno zielone, z odcieniami szarego tęczówki.
Mała uśmiechnęła się do mnie i przyjaźnie pomachała. Z przypływem emocji - odmachałam jej.
Zayn spojrzał na mnie z komicznym wyrazem twarzy.
- Co robisz? - spytał, tłumiąc śmiech.
- Odmachałam tej dziewczynce... - na poparcie swojej wypowiedzi, wskazałam przednią szybę.
Na pasach jednak nikogo nie było. Zayn przymrużył oczy i nic nie odpowiedział. Rzeczywiście, musiałam wyglądać prze komicznie, machając do przedniej szyby.
Spojrzałam w okno po mojej prawej stronie. Na chodniku dojrzałam dziewczynkę. Dziewczynka posłała mi pełen radości uśmiech. Uniosła dłoń. Powoli rozprostowała ją. Na jej dłoni, widniał czarny napis "Wróć". Zamrugałam kilkakrotnie i znów spojrzałam w miejsce, gdzie stała dziewczynka. Jej jednak już nie było.
Powoli wszedłem do naszego domu. Zamknąłem za sobą drzwi. Zostałem sam na pastwę reszty zespołu. Louis wykręcił się tandetnym argumentem, że musi jechać do Calder... Uwielbiał u niej siedzieć. Calder odkąd jej rodzice wraz z Louim sprezentowali mieszkanie na drugim końcu Londynu, często tam przesiadywała z Tommo.
- Louis ? - dobiegł mnie głos Harry'ego.
- Nie... To ja. - odparłem po chwili zastanowienia.
Już po sekundzie, byłem w objęciach zielonookiego. Ściskał mnie mocno. Zacząłem tracić powietrze.
- Ehym... Ekhym. Harry... Dusisz!
- Sorry. - powiedział i wciąż mnie ściskał, niczym wąż boa.
- Czyżbyś, aż tak, stęsknił się za mną, chamie?
- Aa, humor ci dopisuje to dobrze! - krzyknął i w podskokach pobiegł do kuchni.
- Ta, bardzo. - odparłem i zaśmiałem się.
Rzuciłem torbę na kanapę i ruszyłem do kuchni. Głodny byłem!
Harry coś "pichcił" w kuchni. A raczej próbował. Hazza miał dwie lewe ręce, jeżeli chodzi o gotowanie. Zemdliło mnie i pociągnęło do wymiotów.
Styles dostrzegając moją reakcję, wyłączył palnik i otworzył na oścież okna.
- Tak. Dobrze robisz. - powiedziałem, sięgając po patelkę. Jedną ręką zatkałem sobie nos, a drugą wyrzuciłem do kosza "coś", co miało być do zjedzenia.
- Ojeja. Jak dobrze, że wróciłeś. - Loczek, przytulił mnie od tyłu i oparł policzek o moje plecy.
- A ty sam w domu?
- Noo. Tak mi się nudzi. Nie wiem co ze sobą zrobić. I Rons będzie tu za godzinę. - powiedział, krzątając się po pomieszczeniu.
- Rons? - upewniłem się. Harry przytaknął. - Jennifer co na to? - spytałem z uniesioną brwią, zaglądając do lodówki. Na ich szczęście była uzupełniona. Horan głodny, Horan zły, jak to mówił Paul.
Mój rozmówca wzruszył ramionami. - Jenn nic na to. Chyba mogę się spotykać z kim chcę prawda ? - odparł.
Przytaknąłem, kładąc tackę na wysepce, by zrobić sobie coś do jedzenia.
- Gdzie reszta ? - spytałem, niby od niechcenia. Jednak cholernie mnie to ciekawiło.
- Liam pojechał po Dan, bo dziś u nas nocuje. Loui to wiesz, u El, ja w domu. - odpowiedział.
Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem. A Styles dobrze o tym wiedział.
- A Zayn?
- Zayn... - zaczął. - Zayn jest u swoich rodziców.
- U rodziców? - spytałem z niedowierzaniem. Przytaknął.
- Od kilku dni nie ma go w domu. - odparł.
- Harry? - zagadnąłem.
Byłem pewien, że Styles nie jest ze mną do końca szczery.
- Tak?
- Nie ukrywaj przede mną tego, co ukrywasz. - Hazza zaśmiał się nerwowo.
- On nocuje u Emily... - odparł, bardzo cicho. Niemalże niesłyszalnie.
Ręce zaczęły mi się trząść. Nóż który właśnie trzymałem w ręku, upadł w brzękiem na ziemię. Sięgnąłem po niego szybko i odłożyłem na blat.
Zacząłem nerwowo chodzić po kuchni. W końcu wybiegłem na taras. Zamknąłem za sobą z trzaskiem drzwi tarasowe i usiadłem na niezłożonych leżakach. Wyjąłem fajkę.
Trzęsącymi się rękoma, odpaliłem ją. Zaciągnąłem się.
- Ty palisz?! - spytał zaskoczony Harry.
- Tak kurwa. Tak kurwa, palę! - wydarłem japę.
Harry, aż odskoczył, przestraszony. Przysiadł obok mnie i bez słowa mnie objął ramieniem.
Wtuliłem się w niego. Tak bardzo chciałem to naprawić. Naprawdę.
- Saffa, Waliyah, uspokójcie się! - krzyknęła pani Trish'a. Choć jej głos był podniesiony, to ton był radosny.
- Mamo, będziemy się zbierać. - oznajmił Zayn, śmiejąc się, gdy Saffa podbiegła do niego i zaczęła go łaskotać. Złapał jej nadgarstki w swoją dłoń i uniósł do góry. Zaczął ją łaskotać i mówił, że ma błagać o przebaczenie.
- Em, Em. Ratuj! - młodsza siostra Zayn'a, krzyczała przez śmiech.
Rzuciłam się na Zayn'a i uratowałam Saffę. Po chwili łaskotałyśmy Malik'a.
- Doniyah! - krzyknął w stronę, swojej starszej siostry, która właśnie weszła do salonu.
- Nawet nie myśl. - zaśmiała się i usiadła na kanapie obok swojej mamy.
Po kilku minutach zabawy, usiedliśmy na kanapach i zaczęliśmy się zbierać. Doniyah pożegnała nas w salonie i poszła do siebie, pisać jakąś pracę. Waliyah poszła do swojego pokoju, gdyż przyszła do niej przyjaciółka.
Saffa i pani Trisha, odprowadziły nas do drzwi. Zayn pomógł założyć mi płaszczyk. Ubraliśmy się i już mieliśmy wychodzić, gdy Saffa pociągnęła Zayn'a za rękę i zmusiła do schylenia się.
Coś wyszeptała mu na ucho, a on oblał się rumieńcem i pokręcił szybko głową.
- Nie?! Jak to nie? - spytała z niedowierzaniem. - Okłamujesz mnie! - rzuciła oskarżycielsko.
- O co chodzi ? - spytałam z zabawnym uśmiechem.
- Saffa myśli, że jesteśmy parą. - odparł.
Ciemnowłosa kobieta, spojrzała na mnie ze współczuciem. Wiedziała jak teraz było ze mną i Niall'em.
Zaczerwieniłam się, lecz odpowiedziałam.
- Nie. Nie jesteśmy razem.
- A szkoda. Pasujecie do siebie. - powiedziała radośnie i pobiegła do salonu.
Zayn oblał się słodkim rumieńcem. Pani Malik odprowadziła nas do furtki i wsiedliśmy do samochodu.
Aa. : 3 No, tak. Piosenka trzydziesta pierwsza. Wiem, kiepska.Nie miałam zbyt dużej weny... : c Następny rozdział będzie lepszy : )
Zajrzyjcie do zakładki "Liebster Award ♥" nominowałam 11 osób (ta, inteligencja Nils) tyle się nominuje... : d Wpadnijcie w tę zakładkę : p
No tak: WESOŁYCH, WESOŁYCH ŚWIĄT! SPEŁNIENIA MARZEŃ W NOWYM ROKU. MASY PREZNETÓW, ODPOCZYNKU LENIWEGO I W OGÓLE WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE. XX
Muszę spiąć pośladki i nadrobić. Gdyż w moim opowiadaniu jest dopiero początek kwietnia, a już u nas jest grudzień.. :d
11 komentarzy = nowa piosenka. xx
Komentujcie. Kocham, Nils. ♥
poniedziałek, 24 grudnia 2012
środa, 19 grudnia 2012
Piosenka trzydziesta.
Wyszedłem przed hotel. Roztrzęsionymi rękoma wyciągnąłem pojedynczą fajkę.
- Niall nie powinieneś... - szepnąłem sam do siebie.
Wyciągnąłem zapalniczkę i zaciągnąłem się. Wypuściłem dym z ust i usiadłem na huśtawce. Zaciągnąłem się po raz kolejny i wyrzuciłem niedopaloną fajkę do popielniczki.
- Ty palisz? - usłyszałem głos nad swoją głową.
Podniosłem wzrok i ujrzałem Louis'a.
- Co ty tu do cholery robisz? - spytałem wzburzony. - Jak mnie znalazłeś ?!
- GPS'a masz w dupie, kurwa. - warknął ironicznie i usiadł obok mnie.
Po mimo mojego złego samopoczucia, zaśmiałem się. Zaśmiałem się. Pierwszy raz od tygodnia. Pierwszy raz szczerze od przedwczoraj.
- Wreszcie się zaśmiałeś. - odparł Loui. - Jak dobrze słyszeć twój śmiech... - powiedział z gulą w gardle. Przytulił mnie mocno. Poczułem jak po moim policzku spływa łza.
Starłem ją opuszkiem palca, a Louis puścił mnie i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się przyjaźnie.
- Wrócisz do domu? - spytał niepewnie, i z zawstydzeniem, że w ogóle o to pyta.
- Jasne. - odpowiedziałem, być może za szybko.
Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy Tomlinsona. Poczochrał moje włosy i mnie do siebie przytulił.
- Tak cicho w tym domu bez ciebie. - odparł.
Przełknąłem głośno ślinę.
- To gdzie twoja torba? - spytał. - Skąd tyś w ogóle miał ciuchy?
Zaśmiałem się gardłowo.
- Moja mama ma trochę moich ciuchów u siebie. Podskoczyłem do niej po jeansy, kilka koszulek... I wiesz niezbędne rzeczy. - wzruszyłem ramionami.
- Dlaczego akurat ten hotel? - spytał Tommo.
Spojrzałem na wejście do hotelu. Był w nim sentyment. To właśnie tutaj mój ojciec oświadczył się mojej mamie. To tutaj zamierzałem oświadczyć się Emily, co teraz było niewykonalne... Śmieszne. Byłem z nią miesiąc. Cholera. Jutro mijałaby nasza miesięcznica. Dwudziesty siódmy marzec...
Byłbym z nią miesiąc, a już wiedziałem, że to ta jedyna. Wiedziałem to.
W odpowiedzi wzruszyłem jedynie ramionami.
Louis wziął mnie za rękę i podniósł.
- Chodź.
Ruszyliśmy powoli w stronę hotelu. Louis ścisnął mnie znacząco za rękę i posłał mi duży uśmiech.
Weszliśmy do recepcji. Molly spojrzała na Tomlinsona i uśmiechnęła się do nas przyjaźnie.
- Wracamy do domku? - spytała i zerknęła znacząco na bruneta.
- Tak. Tomlinson musi coś w końcu z tym zrobić. - uśmiechnął się od ucha do ucha i podał rękę przez ladę ku Molly.
- Louis, choć to chyba wiesz. - posłał jej czarujący uśmiech.
- Molly. - uścisnęła rękę mojego przyjaciela.
- To Horan, mykaj po torbę, a ja tu pogawędzę z przyjazną koleżanką. - spojrzał na nią, a czarnowłosa Molly uśmiechnęła się zawstydzona.
Wzniosłem oczy ku niebu i popędziłem do swojego wynajętego pokoju. Wpadłem i sięgnąłem po torbę. Wrzuciłem porozrzucane ciuchy, pozwijane w kłębki i zasunąłem torbę. Jeszcze przez chwilę rozejrzałem się po pokoju i wyszedłem.
Powrót do domu. Z jednej strony cieszyłem się. Lecz z drugiej... Bałem się. Naprawde się bałem.
- To na dziś koniec tortur. - powiedział, zamykając bagażnik, w którym znajdowała się masa toreb.
Byłam wykończona. Całogodzinne łażenie po sklepach to jednak nie dla mnie.
Zayn był kochany. Starał się jak mógł, za to byłam mu wdzięczna, lecz musiałam odczekać kilka dni by wyjść z fazy "szoku-otępienia", by wejść w fazę "zamulania", a później dojść do ostatniej, tego typu 'fazy': "optymizmu".
- Oh, dzięki ci! - sapnęłam zmęczona i pocałowałam, a raczej chciałam pocałować go w policzek. Niestety Maik odwrócił w tym samym momencie głowę i nasze usta na moment się złączyły.
Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Przestraszeni, rozejrzeliśmy się dookoła, sprawdzając czy nikt nie widział.
Odetchnęliśmy z ulgą, gdy nikogo nie zauważyliśmy.
Wsiedliśmy do samochodu. Nie była późna godzina. Było przed siedemnastą. Zapięłam pasy bezpieczeństwa i włączyłam ogrzewanie.
- Jezu, Em! - zaoponował mulat. Zaśmiałam się cicho - Jest koniec marca! - dodał.
- Wiesz, że jestem zmarźluchem. - wzruszyłam ramionami.
Jechaliśmy przez chwilę w milczeniu, gdy Zayn nagle się odezwał.
- Myślałem, że jak rano cię pocałuję to będę czuł taki niesmak, jakbym pocałował siostrę... - spojrzałam na niego kątem oka. Lekko przygryzał wargę. - A tu na odwrót. Bardzo dobrze całujesz! - zaśmiał się. Także się zaśmiałam.
- Ty też niczego sobie. - przyznałam.
Nagle samochód stanął. Zayn zgasił silnik i spojrzał na mnie. Nie znałam tej części Londynu zbyt dobrze, choć często tędy spacerowałam.
Ciemnooki lekko nachylił się ku mnie. Moja głowa pulsowała. Nie wiem czego chciałam. Może poczuć się znów kochana?
Nachyliłam się także i wzięłam twarz Zayn'a w swoje dłonie.
- Nie ogoliłeś się. - upomniałam. Zaśmiał się krótko i przybliżył się.
Patrzyłam w jego ciemnoczekoladowe oczy.
- Mówił ci już ktoś, że jesteś niesamowita? - spytał.
Pokręciłam przecząco głową.
"Co ty debilko robisz?!" krzyczałam na siebie w myślach.
- Czemu my właściwie to robimy? - usłyszałam swój własny głos.
- Bo oboje tego potrzebujemy. - odpowiedział Malik bez zastanowienia, jak gdyby czekał na to pytanie.
Przybliżył się o następne kilka centymetrów i zatopił swoje usta w moich. Lekko rozwarł moje usta, swoim językiem i przeniósł swój oddech do mojej jamy ustnej.
Niezdarnie odpięłam pasy i przybliżyłam się do Zayn'a. Nasze języki toczyły walkę. Ciemnowłosy przyciągnął mnie do siebie, na siedzenie kierowcy. Siedziałam u niego na kolanach, tym sposobem. Nagle niespodziewanie poczułam coś twardego pod sobą. Coś na tyle twardego, że mogło to być tylko jedno. Spojrzałam na niego zadziornie. Uśmiechnął się zawstydzony, lecz po chwili jego uśmiech stał się także zadziorny. Sięgnął do paska moich jeansów. Ja dobrałam się do zamka jego spodni. Nie poszło trudno.
Jego ręce błądziły po moich plecach. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
Mój umysł nie panował nad ciałem. Ciało nawet nie słuchało umysłu. Nie chciało słuchać umysłu. Robiło co chciało.
Naparłam na mulata mocno i zaczęłam przesuwać się, by siąść na nim okrakiem. Złapał za moje pośladki i przycisnął mnie do siebie. Czułam zapach jego boskich perfum. Całował nieziemsko!
Usiadłam. Poczułam jego przyrodzenie. Poczułam, że mulat się uśmiecha. Wsunęłam dłonie pod jego bejsbolówkę. Poczułam delikatne umięśnienie. Dłońmi zjeżdżałam niżej. W końcu dotarłam do spodni. Lekko je zaczęłam zsuwać.
Nagle w moim umyśle zapaliła się czerwona lampka... Odciągnęłam się od Zayn'a. Sapnęłam.
- Co my wyprawiamy?!
- Nie wiem... - odparł, także zdezorientowany.
Złapałam się za głowę. Zayn zakrył sobie oczy dłonią.
Wciąż siedziałam na nim okrakiem.
- Boże. - szepnęłam.
Kiwnął głową. Szybko przeniosłam się na siedzenie pasażera. Dobrze, że Zayn miał dość obszerny samochód, więc nie sprawiło mi to problemu.
- Emily ja cię naprawdę przepraszam. Nie wiem co mnie opętało. - jego głos był cichy, ale i łamiący się.
- Ja cię przepraszam! - wydusiłam. Moje serce chciało wyrwać mi się z piersi. Oddychałam już spokojniej i równomierniej.
Siedzieliśmy tak w ciszy. Schowałam twarz w dłoniach i zacisnęłam mocno zęby
- Odstawiamy to w niepamięć prawda? - spytał, przerywając krępującą ciszę.
Przytaknęłam ruchem głowy.
- Jedźmy do domu. - poprosiłam, zawstydzona. Co ja najlepszego zrobiłam! Jeszcze chwila, a bym się pieprzyła z najlepszym przyjacielem mojego byłego chłopaka, a także i moim!
- Nie możemy... - szepnął.
- Co? Dlaczego? - spytałam.
Niech to szlag! Co teraz?, pomyślałam i z wyczekiwaniem patrzyłam na Malik'a.
- Obiecałem moim rodzicom, że wstąpimy do nich. - powiedział strasznie zawstydzony. - Ale jeżeli...
- Dobra. - przerwałam mu.
- Jeżeli nie chcesz to nie musimy. - dokończył. - Zaraz, co? - spytał, reflektując się.
- Pojedziemy do nich. Chętnie poznam twojego tatę i siostry. - powiedziałam.
Mamę Zayn'a poznałam, gdy wpadłam odwiedzić chłopców po moim wyjściu z obserwacji kostki, po urodzinach Malika.
Posłał mi radosny uśmiech.
- Jesteś niesamowita! - wykrzyknął.
Przygryzłam wargę, przypominając sobie akcję sprzed kilkunastu minut, która wywołała u nas, falę namiętności.
- Cholera, przepraszam. - dodał po chwili. - TO - zaakcentował - Już się więcej nie powtórzy. - obiecał.
- Nawet gdybym nie znalazła chłopaka, a ty byś rozstał się z Pi?
Spojrzał na mnie, z uniesioną brwią. Oblizałam dolną wargę i dostrzegłam, że Zayn mocniej zaciska dłonie na kierownicy, a wzrok wlepił w moje wargi.
- Jak tak się stanie to pomyślimy nad tym... - powiedział z nutą ironii i kpiny, lecz jego oczy błyszczały.
Ponownie, niekontrolowanie i odruchowo oblizałam dolną wargę.
- Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale dla mnie to jest czyn lekko erotyczny... - powiedział z lekkim, zadziornym uśmieszkiem.
Spaliłam buraka i schowałam się, głębiej w siedzenie.
- Dobra. Koniec tematu - roześmiał się.
- Jedźmy. Nie chcę by znów nas poniosło. - odparłam z zażenowaniem.
Zayn mi przytaknął. Ruszyliśmy.
Co tu dużo pisać? Nie ma co. Jest Was z dnia na dzień coraz mniej. To mnie przybija. Hm. No cóż, bywa. : )
Piosenka trzydziesta, a w niej trochę intrygi, czy jak to tam nazwać... Jak? Podoba się taka odmiana? :)
11 komentarzy = Nowa piosenka. :)
Pozdrawiam, Nils. ♥
P.S. A tak w ogóle to przedwczesne życzonka: Wesołych Świąt i w ogóle spełnienia marzeń w Nowym Roku! : 3 ♥ xx
- Niall nie powinieneś... - szepnąłem sam do siebie.
Wyciągnąłem zapalniczkę i zaciągnąłem się. Wypuściłem dym z ust i usiadłem na huśtawce. Zaciągnąłem się po raz kolejny i wyrzuciłem niedopaloną fajkę do popielniczki.
- Ty palisz? - usłyszałem głos nad swoją głową.
Podniosłem wzrok i ujrzałem Louis'a.
- Co ty tu do cholery robisz? - spytałem wzburzony. - Jak mnie znalazłeś ?!
- GPS'a masz w dupie, kurwa. - warknął ironicznie i usiadł obok mnie.
Po mimo mojego złego samopoczucia, zaśmiałem się. Zaśmiałem się. Pierwszy raz od tygodnia. Pierwszy raz szczerze od przedwczoraj.
- Wreszcie się zaśmiałeś. - odparł Loui. - Jak dobrze słyszeć twój śmiech... - powiedział z gulą w gardle. Przytulił mnie mocno. Poczułem jak po moim policzku spływa łza.
Starłem ją opuszkiem palca, a Louis puścił mnie i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się przyjaźnie.
- Wrócisz do domu? - spytał niepewnie, i z zawstydzeniem, że w ogóle o to pyta.
- Jasne. - odpowiedziałem, być może za szybko.
Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy Tomlinsona. Poczochrał moje włosy i mnie do siebie przytulił.
- Tak cicho w tym domu bez ciebie. - odparł.
Przełknąłem głośno ślinę.
- To gdzie twoja torba? - spytał. - Skąd tyś w ogóle miał ciuchy?
Zaśmiałem się gardłowo.
- Moja mama ma trochę moich ciuchów u siebie. Podskoczyłem do niej po jeansy, kilka koszulek... I wiesz niezbędne rzeczy. - wzruszyłem ramionami.
- Dlaczego akurat ten hotel? - spytał Tommo.
Spojrzałem na wejście do hotelu. Był w nim sentyment. To właśnie tutaj mój ojciec oświadczył się mojej mamie. To tutaj zamierzałem oświadczyć się Emily, co teraz było niewykonalne... Śmieszne. Byłem z nią miesiąc. Cholera. Jutro mijałaby nasza miesięcznica. Dwudziesty siódmy marzec...
Byłbym z nią miesiąc, a już wiedziałem, że to ta jedyna. Wiedziałem to.
W odpowiedzi wzruszyłem jedynie ramionami.
Louis wziął mnie za rękę i podniósł.
- Chodź.
Ruszyliśmy powoli w stronę hotelu. Louis ścisnął mnie znacząco za rękę i posłał mi duży uśmiech.
Weszliśmy do recepcji. Molly spojrzała na Tomlinsona i uśmiechnęła się do nas przyjaźnie.
- Wracamy do domku? - spytała i zerknęła znacząco na bruneta.
- Tak. Tomlinson musi coś w końcu z tym zrobić. - uśmiechnął się od ucha do ucha i podał rękę przez ladę ku Molly.
- Louis, choć to chyba wiesz. - posłał jej czarujący uśmiech.
- Molly. - uścisnęła rękę mojego przyjaciela.
- To Horan, mykaj po torbę, a ja tu pogawędzę z przyjazną koleżanką. - spojrzał na nią, a czarnowłosa Molly uśmiechnęła się zawstydzona.
Wzniosłem oczy ku niebu i popędziłem do swojego wynajętego pokoju. Wpadłem i sięgnąłem po torbę. Wrzuciłem porozrzucane ciuchy, pozwijane w kłębki i zasunąłem torbę. Jeszcze przez chwilę rozejrzałem się po pokoju i wyszedłem.
Powrót do domu. Z jednej strony cieszyłem się. Lecz z drugiej... Bałem się. Naprawde się bałem.
- To na dziś koniec tortur. - powiedział, zamykając bagażnik, w którym znajdowała się masa toreb.
Byłam wykończona. Całogodzinne łażenie po sklepach to jednak nie dla mnie.
Zayn był kochany. Starał się jak mógł, za to byłam mu wdzięczna, lecz musiałam odczekać kilka dni by wyjść z fazy "szoku-otępienia", by wejść w fazę "zamulania", a później dojść do ostatniej, tego typu 'fazy': "optymizmu".
- Oh, dzięki ci! - sapnęłam zmęczona i pocałowałam, a raczej chciałam pocałować go w policzek. Niestety Maik odwrócił w tym samym momencie głowę i nasze usta na moment się złączyły.
Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Przestraszeni, rozejrzeliśmy się dookoła, sprawdzając czy nikt nie widział.
Odetchnęliśmy z ulgą, gdy nikogo nie zauważyliśmy.
Wsiedliśmy do samochodu. Nie była późna godzina. Było przed siedemnastą. Zapięłam pasy bezpieczeństwa i włączyłam ogrzewanie.
- Jezu, Em! - zaoponował mulat. Zaśmiałam się cicho - Jest koniec marca! - dodał.
- Wiesz, że jestem zmarźluchem. - wzruszyłam ramionami.
Jechaliśmy przez chwilę w milczeniu, gdy Zayn nagle się odezwał.
- Myślałem, że jak rano cię pocałuję to będę czuł taki niesmak, jakbym pocałował siostrę... - spojrzałam na niego kątem oka. Lekko przygryzał wargę. - A tu na odwrót. Bardzo dobrze całujesz! - zaśmiał się. Także się zaśmiałam.
- Ty też niczego sobie. - przyznałam.
Nagle samochód stanął. Zayn zgasił silnik i spojrzał na mnie. Nie znałam tej części Londynu zbyt dobrze, choć często tędy spacerowałam.
Ciemnooki lekko nachylił się ku mnie. Moja głowa pulsowała. Nie wiem czego chciałam. Może poczuć się znów kochana?
Nachyliłam się także i wzięłam twarz Zayn'a w swoje dłonie.
- Nie ogoliłeś się. - upomniałam. Zaśmiał się krótko i przybliżył się.
Patrzyłam w jego ciemnoczekoladowe oczy.
- Mówił ci już ktoś, że jesteś niesamowita? - spytał.
Pokręciłam przecząco głową.
"Co ty debilko robisz?!" krzyczałam na siebie w myślach.
- Czemu my właściwie to robimy? - usłyszałam swój własny głos.
- Bo oboje tego potrzebujemy. - odpowiedział Malik bez zastanowienia, jak gdyby czekał na to pytanie.
Przybliżył się o następne kilka centymetrów i zatopił swoje usta w moich. Lekko rozwarł moje usta, swoim językiem i przeniósł swój oddech do mojej jamy ustnej.
Niezdarnie odpięłam pasy i przybliżyłam się do Zayn'a. Nasze języki toczyły walkę. Ciemnowłosy przyciągnął mnie do siebie, na siedzenie kierowcy. Siedziałam u niego na kolanach, tym sposobem. Nagle niespodziewanie poczułam coś twardego pod sobą. Coś na tyle twardego, że mogło to być tylko jedno. Spojrzałam na niego zadziornie. Uśmiechnął się zawstydzony, lecz po chwili jego uśmiech stał się także zadziorny. Sięgnął do paska moich jeansów. Ja dobrałam się do zamka jego spodni. Nie poszło trudno.
Jego ręce błądziły po moich plecach. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
Mój umysł nie panował nad ciałem. Ciało nawet nie słuchało umysłu. Nie chciało słuchać umysłu. Robiło co chciało.
Naparłam na mulata mocno i zaczęłam przesuwać się, by siąść na nim okrakiem. Złapał za moje pośladki i przycisnął mnie do siebie. Czułam zapach jego boskich perfum. Całował nieziemsko!
Usiadłam. Poczułam jego przyrodzenie. Poczułam, że mulat się uśmiecha. Wsunęłam dłonie pod jego bejsbolówkę. Poczułam delikatne umięśnienie. Dłońmi zjeżdżałam niżej. W końcu dotarłam do spodni. Lekko je zaczęłam zsuwać.
Nagle w moim umyśle zapaliła się czerwona lampka... Odciągnęłam się od Zayn'a. Sapnęłam.
- Co my wyprawiamy?!
- Nie wiem... - odparł, także zdezorientowany.
Złapałam się za głowę. Zayn zakrył sobie oczy dłonią.
Wciąż siedziałam na nim okrakiem.
- Boże. - szepnęłam.
Kiwnął głową. Szybko przeniosłam się na siedzenie pasażera. Dobrze, że Zayn miał dość obszerny samochód, więc nie sprawiło mi to problemu.
- Emily ja cię naprawdę przepraszam. Nie wiem co mnie opętało. - jego głos był cichy, ale i łamiący się.
- Ja cię przepraszam! - wydusiłam. Moje serce chciało wyrwać mi się z piersi. Oddychałam już spokojniej i równomierniej.
Siedzieliśmy tak w ciszy. Schowałam twarz w dłoniach i zacisnęłam mocno zęby
- Odstawiamy to w niepamięć prawda? - spytał, przerywając krępującą ciszę.
Przytaknęłam ruchem głowy.
- Jedźmy do domu. - poprosiłam, zawstydzona. Co ja najlepszego zrobiłam! Jeszcze chwila, a bym się pieprzyła z najlepszym przyjacielem mojego byłego chłopaka, a także i moim!
- Nie możemy... - szepnął.
- Co? Dlaczego? - spytałam.
Niech to szlag! Co teraz?, pomyślałam i z wyczekiwaniem patrzyłam na Malik'a.
- Obiecałem moim rodzicom, że wstąpimy do nich. - powiedział strasznie zawstydzony. - Ale jeżeli...
- Dobra. - przerwałam mu.
- Jeżeli nie chcesz to nie musimy. - dokończył. - Zaraz, co? - spytał, reflektując się.
- Pojedziemy do nich. Chętnie poznam twojego tatę i siostry. - powiedziałam.
Mamę Zayn'a poznałam, gdy wpadłam odwiedzić chłopców po moim wyjściu z obserwacji kostki, po urodzinach Malika.
Posłał mi radosny uśmiech.
- Jesteś niesamowita! - wykrzyknął.
Przygryzłam wargę, przypominając sobie akcję sprzed kilkunastu minut, która wywołała u nas, falę namiętności.
- Cholera, przepraszam. - dodał po chwili. - TO - zaakcentował - Już się więcej nie powtórzy. - obiecał.
- Nawet gdybym nie znalazła chłopaka, a ty byś rozstał się z Pi?
Spojrzał na mnie, z uniesioną brwią. Oblizałam dolną wargę i dostrzegłam, że Zayn mocniej zaciska dłonie na kierownicy, a wzrok wlepił w moje wargi.
- Jak tak się stanie to pomyślimy nad tym... - powiedział z nutą ironii i kpiny, lecz jego oczy błyszczały.
Ponownie, niekontrolowanie i odruchowo oblizałam dolną wargę.
- Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale dla mnie to jest czyn lekko erotyczny... - powiedział z lekkim, zadziornym uśmieszkiem.
Spaliłam buraka i schowałam się, głębiej w siedzenie.
- Dobra. Koniec tematu - roześmiał się.
- Jedźmy. Nie chcę by znów nas poniosło. - odparłam z zażenowaniem.
Zayn mi przytaknął. Ruszyliśmy.
Co tu dużo pisać? Nie ma co. Jest Was z dnia na dzień coraz mniej. To mnie przybija. Hm. No cóż, bywa. : )
Piosenka trzydziesta, a w niej trochę intrygi, czy jak to tam nazwać... Jak? Podoba się taka odmiana? :)
11 komentarzy = Nowa piosenka. :)
Pozdrawiam, Nils. ♥
P.S. A tak w ogóle to przedwczesne życzonka: Wesołych Świąt i w ogóle spełnienia marzeń w Nowym Roku! : 3 ♥ xx
wtorek, 11 grudnia 2012
Piosenka dwudziesta dziewiąta.
Obudziłam się w swoim łóżku. Zayn, był tak dobry, że został na noc, już trzeci dzień. Uparł się, że będzie przy mnie spał, więc w wyniku spał na podłodze. Spojrzałam na niego.
Jego niewinna twarzyczka, pogrążona była w śnie. Zerknęłam na jego rękę. Leżała na skraju mojego łóżka. Pewnie znów się darłam przez noc i trzymał mnie za rękę.
Po cichu wyślizgnęłam się z pokoju i ruszyłam do łazienki. Wskoczyłam do wanny. Wzięłam szybką kąpiel i wróciłam ubrana w dres do pokoju. Zayn wciąż spał. Śpioch kochany. Zerknęłam jeszcze przez chwilę na mojego najlepszego przyjaciela i wyszłam.
Zerknęłam na zegarek. Dziewiąta, trzydzieści jeden. Westchnęłam cicho. Nie obudzili mnie do szkoły. Przecież to, że... Niall ze mną zerwał, nie uwalnia mnie od szkoły.
- Co ty tu robisz o tej porze ? - spytał tata, wchodząc do kuchni.
Obejrzałam się za siebie i spojrzałam na tatę.
- Cześć, Dadi. - przywitałam się, nie zwracając uwagi na jego pytanie.
- Jak się czujesz? - spytał, przysiadając przy stole. Podstawił mi pod nos świeżutkie bułeczki z jabłkami i posypką cynamonową. Dotknęłam palcem słodkości. Jeszcze była ciepła.
Uśmiechnęłam się do niego.
- A jak mam się czuć? - odparłam.
Tata wzruszył ramionami i podsunął mi bliżej bułeczki.
- Dzięki, Tato.
- Zayn jeszcze śpi? - zerknął w stronę schodów. Przytaknęłam głową. - Odsypia. - mruknął.
Spaliłam buraka. I zajęłam się swoim śniadaniem.
- Słyszałeś?
- Nie dało się, nie słyszeć. - powiedział miękko, z lekkim uśmiechem.
Westchnęłam cicho i usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach. Zerknęłam w ich stronę. To Zayn. Zaspany, z nieułożoną fryzurą - wyglądał wręcz słodko.
- Dobry. - przywitał się chrapliwym głosem i usiadł na krzesełku po mojej lewej stronie.
- Dobry, dobry. Co, nie wyspany? - spytał Tata, podsuwając Zayn'owi porcję bułeczek dla niego.
Zayn ukradkiem spojrzał na mnie. Przez chwilę wpatrywał się w bułki pod swoim nosem, odetchnął i powiedział:
- Z pierwszym krzykiem myślałem, że zawału dostanę. Ale potem to już nie było źle. - Uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Powinieneś się ogolić. - powiedziałam, gładząc jego brodę z kilkudniowym zarostem.
Wzruszył ramionami i zaczął zajadać się bułeczkami.
- Przepyszne panie Christie. - pochwalił.
Taty EGO wzrosło z tym komplementem. Tata uśmiechnął się zawadiacko i uniósł wyżej brodę.
- Niestety nie mojego wyrobu. - odparł. - Macie na dziś jakieś plany? - spytał.
Spojrzałam na Zayn'a.
- Pewnie masz jakieś plany... - powiedziałam cicho. Poczucie samolubności i egoizmu dało o sobie znać.
- Nie mam. Jeżeli pan się zgodzi to zostanę u was jeszcze przez kilka dni. - odparł bez krępacji. - Muszę skoczyć tylko po niezbędne rzeczy.
- Oczywiście. Nawet jest dla mnie to pomoc. - powiedział Tata.
Nie widziałam wyrazu jego twarzy, bo siedziałam do niego tyłem, ale dałabym sobie rękę uciąć, że wskazywał na mnie znacząco.
- Ja jadę do zarządu gminy, a potem muszę jechać do Luton. Wrócę wieczorem. Uważajcie na siebie. - powiedział i poczochrał moje włosy.
- Tsa. - mruknęłam i włożyłam talerz do zmywarki. Przetarłam oczy i oparłam się rękoma o blat, przy zlewie. Zamknęłam oczy. Poczułam jak włosy zwisają przy mojej twarzy.
Po chwili poczułam coś jeszcze. Dotyk na moich biodrach. Ręce ciemnowłosego spoczęły na nich i przytulił mnie do siebie.
- Jak się czujesz? - spytał niepewnie mulat.
- Jeszcze to do mnie nie dotarło.
Powoli odwróciłam się do niego, tak by widzieć jego minę. Nasze twarze dzieliło niebezpiecznie mało centymetrów. Widziałam jak powoli nasze twarze przybliżały się do siebie.
"Nie chcesz tego! On jest dla ciebie jak brat!" - krzyczał mój umysł.
"Chcę" - odparłam w myślach i musnęłam usta mulata.
Poczułam smak cynamonu. Miękkie usta, lekko rozwarły się i odwzajemnił pocałunek. Oplotłam jego szyję i przyciągnęłam bliżej siebie. Zsunął niżej swoje ręce. Niżej niż biodra. Spoczywały teraz lekko pod biodrami.
Nie wiem ile się całowaliśmy. Nie było to przyzwoite ze względu na Perrie, ale kto by się nią teraz, w tej chwili, przejmował... Czułam się jakby to trwało wieczność i nigdy nie miało się nie kończyć. Jego słodkie usta ostatni raz musnęły moje usta.
- Boże... - szepnął, zamykając oczy.
- Przepraszam. - odparłam zawstydzona.
- Za co? - wciąż miał oczy zamknięte.
- Za to, że cię pocałowałam. Nie powinniśmy. - odparłam.
Moje ręce spoczywały nadal, splecione, na jego karku.
- Czy ja wiem... - mruknął.
Podniosłam jego brodę, zmuszając by spojrzał na mnie.
- Niall... - szepnęłam z gulą w gardle. - I Perrie.
- A kto by się nimi w tej chwili przejmował. - powiedział i ponownie jego usta spoczęły na moich.
- Zayn, my nie... - powiedziałam odrywając się od niego. Spojrzał na mnie przepraszająco. Jego ciemno czekoladowe oczy, wpatrywały się we mnie jak w obrazek.
- Nie powinniśmy, wiem. - odparł cicho i pocałował mnie w kącik moich ust.
Popatrzyłam w jego oczy. Wtuliłam się w jego ramię, a on objął mnie mocno i zatopił twarz w moich włosach.
- Tak zwyczajnie podchodzisz do swoich krzyków w nocy. Jakby to było czymś normalnym. - odparł po dłuższej chwili ciszy.
- Dla domowników tego domu to jest "normalne". - odpowiedziałam. Teraz to on spojrzał na mnie z uniesioną brwią. - Po przeprowadzce darłam się przez sen. Po śmierci mamy, także. Ostatnio też miałam krzykliwe noce. - wzruszyłam ramionami.
Przeczesałam palcami, włosy Malik'a. Normalnie nie pozwoliłby mi na to, ale jego fryzura była w nieładzie więc, pozwolił mi na ten ruch.
- Zabieram cię dziś na zakupy. - oznajmił.
- Zayn, ostatnie co chcę właśnie teraz robić to zakupy... - jęknęłam.
- Z pewnością. Wierzę ci, ale w domu siedzieć nie będziesz. - zaakcentował słowo "nie". - A teraz nie wiem co rób, ale daj mi pół godziny bym ułożył włosy. Podjedziemy do mnie, wezmę sobie jakieś ciuchy i zaczniemy zakupowy szał! - wydawać, by się mogło, że to jego bardziej zakupy fascynują niż mnie.
Niczym baba.
Powoli oderwał się ode mnie i zjadł ostatni kawałek bułki. Upił łyk herbaty, a talerz wsunął do zmywarki. Nachylił się nade mną i pocałował mnie w czubek głowy.
- Kocham cię mała. Pamiętaj o tym. - szepnął.
- Ja ciebie, też kocham. - odparłam z gulą w gardle.
Tak ciężko było mi teraz mówić o miłości, gdy swoją właśnie straciłam.
*Narracja Trzecioosobowa*
- Widzieliście gdzieś Nialler'a? - spytał Louis.
Liam głębiej wbił się w fotel i schował za książką. Niall raczej nie chciał mówić im, o swoich zamiarach
- Liam? - usłyszał swoje imię.
Przesłuchanie się zacznie, pomyślał, i jak zwykle zachował powagę
Spojrzał wyczekująco na przyjaciela. Jego niebiesko szare oczy, wpatrywały się w niego z zniecierpliwieniem.
- No co? - spytał w końcu.
- No co? Sądziłem, że ty mi to powiesz. - odparł.
Ciemny blondyn przygryzł wargę i spojrzał na loczka. Także oczekiwał wyjaśnień.
- Nie wiem gdzie on jest.
- No jak to nie wiesz?! Ty ostatni się z nim widziałeś, musiał ci coś powiedzieć! - oburzył się brunet. Wstał i nerwowo chodził po salonie. - Tak cicho w tym domu, bez jego śmiechu... - odparł juz ciszej i smutniej.
Przyjaciele mu przytaknęli.
- Li dobrze wiesz, że Horan, gdy jest załamany robi się lekko myślny. Musisz nam powiedzieć co ci dokładnie wczoraj powiedział. - odezwał się Styles.
Niczym na przesłuchaniu, pomyślał Daddy.
- Sęk w tym, że nic mi nie powiedział. - nie skłamał. Niall wczoraj mu powiedział tylko tyle, że nie wraca na noc do domu.
- Nie wziął kluczyków od Landrovera. - oznajmił zielonooki. - Długo się nie nachodzili. - mruknął dodając.
- Harry! - skarcił go brunet z kilkudniowym zarostem
- No co? Taka prawda... - odparł, wzruszając ramionami.
- Tyle, że tu chodzi o to, że oni nie zerwali bo to było "zauroczenie" - zaczął Tomlinson, wykonując w powietrzu cudzysłów. - tylko coś Nialler'a ugryzło. Przecież on był w niej zakochany po uszy! Od tak, - pstryknął palcami, jak gdyby coś wyczarowywał - to nie minęło.
Chłopcy się z nim zgodzili.
To nie było zauroczenie. Ci dwoje naprawdę się kochają, zatopił się w swoich myślach Tommo. Muszę wziąć sprawy w swoje ręce.
Sam sobie przytaknął.
Nikt inny nie ruszy swoich szanownych, czterech liter by ich ze sobą umówić. Muszą się pogodzić i wrócić do siebie. Innego wyjścia nie widzę, pomyślał wyglądając przez okno. Tylko gdzie ten Niall?
*Niall*
Położyłem się przy otwartym balkonie. Łzy spłynęły po moich policzkach. Zamknąłem oczy i w myślach błagałem, by to był zły sen. Pociągnąłem nosem i poczułem ten zapach. Jej zapach. Jej pięknych perfum.
Momentalnie otworzyłem oczy. Podniosłem się szybkim ruchem i wyszedłem na balkon. Pociągnąłem ponownie nosem, by poczuć jeszcze raz ten zapach. Czułem go. Czułem go tak wyraźnie, jakby stała obok mnie.
- Kocham cię. - roześmiał się dźwięczny głos, tuż nad moich uchem.
Odwróciłem się przestraszony. Nikogo jednak nie było.
- Emily? - spytałem ciemność. Łzy ponownie spłynęły do moich oczu. Ścisnąłem mocno powieki. Oparłem się o barierkę i schyliłem głowę.
Księżyc już widniał na niebie. Westchnąłem cicho.
- Nie bądź smutny... - szepnęła. Ponownie jak oparzony odwróciłem się za siebie. Za mną nikogo nie było. Spojrzałem w dół. Także nic.
- Nie szukaj mnie wokół. Szukaj mnie w środku. - powiedziała ponownie i poczułem ostre ukłucie w sercu, a po chwili zapach jej perfum.
Chciałem ponownie poczuć jej zapach. Skupiłem się, ciągle o Niej myśląc. Jednak niczego już nie poczułem...
Piosenka dwudziesta dziewiąta. c : Liczę na chociażby 10 komentarzy w szybkim tempie. :) Rozdział dodam po 11 komentarzach. Tym razem będę punktualnie z 11 komentarzem. C :
Mam prośbę: jeżeli dałybyście radę, proszę o udostępnienie mojego bloga. : 3 Także udostępniam blogi.
Kocham Was, Nils. ♥
Jego niewinna twarzyczka, pogrążona była w śnie. Zerknęłam na jego rękę. Leżała na skraju mojego łóżka. Pewnie znów się darłam przez noc i trzymał mnie za rękę.
Po cichu wyślizgnęłam się z pokoju i ruszyłam do łazienki. Wskoczyłam do wanny. Wzięłam szybką kąpiel i wróciłam ubrana w dres do pokoju. Zayn wciąż spał. Śpioch kochany. Zerknęłam jeszcze przez chwilę na mojego najlepszego przyjaciela i wyszłam.
Zerknęłam na zegarek. Dziewiąta, trzydzieści jeden. Westchnęłam cicho. Nie obudzili mnie do szkoły. Przecież to, że... Niall ze mną zerwał, nie uwalnia mnie od szkoły.
- Co ty tu robisz o tej porze ? - spytał tata, wchodząc do kuchni.
Obejrzałam się za siebie i spojrzałam na tatę.
- Cześć, Dadi. - przywitałam się, nie zwracając uwagi na jego pytanie.
- Jak się czujesz? - spytał, przysiadając przy stole. Podstawił mi pod nos świeżutkie bułeczki z jabłkami i posypką cynamonową. Dotknęłam palcem słodkości. Jeszcze była ciepła.
Uśmiechnęłam się do niego.
- A jak mam się czuć? - odparłam.
Tata wzruszył ramionami i podsunął mi bliżej bułeczki.
- Dzięki, Tato.
- Zayn jeszcze śpi? - zerknął w stronę schodów. Przytaknęłam głową. - Odsypia. - mruknął.
Spaliłam buraka. I zajęłam się swoim śniadaniem.
- Słyszałeś?
- Nie dało się, nie słyszeć. - powiedział miękko, z lekkim uśmiechem.
Westchnęłam cicho i usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach. Zerknęłam w ich stronę. To Zayn. Zaspany, z nieułożoną fryzurą - wyglądał wręcz słodko.
- Dobry. - przywitał się chrapliwym głosem i usiadł na krzesełku po mojej lewej stronie.
- Dobry, dobry. Co, nie wyspany? - spytał Tata, podsuwając Zayn'owi porcję bułeczek dla niego.
Zayn ukradkiem spojrzał na mnie. Przez chwilę wpatrywał się w bułki pod swoim nosem, odetchnął i powiedział:
- Z pierwszym krzykiem myślałem, że zawału dostanę. Ale potem to już nie było źle. - Uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Powinieneś się ogolić. - powiedziałam, gładząc jego brodę z kilkudniowym zarostem.
Wzruszył ramionami i zaczął zajadać się bułeczkami.
- Przepyszne panie Christie. - pochwalił.
Taty EGO wzrosło z tym komplementem. Tata uśmiechnął się zawadiacko i uniósł wyżej brodę.
- Niestety nie mojego wyrobu. - odparł. - Macie na dziś jakieś plany? - spytał.
Spojrzałam na Zayn'a.
- Pewnie masz jakieś plany... - powiedziałam cicho. Poczucie samolubności i egoizmu dało o sobie znać.
- Nie mam. Jeżeli pan się zgodzi to zostanę u was jeszcze przez kilka dni. - odparł bez krępacji. - Muszę skoczyć tylko po niezbędne rzeczy.
- Oczywiście. Nawet jest dla mnie to pomoc. - powiedział Tata.
Nie widziałam wyrazu jego twarzy, bo siedziałam do niego tyłem, ale dałabym sobie rękę uciąć, że wskazywał na mnie znacząco.
- Ja jadę do zarządu gminy, a potem muszę jechać do Luton. Wrócę wieczorem. Uważajcie na siebie. - powiedział i poczochrał moje włosy.
- Tsa. - mruknęłam i włożyłam talerz do zmywarki. Przetarłam oczy i oparłam się rękoma o blat, przy zlewie. Zamknęłam oczy. Poczułam jak włosy zwisają przy mojej twarzy.
Po chwili poczułam coś jeszcze. Dotyk na moich biodrach. Ręce ciemnowłosego spoczęły na nich i przytulił mnie do siebie.
- Jak się czujesz? - spytał niepewnie mulat.
- Jeszcze to do mnie nie dotarło.
Powoli odwróciłam się do niego, tak by widzieć jego minę. Nasze twarze dzieliło niebezpiecznie mało centymetrów. Widziałam jak powoli nasze twarze przybliżały się do siebie.
"Nie chcesz tego! On jest dla ciebie jak brat!" - krzyczał mój umysł.
"Chcę" - odparłam w myślach i musnęłam usta mulata.
Poczułam smak cynamonu. Miękkie usta, lekko rozwarły się i odwzajemnił pocałunek. Oplotłam jego szyję i przyciągnęłam bliżej siebie. Zsunął niżej swoje ręce. Niżej niż biodra. Spoczywały teraz lekko pod biodrami.
Nie wiem ile się całowaliśmy. Nie było to przyzwoite ze względu na Perrie, ale kto by się nią teraz, w tej chwili, przejmował... Czułam się jakby to trwało wieczność i nigdy nie miało się nie kończyć. Jego słodkie usta ostatni raz musnęły moje usta.
- Boże... - szepnął, zamykając oczy.
- Przepraszam. - odparłam zawstydzona.
- Za co? - wciąż miał oczy zamknięte.
- Za to, że cię pocałowałam. Nie powinniśmy. - odparłam.
Moje ręce spoczywały nadal, splecione, na jego karku.
- Czy ja wiem... - mruknął.
Podniosłam jego brodę, zmuszając by spojrzał na mnie.
- Niall... - szepnęłam z gulą w gardle. - I Perrie.
- A kto by się nimi w tej chwili przejmował. - powiedział i ponownie jego usta spoczęły na moich.
- Zayn, my nie... - powiedziałam odrywając się od niego. Spojrzał na mnie przepraszająco. Jego ciemno czekoladowe oczy, wpatrywały się we mnie jak w obrazek.
- Nie powinniśmy, wiem. - odparł cicho i pocałował mnie w kącik moich ust.
Popatrzyłam w jego oczy. Wtuliłam się w jego ramię, a on objął mnie mocno i zatopił twarz w moich włosach.
- Tak zwyczajnie podchodzisz do swoich krzyków w nocy. Jakby to było czymś normalnym. - odparł po dłuższej chwili ciszy.
- Dla domowników tego domu to jest "normalne". - odpowiedziałam. Teraz to on spojrzał na mnie z uniesioną brwią. - Po przeprowadzce darłam się przez sen. Po śmierci mamy, także. Ostatnio też miałam krzykliwe noce. - wzruszyłam ramionami.
Przeczesałam palcami, włosy Malik'a. Normalnie nie pozwoliłby mi na to, ale jego fryzura była w nieładzie więc, pozwolił mi na ten ruch.
- Zabieram cię dziś na zakupy. - oznajmił.
- Zayn, ostatnie co chcę właśnie teraz robić to zakupy... - jęknęłam.
- Z pewnością. Wierzę ci, ale w domu siedzieć nie będziesz. - zaakcentował słowo "nie". - A teraz nie wiem co rób, ale daj mi pół godziny bym ułożył włosy. Podjedziemy do mnie, wezmę sobie jakieś ciuchy i zaczniemy zakupowy szał! - wydawać, by się mogło, że to jego bardziej zakupy fascynują niż mnie.
Niczym baba.
Powoli oderwał się ode mnie i zjadł ostatni kawałek bułki. Upił łyk herbaty, a talerz wsunął do zmywarki. Nachylił się nade mną i pocałował mnie w czubek głowy.
- Kocham cię mała. Pamiętaj o tym. - szepnął.
- Ja ciebie, też kocham. - odparłam z gulą w gardle.
Tak ciężko było mi teraz mówić o miłości, gdy swoją właśnie straciłam.
*Narracja Trzecioosobowa*
- Widzieliście gdzieś Nialler'a? - spytał Louis.
Liam głębiej wbił się w fotel i schował za książką. Niall raczej nie chciał mówić im, o swoich zamiarach
- Liam? - usłyszał swoje imię.
Przesłuchanie się zacznie, pomyślał, i jak zwykle zachował powagę
Spojrzał wyczekująco na przyjaciela. Jego niebiesko szare oczy, wpatrywały się w niego z zniecierpliwieniem.
- No co? - spytał w końcu.
- No co? Sądziłem, że ty mi to powiesz. - odparł.
Ciemny blondyn przygryzł wargę i spojrzał na loczka. Także oczekiwał wyjaśnień.
- Nie wiem gdzie on jest.
- No jak to nie wiesz?! Ty ostatni się z nim widziałeś, musiał ci coś powiedzieć! - oburzył się brunet. Wstał i nerwowo chodził po salonie. - Tak cicho w tym domu, bez jego śmiechu... - odparł juz ciszej i smutniej.
Przyjaciele mu przytaknęli.
- Li dobrze wiesz, że Horan, gdy jest załamany robi się lekko myślny. Musisz nam powiedzieć co ci dokładnie wczoraj powiedział. - odezwał się Styles.
Niczym na przesłuchaniu, pomyślał Daddy.
- Sęk w tym, że nic mi nie powiedział. - nie skłamał. Niall wczoraj mu powiedział tylko tyle, że nie wraca na noc do domu.
- Nie wziął kluczyków od Landrovera. - oznajmił zielonooki. - Długo się nie nachodzili. - mruknął dodając.
- Harry! - skarcił go brunet z kilkudniowym zarostem
- No co? Taka prawda... - odparł, wzruszając ramionami.
- Tyle, że tu chodzi o to, że oni nie zerwali bo to było "zauroczenie" - zaczął Tomlinson, wykonując w powietrzu cudzysłów. - tylko coś Nialler'a ugryzło. Przecież on był w niej zakochany po uszy! Od tak, - pstryknął palcami, jak gdyby coś wyczarowywał - to nie minęło.
Chłopcy się z nim zgodzili.
To nie było zauroczenie. Ci dwoje naprawdę się kochają, zatopił się w swoich myślach Tommo. Muszę wziąć sprawy w swoje ręce.
Sam sobie przytaknął.
Nikt inny nie ruszy swoich szanownych, czterech liter by ich ze sobą umówić. Muszą się pogodzić i wrócić do siebie. Innego wyjścia nie widzę, pomyślał wyglądając przez okno. Tylko gdzie ten Niall?
*Niall*
Położyłem się przy otwartym balkonie. Łzy spłynęły po moich policzkach. Zamknąłem oczy i w myślach błagałem, by to był zły sen. Pociągnąłem nosem i poczułem ten zapach. Jej zapach. Jej pięknych perfum.
Momentalnie otworzyłem oczy. Podniosłem się szybkim ruchem i wyszedłem na balkon. Pociągnąłem ponownie nosem, by poczuć jeszcze raz ten zapach. Czułem go. Czułem go tak wyraźnie, jakby stała obok mnie.
- Kocham cię. - roześmiał się dźwięczny głos, tuż nad moich uchem.
Odwróciłem się przestraszony. Nikogo jednak nie było.
- Emily? - spytałem ciemność. Łzy ponownie spłynęły do moich oczu. Ścisnąłem mocno powieki. Oparłem się o barierkę i schyliłem głowę.
Księżyc już widniał na niebie. Westchnąłem cicho.
- Nie bądź smutny... - szepnęła. Ponownie jak oparzony odwróciłem się za siebie. Za mną nikogo nie było. Spojrzałem w dół. Także nic.
- Nie szukaj mnie wokół. Szukaj mnie w środku. - powiedziała ponownie i poczułem ostre ukłucie w sercu, a po chwili zapach jej perfum.
Chciałem ponownie poczuć jej zapach. Skupiłem się, ciągle o Niej myśląc. Jednak niczego już nie poczułem...
Piosenka dwudziesta dziewiąta. c : Liczę na chociażby 10 komentarzy w szybkim tempie. :) Rozdział dodam po 11 komentarzach. Tym razem będę punktualnie z 11 komentarzem. C :
Mam prośbę: jeżeli dałybyście radę, proszę o udostępnienie mojego bloga. : 3 Także udostępniam blogi.
Kocham Was, Nils. ♥
środa, 28 listopada 2012
Piosenka dwudziesta ósma
*Narracja Trzeciosobowa*
W domu One Direction wrzało. Chłopcy zawzięcie dyskutowali, co się stało. Jennifer cicho wtrąciła, że Emily kilka dni temu wspominała jej, że Niall dziwnie się zachowuje. Harry z Louisem jej przytaknęli.
Zayn niespokojnie krążył po salonie, czekając, aż Em wyjdzie z łazienki.
- Widzieliście gdzieś Liama? - spytała nagle Danielle.
Wszyscy spojrzeli na nią zdezorientowani.
- Pójdę go poszukać. - dodała, szczupła tancerka, wstając.
- Pójdę z tobą. - odparła Loczkowata i we dwie ruszyły na zewnątrz.
W salonie ucichło, gdy wysoka blondynka, stanęła przy klatce schodowej.
- Zayn?
- Tak? - Malik, podszedł do Emily i złapał ją za rękę.
- Zawieziesz mnie do domu?
Ciemnooki zastanawiał się czy ma zostawić Emily samą dzisiejszego wieczoru. Będzie się wykręcać, wmawiać wszystkim, że wszystko jest w porządku.
- Oczywiście. - wysilił się na ciepły uśmiech, lecz domyślił się, że wyszedł mu grymas.
- Chodźmy. - szepnęła. Uściskała Hazzę, Louisa i Eleanor, gdyż Liama, Dan i Jenn, gdzieś wcięło.
Ciemnooki otworzył przed Emily drzwi frontowe i od samochodu.
W samochodzie standardowo włączył ogrzewanie, choć był koniec kwietnia. Ems siedziała z założoną nogą na nogę i wpatrywała się w krajobraz za oknem. Przez całą drogę, ani razu się nie odezwała. Może dlatego, że Zayn nie próbował nawiązać z nią kontaktu? Przypuszczał, że zielonooka ostatnią rzeczą, jaką by chciała teraz robić to rozmawianie ze swoim "bratem".
Gdy wjechali pod dom Christie, Emily bez słowa wysiadła z samochodu i ruszyła powolnym krokiem do drzwi frontowych. Niezdarnie zaczęła wygrzebywać plik kluczy. Kiedy już udało jej się otworzyć drzwi, smutnym wzrokiem spojrzała na swego przyjaciela.
- Nie wejdziesz? - spytała.
Zayn wzruszył ramionami i bez zastanowienia minął próg. Rozejrzał się po domu. Powoli ruszył za Emily do jej pokoju.
- Zayn?
- Tak? - zerknął na siostrę, choć pokrewieństwa nie było. Kochał, i traktował ją jak młodszą siostrę. A także najlepszą przyjaciółkę.
Ona odparła:
- Zostałbyś na noc ?
Rons usiadła w samochodzie zielonookiego. Ten spojrzał na nią czule i zacisnął dłonie na kierownicy. Ruszyli.
Przez myśli Ronnie przebijało się jedynie to, że teraz jest z Nim sam, na sam. Od tylu lat. Czuła zapach jego perfum, a gdy spojrzała na niego, kątem oka - widziała jego słodkie, dołeczki w policzkach. Kasztanowe loki, opadały na jego czoło.
Czuła przyjemne ciepło wewnątrz swojego ciała. Ponownie zerknęła na niego ukradkiem. Nie podejrzewała, że on widzi, jej krótkie spojrzenia. On także zerkał na nią, z radością, że znów są razem. Tyle lat. Tyle miesięcy rozłąki. A dziś. Teraz. Jadą sobie w jednym samochodzie, jak za dawnych czasów.
Zielonooki uśmiechnął się na liczne wspomnienia. Nagle ukuło go sumienie. Poczucie winy, że nie przyjechał na pogrzeb tak jakby wujka Tyler'a. Nie mógł jej przytulić, pocieszyć.
Od dziecka, w każdej sytuacji, byli dla siebie wsparciem. Niczym wymarzone, idealne rodzeństwo.
Zatrzymali się przed wysokim budynkiem. Loczkowaty spojrzał znacząco na przyjaciółkę.
- No już powinna wyjść z pracy. - jęknęła, jak gdyby do siebie i wyjęła telefon.
Wpisała szybko, odpowiedni numer i przyłożyła aparat do ucha.
Obserwował jej każdy ruch. Posłała mu słodki uśmiech.
- Mamo? - zwróciła się do telefonu.
-" Veronico, już wychodzę. - odparł kobiecy, lekki głos.
- Dobra, czekamy. - rozłączyła się i pomyślała o swojej młodszej siostrze.
Przygryzła wargę i spojrzała znacząco na Styles'a.
- A co z Alexis? - spytała.
- No, a co ma być? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Ronnie przymknęła oczy i przyłożyła dłoń do czoła. Nie dało się, nie zauważyć, że się martwi.
- O, no proszę cię. - jęknął kpiąco. - Powiemy twojej mamie, że młoda jest u nas. Historyjkę o zafascynowaniu chłopcami z One Direction, każda mama kupi. - poruszył znacząco brwiami, a blondyna o dziwnym, niesprecyzowanym kolorze oczu, roześmiała się. - Jak dawno nie słyszałem twojego śmiechu. - dodał z powagą.
Veronica przygryzła lekko wargę i uśmiechnęła się lekko.
- Dokończymy tę rozmowę. - odparł, ściszając głos.
- A jest tu, co kończyć? - spytała, sceptycznie.
Loczek przytaknął lekko głową, lecz nie odpowiedział. Do samochodu weszła nie wysoka ciemna blond kobieta, z farbowanymi blond pasemkami.
- Dobry wieczór ciociu. - przywitał się.
Poczuł dziwny posmak, gdy wypowiedział słowo "ciocia". Tak dawno nie zwracał się, tak do Jenny.
- Harry, cześć! Pokaż mi się. - poleciła Jenna, a Hazza odwrócił się, zapalając lampkę w samochodzie.
Kobieta wytrzeszczyła oczy i z zachwyceniem stwierdziła:
- Jakiś ty przystojny! A te loki! No, a oczy to ci się nic nie zmieniły! Cały mały Harrold!
Młodzi roześmiali się i ruszyli spod pracy, mamy Rons.
Droga nie zajęła długo. Jak na Londyn, to nie było dużych korków.
Jenna spoglądała to na swoją córkę, to na syna swojej najlepszej przyjaciółki.
Pamięta, gdy w dzieciństwie byli nie rozłączni. Każdy mówił, że w przyszłości będą razem. Nawet Oni sami.
*Nialler*
- Dzień dobry, panie Horan. - zaświergotała młoda recepcjonistka, podając mi klucz do pokoju. - Dziś jest wieczór dla mieszkających w hotelu. Zaczyna się o dwudziestej pierwszej. Serdecznie zapraszamy. - wyrecytowała z pamięci i posłała mi sztuczny uśmiech.
- Nie dziękuję. Nie pomieszkam to długo. - odparłem sucho. Uśmiech z twarzy czarnowłosej nie schodził.
- Myślę, że powinien pan tam iść. Rozerwać się i odprężyć. - powiedziała.
- Sam dobrze wiem, gdzie powinienem iść. - syknąłem, lecz po chwili palnąłem się w czoło. - Przepraszam. - powiedziałem przepraszająco. - To ten stres, dół i w ogóle.
- Zauważyłam. - przytaknęła i nachyliła się do mnie. - Niech pan ze swoją ukochaną porozmawia. - poleciła mi do ucha.
Spojrzałem na nią zdezorientowany. Uniosłem jedną brew.
- Już internet huczy. Niech pan sam zobaczy. - irytowało mnie słowo "pan". Byłem od tej dziewczyny młodszy dobre siedem lat, a ona mi tu "panuje"!
- Po pierwsze nie jestem pan. Nialler, - odparłem i podałem jej rękę.
- Molly. - powiedziała i lekko uścisnęła moją dłoń. - Zobacz. - poleciła i podała mi tableta.
Była zalogowana na Twitterze. Na jej timelinie widniało masę tweetów typu "Ta zdzira pewnie go zdradziła". I wiele tego typu. Łza spłynęła po mim policzku.
- Mogę się zalogować? - spytałem, łamiącym sie głosem.
Molly przytaknęła i wyszła zza lady. Wzięła mnie za łokieć i zaprowadziła do kanapy. Usiedliśmy i patrzyliśmy na tableta.
Zalogowałem się, a na moim profilu roiło się od tweetów z pytaniami, obelgami pod moim adresem, obelgami pod adresem Reb. Napisałem: "Dajcie spokój Emily! Po pierwsze to była moja wina. To ja zachowałem się jak dupek. Ona niczym nie zawiniła..."
Kliknąłem Tweetnij. Poszło.
- To jak to naprawdę było ? - spytała czarnowłosa, gdy oddałem jej tableta.
- Ze mną się coś dzieje... - odparłem cicho.
- Czyli?
Przez mój umysł przebiegło masę wspomnień z ostatniego tygodnia. Ścisnęło mnie za gardło i za serce. Byłem oschłym, dupkiem. Jak mogłem tak traktować Emily?!
- Zachowywałem się jak dupek. Wiedziałem, że kiedyś zranię Emily, a tego nie chcę. - powiedziałem.
- A myślisz, że teraz jej nie ranisz? - spytała retorycznie.
- Jestem idiotą. - szepnąłem i schowałem twarz w dłoniach.
Molly poklepała mnie po ramieniu i objęła ramieniem.
- To nie prawda. Nie mów tak.
Posprzeczałem się z nią jeszcze przez chwilę, na temat tego, że nie jestem idiotą. Molly pocieszała mnie i doradziła, bym porozmawiał z Emily. Dobra dziewczyna. Podziękowałem i udałem się do swojego pokoju. Opadłem na łóżko.
Jak ja to naprawię?
Piosenka na dziś: http://www.youtube.com/watch?v=Km75Pc0YzdQ&feature=related
Piosenka dwudziesta ósma. :) Trochę słabo idzie Wam z komentarzami... :c Nie podnosi mnie to na duchu...
Piosenki będą dodawane, gdy pojawi się 11 komentarzy... xx
Komentujcie, kochani. Kocham Was, Nils, ♥
W domu One Direction wrzało. Chłopcy zawzięcie dyskutowali, co się stało. Jennifer cicho wtrąciła, że Emily kilka dni temu wspominała jej, że Niall dziwnie się zachowuje. Harry z Louisem jej przytaknęli.
Zayn niespokojnie krążył po salonie, czekając, aż Em wyjdzie z łazienki.
- Widzieliście gdzieś Liama? - spytała nagle Danielle.
Wszyscy spojrzeli na nią zdezorientowani.
- Pójdę go poszukać. - dodała, szczupła tancerka, wstając.
- Pójdę z tobą. - odparła Loczkowata i we dwie ruszyły na zewnątrz.
W salonie ucichło, gdy wysoka blondynka, stanęła przy klatce schodowej.
- Zayn?
- Tak? - Malik, podszedł do Emily i złapał ją za rękę.
- Zawieziesz mnie do domu?
Ciemnooki zastanawiał się czy ma zostawić Emily samą dzisiejszego wieczoru. Będzie się wykręcać, wmawiać wszystkim, że wszystko jest w porządku.
- Oczywiście. - wysilił się na ciepły uśmiech, lecz domyślił się, że wyszedł mu grymas.
- Chodźmy. - szepnęła. Uściskała Hazzę, Louisa i Eleanor, gdyż Liama, Dan i Jenn, gdzieś wcięło.
Ciemnooki otworzył przed Emily drzwi frontowe i od samochodu.
W samochodzie standardowo włączył ogrzewanie, choć był koniec kwietnia. Ems siedziała z założoną nogą na nogę i wpatrywała się w krajobraz za oknem. Przez całą drogę, ani razu się nie odezwała. Może dlatego, że Zayn nie próbował nawiązać z nią kontaktu? Przypuszczał, że zielonooka ostatnią rzeczą, jaką by chciała teraz robić to rozmawianie ze swoim "bratem".
Gdy wjechali pod dom Christie, Emily bez słowa wysiadła z samochodu i ruszyła powolnym krokiem do drzwi frontowych. Niezdarnie zaczęła wygrzebywać plik kluczy. Kiedy już udało jej się otworzyć drzwi, smutnym wzrokiem spojrzała na swego przyjaciela.
- Nie wejdziesz? - spytała.
Zayn wzruszył ramionami i bez zastanowienia minął próg. Rozejrzał się po domu. Powoli ruszył za Emily do jej pokoju.
- Zayn?
- Tak? - zerknął na siostrę, choć pokrewieństwa nie było. Kochał, i traktował ją jak młodszą siostrę. A także najlepszą przyjaciółkę.
Ona odparła:
- Zostałbyś na noc ?
Rons usiadła w samochodzie zielonookiego. Ten spojrzał na nią czule i zacisnął dłonie na kierownicy. Ruszyli.
Przez myśli Ronnie przebijało się jedynie to, że teraz jest z Nim sam, na sam. Od tylu lat. Czuła zapach jego perfum, a gdy spojrzała na niego, kątem oka - widziała jego słodkie, dołeczki w policzkach. Kasztanowe loki, opadały na jego czoło.
Czuła przyjemne ciepło wewnątrz swojego ciała. Ponownie zerknęła na niego ukradkiem. Nie podejrzewała, że on widzi, jej krótkie spojrzenia. On także zerkał na nią, z radością, że znów są razem. Tyle lat. Tyle miesięcy rozłąki. A dziś. Teraz. Jadą sobie w jednym samochodzie, jak za dawnych czasów.
Zielonooki uśmiechnął się na liczne wspomnienia. Nagle ukuło go sumienie. Poczucie winy, że nie przyjechał na pogrzeb tak jakby wujka Tyler'a. Nie mógł jej przytulić, pocieszyć.
Od dziecka, w każdej sytuacji, byli dla siebie wsparciem. Niczym wymarzone, idealne rodzeństwo.
Zatrzymali się przed wysokim budynkiem. Loczkowaty spojrzał znacząco na przyjaciółkę.
- No już powinna wyjść z pracy. - jęknęła, jak gdyby do siebie i wyjęła telefon.
Wpisała szybko, odpowiedni numer i przyłożyła aparat do ucha.
Obserwował jej każdy ruch. Posłała mu słodki uśmiech.
- Mamo? - zwróciła się do telefonu.
-" Veronico, już wychodzę. - odparł kobiecy, lekki głos.
- Dobra, czekamy. - rozłączyła się i pomyślała o swojej młodszej siostrze.
Przygryzła wargę i spojrzała znacząco na Styles'a.
- A co z Alexis? - spytała.
- No, a co ma być? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Ronnie przymknęła oczy i przyłożyła dłoń do czoła. Nie dało się, nie zauważyć, że się martwi.
- O, no proszę cię. - jęknął kpiąco. - Powiemy twojej mamie, że młoda jest u nas. Historyjkę o zafascynowaniu chłopcami z One Direction, każda mama kupi. - poruszył znacząco brwiami, a blondyna o dziwnym, niesprecyzowanym kolorze oczu, roześmiała się. - Jak dawno nie słyszałem twojego śmiechu. - dodał z powagą.
Veronica przygryzła lekko wargę i uśmiechnęła się lekko.
- Dokończymy tę rozmowę. - odparł, ściszając głos.
- A jest tu, co kończyć? - spytała, sceptycznie.
Loczek przytaknął lekko głową, lecz nie odpowiedział. Do samochodu weszła nie wysoka ciemna blond kobieta, z farbowanymi blond pasemkami.
- Dobry wieczór ciociu. - przywitał się.
Poczuł dziwny posmak, gdy wypowiedział słowo "ciocia". Tak dawno nie zwracał się, tak do Jenny.
- Harry, cześć! Pokaż mi się. - poleciła Jenna, a Hazza odwrócił się, zapalając lampkę w samochodzie.
Kobieta wytrzeszczyła oczy i z zachwyceniem stwierdziła:
- Jakiś ty przystojny! A te loki! No, a oczy to ci się nic nie zmieniły! Cały mały Harrold!
Młodzi roześmiali się i ruszyli spod pracy, mamy Rons.
Droga nie zajęła długo. Jak na Londyn, to nie było dużych korków.
Jenna spoglądała to na swoją córkę, to na syna swojej najlepszej przyjaciółki.
Pamięta, gdy w dzieciństwie byli nie rozłączni. Każdy mówił, że w przyszłości będą razem. Nawet Oni sami.
*Nialler*
- Dzień dobry, panie Horan. - zaświergotała młoda recepcjonistka, podając mi klucz do pokoju. - Dziś jest wieczór dla mieszkających w hotelu. Zaczyna się o dwudziestej pierwszej. Serdecznie zapraszamy. - wyrecytowała z pamięci i posłała mi sztuczny uśmiech.
- Nie dziękuję. Nie pomieszkam to długo. - odparłem sucho. Uśmiech z twarzy czarnowłosej nie schodził.
- Myślę, że powinien pan tam iść. Rozerwać się i odprężyć. - powiedziała.
- Sam dobrze wiem, gdzie powinienem iść. - syknąłem, lecz po chwili palnąłem się w czoło. - Przepraszam. - powiedziałem przepraszająco. - To ten stres, dół i w ogóle.
- Zauważyłam. - przytaknęła i nachyliła się do mnie. - Niech pan ze swoją ukochaną porozmawia. - poleciła mi do ucha.
Spojrzałem na nią zdezorientowany. Uniosłem jedną brew.
- Już internet huczy. Niech pan sam zobaczy. - irytowało mnie słowo "pan". Byłem od tej dziewczyny młodszy dobre siedem lat, a ona mi tu "panuje"!
- Po pierwsze nie jestem pan. Nialler, - odparłem i podałem jej rękę.
- Molly. - powiedziała i lekko uścisnęła moją dłoń. - Zobacz. - poleciła i podała mi tableta.
Była zalogowana na Twitterze. Na jej timelinie widniało masę tweetów typu "Ta zdzira pewnie go zdradziła". I wiele tego typu. Łza spłynęła po mim policzku.
- Mogę się zalogować? - spytałem, łamiącym sie głosem.
Molly przytaknęła i wyszła zza lady. Wzięła mnie za łokieć i zaprowadziła do kanapy. Usiedliśmy i patrzyliśmy na tableta.
Zalogowałem się, a na moim profilu roiło się od tweetów z pytaniami, obelgami pod moim adresem, obelgami pod adresem Reb. Napisałem: "Dajcie spokój Emily! Po pierwsze to była moja wina. To ja zachowałem się jak dupek. Ona niczym nie zawiniła..."
Kliknąłem Tweetnij. Poszło.
- To jak to naprawdę było ? - spytała czarnowłosa, gdy oddałem jej tableta.
- Ze mną się coś dzieje... - odparłem cicho.
- Czyli?
Przez mój umysł przebiegło masę wspomnień z ostatniego tygodnia. Ścisnęło mnie za gardło i za serce. Byłem oschłym, dupkiem. Jak mogłem tak traktować Emily?!
- Zachowywałem się jak dupek. Wiedziałem, że kiedyś zranię Emily, a tego nie chcę. - powiedziałem.
- A myślisz, że teraz jej nie ranisz? - spytała retorycznie.
- Jestem idiotą. - szepnąłem i schowałem twarz w dłoniach.
Molly poklepała mnie po ramieniu i objęła ramieniem.
- To nie prawda. Nie mów tak.
Posprzeczałem się z nią jeszcze przez chwilę, na temat tego, że nie jestem idiotą. Molly pocieszała mnie i doradziła, bym porozmawiał z Emily. Dobra dziewczyna. Podziękowałem i udałem się do swojego pokoju. Opadłem na łóżko.
Jak ja to naprawię?
Piosenka na dziś: http://www.youtube.com/watch?v=Km75Pc0YzdQ&feature=related
Piosenka dwudziesta ósma. :) Trochę słabo idzie Wam z komentarzami... :c Nie podnosi mnie to na duchu...
Piosenki będą dodawane, gdy pojawi się 11 komentarzy... xx
Komentujcie, kochani. Kocham Was, Nils, ♥
czwartek, 22 listopada 2012
Piosenka dwudziesta siódma.
Usiadłam na przystanku, czekając na Nialler'a i Zayn'a. Od jakiegoś tygodnia, spędzałam u chłopców bardzo dużo czasu. Tata nocował w Leeds, a Mike wynajął mieszkanie w Luton.
Wcisnęłam słuchawki w uszy i czekałam na mojego chłopaka i "brata", choć pokrewieństwa nie było. W oddali dojrzałam mojego kolegę. Upierdliwego kolegę. Od przedwczoraj prosił mnie bym się z nim spotkała. Nie wiem po co, lecz wczoraj wręcz zażądał. Jego oczy kipiały złością. Dziwiło mnie jego zachowanie, a momentami nawet przerażało. Ale z powagą mu odmówiłam.
- Cześć, piękna. - powiedział z uśmiechem, siadając obok mnie.
- Chris, daruj sobie te teksty. - odparłam.
- Oj, weź. - objął mnie ramieniem i zbliżył się na niebezpieczną odległość.
- Chris, odsuń się. - zażądałam, zrzucając jego rękę z mojego ramienia.
- Przecież wiem, że twoje "zakochanie" - tutaj wykonał 'cudzysłów' palcami - to blef.
- Że co proszę ?! - warknęłam, podnosząc się.
- Wiem, że nie kochasz tego Horana. - dodał.
- Co ty w ogóle pieprzysz ? - warknęłam ponownie i stanęłam z założonymi na piersi rękoma.
- Jeszcze się przekonasz. - szepnął, a mnie przeszedł dreszcz. Nim się odwróciłam, Chris'a już nie było. Nagle pod przystanek podjechał Landrover Nialler'a.
Zmusiłam się na opanowany głos i lekki uśmiech, lecz spodziewałam się, ze wyszedł mi grymas.
Wsiadłam na tylne siedzenie i przywitałam się z chłopcami. Po kilku minutach byliśmy w ich domu.
Stanęliśmy jak wryci, gdy weszliśmy do domu. Hazza, nosząc na baranach Louis'a, darł się do Liam'a, żeby zdjął z niego Tomlinsona. Tommo zaś ucieszony tym, że jest w centrum uwagi darł się jak opętany i bił Hazzę po tyłku i krzyczał "Szybciej!"
- Ich to trzeba w klatce zamknąć! - jęknął Liam, załamując ręce. - Błagam, nie zostawiajcie mnie z nimi następnym razem! - krzyknął, przytulając się do mnie. Zaczęliśmy się śmiać. Zayn skrytykował chłopców i poszedł do siebie. Musiał ułożyć fryzurę, i przebrać się, gdyż jechał spotkać się z Perrie.
Rozsadziłam Styles'a i Tomlinson'a z dala od siebie, ale po kilku minutach już siedzieli razem na kanapie i się bili o pilota. Co za dzieci. Najstarszy z najmłodszym...
Miałam zostać z tymi czterema gorylami w domu. Dzicz kompletna!
(do czytania należy włączyć: Piosenka do rozdziału)
Po dwóch godzinach, siedzenia na dole w salonie, poszłam z Nialler'em do niego do pokoju. Położyliśmy się i leżeliśmy. Wspominał czasy X-Factora. Miło było słuchać tego, jak się poznali. Jak powoli się zaprzyjaźniali.
- Możemy się przejść? - spytał nagle, wybudzając mnie z delikatnej drzemki.
Przytaknęłam z niemym uśmiechem. Pomógł mi założyć płaszczyk i wyszliśmy.
Około trzystu metrów od ich białego domu, przystanęliśmy. Między nami było tyle nie wypowiedzianych słów, które wisiały w powietrzu. Panowała nieprzyjemnie ciążąca cisza, którą obydwoje baliśmy się przerwać.
Niall odchrząknął jednoznacznie i zaczął. Przewidywałam najgorsze.
- Rebecco, nie mam pojęcia jak ci to powiedzieć. - szepnął.
Przymrużyłam lekko oczy. Gula w moim gardle zatrzymała każde słowo, jakie chciałam mu teraz powiedzieć.
- Prawda jest taka... To było zauroczenie. Przepraszam, że tak na ciebie w styczniu naciskałem. Po prostu byłaś dla mnie taka... Idealna. Pełna ciepła. Ale to minęło. - każde słowo, było dla mnie jak cios nożem w plecy.
Moja dolna warga zaczęła się trząść. Zacisnęłam mocno usta w wąską linię. Musiałam zachować spokój.
Niestety. Moje ciało zaczęło nienaturalnie, się trząść.
- Chciałbym, abyś wiedziała
- Nie - wpadłam mu w słowo. - Czyli, co? Mam rozumieć, że tak po prostu chcesz to skończyć?! - syknęłam. Tak bardzo nie chciałam okazywać mu, swojej słabości. - Jeszcze jakieś dwa tygodnie temu było wszystko w porządku. Nawet trzy godziny temu było dobrze!
Cmoknął cicho i spojrzał w bok.
- Potrzebujemy przerwy. - odparł sucho.
- Proszę, nie. - szepnęłam, niekontrolowanie.
Podniósł wzrok i spojrzał prosto w moje oczy. W jego pięknych niebieskich tęczówkach, dojrzałam swoje słabe odbicie. Powietrze zaczęło mnie dusić. Czułam jakby ktoś wylał nagle na mnie wiadro lodowatej wody.
Niall wcisnął ręce w kieszenie i przestąpił z nogi na nogę.
- Musisz nauczyć się żyć beze mnie. To tylko taka krótka przerwa. Musimy od siebie odpocząć. - powiedział.
Chlipnęłam cicho.
Podniosłam głowę do góry i spojrzałam w niebo. Wypuściłam powietrze z ust. Wokół mnie zakłębiły się białe dymki.
- To chyba było zauroczenie. Które minęło.
To był najgorszy cios. Prosto w serce. Moje serce właśnie pękło na tysiące malutkich kawałeczków. Nie byłam w stanie ich posklejać.
- C... C... Co? - wybełkotałam.
Na ogół byłam twarda. Nie raniły mnie jakieś wyzwiska, czy jakieś małostkowe rzeczy.
To mnie zraniło. I to mocno. Gdyby nie to, że Niall wciąż stał przede mną, niewzruszony moim wewnętrznym rozwaleniem, upadłabym na kolana i zaczęła płakać.
- Nie powiem ci co masz robić. Mam tylko prośbę... Znajdź kogoś, kto da ci szczęście... - powiedział chłodno.
- Owszem. Nie powiesz mi co mam robić. Nie jesteś już za mnie odpowiedzialny i vice versa. - jak tylko mogłam, starałam się by zachować na pozór spokój. \Po chwili rozważałam jego słowa. - Znajdę sobie kogoś. - dodałam.
Przez jego twarz, przemknął lekki uśmiech.
- Proszę, naucz się żyć beze mnie. - szepnął.
Ponownie przestąpił z nogi na nogę. Wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam. Mimo to nie dopuszczałam do siebie tej myśli. Odpierałam ją z całej siły. Ona jednak dopadła mnie. Sprytniej niż się spodziewałam.
Moje życie runęło. A także moje nerwy puściły. Po moich policzkach pociekły pierwsze łzy.
Wewnątrz mnie toczyła się walka. Walka pomiędzy rozdartym sercem, które biło przez i dla Emily, a zdrowym rozsądkiem i zachowaniem odpowiedzialności. Nie chciałem jej ranić. Nie chciałem sprawiać jej zawodów, bo tam pocałuję w policzek jakąś fankę. Za miesiąc mieliśmy wyjechać w trasę. Nie wiem czy wytrzymalibyśmy tę rozłąkę. Nie jestem dla niej odpowiedni. Zasługuje na szczęście, którego ja nie jestem w wstanie jej dać...
Ścisnąłem dłonie w pięści i wcisnąłem do kieszeni. Sądziłem, że gdy Reb uzna, że to było zauroczenie, mniej będzie cierpieć. Przeze mnie...
Nagle Emily odwróciła się na pięcie i szepnęła drżącym głosem:
- Czyli to koniec, tak?
Nie odpowiedziałem. Bałem się, że mój głos zadrży. Po moich policzkach, spłynęły krople płynu.
- Twoje milczenie uznaję za potwierdzenie. - szepnęła, przez płacz.
Zrobiłem krok w przód. Chciałem ją przytulić. Powiedzieć, że za wszystko przepraszam...
Przez chwilę się wahałem, czy tak nie zrobić.
Spojrzałem na jej smukłą sylwetkę. Nagle zaczęła biec. Skierowała się do naszego domu i wpadła do niego z impetem.
Zacząłem płakać. Strugi łez, spływały po moich policzkach. Opadłem na kolana i schowałem twarz w dłoniach.
Przez moje ciało przeszedł nienaturalny dreszcz.
Przełożyłem nogi do przodu prostując je. Za chwilę podwinąłem je pod brodę i owinąłem ramionami.
Moje serce krwawiło. Straciłem jedyną, którą kochałem nad życie.
Usłyszałem, ciche stąpanie po żwirze. Nie miałem siły podnieść głowy, by zobaczyć kto to.
Owy ktoś pozwolił sobie usiąść koło mnie. Objął mnie ramieniem i milczał. Pociągnąłem nosem i poczułem intensywny zapach męskich perfum.
- Dlaczego się na mnie nie drzesz? - spytałem.
- Czemu, miałbym na ciebie krzyczeć? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Widziałeś Emily?
- Tak.
Ponownie wybuchnąłem płaczem. Moje ramie wsparcia, przytuliło mnie do siebie mocniej i przycisnęło głowę do mojej. Lekko kołysał mną, powtarzając słowa "Nie płacz", lub "Ciii".
- Puść mnie. - zażądałem nagle.
Towarzysz puścił mnie bez słowa. Podniosłem się chwiejnym krokiem i powoli ruszyłem przed siebie.
- Gdzie ty idziesz? - usłyszałem przerażony głos za sobą.
- Nie wrócę dziś na noc do domu. - odparłem i potruchtałem do domu po kurtkę i portfel.
Przelotnie spojrzałem na kluczyki od Landrovera, lecz uznałem, że mi się nie przydadzą.
W salonie rozmowa wrzała. Chciałem wejść i oznajmić, że dziś do domu nie wracam, lecz to wywołałoby jedynie tysiąc pytań.
Wcisnąłem do kieszeni kurtki klucz od domu i wyszedłem.
Spojrzałem w stronę dróżki, gdzie wcześniej siedziałem. Mojego towarzysza już tam nie było.
Ruszyłem przed siebie, zostawiając za sobą wszystko co kochałem. Jeszcze do tego wrócę, lecz na pewno nie dziś.
Piosenka dwudziesta siódma! :) Jak wrażenia po przeczytaniu? Takie pytanie: komu łezka zakręciła się w oku?
15 komentarzy = Nowa Piosenka.
Komentujcie kochani, komentujcie. xx
Kocham, Nily. xx ♥
Wcisnęłam słuchawki w uszy i czekałam na mojego chłopaka i "brata", choć pokrewieństwa nie było. W oddali dojrzałam mojego kolegę. Upierdliwego kolegę. Od przedwczoraj prosił mnie bym się z nim spotkała. Nie wiem po co, lecz wczoraj wręcz zażądał. Jego oczy kipiały złością. Dziwiło mnie jego zachowanie, a momentami nawet przerażało. Ale z powagą mu odmówiłam.
- Cześć, piękna. - powiedział z uśmiechem, siadając obok mnie.
- Chris, daruj sobie te teksty. - odparłam.
- Oj, weź. - objął mnie ramieniem i zbliżył się na niebezpieczną odległość.
- Chris, odsuń się. - zażądałam, zrzucając jego rękę z mojego ramienia.
- Przecież wiem, że twoje "zakochanie" - tutaj wykonał 'cudzysłów' palcami - to blef.
- Że co proszę ?! - warknęłam, podnosząc się.
- Wiem, że nie kochasz tego Horana. - dodał.
- Co ty w ogóle pieprzysz ? - warknęłam ponownie i stanęłam z założonymi na piersi rękoma.
- Jeszcze się przekonasz. - szepnął, a mnie przeszedł dreszcz. Nim się odwróciłam, Chris'a już nie było. Nagle pod przystanek podjechał Landrover Nialler'a.
Zmusiłam się na opanowany głos i lekki uśmiech, lecz spodziewałam się, ze wyszedł mi grymas.
Wsiadłam na tylne siedzenie i przywitałam się z chłopcami. Po kilku minutach byliśmy w ich domu.
Stanęliśmy jak wryci, gdy weszliśmy do domu. Hazza, nosząc na baranach Louis'a, darł się do Liam'a, żeby zdjął z niego Tomlinsona. Tommo zaś ucieszony tym, że jest w centrum uwagi darł się jak opętany i bił Hazzę po tyłku i krzyczał "Szybciej!"
- Ich to trzeba w klatce zamknąć! - jęknął Liam, załamując ręce. - Błagam, nie zostawiajcie mnie z nimi następnym razem! - krzyknął, przytulając się do mnie. Zaczęliśmy się śmiać. Zayn skrytykował chłopców i poszedł do siebie. Musiał ułożyć fryzurę, i przebrać się, gdyż jechał spotkać się z Perrie.
Rozsadziłam Styles'a i Tomlinson'a z dala od siebie, ale po kilku minutach już siedzieli razem na kanapie i się bili o pilota. Co za dzieci. Najstarszy z najmłodszym...
Miałam zostać z tymi czterema gorylami w domu. Dzicz kompletna!
(do czytania należy włączyć: Piosenka do rozdziału)
Po dwóch godzinach, siedzenia na dole w salonie, poszłam z Nialler'em do niego do pokoju. Położyliśmy się i leżeliśmy. Wspominał czasy X-Factora. Miło było słuchać tego, jak się poznali. Jak powoli się zaprzyjaźniali.
- Możemy się przejść? - spytał nagle, wybudzając mnie z delikatnej drzemki.
Przytaknęłam z niemym uśmiechem. Pomógł mi założyć płaszczyk i wyszliśmy.
Około trzystu metrów od ich białego domu, przystanęliśmy. Między nami było tyle nie wypowiedzianych słów, które wisiały w powietrzu. Panowała nieprzyjemnie ciążąca cisza, którą obydwoje baliśmy się przerwać.
Niall odchrząknął jednoznacznie i zaczął. Przewidywałam najgorsze.
- Rebecco, nie mam pojęcia jak ci to powiedzieć. - szepnął.
Przymrużyłam lekko oczy. Gula w moim gardle zatrzymała każde słowo, jakie chciałam mu teraz powiedzieć.
- Prawda jest taka... To było zauroczenie. Przepraszam, że tak na ciebie w styczniu naciskałem. Po prostu byłaś dla mnie taka... Idealna. Pełna ciepła. Ale to minęło. - każde słowo, było dla mnie jak cios nożem w plecy.
Moja dolna warga zaczęła się trząść. Zacisnęłam mocno usta w wąską linię. Musiałam zachować spokój.
Niestety. Moje ciało zaczęło nienaturalnie, się trząść.
- Chciałbym, abyś wiedziała
- Nie - wpadłam mu w słowo. - Czyli, co? Mam rozumieć, że tak po prostu chcesz to skończyć?! - syknęłam. Tak bardzo nie chciałam okazywać mu, swojej słabości. - Jeszcze jakieś dwa tygodnie temu było wszystko w porządku. Nawet trzy godziny temu było dobrze!
Cmoknął cicho i spojrzał w bok.
- Potrzebujemy przerwy. - odparł sucho.
- Proszę, nie. - szepnęłam, niekontrolowanie.
Podniósł wzrok i spojrzał prosto w moje oczy. W jego pięknych niebieskich tęczówkach, dojrzałam swoje słabe odbicie. Powietrze zaczęło mnie dusić. Czułam jakby ktoś wylał nagle na mnie wiadro lodowatej wody.
Niall wcisnął ręce w kieszenie i przestąpił z nogi na nogę.
- Musisz nauczyć się żyć beze mnie. To tylko taka krótka przerwa. Musimy od siebie odpocząć. - powiedział.
Chlipnęłam cicho.
Podniosłam głowę do góry i spojrzałam w niebo. Wypuściłam powietrze z ust. Wokół mnie zakłębiły się białe dymki.
- To chyba było zauroczenie. Które minęło.
To był najgorszy cios. Prosto w serce. Moje serce właśnie pękło na tysiące malutkich kawałeczków. Nie byłam w stanie ich posklejać.
- C... C... Co? - wybełkotałam.
Na ogół byłam twarda. Nie raniły mnie jakieś wyzwiska, czy jakieś małostkowe rzeczy.
To mnie zraniło. I to mocno. Gdyby nie to, że Niall wciąż stał przede mną, niewzruszony moim wewnętrznym rozwaleniem, upadłabym na kolana i zaczęła płakać.
- Nie powiem ci co masz robić. Mam tylko prośbę... Znajdź kogoś, kto da ci szczęście... - powiedział chłodno.
- Owszem. Nie powiesz mi co mam robić. Nie jesteś już za mnie odpowiedzialny i vice versa. - jak tylko mogłam, starałam się by zachować na pozór spokój. \Po chwili rozważałam jego słowa. - Znajdę sobie kogoś. - dodałam.
Przez jego twarz, przemknął lekki uśmiech.
- Proszę, naucz się żyć beze mnie. - szepnął.
Ponownie przestąpił z nogi na nogę. Wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam. Mimo to nie dopuszczałam do siebie tej myśli. Odpierałam ją z całej siły. Ona jednak dopadła mnie. Sprytniej niż się spodziewałam.
Moje życie runęło. A także moje nerwy puściły. Po moich policzkach pociekły pierwsze łzy.
Wewnątrz mnie toczyła się walka. Walka pomiędzy rozdartym sercem, które biło przez i dla Emily, a zdrowym rozsądkiem i zachowaniem odpowiedzialności. Nie chciałem jej ranić. Nie chciałem sprawiać jej zawodów, bo tam pocałuję w policzek jakąś fankę. Za miesiąc mieliśmy wyjechać w trasę. Nie wiem czy wytrzymalibyśmy tę rozłąkę. Nie jestem dla niej odpowiedni. Zasługuje na szczęście, którego ja nie jestem w wstanie jej dać...
Ścisnąłem dłonie w pięści i wcisnąłem do kieszeni. Sądziłem, że gdy Reb uzna, że to było zauroczenie, mniej będzie cierpieć. Przeze mnie...
Nagle Emily odwróciła się na pięcie i szepnęła drżącym głosem:
- Czyli to koniec, tak?
Nie odpowiedziałem. Bałem się, że mój głos zadrży. Po moich policzkach, spłynęły krople płynu.
- Twoje milczenie uznaję za potwierdzenie. - szepnęła, przez płacz.
Zrobiłem krok w przód. Chciałem ją przytulić. Powiedzieć, że za wszystko przepraszam...
Przez chwilę się wahałem, czy tak nie zrobić.
Spojrzałem na jej smukłą sylwetkę. Nagle zaczęła biec. Skierowała się do naszego domu i wpadła do niego z impetem.
Zacząłem płakać. Strugi łez, spływały po moich policzkach. Opadłem na kolana i schowałem twarz w dłoniach.
Przez moje ciało przeszedł nienaturalny dreszcz.
Przełożyłem nogi do przodu prostując je. Za chwilę podwinąłem je pod brodę i owinąłem ramionami.
Moje serce krwawiło. Straciłem jedyną, którą kochałem nad życie.
Usłyszałem, ciche stąpanie po żwirze. Nie miałem siły podnieść głowy, by zobaczyć kto to.
Owy ktoś pozwolił sobie usiąść koło mnie. Objął mnie ramieniem i milczał. Pociągnąłem nosem i poczułem intensywny zapach męskich perfum.
- Dlaczego się na mnie nie drzesz? - spytałem.
- Czemu, miałbym na ciebie krzyczeć? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Widziałeś Emily?
- Tak.
Ponownie wybuchnąłem płaczem. Moje ramie wsparcia, przytuliło mnie do siebie mocniej i przycisnęło głowę do mojej. Lekko kołysał mną, powtarzając słowa "Nie płacz", lub "Ciii".
- Puść mnie. - zażądałem nagle.
Towarzysz puścił mnie bez słowa. Podniosłem się chwiejnym krokiem i powoli ruszyłem przed siebie.
- Gdzie ty idziesz? - usłyszałem przerażony głos za sobą.
- Nie wrócę dziś na noc do domu. - odparłem i potruchtałem do domu po kurtkę i portfel.
Przelotnie spojrzałem na kluczyki od Landrovera, lecz uznałem, że mi się nie przydadzą.
W salonie rozmowa wrzała. Chciałem wejść i oznajmić, że dziś do domu nie wracam, lecz to wywołałoby jedynie tysiąc pytań.
Wcisnąłem do kieszeni kurtki klucz od domu i wyszedłem.
Spojrzałem w stronę dróżki, gdzie wcześniej siedziałem. Mojego towarzysza już tam nie było.
Ruszyłem przed siebie, zostawiając za sobą wszystko co kochałem. Jeszcze do tego wrócę, lecz na pewno nie dziś.
Piosenka dwudziesta siódma! :) Jak wrażenia po przeczytaniu? Takie pytanie: komu łezka zakręciła się w oku?
15 komentarzy = Nowa Piosenka.
Komentujcie kochani, komentujcie. xx
Kocham, Nily. xx ♥
wtorek, 20 listopada 2012
Piosenka dwudziesta szósta. : powrót.
Cześć wszystkim! :) Mam nadzieję, że wróciliście razem ze mną do dalszych przygód Emily, Nialler'a, i innych. Już Was nie opuszczę, obiecuję. xx
Piosenka dwudziesta szósta. Komentujcie, pozdrawiam. xx
Upragniony weekend nadszedł szybciej niż się mogłam spodziewać. Po szkole, wróciłam na piechotę do domu. Jenn miała zajęcia dodatkowe z włoskiego, a chciała "umieć więcej", więc wracałam sama.
Chłopcy koło szesnastej mieli podpisywać płyty w centrum Londynu. Zostałam zaproszona, lecz nie miałam ochoty na ścisk, piski i okrzyki. To dla mnie jak na razie całkiem inny świat.
Mike pojechał ponownie do Luton, a Tata miał wrócić dopiero wieczorem z Leeds. Masa problemów przytłaczała moją psychikę. Nienawidziłam tego. A kto, by lubił?
Otworzyłam drzwi, jednym z kluczy. Przekroczyłam próg i rzuciłam torbę na schody. Powolnym krokiem przeszłam do kuchni, by czymś napełnić mój żołądek. Postanowiłam zamówić kebaba, gdyż w lodówce nie było nic co mogłoby zaspokoić mój głód. Zamówiłam mój "obiad" i ruszyłam do swojego pokoju.
Opowiedziałam Nialler'owi o rodzinnych problemach. Zaczął mnie pocieszać i mówić, że jest przy mnie. A nie tylko on, bo także reszta zespołu. Wiedziałam to i doceniałam, lecz dziwnie się czułam zwierzając się z rodzinnych problemów komuś. Komukolwiek. Nigdy nie zwierzałam się nikomu, z tego co działo się w moim domu. Może jedynie Loli, która była dla mnie jak siostra. Niestety dla jej dobra, musiałyśmy ograniczyć kontakty do minimum.
Wyczerpana opadłam na łóżko i z westchnięciem, przerkęciłam się na brzuch. Wcisnęłam głowę w poduszkę i przeciągle ziewnęłam.
Czułam się dziwnie. Ostatni raz czułam się tak przed przeprowadzką. Ale dlaczego ? Dziwny skórcz żołądka, nie dawał mi spokoju. Poczułam niemiłosierne ukłucie. Nagle i ostre.
Zwinęłam się w kłębek i jęknęłam. No pięknie! Jeszcze miesiączki, mi do tego wszystkiego brakowało!
Mój telefon zawibrował. Wyciągnęłam telefon z przedniej kieszeni jeansów. Odczytałam "Kochanie dziś się nie spotkamy. Przepraszam. xx Kocham, Nialler. xx" No, fajnie.
Zapowiada się kolejny wieczór spędzony samotnie. Od pięciu dni, Niall zachowywał się dziwnie. Można rzec, że bardzo dziwnie. Nie często się uśmiechał. Gdy pytałam co jest, odpowiadał monosylabami.
Zayn zerkał na mnie czasami, w obecności innych, bardzo dyskretnie i kręcił niedostrzegalnie głową. Przedwczoraj, gdy zostałam przez chwilę sama w kuchni z mulatem, spojrzał na mnie dziwnie.
- O co chodzi ? - spytałam.
- To raczej ja powinienem cię o to zapytać.
- No jasne. Ładnie mnie w czwartek zbyłeś. - burknęłam. Spojrzał na mnie zdziwiony. - Tydzień temu - wyjaśniłam.
Wzniósł oczy ku niebu i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Nie zauważyłeś, że coś się z Nialler'em dzieje? - spytałam w końcu. Jego przenikliwe, brązowe oczy wpatrywały się we mnie nieustannie, dopóki się nie odezwałam.
- Zauważyłem. - odparł poważnie.
Opuściłam ramiona. Westchnęłam cicho.
- Podpytam go. - obiecał i pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję. - odetchnęłam z ulgą. - A teraz mów co u ciebie się dzieje ? - spytałam z naciskiem.
- Takie tam, standardowe problemy z Pi. - mruknął, patrząc niewiadomym wzrokiem za okno, prowadzące bocznym wyjściem na podwórko.
Podeszłam i wtuliłam się do Malika.
- Wiesz... - zaczął. - Nikomu, nigdy tak nie ufałem jak tobie. Oczywiście po tak krótkim czasie. - dodał, całując mnie w czubek głowy. Uwielbiałam, gdy to robił. - Kocham cię, mała, wiesz ?
- Wiem, wiem. Ja ciebie też. - odparłam, a on zaśmiał się gardłowo i wyszliśmy z kuchni.
Obudziłam się na kanapie w salonie z książką na brzuchu.
Sięgnęłam po "Drżenie" i usiadłam na beżowym, wypoczycznku.
Zerknęłam w stronę okna. Ciemność zapadła niespodziewanie szybko. Zerknęłam na kalendarz, który wisiał w rogu salonu. Czerwony prostokącik, wskazywał, że dziś szesnasty marca.
Ziewnęłam przeciągle i podeszłam do okna, wychodzącego na ulicę.
Ciemna postać, stała przy furtce. Przetarłam oczy, mając nadzieję, że to wytwór mojej wyobraźni. Zerknęłam znów na czarną postać. Wciąż tam stała. Wciągnęłam spazmatycznie powietrze i odruchowo przykucnęłam i na czworaka, przeszłam do kuchni.
- Co ja wyprawiam?! - jęknęłam, kręcąc głową.
Powoli podniosłam się z kolan i podeszłam do okna w kuchni.
Otworzyłam małą skrzynkę i włączyłam pstryczek. Usłyszałam szum i grzechot, zasuwanych zewnętrznych rolet.
Poczułam się odrobinę lepiej.
Nagle stanęłam jak wryta. Oczy, o mało nie wyszły mi z orbit. Serce wyrywało mi się z piersi.
Ktoś dobijał się do drzwi.
Ponownie nacisnąłem dzwonek przy drzwiach. Zniecierpliwiony, przestąpiłem z nogi na nogę. Zastukałem energicznie do drzwi.
- Emily? Emily, wiem, że jesteś w domu. To ja, Nialler. - powiedziałem, drżącym głosem.
Gdy zostaliśmy z Zayn'em na chwilę sami, mulat powiedział mi, że Em zauważa moje zachowanie. Jakie moje zachowanie, do jasnej cholery? Nic się nie działo... Chyba. Tak sądzę.
Usłyszałem brzęk, przekręcanego zamka. Po chwili drzwi się otworzyły i ujrzałem w nich Rebeccę.
- To ty stałeś tam, przy furtce? - spytała przestraszonym głosem.
Ściągnąłem brwi i spojrzałem na nią, pytającym wzrokiem.
- Przed chwilą przyjechałem. Nikt przy furtce nie stał. - odparłem.
- Wariuję... - mruknęła, jakby sama do siebie. Odwróciła się i weszła w głąb domu.
Ruszyłem za nią. Zamknąłem drzwi na zamek i usiadłem na kanapie obok niej.
- Co się z tobą ostatnio dzieje? - spytała, patrząc tępo w ścianę.
- Ze mną?
Spojrzała na mnie wściekle.
- Nie, ze mną. - burknęła.
Objąłem ją ramieniem, lecz ona zrzuciła moją ręke, a swoje ręce skrzyżowała na piersi.
- Nic się nie dzieje. - powiedziałem w końcu, po dłuższej chwili ciszy. Sam w to, do końca nie wierzyłem. - Kocham cię, wiesz? - spytałem, próbując rozluźnić napiętą sytuację.
- Ta, wiem. - wymusiła się na słaby uśmiech.
Lekko pstryknąłem ją w nos, a ona naparła na moje ramiona, zmuszając mnie do położenia się.
- Za miesiąc wyjeżdżamy w trasę. - szepnąłem, a w moich oczach pojawiły się łzy.
Oklapła na mnie, a ja kabaretowo zajęczałem. Roześmiała się i usiadła na moich kolanach.
- To przecież, nie koniec świata. Przeżyjemy. - odparła, pocieszająco. - A po za tym, to dopiero za miesiąc. Jeszcze może się dużo wydarzyć.
*kilka dni później*
Dni mijały naprawdę w ślimaczym tempie. Szkoła jak szkoła. Musiałam do niej chodzić jak każdy. Miałam nadzieję, że chociaż dzięki Nialler'owi, oderwę się od tej rutyny. A tu niespodzianka. Guzik prawda...
Niall strasznie dziwnie się zachowywał. Jakby unikał mojego spojrzenia. Półtora tygodnia się ograniczał, to buziaki w policzek i trzymanie się za ręce. Nie chodzi mi o to, że jakoś szczególnie mnie boli to, że nie chciał mnie pocałować. Nie chciał, a ja nie nalegałam. Chodzi o sam fakt, że unikał mojego spojrzenia. Dziwnie się wobec mnie zachowywał. Rzadko się śmiał. A to już jest wystarczający argument na to, że coś się dzieje.
Smuciło mnie to, że gdy spytałam, czy coś się dzieje, on odpowiadał głosem wypranym z emocji, że nic.
Pytałam Liama, bo wydawało mi się, że to On ma najlepszy kontakt z Irlandczykiem. Nic nie wiedział. Nie wiedział, albo nie chciał mi powiedzieć. Po jego minie wywnioskowałam, że także się martwił, o naszego wesołka.
Uśmiech zazwyczaj nie schodził z twarzy Blondyna. Tak dziwnie się czułam, nie słysząc jego donośnego śmiechu z końca korytarza.
Brakowało mi jego uśmiechów. Tych pięknych uśmiechów. Najpiękniejszych na jakie mógł się zdobyć. Tych uśmiechów, którymi obdarzał mnie każdego dnia.
- Ems? - szepnęła Sarah, gdy siedziałyśmy w Infection. Zerknęłam na nią, kątem oka.
Mówią, że ludzie się zmieniają. I to zazwyczaj na gorsze. Mylą się.
Sarah, zawsze pilna uczennica, skromna, choć entuzjastyczna. Teraz była wciąż pilną uczennicą, lecz stała się śmielsza. Uśmiechnięta, a jej twarz ozdabiały wesołe piegi. Śliczne, małe piegi, których ona sama nienawidziła.
Jej rude włosy teraz były ogniste. Wyglądała świetnie. Tak inaczej, ale wciąż pozostawała Sarah. Moją Sarah, której ufałam.
- Co jest? - spytała.
Wzruszyłam ramionami i upiłam łyk swojej czekolady. Rozpaliło mnie w ustach, następnie w gardle, a na samym końcu w żołądku.
- Ems... - zaoponowała.
- No mówiłam ci już. - jęknęłam. - Chodzi o Nialler'a. Nie wiem czy to był dobry pomysł zaczynając ten związek. - szepnęłam z gulą w gardle.
- Ej, ej, ej. - zaoponowała ponownie, ściskając moją dłoń. - Em, kochasz Horana, a on kocha ciebie. Nie możesz się tak zamartwiać.
- Dzięki Sasy. - powiedziałam z wdzięcznością. - Ale dobrze wiesz, jak teraz jest z nim... - jęknęłam
Sarah skrzywiła się na dźwięk, naszego pieszczotliwego zdrobnienia jej imienia, lecz nic nie odpowiedziała.
- Dziękuję. - powtórzyłam.
- Nie masz za co. - odparła i przytuliła mnie mocno. - A co z Jenn i Loczkiem? - spytała, wzdychając ciężko.
- A oni to się kłócą, a zaraz się miziają. Wiesz jak to oni. - pokręciłam lekko głową i zaśmiałam się. A raczej prychnęłam.
- No, tak. Wiem. - odparła z uśmiechem. - Boże, patrz kto idzie. - dodała szeptem, zdegustowana.
Spojrzałam w stronę wejścia. Stały tam Carlie, Sophie i Mabel. Jak zawsze elegancko ubrane. Wymalowane "Na cacy wylansowane", jak to mawiał czasem Mike.
- Cześć dziewczyny! - zaświergotała Mabel.
Odmruknęłyśmy coś, co miało oznaczać przywitanie.
- Emily, co u ciebie i Nialler'a? - spytała, dosiadając się.
Odkąd dowiedziały się, że chodzę z Horanem (wciąż mi nie wierzą, że z nim jestem) strasznie mnie "polubiły".
- Wszystko w porządku. Układa nam się dobrze. - odparłam z ironicznym uśmiechem.
- To wspaniale! - pełna entuzjazmu wydała się Sophie. - Oby tak dalej.
Odmruknęłam i zerknęłam na Sasy.
- Dziewczyny, sorry, ale jesteśmy już spóźnione. - odparła zirytowana Sarah.
- A gdzież to? - spytała Sophie.
- Do chłopaków. - odmruknęła ognistowłosa i pociągnęła mnie za sobą. Rzuciła przez ramię "cześć" i pognałyśmy do jej domu.
Wychodząc z kafejki, położyłyśmy zapłatę na ladzie i jak poparzone wyszłyśmy stamtąd.
Wróciłam już na dobre. :) Mam wielką nadzieję, że moi czytelnicy także wszyscy powrócili. :)
Trzymajcie się ciepło! xx
15 komentarzy = Nowa Piosenka. Ciekawe czy wciąż, w takim szybkim tempie dobijecie do tej liczby komentarzy :)
Całuję, Nily. ♥
Piosenka dwudziesta szósta. Komentujcie, pozdrawiam. xx
Upragniony weekend nadszedł szybciej niż się mogłam spodziewać. Po szkole, wróciłam na piechotę do domu. Jenn miała zajęcia dodatkowe z włoskiego, a chciała "umieć więcej", więc wracałam sama.
Chłopcy koło szesnastej mieli podpisywać płyty w centrum Londynu. Zostałam zaproszona, lecz nie miałam ochoty na ścisk, piski i okrzyki. To dla mnie jak na razie całkiem inny świat.
Mike pojechał ponownie do Luton, a Tata miał wrócić dopiero wieczorem z Leeds. Masa problemów przytłaczała moją psychikę. Nienawidziłam tego. A kto, by lubił?
Otworzyłam drzwi, jednym z kluczy. Przekroczyłam próg i rzuciłam torbę na schody. Powolnym krokiem przeszłam do kuchni, by czymś napełnić mój żołądek. Postanowiłam zamówić kebaba, gdyż w lodówce nie było nic co mogłoby zaspokoić mój głód. Zamówiłam mój "obiad" i ruszyłam do swojego pokoju.
Opowiedziałam Nialler'owi o rodzinnych problemach. Zaczął mnie pocieszać i mówić, że jest przy mnie. A nie tylko on, bo także reszta zespołu. Wiedziałam to i doceniałam, lecz dziwnie się czułam zwierzając się z rodzinnych problemów komuś. Komukolwiek. Nigdy nie zwierzałam się nikomu, z tego co działo się w moim domu. Może jedynie Loli, która była dla mnie jak siostra. Niestety dla jej dobra, musiałyśmy ograniczyć kontakty do minimum.
Wyczerpana opadłam na łóżko i z westchnięciem, przerkęciłam się na brzuch. Wcisnęłam głowę w poduszkę i przeciągle ziewnęłam.
Czułam się dziwnie. Ostatni raz czułam się tak przed przeprowadzką. Ale dlaczego ? Dziwny skórcz żołądka, nie dawał mi spokoju. Poczułam niemiłosierne ukłucie. Nagle i ostre.
Zwinęłam się w kłębek i jęknęłam. No pięknie! Jeszcze miesiączki, mi do tego wszystkiego brakowało!
Mój telefon zawibrował. Wyciągnęłam telefon z przedniej kieszeni jeansów. Odczytałam "Kochanie dziś się nie spotkamy. Przepraszam. xx Kocham, Nialler. xx" No, fajnie.
Zapowiada się kolejny wieczór spędzony samotnie. Od pięciu dni, Niall zachowywał się dziwnie. Można rzec, że bardzo dziwnie. Nie często się uśmiechał. Gdy pytałam co jest, odpowiadał monosylabami.
Zayn zerkał na mnie czasami, w obecności innych, bardzo dyskretnie i kręcił niedostrzegalnie głową. Przedwczoraj, gdy zostałam przez chwilę sama w kuchni z mulatem, spojrzał na mnie dziwnie.
- O co chodzi ? - spytałam.
- To raczej ja powinienem cię o to zapytać.
- No jasne. Ładnie mnie w czwartek zbyłeś. - burknęłam. Spojrzał na mnie zdziwiony. - Tydzień temu - wyjaśniłam.
Wzniósł oczy ku niebu i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Nie zauważyłeś, że coś się z Nialler'em dzieje? - spytałam w końcu. Jego przenikliwe, brązowe oczy wpatrywały się we mnie nieustannie, dopóki się nie odezwałam.
- Zauważyłem. - odparł poważnie.
Opuściłam ramiona. Westchnęłam cicho.
- Podpytam go. - obiecał i pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję. - odetchnęłam z ulgą. - A teraz mów co u ciebie się dzieje ? - spytałam z naciskiem.
- Takie tam, standardowe problemy z Pi. - mruknął, patrząc niewiadomym wzrokiem za okno, prowadzące bocznym wyjściem na podwórko.
Podeszłam i wtuliłam się do Malika.
- Wiesz... - zaczął. - Nikomu, nigdy tak nie ufałem jak tobie. Oczywiście po tak krótkim czasie. - dodał, całując mnie w czubek głowy. Uwielbiałam, gdy to robił. - Kocham cię, mała, wiesz ?
- Wiem, wiem. Ja ciebie też. - odparłam, a on zaśmiał się gardłowo i wyszliśmy z kuchni.
Obudziłam się na kanapie w salonie z książką na brzuchu.
Sięgnęłam po "Drżenie" i usiadłam na beżowym, wypoczycznku.
Zerknęłam w stronę okna. Ciemność zapadła niespodziewanie szybko. Zerknęłam na kalendarz, który wisiał w rogu salonu. Czerwony prostokącik, wskazywał, że dziś szesnasty marca.
Ziewnęłam przeciągle i podeszłam do okna, wychodzącego na ulicę.
Ciemna postać, stała przy furtce. Przetarłam oczy, mając nadzieję, że to wytwór mojej wyobraźni. Zerknęłam znów na czarną postać. Wciąż tam stała. Wciągnęłam spazmatycznie powietrze i odruchowo przykucnęłam i na czworaka, przeszłam do kuchni.
- Co ja wyprawiam?! - jęknęłam, kręcąc głową.
Powoli podniosłam się z kolan i podeszłam do okna w kuchni.
Otworzyłam małą skrzynkę i włączyłam pstryczek. Usłyszałam szum i grzechot, zasuwanych zewnętrznych rolet.
Poczułam się odrobinę lepiej.
Nagle stanęłam jak wryta. Oczy, o mało nie wyszły mi z orbit. Serce wyrywało mi się z piersi.
Ktoś dobijał się do drzwi.
Ponownie nacisnąłem dzwonek przy drzwiach. Zniecierpliwiony, przestąpiłem z nogi na nogę. Zastukałem energicznie do drzwi.
- Emily? Emily, wiem, że jesteś w domu. To ja, Nialler. - powiedziałem, drżącym głosem.
Gdy zostaliśmy z Zayn'em na chwilę sami, mulat powiedział mi, że Em zauważa moje zachowanie. Jakie moje zachowanie, do jasnej cholery? Nic się nie działo... Chyba. Tak sądzę.
Usłyszałem brzęk, przekręcanego zamka. Po chwili drzwi się otworzyły i ujrzałem w nich Rebeccę.
- To ty stałeś tam, przy furtce? - spytała przestraszonym głosem.
Ściągnąłem brwi i spojrzałem na nią, pytającym wzrokiem.
- Przed chwilą przyjechałem. Nikt przy furtce nie stał. - odparłem.
- Wariuję... - mruknęła, jakby sama do siebie. Odwróciła się i weszła w głąb domu.
Ruszyłem za nią. Zamknąłem drzwi na zamek i usiadłem na kanapie obok niej.
- Co się z tobą ostatnio dzieje? - spytała, patrząc tępo w ścianę.
- Ze mną?
Spojrzała na mnie wściekle.
- Nie, ze mną. - burknęła.
Objąłem ją ramieniem, lecz ona zrzuciła moją ręke, a swoje ręce skrzyżowała na piersi.
- Nic się nie dzieje. - powiedziałem w końcu, po dłuższej chwili ciszy. Sam w to, do końca nie wierzyłem. - Kocham cię, wiesz? - spytałem, próbując rozluźnić napiętą sytuację.
- Ta, wiem. - wymusiła się na słaby uśmiech.
Lekko pstryknąłem ją w nos, a ona naparła na moje ramiona, zmuszając mnie do położenia się.
- Za miesiąc wyjeżdżamy w trasę. - szepnąłem, a w moich oczach pojawiły się łzy.
Oklapła na mnie, a ja kabaretowo zajęczałem. Roześmiała się i usiadła na moich kolanach.
- To przecież, nie koniec świata. Przeżyjemy. - odparła, pocieszająco. - A po za tym, to dopiero za miesiąc. Jeszcze może się dużo wydarzyć.
*kilka dni później*
Dni mijały naprawdę w ślimaczym tempie. Szkoła jak szkoła. Musiałam do niej chodzić jak każdy. Miałam nadzieję, że chociaż dzięki Nialler'owi, oderwę się od tej rutyny. A tu niespodzianka. Guzik prawda...
Niall strasznie dziwnie się zachowywał. Jakby unikał mojego spojrzenia. Półtora tygodnia się ograniczał, to buziaki w policzek i trzymanie się za ręce. Nie chodzi mi o to, że jakoś szczególnie mnie boli to, że nie chciał mnie pocałować. Nie chciał, a ja nie nalegałam. Chodzi o sam fakt, że unikał mojego spojrzenia. Dziwnie się wobec mnie zachowywał. Rzadko się śmiał. A to już jest wystarczający argument na to, że coś się dzieje.
Smuciło mnie to, że gdy spytałam, czy coś się dzieje, on odpowiadał głosem wypranym z emocji, że nic.
Pytałam Liama, bo wydawało mi się, że to On ma najlepszy kontakt z Irlandczykiem. Nic nie wiedział. Nie wiedział, albo nie chciał mi powiedzieć. Po jego minie wywnioskowałam, że także się martwił, o naszego wesołka.
Uśmiech zazwyczaj nie schodził z twarzy Blondyna. Tak dziwnie się czułam, nie słysząc jego donośnego śmiechu z końca korytarza.
Brakowało mi jego uśmiechów. Tych pięknych uśmiechów. Najpiękniejszych na jakie mógł się zdobyć. Tych uśmiechów, którymi obdarzał mnie każdego dnia.
- Ems? - szepnęła Sarah, gdy siedziałyśmy w Infection. Zerknęłam na nią, kątem oka.
Mówią, że ludzie się zmieniają. I to zazwyczaj na gorsze. Mylą się.
Sarah, zawsze pilna uczennica, skromna, choć entuzjastyczna. Teraz była wciąż pilną uczennicą, lecz stała się śmielsza. Uśmiechnięta, a jej twarz ozdabiały wesołe piegi. Śliczne, małe piegi, których ona sama nienawidziła.
Jej rude włosy teraz były ogniste. Wyglądała świetnie. Tak inaczej, ale wciąż pozostawała Sarah. Moją Sarah, której ufałam.
- Co jest? - spytała.
Wzruszyłam ramionami i upiłam łyk swojej czekolady. Rozpaliło mnie w ustach, następnie w gardle, a na samym końcu w żołądku.
- Ems... - zaoponowała.
- No mówiłam ci już. - jęknęłam. - Chodzi o Nialler'a. Nie wiem czy to był dobry pomysł zaczynając ten związek. - szepnęłam z gulą w gardle.
- Ej, ej, ej. - zaoponowała ponownie, ściskając moją dłoń. - Em, kochasz Horana, a on kocha ciebie. Nie możesz się tak zamartwiać.
- Dzięki Sasy. - powiedziałam z wdzięcznością. - Ale dobrze wiesz, jak teraz jest z nim... - jęknęłam
Sarah skrzywiła się na dźwięk, naszego pieszczotliwego zdrobnienia jej imienia, lecz nic nie odpowiedziała.
- Dziękuję. - powtórzyłam.
- Nie masz za co. - odparła i przytuliła mnie mocno. - A co z Jenn i Loczkiem? - spytała, wzdychając ciężko.
- A oni to się kłócą, a zaraz się miziają. Wiesz jak to oni. - pokręciłam lekko głową i zaśmiałam się. A raczej prychnęłam.
- No, tak. Wiem. - odparła z uśmiechem. - Boże, patrz kto idzie. - dodała szeptem, zdegustowana.
Spojrzałam w stronę wejścia. Stały tam Carlie, Sophie i Mabel. Jak zawsze elegancko ubrane. Wymalowane "Na cacy wylansowane", jak to mawiał czasem Mike.
- Cześć dziewczyny! - zaświergotała Mabel.
Odmruknęłyśmy coś, co miało oznaczać przywitanie.
- Emily, co u ciebie i Nialler'a? - spytała, dosiadając się.
Odkąd dowiedziały się, że chodzę z Horanem (wciąż mi nie wierzą, że z nim jestem) strasznie mnie "polubiły".
- Wszystko w porządku. Układa nam się dobrze. - odparłam z ironicznym uśmiechem.
- To wspaniale! - pełna entuzjazmu wydała się Sophie. - Oby tak dalej.
Odmruknęłam i zerknęłam na Sasy.
- Dziewczyny, sorry, ale jesteśmy już spóźnione. - odparła zirytowana Sarah.
- A gdzież to? - spytała Sophie.
- Do chłopaków. - odmruknęła ognistowłosa i pociągnęła mnie za sobą. Rzuciła przez ramię "cześć" i pognałyśmy do jej domu.
Wychodząc z kafejki, położyłyśmy zapłatę na ladzie i jak poparzone wyszłyśmy stamtąd.
Wróciłam już na dobre. :) Mam wielką nadzieję, że moi czytelnicy także wszyscy powrócili. :)
Trzymajcie się ciepło! xx
15 komentarzy = Nowa Piosenka. Ciekawe czy wciąż, w takim szybkim tempie dobijecie do tej liczby komentarzy :)
Całuję, Nily. ♥
środa, 14 listopada 2012
Wracam! :)
Wracam! :) Wracam do Was i do bloga. :) Nie no taki mały żarcik. :D Nie no, żartuję. :D hahah, ale mam pogmatwane w tym łbie. :D Wracam, lecz dopiero za tydzień, może nie cały tydzień. :)
To jest taka mała informacja, a raczej komunikat. Wracam. Aaj, to słowo jest świetne. : 3 Cieszę się jak Murzyn blaszką. :D Jak to moja siostra mówi. :D
Najlepsza piosenka, która przywróciła mi wenę (wiem, trochę tandetnie to brzmi :D), a ta piosenka wspaniała, to piosenka BONUS z płyty Take Me Home, a mianowicie "Truly, Madly, Deeply". Piękna piosenka. *.* :')
Humor nie za bardzo mi w tym momencie, w którym piszę tę wiadomość, dopisuje. Pokłóciłam się z Tatą, czego często nie robię. Żyjemy z Tatą w zgodzie i muszę przyznać, że rzadko (a prawie wcale), mój tata nie podnosi głosu. Co dopiero krzyczy. On w ogóle nie krzyczy! Ale jak już podniesie głos... No. Pokłóciłam się z Tatą, o oceny... o_o Ugh. Poleciało za dużo słów z mojej i jego strony i się nie odzywamy. A ja należę do takich osób, że unoszę się honorem i się do niego nie odzywam.
Co ja Was tu zanudzam!... -.-" Po prostu musiałam to z siebie wyrzucić.
Kochani. Wracam, i myślę, że z nowymi pomysłami, z siłą i weną. ^^ A to jest najważniejsze. :) Piosenka dwudziesta szósta, która pojawi się niebawem (wyczekujcie, wyczekujcie), będzie dla Was bardzo, ale to bardzo zaskakująca. I wcale nie żartuję.
A teraz dwie bardzo ważne informacje:
1. Rozpoczęłam współpracę, na próbny okres z Dżejd. ♥ Ja piszę z perspektywy Rebecci, lecz jest to całkiem inna Rebecca, niż z mojego opowiadania. :) Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną pisać, kochana. :) Link do bloga Dżejd: http://bringing-me-out.blogspot.com/2012/11/nie-wierze-tyle-lat.html
2. Niezmiernie ważna informacja. Moja Ronnie zaczęła pisać! :D Aa, nie wiecie kto to Ronnie. :D Rons, to moja najlepsza przyjaciółka. W realu ma na imię Weronika. I jest głupią blondynką. :D Nie no żartuję. Jest kochana. Choć wkurza mnie za cholerę, mam ochotę przyłożyć jej czasem patelnią, to zawsze mnie wspierała. Miałyśmy okres spięć, ale jest już wszystko OK. Wystarczy, że złapie mnie za rękę, a już czuję się lepiej. I za to Ci dziękuję. ♥ Ty głupi Lemurze. ♥
Link do bloga Ronnie: http://vida-amor-muerte.blogspot.com/2012/11/czesc-wszystkim-chciaabym-was.html#comment-form
To tyle. Tylko się zanudzacie czytając tę moją paplaninę.
Wyczekujcie piosenki dwudziestej szóstej. Oczywiście powiadomię Was, lecz czekajcie. Mam nadzieję, że wrócą wszyscy moi czytelnicy po tej przerwie. Niedługiej, bo niedługiej, ale jednak przerwie. :)
Kocham Was. Wasza Nily. ♥
To jest taka mała informacja, a raczej komunikat. Wracam. Aaj, to słowo jest świetne. : 3 Cieszę się jak Murzyn blaszką. :D Jak to moja siostra mówi. :D
Najlepsza piosenka, która przywróciła mi wenę (wiem, trochę tandetnie to brzmi :D), a ta piosenka wspaniała, to piosenka BONUS z płyty Take Me Home, a mianowicie "Truly, Madly, Deeply". Piękna piosenka. *.* :')
Humor nie za bardzo mi w tym momencie, w którym piszę tę wiadomość, dopisuje. Pokłóciłam się z Tatą, czego często nie robię. Żyjemy z Tatą w zgodzie i muszę przyznać, że rzadko (a prawie wcale), mój tata nie podnosi głosu. Co dopiero krzyczy. On w ogóle nie krzyczy! Ale jak już podniesie głos... No. Pokłóciłam się z Tatą, o oceny... o_o Ugh. Poleciało za dużo słów z mojej i jego strony i się nie odzywamy. A ja należę do takich osób, że unoszę się honorem i się do niego nie odzywam.
Co ja Was tu zanudzam!... -.-" Po prostu musiałam to z siebie wyrzucić.
Kochani. Wracam, i myślę, że z nowymi pomysłami, z siłą i weną. ^^ A to jest najważniejsze. :) Piosenka dwudziesta szósta, która pojawi się niebawem (wyczekujcie, wyczekujcie), będzie dla Was bardzo, ale to bardzo zaskakująca. I wcale nie żartuję.
A teraz dwie bardzo ważne informacje:
1. Rozpoczęłam współpracę, na próbny okres z Dżejd. ♥ Ja piszę z perspektywy Rebecci, lecz jest to całkiem inna Rebecca, niż z mojego opowiadania. :) Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną pisać, kochana. :) Link do bloga Dżejd: http://bringing-me-out.blogspot.com/2012/11/nie-wierze-tyle-lat.html
2. Niezmiernie ważna informacja. Moja Ronnie zaczęła pisać! :D Aa, nie wiecie kto to Ronnie. :D Rons, to moja najlepsza przyjaciółka. W realu ma na imię Weronika. I jest głupią blondynką. :D Nie no żartuję. Jest kochana. Choć wkurza mnie za cholerę, mam ochotę przyłożyć jej czasem patelnią, to zawsze mnie wspierała. Miałyśmy okres spięć, ale jest już wszystko OK. Wystarczy, że złapie mnie za rękę, a już czuję się lepiej. I za to Ci dziękuję. ♥ Ty głupi Lemurze. ♥
Link do bloga Ronnie: http://vida-amor-muerte.blogspot.com/2012/11/czesc-wszystkim-chciaabym-was.html#comment-form
To tyle. Tylko się zanudzacie czytając tę moją paplaninę.
Wyczekujcie piosenki dwudziestej szóstej. Oczywiście powiadomię Was, lecz czekajcie. Mam nadzieję, że wrócą wszyscy moi czytelnicy po tej przerwie. Niedługiej, bo niedługiej, ale jednak przerwie. :)
Kocham Was. Wasza Nily. ♥
czwartek, 8 listopada 2012
Piosenka dwudziesta piąta.
Brunet szybko zbiegł po schodach z dachu, starego budynku i pobiegł do swojego samochodu. Prędko przekręcił kluczyki w stacyjce. Samochód zawarczał i z piskiem opon ruszył przed siebie. Przed ostatnim zakrętem zahamował i skręcił w mały sad. Zaparkował w niewidocznym miejscu i przebiegł do pobliskiego drzewa. Chwilę zastanawiał się, czy powinien. Pierwszy raz, zaczęły mu drżeć ręce i w głowie przebiegało mu pytanie "Czy nikt się nie zorientuje?"
Chris wdrapał się na rozgałęzione drzewo, ze swoim stałym asortymentem: lornetką, latarką, drugą lornetką i małą saszetkę na telefon. Przystawił do swoich oczu, lornetkę i poprawił się na grubej gałęzi, by mieć lepszy widok.
Gdy mrugnął, przecierając szkiełka przednie, które przybliżały mu widok, jego usta wykrzywiły się z niesmakiem i cicho jęknął.
Emily weszła do Jego pokoju i oparła się o drzwi. Nie widział jej twarzy, ale po ubraniu i nogach rozpoznał ją od razu. Nie widział więc, czy coś mówi, ale Horan stał w bezruchu.
Podeszła bliżej i wsparła się o niego. On objął ją ramionami.
Nie, pomyślał. Nie, nie, nie...
Niczym w koszmarze sennym, widział, jak Emily wtula się w ramiona Horana. Jak on ją przygarnia do siebie...
Nie, to się nie dzieje, to nie może się dziać.
Zmusił się, do spokoju. Rozkazał sobie odzyskać panowanie nad sobą.
Blondyn pozwolił wgramolić się Emily na swoje kolana i wtulić się w jego nagi tors. Coś mówili do siebie, śmiejąc się i czule całując. Do pomieszczenia wszedł Zayn, Louis i Harry. Emily, przywitała się przytulając do każdego i wracając do swojej pozycji na Horanie.
Chris ścisnął w dłoniach mocniej lornetkę, jakby to miało mu pomóc. W ustach zmielił przekleństwo. Przystawił sobie ponownie lornetkę do oczu.
- Nie dobrze, Emily. Czemu karzesz mi to robić... ? - powiedział cicho, sam do siebie i zeskoczył zwinnie z drzewa i przebiegł do swojego samochodu.
- Emily? Emily! - Jenn machnęła mi ręką przed nosem, a ja spojrzałam na nią nieprzytomnie. - Co jest ? Cały dzień chodzisz jak jakaś przyćmiona.
- Ah. - westchnęłam. - Nie wspomniałam ci czemu wczoraj spałam u chłopaków... - odparłam. - Tata mi zostawił dziwną wiadomość. Dlatego dziś mnie odbiera, by wszystko mi wyjaśnić. - dodałam, rozglądając się po szkolnym parkingu.
- Dziwną, czyli jaką ?
- W sumie to nie pamiętam co tam pisało... - jęknęłam. - Nie było go w domu. Napisał coś chyba, że nie wróci na noc, a odbierze mnie po szkole. Dziwne to było. - odparłam, na wpół przytomnie.
- No trochę. - przytaknęła Loczkowata.
Oparłam się o oparcie ławeczki i ziewnęłam przeciągle. Jennifer zaczęła opowiadać o sprawie z Hazzą. Od wczoraj nie odezwali się do siebie, ani słowem. Spojrzałam na przyjaciółkę. Jej niesforne kosmyki loków, opadały jej lekko na czoło. Odgarnęłam je i schowałam za ucho.
- Reb, twój tata. - powiedziała i wskazała palcem na parking szkolny.
- Chodź. - sięgnęłam po jej rękę.
- Przejdę się. - oznajmiła, głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Jak będziesz w domu to napisz. - pocałowałam ją w policzek i pobiegłam w stronę Taty.
Szczerze powiedziawszy, bałam się. Bałam się, że znów jakieś problemy. Problemy z przeszłym życiem.
- Cześć, Dadi. - powiedziałam i pocałowałam siwiejącego bruneta w policzek.
- Cześć, Bejbi. Wsiadaj. - odparł Tata.
Posłusznie wsiadłam na miejsce pasażera. Zapięłam pasy i ruszyliśmy. Przez całą drogę nie odezwaliśmy się, ani słowem. Ja nie miałam odwagi, a Tata ? Tata nawet nie spojrzał na mnie. Po jego minie można było wywnioskować, że jest załamany.
Weszliśmy do domu, za pomocą moich kluczy. Zaniosłam torbę na górę. Przebrałam się w dresy i zeszłam powoli na dół. Bez słowa zajrzałam do kuchni, lecz było pusto. Przechodząc przez korytarz, zerknęłam w stronę pokoju Taty, lecz drzwi były zamknięte. Zerknęłam do salonu. Tata leżał na kanapie z zamkniętymi oczyma.
Siadłam na fotelu i wyciągnęłam nogi na stolik. Tata podniósł lekko głowę i jego mina zrzedła.
- Wyjaśnisz mi w końcu co się z tobą działo ? - spytałam.
Tata usiadł i złożył ręce na swoim zadbanym brzuchu.
- Wszystko się komplikuje. - odparł. - Jeden gościu zalega z zapłatami, za robotę. Jakaś popieprzona kobieta w zarządzie gminy nie przelała mi pieniędzy na konto. W Leeds pękły rury... - miałam wrażenie, że Tata mówi do siebie. - A mi na koncie zostało pięćset funtów. - syknął, a po jego policzku spłynęła łza.
Wstałam i podeszłam do kanapy, na której siedział Tata. Usiadłam obok niego i przytuliłam się do niego.
- I co teraz ? - spytałam z lekką gulą w gardle.
- I teraz będzie trochę pod górkę.
Tata objął mnie mocno ramieniem i położył głowę, na mojej.
- Ufaj ludziom, a i tak w ch*ja cię będą robić. - syknął.
- Tato jesteśmy razem. - oznajmiłam.
- Tak wiem, córciu. Nie chciałem ci wcześniej mówić, przepraszam. - szepnął. - Dlatego pozwalałem ci na wszystkie wyjścia. Byś nie czuła, że cię uziemiam z powodu kłopotów, czy coś. A wczoraj była sytuacja awaryjna. Musiałem jechać do Leeds, a po drodze wstąpić do zarządu gminy.
Wtuliłam się w Tatę mocniej, a on zaczął głaskać mnie po ramieniu.
- Kocham cię Tato. Bardzo cię kocham. - szepnęłam.
- Ja ciebie też kochanie. Ty i Mike. Kocham was najbardziej na świecie. - poczułam, że Robert, całuje czubek mojej głowy.
- Grace byłaby z ciebie dumna. - gula w moim gardle narosła. - Zawsze mówiła, że będziesz rozsądną i porządną dziewczyną.
- Mama byłaby z nas wszystkich dumna. - odparłam.
- Tak. Mama kochała was nad życie.
Eh. Dwudziesta piąta piosenka, jest. Nawet nie zauważyłam kiedy to zleciało. Japa mi się cieszy jak widzę, z jaką siłą liczba komentarzy rośnie ! Oby tak dalej kochani ! :)
Czy zdołacie dobijać do ustalonej liczby komentarzy? A tą liczbą, jest liczba 14. Tak więc, 14 kom=nowa piosenka.
KOMUNIKAT
Obiecany komunikat. Przepraszam Was. Muszę chwilę odpocząć. Mam sporo na głowie. Tańce, szkoła, rodzina... Żyję na pełnych obrotach. Potrzebuję przerwy. Przyznam się Wam, że nie mam już żadnego na "zaś" rozdziału napisanego... Powoli nie wyrabiam.
Gdy będzie już 14 komentarzy może dodam jakiś krótki wątek, ale nie obiecuję. Mam nadzieję, że przez tę przerwę nie opuścicie mnie.
Kocham Was. xx
Chris wdrapał się na rozgałęzione drzewo, ze swoim stałym asortymentem: lornetką, latarką, drugą lornetką i małą saszetkę na telefon. Przystawił do swoich oczu, lornetkę i poprawił się na grubej gałęzi, by mieć lepszy widok.
Gdy mrugnął, przecierając szkiełka przednie, które przybliżały mu widok, jego usta wykrzywiły się z niesmakiem i cicho jęknął.
Emily weszła do Jego pokoju i oparła się o drzwi. Nie widział jej twarzy, ale po ubraniu i nogach rozpoznał ją od razu. Nie widział więc, czy coś mówi, ale Horan stał w bezruchu.
Podeszła bliżej i wsparła się o niego. On objął ją ramionami.
Nie, pomyślał. Nie, nie, nie...
Niczym w koszmarze sennym, widział, jak Emily wtula się w ramiona Horana. Jak on ją przygarnia do siebie...
Nie, to się nie dzieje, to nie może się dziać.
Zmusił się, do spokoju. Rozkazał sobie odzyskać panowanie nad sobą.
Blondyn pozwolił wgramolić się Emily na swoje kolana i wtulić się w jego nagi tors. Coś mówili do siebie, śmiejąc się i czule całując. Do pomieszczenia wszedł Zayn, Louis i Harry. Emily, przywitała się przytulając do każdego i wracając do swojej pozycji na Horanie.
Chris ścisnął w dłoniach mocniej lornetkę, jakby to miało mu pomóc. W ustach zmielił przekleństwo. Przystawił sobie ponownie lornetkę do oczu.
- Nie dobrze, Emily. Czemu karzesz mi to robić... ? - powiedział cicho, sam do siebie i zeskoczył zwinnie z drzewa i przebiegł do swojego samochodu.
- Emily? Emily! - Jenn machnęła mi ręką przed nosem, a ja spojrzałam na nią nieprzytomnie. - Co jest ? Cały dzień chodzisz jak jakaś przyćmiona.
- Ah. - westchnęłam. - Nie wspomniałam ci czemu wczoraj spałam u chłopaków... - odparłam. - Tata mi zostawił dziwną wiadomość. Dlatego dziś mnie odbiera, by wszystko mi wyjaśnić. - dodałam, rozglądając się po szkolnym parkingu.
- Dziwną, czyli jaką ?
- W sumie to nie pamiętam co tam pisało... - jęknęłam. - Nie było go w domu. Napisał coś chyba, że nie wróci na noc, a odbierze mnie po szkole. Dziwne to było. - odparłam, na wpół przytomnie.
- No trochę. - przytaknęła Loczkowata.
Oparłam się o oparcie ławeczki i ziewnęłam przeciągle. Jennifer zaczęła opowiadać o sprawie z Hazzą. Od wczoraj nie odezwali się do siebie, ani słowem. Spojrzałam na przyjaciółkę. Jej niesforne kosmyki loków, opadały jej lekko na czoło. Odgarnęłam je i schowałam za ucho.
- Reb, twój tata. - powiedziała i wskazała palcem na parking szkolny.
- Chodź. - sięgnęłam po jej rękę.
- Przejdę się. - oznajmiła, głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Jak będziesz w domu to napisz. - pocałowałam ją w policzek i pobiegłam w stronę Taty.
Szczerze powiedziawszy, bałam się. Bałam się, że znów jakieś problemy. Problemy z przeszłym życiem.
- Cześć, Dadi. - powiedziałam i pocałowałam siwiejącego bruneta w policzek.
- Cześć, Bejbi. Wsiadaj. - odparł Tata.
Posłusznie wsiadłam na miejsce pasażera. Zapięłam pasy i ruszyliśmy. Przez całą drogę nie odezwaliśmy się, ani słowem. Ja nie miałam odwagi, a Tata ? Tata nawet nie spojrzał na mnie. Po jego minie można było wywnioskować, że jest załamany.
Weszliśmy do domu, za pomocą moich kluczy. Zaniosłam torbę na górę. Przebrałam się w dresy i zeszłam powoli na dół. Bez słowa zajrzałam do kuchni, lecz było pusto. Przechodząc przez korytarz, zerknęłam w stronę pokoju Taty, lecz drzwi były zamknięte. Zerknęłam do salonu. Tata leżał na kanapie z zamkniętymi oczyma.
Siadłam na fotelu i wyciągnęłam nogi na stolik. Tata podniósł lekko głowę i jego mina zrzedła.
- Wyjaśnisz mi w końcu co się z tobą działo ? - spytałam.
Tata usiadł i złożył ręce na swoim zadbanym brzuchu.
- Wszystko się komplikuje. - odparł. - Jeden gościu zalega z zapłatami, za robotę. Jakaś popieprzona kobieta w zarządzie gminy nie przelała mi pieniędzy na konto. W Leeds pękły rury... - miałam wrażenie, że Tata mówi do siebie. - A mi na koncie zostało pięćset funtów. - syknął, a po jego policzku spłynęła łza.
Wstałam i podeszłam do kanapy, na której siedział Tata. Usiadłam obok niego i przytuliłam się do niego.
- I co teraz ? - spytałam z lekką gulą w gardle.
- I teraz będzie trochę pod górkę.
Tata objął mnie mocno ramieniem i położył głowę, na mojej.
- Ufaj ludziom, a i tak w ch*ja cię będą robić. - syknął.
- Tato jesteśmy razem. - oznajmiłam.
- Tak wiem, córciu. Nie chciałem ci wcześniej mówić, przepraszam. - szepnął. - Dlatego pozwalałem ci na wszystkie wyjścia. Byś nie czuła, że cię uziemiam z powodu kłopotów, czy coś. A wczoraj była sytuacja awaryjna. Musiałem jechać do Leeds, a po drodze wstąpić do zarządu gminy.
Wtuliłam się w Tatę mocniej, a on zaczął głaskać mnie po ramieniu.
- Kocham cię Tato. Bardzo cię kocham. - szepnęłam.
- Ja ciebie też kochanie. Ty i Mike. Kocham was najbardziej na świecie. - poczułam, że Robert, całuje czubek mojej głowy.
- Grace byłaby z ciebie dumna. - gula w moim gardle narosła. - Zawsze mówiła, że będziesz rozsądną i porządną dziewczyną.
- Mama byłaby z nas wszystkich dumna. - odparłam.
- Tak. Mama kochała was nad życie.
Eh. Dwudziesta piąta piosenka, jest. Nawet nie zauważyłam kiedy to zleciało. Japa mi się cieszy jak widzę, z jaką siłą liczba komentarzy rośnie ! Oby tak dalej kochani ! :)
Czy zdołacie dobijać do ustalonej liczby komentarzy? A tą liczbą, jest liczba 14. Tak więc, 14 kom=nowa piosenka.
KOMUNIKAT
Obiecany komunikat. Przepraszam Was. Muszę chwilę odpocząć. Mam sporo na głowie. Tańce, szkoła, rodzina... Żyję na pełnych obrotach. Potrzebuję przerwy. Przyznam się Wam, że nie mam już żadnego na "zaś" rozdziału napisanego... Powoli nie wyrabiam.
Gdy będzie już 14 komentarzy może dodam jakiś krótki wątek, ale nie obiecuję. Mam nadzieję, że przez tę przerwę nie opuścicie mnie.
Kocham Was. xx
poniedziałek, 5 listopada 2012
Piosenka dwudziesta czwarta.
W domu atmosfera była napięta. Jenn nie odzywała się do Loczka, a ten chodził znerwicowany i próbował wytłumaczyć swoje zachowanie.
Przenieśliśmy się z kuchni do salonu i zasiedliśmy na kanapach. Włączyliśmy telewizor i siedzieliśmy w ciszy. Głos telewizora, przerywały jedynie głośne sprzeczki pary Loczków.
- Weźcie coś z nimi zróbcie, bo ja zaraz nie wytrzymam. - warknął Zayn, i wyciągnął z kieszeni bluzy paczkę Elemów.
Zmroziłam go wzrokiem, a on spojrzał na mnie smutno.
- Jednego. Ostatniego. - powiedział smutno. Wręcz błagalnie.
Spojrzałam na chłopców. Liam ledwo dostrzegalnie kręcił głową.
- Ciebie jedynej się posłucha. - szepnął Niall, udając, że patrzy się za siebie.
- Zayn nie dziś. - oznajmiłam.
Zirytowany schował papierosa do opakowania i rzucił nonszalancko opakowanie na blat.
Posłałam mu sztuczny uśmiech i sięgnęłam po Elemy.
Chłopcy obserwowali mnie z zaciekawieniem. Wstałam i wyjęłam papierosy. Było ich sześć.
- Ile w paczce jest fajek? - spytałam, gniotąc pudełeczko.
- Dwadzieścia jeden. - mruknął Louis.
Trójka przyglądała mi się zdezorientowana. Malik'a bardzo zaczęły interesować guziki, przy jego kurtce i nie podnosił wzroku.
- Zostało sześć. Wczoraj jak jechaliśmy do kina, Zayn kupił w kiosku tę paczkę fajek. - uniosłam pogniecione pudełeczko. Louis wybałuszył oczy. - Malik od wczoraj wypalił...?
- Piętnaście fajek. - uzupełnił Niall.
- Nie uważasz, że to trochę za dużo? - zwróciłam się do Malika. Nie podniósł głowy. - Zayn? - zaoponowałam
Spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.
- Zay. - zaoponował Liam. - Nie mówimy ci, że masz rzucić palenie. Chcemy, żebyś odrobinę go ograniczył.
Nasz wykład na temat tytoniu, przerwała nam zapłakana Jennifer. Spojrzałam na nią. Podeszłam i ją przytuliłam. Lekko odepchnęła mnie i spojrzała na mnie przepraszająco.
- Chłopcy, odwiezie mnie któryś? - spytała, stając przy drzwiach. Liam rzucił w jej stronę, płaszcz i kluczyki od czerwonego auta.
- Gdzie Hazza? - spytał Loui, nim Jenn wyszła.
- Chyba w pokoju u siebie. - powiedziała beznamiętnie, wzruszjąc ramionami.
Louis wstał i ruszył w stronę klatki schodowej.
- Tommo. - zaoponowała Loczkowata.
Spojrzał na nią wyczekująco.
- Pogadaj z nim. - powiedziała błagalnie. - Ciebie może posłucha.
Louis przytaknął głową i zniknął na schodach.
- Pa. - rzuciła i zamknęła za sobą drzwi.
Popatrzyliśmy się po sobie.
- Emily...? - Zayn wyszczerzył do mnie swoje śnieżnobiałe ząbki. Spojrzał na moją dłoń, w której trzymałam fajki.
- Ograniczysz?
- Od następnej paczki.
- Słucham?
- Od tej fajki. - sprostował.
- Słucham? - powtórzyłam.
- Ograniczę. Obiecuję.
Oddałam mu fajki i usiadłam obok Niall'a.
- Taka jedna blondyna, a już nas ustawia po kątach. - mruknął Zayn.
- Dzięki. - wyszczerzyłam do niego ząbki i sięgnęłam po pilota.
Zaczęłam skakać po kanałach. Niall bawił się moimi włosami, a Zayn... Zayn usnął.
- Nie przeszkadzajmy mu. - szepnął do mnie Niall, zerkając na Malika.
- To co robimy?
- Miałabyś ochotę na spacer? - spytał, wyciągając do mnie dłoń.
Chwyciłam ją z uśmiechem i musnęłam jego usta.
- Kocham cię. - powiedział i uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Też cię kocham. - odparłam i przytuliłam się do niego mocno.
Ronnie weszła do domu, ciesząc się jak głupi do sera. Zdjęła kurtkę i niedbale rzuciła ją na wieszak.
Nie wiedziała, że Harry chodzi z tą Jennifer. "Kotku", to słowo brzęczało w jej uszach. Nie wiedziała także, że Emily chodzi z tym całym Nialler'em.
Wreszcie czuła, że to czego jej w życiu brakowało, wróciło. I to tak niespodziewanie. Teraz poczuła, że brakowało jej po prostu Jego bliskości. Brakowało jej, tego poczucia bezpieczeństwa jakie czuła, gdy byli młodsi. Zawsze mogła z nim porozmawiać, zawsze mogła mu się wyżalić.
Harry był niczym jej najlepszy przyjaciel i starszy brat w jednym. Kochała Go. Właśnie. Darzyła go uczuciem większym, niż tylko przyjaźń. Nigdy jednak mu tego nie wyznała. Biła się z tymi myślami przez całą drogę do domu.
Gdy przekroczyła próg, poczuła ostry zapach tytoniu. Paliła, lecz nie przesadnie. Zapach tytoniu, zaczął drażnić jej nos.
Powolnym krokiem przeszła do kuchni, gdzie ujrzała bardzo nie ciekawą sytuację.
Lexi siedziała na kolanach jakiegoś chłopaka. W dwóch palcach trzymała fajkę "marki" Elemy. Chłopak z tatuażem na ręce, trzymał także fajkę. A raczej dwie.
- Co tu się do jasnej cholery wyprawia ? - warknęła podminowana. - Lexi ?! - jęknęła, podchodząc do siostry. Niska ciemnowłosa nawet nie przejęła się widokiem starszej siostry, jedynie chwiejnym głosem zapytała:
- A czemu jesteś tak wcześnie ?
Nie dało się, nie wyczuć odoru alkoholu.
- Spie*dalaj stąd i to już ! - krzyknęła na obrzydliwego chłopaka, który oblepiał jej młodszą siostrę uściskami. Wskazała ręką korytarz prowadzący do drzwi.
Chłopak posłusznie wyszedł, zataczając się przy tym.
- Co to ma znaczyć gówniaro ?! - zażądała wyjaśnień, ostrym tonem, na jaki nie zdobyła się od kilkunastu tygodni.
- A co ty moja matka ? - odparła, opryskliwie brązowooka i wstała chwiejnie. Niestety nie utrzymała się na nogach, więc upadła jak długa, przed nogi Ronnie.
Blondyna szarpnęła ją mocno za rękę i postawiła do pionu. Źrenice Lexi były ogromne. Oczy niedostępne. Z niewielkim trudem zaprowadziła siostrę do łazienki, na wypadek, gdyby ta miała reagować na alkohol.
- Co tu robić, co tu robić ? - powtarzała, przechodząc wzdłuż i w szerz, przytulne pomieszczenie. Nagle jej umysł lekko rozbłysł.
Wyciągnęła szybko telefon i wystukała numer z pamięci. W duchu modliła się, by osoba po drugiej stronie, była Nim.
Powoli weszłam do domu. Zamknęłam za sobą drzwi i z uśmiechem na ustach, weszłam do kuchni. Na stole leżała duża, biała kartka A4. Z początku nie zwróciłam większej uwagi na kartkę. Zajęłam się parzeniem sobie herbaty malinowej.
Gdy miałam zamiar wyjść z kuchni, przelotnie zerknęłam na kartkę. Niestaranne pismo Taty, i kilka niezrozumiałych dla mnie zdań, wywołało strach. Może nie koniecznie strach, ale dziwny skurcz w żołądku.
Dobrze wiedziałam, że Mike'a nie ma w domu. Spodziewałam się, że gdy wrócę do domu Tata przywita mnie i razem zasiądziemy w salonie. Moje oczekiwania były złudne. Wyjęłam samsunga i wyszukałam odpowiedniego numeru.
- Hej.
-' Cześć, stało się coś ?
- Mike - zaczęłam, niepewnie. Bałam się, że Mike znów uzna mnie za histeryczkę i karze mi kłaść się spać, bo "Agenci NCIS" wyżarli mi mózg. - Tata mi zostawił dziwną wiadomość.
-' Jak to ? - zdziwiłam się, bo jego głos był zaniepokojony. - Co ci napisał ?
Wzięłam do rąk kartkę, nadstawiając ją do oczu i zaczęłam czytać:
- "Bejbi jak przyjedziesz od chłopców mnie pewnie nie zastaniesz w domu. Przepraszam, że nie dałem wcześniej znać, lecz w pośpiechu nie zdążyłem o to zadbać. - zrobiłam krótką przerwę na oddech i kontynuowałam - Nie informuj Mike'a, niech się nie zamartwia niepotrzebnie. Czy byłaby taka możliwość, byś przenocowała u Eliotów, lub u chłopaków? Mam wielką nadzieję, że tak. Kocham cię, córuś. Nie zostawaj w domu, nie chcę byś była sama. Wrócę nazajutrz, po południu i odbiorę Cię ze szkoły. Kocham cię najmocniej. Dadi." - wyczekiwałam, aż Mike się odezwie. Przez chwilę nie usłyszałam odpowiedzi. - I co o tym myślisz ?
-' Rebecca nie ruszaj się z domu.
- Mike, idioto nawet mnie nie wkurzaj ! - warknęłam przerywając mojemu bratu.
-' Nie zostawię cię samej w domu, rozumiesz ?
- Oh, nagle się opiekuńczy zrobiłeś ?! - mruknęłam ironicznie.
Nie wiem czemu, ale przy każdym słowie, dziwnie wymachiwałam lewą ręką. Miało mi to niby pomóc ?
-' Co jak co, ale jesteś moją młodszą siostrą. - mruknął. Dałabym sobie rękę uciąć, że się zarumienił. - No tak więc, za chwilę wyjeżdżam z Luton. - dodał już bardziej z ironią.
- Nie. Nie będziesz po nocy jechać. - zaprzeczyłam, powoli. - Siedź w Luton. Ja zadzwonię do chłopaków.
-' Nie będziesz u nich spać! - syknął.
A więc o to mu chodzi !
- Dlaczego ? - spytałam, choć przeczuwałam, o co mu chodzi.
-' Bo nie. - odburknął.
- Co, boisz się, że mnie Niall przeleci ? - zażartowałam kwaśno.
-' Nawet tak nie żartuj ! - warknął.
Zaśmiałam się i spojrzałam na zegarek.
- Dobrze, daj już spokój. - odparłam spokojnie. - Nie będę w domu sama. - oznajmiłam.
-' A dobra, rób co chcesz ! - syknął, rozjuszony.
- Mike ? - zaoponowałam, zanim odłożył słuchawkę. - Kocham cię.
-' Ja ciebie mała też. Proszę cię, uważaj na siebie. - powiedział bardzo spokojnie i z powagą.
- Dobrze, dobrej nocy.
-' Śpij dobrze.
Piosenka dwudziesta czwarta. ^^ Aa, idę jak burza z tymi rozdziałami... Przyznam się Wam, że mam tylko trzy dalsze napisane :D Wstyd ! :D No dobra, dobra. 13 komentarzy = Nowa piosenka. :)
Piosenka, którą uwielbiam: http://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&v=g_HREzE2xrI&NR=1
Kocham nie tylko One Direction. ^^ Kocham także RAP. ♥
Paramore, a także Linkin Park. : )
P.S. Podziękowania dla Rons. Dziewczyno dziękuję Ci, że pomimo tych naszych kłótni, sprzeczek. Pomimo tego, że wkurzasz mnie jak cholera - jesteś przy mnie. I mnie wspierasz. Nie pozwalasz bym się poddała.
Dziękuję. ♥
Do napisania, kocham. Nily. ♥
P.S.2. Podziękowania także dla Leny, Claudii, które od założenia mego bloga są ze mną. Mogłabym Wam dziękować cały czas, lecz takie zwykłe "dziękuję", nie wyrazi tego, jak bardzo jestem Wam wdzięczna. ♥
Przenieśliśmy się z kuchni do salonu i zasiedliśmy na kanapach. Włączyliśmy telewizor i siedzieliśmy w ciszy. Głos telewizora, przerywały jedynie głośne sprzeczki pary Loczków.
- Weźcie coś z nimi zróbcie, bo ja zaraz nie wytrzymam. - warknął Zayn, i wyciągnął z kieszeni bluzy paczkę Elemów.
Zmroziłam go wzrokiem, a on spojrzał na mnie smutno.
- Jednego. Ostatniego. - powiedział smutno. Wręcz błagalnie.
Spojrzałam na chłopców. Liam ledwo dostrzegalnie kręcił głową.
- Ciebie jedynej się posłucha. - szepnął Niall, udając, że patrzy się za siebie.
- Zayn nie dziś. - oznajmiłam.
Zirytowany schował papierosa do opakowania i rzucił nonszalancko opakowanie na blat.
Posłałam mu sztuczny uśmiech i sięgnęłam po Elemy.
Chłopcy obserwowali mnie z zaciekawieniem. Wstałam i wyjęłam papierosy. Było ich sześć.
- Ile w paczce jest fajek? - spytałam, gniotąc pudełeczko.
- Dwadzieścia jeden. - mruknął Louis.
Trójka przyglądała mi się zdezorientowana. Malik'a bardzo zaczęły interesować guziki, przy jego kurtce i nie podnosił wzroku.
- Zostało sześć. Wczoraj jak jechaliśmy do kina, Zayn kupił w kiosku tę paczkę fajek. - uniosłam pogniecione pudełeczko. Louis wybałuszył oczy. - Malik od wczoraj wypalił...?
- Piętnaście fajek. - uzupełnił Niall.
- Nie uważasz, że to trochę za dużo? - zwróciłam się do Malika. Nie podniósł głowy. - Zayn? - zaoponowałam
Spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.
- Zay. - zaoponował Liam. - Nie mówimy ci, że masz rzucić palenie. Chcemy, żebyś odrobinę go ograniczył.
Nasz wykład na temat tytoniu, przerwała nam zapłakana Jennifer. Spojrzałam na nią. Podeszłam i ją przytuliłam. Lekko odepchnęła mnie i spojrzała na mnie przepraszająco.
- Chłopcy, odwiezie mnie któryś? - spytała, stając przy drzwiach. Liam rzucił w jej stronę, płaszcz i kluczyki od czerwonego auta.
- Gdzie Hazza? - spytał Loui, nim Jenn wyszła.
- Chyba w pokoju u siebie. - powiedziała beznamiętnie, wzruszjąc ramionami.
Louis wstał i ruszył w stronę klatki schodowej.
- Tommo. - zaoponowała Loczkowata.
Spojrzał na nią wyczekująco.
- Pogadaj z nim. - powiedziała błagalnie. - Ciebie może posłucha.
Louis przytaknął głową i zniknął na schodach.
- Pa. - rzuciła i zamknęła za sobą drzwi.
Popatrzyliśmy się po sobie.
- Emily...? - Zayn wyszczerzył do mnie swoje śnieżnobiałe ząbki. Spojrzał na moją dłoń, w której trzymałam fajki.
- Ograniczysz?
- Od następnej paczki.
- Słucham?
- Od tej fajki. - sprostował.
- Słucham? - powtórzyłam.
- Ograniczę. Obiecuję.
Oddałam mu fajki i usiadłam obok Niall'a.
- Taka jedna blondyna, a już nas ustawia po kątach. - mruknął Zayn.
- Dzięki. - wyszczerzyłam do niego ząbki i sięgnęłam po pilota.
Zaczęłam skakać po kanałach. Niall bawił się moimi włosami, a Zayn... Zayn usnął.
- Nie przeszkadzajmy mu. - szepnął do mnie Niall, zerkając na Malika.
- To co robimy?
- Miałabyś ochotę na spacer? - spytał, wyciągając do mnie dłoń.
Chwyciłam ją z uśmiechem i musnęłam jego usta.
- Kocham cię. - powiedział i uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Też cię kocham. - odparłam i przytuliłam się do niego mocno.
Ronnie weszła do domu, ciesząc się jak głupi do sera. Zdjęła kurtkę i niedbale rzuciła ją na wieszak.
Nie wiedziała, że Harry chodzi z tą Jennifer. "Kotku", to słowo brzęczało w jej uszach. Nie wiedziała także, że Emily chodzi z tym całym Nialler'em.
Wreszcie czuła, że to czego jej w życiu brakowało, wróciło. I to tak niespodziewanie. Teraz poczuła, że brakowało jej po prostu Jego bliskości. Brakowało jej, tego poczucia bezpieczeństwa jakie czuła, gdy byli młodsi. Zawsze mogła z nim porozmawiać, zawsze mogła mu się wyżalić.
Harry był niczym jej najlepszy przyjaciel i starszy brat w jednym. Kochała Go. Właśnie. Darzyła go uczuciem większym, niż tylko przyjaźń. Nigdy jednak mu tego nie wyznała. Biła się z tymi myślami przez całą drogę do domu.
Gdy przekroczyła próg, poczuła ostry zapach tytoniu. Paliła, lecz nie przesadnie. Zapach tytoniu, zaczął drażnić jej nos.
Powolnym krokiem przeszła do kuchni, gdzie ujrzała bardzo nie ciekawą sytuację.
Lexi siedziała na kolanach jakiegoś chłopaka. W dwóch palcach trzymała fajkę "marki" Elemy. Chłopak z tatuażem na ręce, trzymał także fajkę. A raczej dwie.
- Co tu się do jasnej cholery wyprawia ? - warknęła podminowana. - Lexi ?! - jęknęła, podchodząc do siostry. Niska ciemnowłosa nawet nie przejęła się widokiem starszej siostry, jedynie chwiejnym głosem zapytała:
- A czemu jesteś tak wcześnie ?
Nie dało się, nie wyczuć odoru alkoholu.
- Spie*dalaj stąd i to już ! - krzyknęła na obrzydliwego chłopaka, który oblepiał jej młodszą siostrę uściskami. Wskazała ręką korytarz prowadzący do drzwi.
Chłopak posłusznie wyszedł, zataczając się przy tym.
- Co to ma znaczyć gówniaro ?! - zażądała wyjaśnień, ostrym tonem, na jaki nie zdobyła się od kilkunastu tygodni.
- A co ty moja matka ? - odparła, opryskliwie brązowooka i wstała chwiejnie. Niestety nie utrzymała się na nogach, więc upadła jak długa, przed nogi Ronnie.
Blondyna szarpnęła ją mocno za rękę i postawiła do pionu. Źrenice Lexi były ogromne. Oczy niedostępne. Z niewielkim trudem zaprowadziła siostrę do łazienki, na wypadek, gdyby ta miała reagować na alkohol.
- Co tu robić, co tu robić ? - powtarzała, przechodząc wzdłuż i w szerz, przytulne pomieszczenie. Nagle jej umysł lekko rozbłysł.
Wyciągnęła szybko telefon i wystukała numer z pamięci. W duchu modliła się, by osoba po drugiej stronie, była Nim.
Powoli weszłam do domu. Zamknęłam za sobą drzwi i z uśmiechem na ustach, weszłam do kuchni. Na stole leżała duża, biała kartka A4. Z początku nie zwróciłam większej uwagi na kartkę. Zajęłam się parzeniem sobie herbaty malinowej.
Gdy miałam zamiar wyjść z kuchni, przelotnie zerknęłam na kartkę. Niestaranne pismo Taty, i kilka niezrozumiałych dla mnie zdań, wywołało strach. Może nie koniecznie strach, ale dziwny skurcz w żołądku.
Dobrze wiedziałam, że Mike'a nie ma w domu. Spodziewałam się, że gdy wrócę do domu Tata przywita mnie i razem zasiądziemy w salonie. Moje oczekiwania były złudne. Wyjęłam samsunga i wyszukałam odpowiedniego numeru.
- Hej.
-' Cześć, stało się coś ?
- Mike - zaczęłam, niepewnie. Bałam się, że Mike znów uzna mnie za histeryczkę i karze mi kłaść się spać, bo "Agenci NCIS" wyżarli mi mózg. - Tata mi zostawił dziwną wiadomość.
-' Jak to ? - zdziwiłam się, bo jego głos był zaniepokojony. - Co ci napisał ?
Wzięłam do rąk kartkę, nadstawiając ją do oczu i zaczęłam czytać:
- "Bejbi jak przyjedziesz od chłopców mnie pewnie nie zastaniesz w domu. Przepraszam, że nie dałem wcześniej znać, lecz w pośpiechu nie zdążyłem o to zadbać. - zrobiłam krótką przerwę na oddech i kontynuowałam - Nie informuj Mike'a, niech się nie zamartwia niepotrzebnie. Czy byłaby taka możliwość, byś przenocowała u Eliotów, lub u chłopaków? Mam wielką nadzieję, że tak. Kocham cię, córuś. Nie zostawaj w domu, nie chcę byś była sama. Wrócę nazajutrz, po południu i odbiorę Cię ze szkoły. Kocham cię najmocniej. Dadi." - wyczekiwałam, aż Mike się odezwie. Przez chwilę nie usłyszałam odpowiedzi. - I co o tym myślisz ?
-' Rebecca nie ruszaj się z domu.
- Mike, idioto nawet mnie nie wkurzaj ! - warknęłam przerywając mojemu bratu.
-' Nie zostawię cię samej w domu, rozumiesz ?
- Oh, nagle się opiekuńczy zrobiłeś ?! - mruknęłam ironicznie.
Nie wiem czemu, ale przy każdym słowie, dziwnie wymachiwałam lewą ręką. Miało mi to niby pomóc ?
-' Co jak co, ale jesteś moją młodszą siostrą. - mruknął. Dałabym sobie rękę uciąć, że się zarumienił. - No tak więc, za chwilę wyjeżdżam z Luton. - dodał już bardziej z ironią.
- Nie. Nie będziesz po nocy jechać. - zaprzeczyłam, powoli. - Siedź w Luton. Ja zadzwonię do chłopaków.
-' Nie będziesz u nich spać! - syknął.
A więc o to mu chodzi !
- Dlaczego ? - spytałam, choć przeczuwałam, o co mu chodzi.
-' Bo nie. - odburknął.
- Co, boisz się, że mnie Niall przeleci ? - zażartowałam kwaśno.
-' Nawet tak nie żartuj ! - warknął.
Zaśmiałam się i spojrzałam na zegarek.
- Dobrze, daj już spokój. - odparłam spokojnie. - Nie będę w domu sama. - oznajmiłam.
-' A dobra, rób co chcesz ! - syknął, rozjuszony.
- Mike ? - zaoponowałam, zanim odłożył słuchawkę. - Kocham cię.
-' Ja ciebie mała też. Proszę cię, uważaj na siebie. - powiedział bardzo spokojnie i z powagą.
- Dobrze, dobrej nocy.
-' Śpij dobrze.
Piosenka dwudziesta czwarta. ^^ Aa, idę jak burza z tymi rozdziałami... Przyznam się Wam, że mam tylko trzy dalsze napisane :D Wstyd ! :D No dobra, dobra. 13 komentarzy = Nowa piosenka. :)
Piosenka, którą uwielbiam: http://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&v=g_HREzE2xrI&NR=1
Kocham nie tylko One Direction. ^^ Kocham także RAP. ♥
Paramore, a także Linkin Park. : )
P.S. Podziękowania dla Rons. Dziewczyno dziękuję Ci, że pomimo tych naszych kłótni, sprzeczek. Pomimo tego, że wkurzasz mnie jak cholera - jesteś przy mnie. I mnie wspierasz. Nie pozwalasz bym się poddała.
Dziękuję. ♥
Do napisania, kocham. Nily. ♥
P.S.2. Podziękowania także dla Leny, Claudii, które od założenia mego bloga są ze mną. Mogłabym Wam dziękować cały czas, lecz takie zwykłe "dziękuję", nie wyrazi tego, jak bardzo jestem Wam wdzięczna. ♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)